Epilog

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Powiedz mi: czy medycyna zna taki stan umysłu, w którym człowiekowi wydaje się, że jego rozproszone dotychczas wiadomości i... uczucia złączyły się jakby w jeden organizm?

- Owszem. Przy ciągłej pracy umysłowej i dobrym odżywianiu mogą wytworzyć się w mózgu nowe komórki albo - skojarzyć się między sobą dawne. No i wówczas z rozmaitych departamentów mózgu i z rozmaitych dziedzin wiedzy tworzy się jedna całość.

- A co znaczy taki stan umysłu, w którym człowiek obojętnieje dla śmierci, ale za to poczyna tęsknić do legend o życiu wiecznym?..

- Obojętność dla śmierci - odpowiedział doktór - jest cechą umysłów dojrzałych, a pociąg do życia wiecznego - zapowiedzią nadchodzącej starości.

Znowu umilkli. Gość palił fajkę, gospodarz kręcił się nad mikroskopem.

- Czy myślisz - spytał Wokulski - że można... kochać kobietę w sposób idealny, nie pożądając jej?

- Naturalnie. Jest to jedna z masek, w którą lubi przebierać się instynkt utrwalenia gatunku.

- Instynkt - gatunek - instynkt utrwalenia czegoś i - utrwalenia gatunku!... - powtórzył Wokulski. - Trzy wyrazy, a cztery głupstwa.

- Zrób szóste - odpowiedział doktór, nie odejmując oka od szkła - i ożeń się.

- Szóste?... - rzekł Wokulski podnosząc się na kanapie. - A gdzież piąte?

- Piąte już zrobiłeś: zakochałeś się.

"Lalka"

Rok spędzony wspólnie odkrywał przed nimi nowe aspekty osobowości. Własnej - i drugiej jednostki. Uczyli się tak siebie, jak od siebie.

x

Na skórze Shigeru zbyt łatwo pojawiały się siniaki - i kwitły jak purpurowe niezapominajki. 

Widząc je po raz pierwszy, gdy Yahaba niewinnie przeciągał się w polu jego widzenia, Mad Dog zapatrzył się intensywnie, a pewne pytanie stanęło mu gulą w gardle. 

- Czy ja byłem niedelikatny? 

Obejrzawszy się, Shigeru najpierw popatrzył na jego osobę, potem zaś sam odnalazł wzrokiem dręczącą chłopaka kwestię. Wówczas dotknął zdobiących jego biodra siniaków, co też nie przysporzyło mu szczególnego bólu.

Nie, podobnie jak każdy ruch Kyoutaniego, tak i ręce przytrzymujące jego biodra nie przyczyniały się do dyskomfortu. 

Przeciwnie. 

Ostatniej nocy miał się raczej bardzo dobrze, bez zastrzeżeń. Kiedy zdołali przyprawić jego ciało o takie wzory? Nie potrafiłby stwierdzić. Na granicy jego świadomości majaczyła jeszcze wyłącznie rozkosz. Pamiętał rytm, intensywność, ciepło. Chciał więcej, a w przyszłości może też intensywniej. 

Pokręcił głową.

- Zawsze jesteś dość delikatny - stwierdził bez wahania, znów zwracając oczy w stronę blondyna. I prosto w jego oczu, równie zachmurzone to oblicze. - Daj spokój. 

Kentarou nie wydawał się chętny posłuchać. Uciekł wzrokiem. Srogim wejrzeniem otaksował swoje dłonie i nadal gorliwie próbował sobie przypomnieć... czy zbytnio się nie zapomniał.

Również z małym sukcesem. Wtedy myślał i zapisywał w pamięci inne strony trwającej sytuacji - słony smak scałowanego z Yahaby potu, wrzenie krwi, spiekotę rumieńców... 

- Ja się z tobą kocham czy się znęcam? - Westchnienie. Smętne.

- Cicho tam. - Yahaba oparł się na nim całym ciężarem ciała, klatka piersiowa w klatkę, popychając go do pozycji leżącej i wbijając w pościel. - Nigdy nie zrobisz mi krzywdy. Ufam ci. - Jego głos przechodził w rozczulony pomruk.

Mieli na czym budować zaufanie, bogatsi w wiedzę i zrozumienie, by uniknąć nieporozumień. 

Shigeru wiedział, gdzie - poniekąd przez kogo - Kyoutani przesiąkał zapachem alkoholu i papierosów. Rozumiał, dlaczego pewnego dnia został spławiony, gdy tymczasem Kyoutani spieszył się do rodzicielki, która znowu planowała pożegnać się z życiem.

Wiedząc to i rozumiejąc, czuł się natomiast w obowiązku, ażeby odpłacić podobną szczerością. Powoli, stopniowo. 

Najpierw o śladach dawnych oparzeń, które niegdyś sam sobie zafundował, szarpany nienawiścią do siebie samego. Potem o czarnych myślach. O ojcu. Potem więcej. 

Ale nie zareagujesz... nie wiem. Przyjmiesz to dobrze, Kentarou? 

O figurze z przeszłości, która skrzywiła jego myślenie o dotyku, bliskości, miłości. O tym, że miał siedem lat i nikogo, kto by wysłuchał. 

O tej figurze z willi, gdzie jego ojciec odbywał półoficjalne spotkanie, quasi-biznesowe. 

O figurze, która zniknęła z jego życia, ale nie z życia i kariery jego ojca. 

Trudno stwierdzić - Kyoutani był bardziej zły czy smutny? 

- To nic - stwierdził Yahaba, wzruszając zesztywniałymi barkami. - To przeszłość. - Jeszcze nie do końca wierzył we własne słowa. 

Jednakże obecność Kentarou Kyoutaniego mu pomagała. Więc może? 

Jeśli da sobie następny rok, dwa czy trzy. 

xxx

DZIĘKUJĘ

i od razu - przepraszam, bo na pewno o kimś zapomnę. Rajku, tyle tego nie pisałem, a to się tak dawno zaczęło i... przepraszam. Przywołałem z odmętów pamięci wszystkie nicki, które zdołałem. I tak was kocham, nawet jeśli nie wymieniłem. Byliście cudowni, kochałem dla Was pisać. Powtórzę to pewnie jeszcze tysiąc razy, bo się ekscytuję jak dziecko. Skończyłem tę książkę! Bez cudownych czytelników, którym chciało się czytać, moja motywacja musiałaby już dawno umrzeć. (To może kupicie mi nowego laptopa? c": Bo ten mi się wyłącza i tracę rozdziały.)

Dziękuję!

PowietrzowyZlapacz

Rednightlock

hancia1303

tetsuminnexie

sayuriakashi49

Anglia_APH

posokowiec

ReiMaknae

Lazy_Nihilarian

sarelek

Fukurochan

rllKiCiaa

zostawto

Simply_Liv

EgzekutorSowerencjus

DrarryMabian

SFARena

MarryMeSebastian

Kyoki99


kapitanzbolRednightlockPowietrzowyZlapaczhancia1303

Zostawialiście mi najwięcej komentarz, które kochałem. Hej, będzie mi tego brakować. Mógłbym więcej napisać, ale właściwie w tej sprawie z wszystkimi rozmówiłem się prywatnie. Wiecie.

tetsuminnexie

Czytałaś mnie. Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu i nie mniejszej uciesze. I pojawiałaś się w sumie w pierwszej piątce gwiazdkujących, obok mojej ekipy od spamu, jeszcze zostawiając komentarze. To było miłe. (P. S. Twoja praca jest świetna.)

Anglia_APHsayuriakashi49

Których komentarze popychały to opowiadanie, gdy dopiero się rodziło - i powstrzymywały mnie od porzucenia go.

Lazy_Nihilarian

Za ten cudowny - ale cudowny, mówię - komentarz. Skradłem Ci chwilę refleksji, z czego - przyznaję się - diablo jestem dumny. Nie, serio, ten komentarz był jak balsam na moją krzywą duszę. W dodatku w duecie z Powietrzową wywoływałaś u mnie uśmiech. (P. S. Uwielbiam twój nick.)

posokowiec

Sensei. Ty wiesz. 

I dziękuję wszystkim innym, za niestrudzone czytanie tych wypocin.

Które mają dla mnie pewną wartość emocjonalną i... cóż, autobiograficzną. Jakkolwiek książka zaczęła się od jakiegoś głupiego pomysłu, jak pamiętam, z czasem chciałem nadać jej większą wartość. Przede wszystkim sam bałem się - cóż, boję nadal - dotyku i chciałem zbudować historię o nauce zaufania, trochę terapeutycznie. Fobia Shigeru jest tu - przyznaję się znowu - odbiciem mojej, z tolerancją pewnych rodzajów dotyku i również z tolerancją osób znanych; z nasiloną fobią natomiast wobec możliwości dotyku, nazwijmy to, romantycznego. Stąd inne było podejście Yahaby do Kyoutaniego jako przyjaciela, inne jako do amanta. (No i w ogóle do miłości homoseksualnej, choć wątku strachu przed tym nie dopieściłem, zabrakło go. )

No, i tak dalej, jasne, jest tego więcej i długo by gadać, skąd tu się co wzięło; zanudzilibyście się, serio~. Powyższe chciałem jedynie dodać, bo poczułem, że może to nieco rozjaśnić treść. 

Największą trudnością było oddanie upływu czasu. Nie jestem za dobry w przedstawianiu rozłożenia czegoś w czasie, co mogło, obawiam się, sprawiać wrażenie, że wydarzenia dzieją się tak szybko. Prezentowałem migawki, które w domyśle miały być dość rozciągnięte przez pewien okres. Cóż, nad tym pracuję. 

 Sam z siebie nie czułem się z tej książki dumny, ale skoro poświęciliście swój czas na czytanie, to chyba powinienem. Dziękuję raz jeszcze, choć powinienem więcej. 




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro