16. The Dead

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


- Jakoś jej nie ufam. - Oznajmiła Elena przysiadając się do Magdy, która siedząc przy stole w kuchni, dłubała w jakiejś starej skrzynce. Chyba w tej samej, którą poprzedniego wieczora naprawiał Tomek:

- Komu?

- No Sylwii.

- Może dlatego, że jest żoną Borysa? - oderwała się na chwilę od tłustych kabli, usmarowanych smarem i spojrzała na Elenę:

- Nie, nie dlatego. Zwyczajnie mam wrażenie, że coś kombinuje, a jeszcze jak przyjaźni się z Julką to już całkiem...

- Wiesz, też jej nie trawię. Jak dla mnie jest zbyt wyniosła, mocno się panoszy i w ogóle wkurwia mnie samym wyglądem, ale nic z tym nie zrobisz. Jest żoną Borysa, kto wie czy i nie stanie się nową właścicielką bunkra.

- No to, co? Wprowadzisz się do mnie i obie będziemy koczować. - zażartowała Elena.

- Nawet nie wiesz jak bardzo bym chciała zobaczyć tą twoją Szczyrbę - zaśmiała się - Od paru dobrych lat nie miałam urlopu, a jedynie gdzie jeździłam to centrum. Pieprzona Warszawka - dodała zaciskając szczękę. Próbowała przykręcić jakąś malutką śrubkę, ale to nie było tak proste, jakim się wydawało.

Obie tak świetnie gawędziły o przyjemnych wakacjach, nie zdając sobie sprawy z tego, że od dłuższego czasu są podsłuchiwane. Julia stała na przedostatnim schodku i wsłuchiwała się w każde pojedyncze słowo, każdy oddech, by za chwilę donieść o tym Sylwii pilnującej gabinetu Borysa. W zasadzie przy Sylwii Julka była nikim. Nadal kochała Borysa, ale była w stanie ustąpić starszej o trzy lata koleżance, nawet jeśli miała nic z tego nie mieć. Głupia? Możliwe. Podlizywała się na każdym kroku, ale wiedziała, że warto jeśli to pomoże pozbyć się Słowaczki raz na zawsze. Miarka się przebrała:

- Sylwia? Można cię na chwilę? - zapytała Julka wchodząc do gabinetu.

Borys zbierał się do kolegi po dokumenty, które nie doszły poprzedniego wieczora, a Sylwia zajęta była czytaniem bzdurnych gazet, które ryły jej głowę jeszcze bardziej. Wciągała się w artykuły oparte o widzimisie jakichś wybujałych influencerów z Ameryki i bujała w obłokach, uważając, że i ona jest kimś, kim w rzeczywistości nie jest. Makijaże, paznokcie, włosy, moda i jej zachcianki. Elena nie bardzo rozumiała, co przyciągnęło do niej Borysa, choć w pewnym sensie domyślała się, że chodziło o jej wygląd zewnętrzny. Była piękna. Piękniejsza niż Elena, miała ładniejsze ciało, i nie ważne, czy to botoks, lifting czy inne ulepszacze, dla Borysa liczyło się tylko to, co z zewnątrz. Tak przynajmniej myślała:

- Nie wparowuj tak, jak Borys jest gdzieś niedaleko i nie wyciągaj mnie z gabinetu. - powiedziała szeptem Sylwia, zamykając drzwi do gabinetu - Czego chcesz?

- Podsłuchałam rozmowę tej jebniętej i wywłoki. Nie za specjalnie cię tu lubią.

- Mówiły o mnie? - parsknęła - Niech mówią. Tyle tylko mogą. Zresztą... Co mnie to obchodzi? Tylko po to mnie wyciągasz z kanapy?

- Podejrzewają coś. Musimy to przyśpieszyć.

- Poczekamy, aż Borys pojedzie do centrum. Nie zesraj się Julka, tylko pomyśl jak to zorganizować, bo zwykłe zaproponowanie im kawy nic nie da. To będzie podejrzane.

- No nie wiem jak to zrobić... - wyszeptała Julka.

- Pójdziemy do kuchni żeby zrobić sobie kawę i zaproponujemy im obu. Ty będziesz z nimi gadać, a ja się zajmię naszą miksturą - zaśmiała się - Dokończymy to, co zaczęłyśmy wcześniej.

Nim nieświadomy niczego Borys wyszedł z bazy, Elena i Magda ewakuowały się na zewnątrz. Obie usiadły na trawie tuż przy polanie i rozmawiały, rozkoszując się chwilą wolnego czasu. Bardzo podniecał je fakt, że być może kiedyś obie będą miały okazję spędzić jakiś czas w pięknej Szczyrbie. Magda totalnie odleciała. Przez niemal cały czas siedziała z uśmiechem na gębie i ciągle opowiadała co będzie robić i gdzie pójdzie. Chciała iść w góry, by zobaczyć wszystko jak na dłoni, chciała poznać to, czym Elena ciągle się zachwycała, tylko jeszcze nie wiedziała kiedy:

- Chciałabym opalać się nago - zaśmiała się Magda, widząc się już na kocu.

- Będziesz mogła. Tam praktycznie nikt nie chodzi. Latem, w południe kiedy temperatura przekracza dwadzieścia sześć stopni, rozkładam sobie koc przy polu rzepaku i leżę w słońcu, słuchając świerszczy i wiaterku, który kołysze gałęziami brzozy. Wyobraź sobie tę ciszę, taką jak tutaj, tylko usłysz jeszcze świerszcze i poczuj to ciepło słońca, które nagrzewa całe twoje ciało.

Nie łatwo było sobie to wyobrazić, kiedy większość czasu przesiedziałeś w ciemnym i zimnym bunkrze. W momencie, kiedy obie siedziały na zewnątrz, niebo było zachmurzone, choć temperatura była całkiem korzystna. Magda jednak się nie poddawała i nadal wyobrażała sobie Szczyrbę, ale tylko do momentu:

- Elena?! - krzyknął Borys, wrzucając torbę na tył Jeepa.

Ta podniosła się z szarej bluzy i powoli podeszła w stronę szefa:

- Co tam?

- Jadę do Warszawy po te papiery od kolegi. Mam dziwne przeczucie. Uważaj na siebie. - potarł dłonią o jej ramię - Mam nadzieję, że wieczorem uda nam się chwilę w spokoju ponawijać. Będę musiał zmusić Sylwię do powrotu. Burza idzie - dodał - Czujesz jak duszno?

- Czuję. Ty też na siebie uważaj - pokiwała głową, odwróciła się i wróciła do Magdy. Borysa to jednak nie uspokoiło. - Borys mówił, że ma złe przeczucie i mam na siebie uważać. - usiadła spowrotem na swoim miejscu.

- Elena! Wróćcie do środka! - krzyknął z daleka.

Magda nie chcąc dyskutować, podniosła się i zaciągnęła Elenę do bazy. Już od dawna wiedziała, że jeśli w głowie Borysa pojawia się alarm, złe przeczucie, to nie ma co się temu sprzeciwiać, bo zazwyczaj jego przeczucia się zwyczajnie spełniały. Nie miała pojęcia dlaczego, ale wierzyła, głęboko wierzyła, że zdarzy się coś złego:

- Chodź do środka... - powiedziała nerwowo ciągnąć Elenę za rękę.

- Dlaczego? Coś się stało?

- Jeszcze nie, ale dmucham na zimne. Zawsze kiedy Borys mówi, że ma złe przeczucie, coś zaczyna się dziać, dlatego uciekamy do kuchni.

Obie wlazły niemal pędem do środka i usiadły przy stole. Magda była przerażona, a Elena rozbawiona. Nie miała pojęcia, że koleżanka wierzy w takie gusła. Pośmiała się, pożartowała, aż w końcu zmieniła temat.

(...)

- Siema - Borys podał rękę koledze.

- Cześć. - odparł policjant schowany pod ciemnym kapturem, który miał za zadanie ukryć jego twarz, w razie, gdyby spotkał kogoś znajomego. - To są te zdjęcia i wszystkie notki. Radziłbym ci od razu się przyjrzeć, bo chyba jest na nich twoja zguba - podał Borysowi kopertę, a ten pędem ją rozpakował:

- Kurwa... - powiedział zaskoczony, patrząc na wydruk. - To Sylwia.

W tym samym momencie przypomniał sobie, że przecież zostawił ją w bazie. Stąd wzięło się złe przeczucie i strach. Ona została sama z Eleną. Zapewne też celowo przyjechała do bazy, ale reszta kompletnie nie trzymała się kupy. Dlaczego chciała dopaść Słowaczkę? Przecież obie kompletnie się nie znały, nie miały wcześniej pojęcia o swoim istnieniu. Dlaczego ucierpieli na tym jej rodzice?
Pędem zaczął biec, w stronę auta i chwycił telefon. Próbował dodzwonić się do Tomka, który tego dnia pilnował wejścia, ale Tomek już dawno spał uspany na krześle obok drzwi. Reszta ludzi była w kopalni na samym dole, a na górze zostały jedynie dwie osoby, których trzeba się było pozbyć:

- Dziewczyny? Wypijecie z nami kawę? - zapytała Sylwia, wchodząc do kuchni.

Elenie od razu wydało się to z deka podejrzane, ale przecież Sylwia nie zrobiła jej niczego złego. Może chciała pogadać albo lepiej się poznać? Dziwne by było, gdyby to Julka zaproponowała kawę, a ona zwyczajnie siadła naprzeciw i w ogóle się nie odzywała:

- Tak. Ja z chęcią - oznajmiła Magda, kopiąc Elenę w nogę, by i ta zgodziła się na kubek.

- No jeśli robisz, to i ja się napiję. - odparła Elena.

- Nie miałyśmy jeszcze okazji się bliżej poznać, a wypada. W końcu jestem żoną waszego szefa, niedługo będę właścicielką bunkra, no i waszą szefową. - odparła zasypując kawę i wlewając do dwóch filiżanek kilka kropel Cykuty. Z uśmiechem na twarzy prowadziła konwersację i z uśmiechem na twarzy, bez żadnych oznak spisku, dolewała trucizny do kaw. Była bardzo zła. BARDZO ZŁA:

- Miło. - Magda uśmiechnęła się prowizorycznie, bo tak naprawdę wcale nie przemawiała do niej ta nagła chęć porozumienia się. Nie miała za grosz zaufania do Magdy i Sylwii, ale co mogła zrobić?

- Powiedzcie mi coś o sobie. Wiem, że ty Eleno, nie jesteś stąd, prawda? - Sylwia odwróciła się od blatu kuchennego, wpychając malutką buteleczkę do kieszeni.

- Jestem ze Słowacji.

- Słowacja... - westchnęła - Przepiękny kraj, przepiękna kultura i multum zabytków. Jesteś z okolic Bratysławy?

- Nie. Ze Szczyrby, wsi nieopodal Popradu, przy granicy z Polską.

Uśmiech zszedł z twarzy Sylwii, ale dosłownie kilka sekund później wrócił wymuszony na swoje miejsce:

- Byliśmy w podróży poślubnej w Popradzie - odparła, zdając sobie sprawę z tego, że nie przypadkowo właśnie tam Borys chciał ją zabrać.

- Podobało wam się?

- Mi tak, Borysowi pewnie też, bo dużo zwiedzał. Jeździł po okolicznych wioskach, łaził po mieście. Mnie to nie bardzo interesowało. - uniosła brew do góry, nadal malując parszywy uśmiech na twarzy.

I ona, i Elena wiedziały, że Borys wybrał Poprad celowo. Obie wiedziały też, że na sto procent był w Szczyrbie. Pytanie tylko czy był by odnaleźć Elenę czy zwyczajnie w celach turystycznych, w co obie wątpiły. On nie był typem turysty. Sylwia nie była z tego zadowolona, była wręcz wściekła, ale tylko na Elenie chciała się zemścić. Tylko do niej czuła niespotykanie ogromną, chorą złość i to nie od dziś, a od bardzo dawna.

- Nie chwalił się, że był w Popradzie, a szkoda, bo mogliście wpaść z wizytą.

- Napewno - zaśmiała się i jakby otrzeźwiała zaczynając nowy temat - Julka chciała was przeprosić za swoje dziecinne, głupie zachowanie. Za te dogryzki, śmieszki, żarciki, zaczepki i wszystko inne czym kiedykolwiek wam podpadła, prawda Julka?

Ta spojrzała na Sylwię i uśmiechnęła się:

- Tak. Zachowywałam się okropnie, dlatego wielkie sory. Mam nadzieję, że nie będziecie mi tego rozpamiętywać. - podeszła bliżej i usiadła obok Sylwii.

- Nie będziemy. Po prostu zacznijmy ze sobą rozmawiać jak ludzie - odparła Elena, która również nie nabrała się na tę gierkę, ale nie wiedziała co mogą kombinować, dlatego szła w zaparte razem z Magdą.

Woda zaczęła się gotować, a gwizdek zagwizdał sugerując, że czas już zdjąć wodę z gazu. Kawa była prawie gotowa, wystarczyło ją tylko zalać i podać do picia ofiarom, które niczego nieświadome, pochłonęły by kolejne głębokie łyki trucizny, poznając smak śmierci. Czas, który spędziły w bunkrze wspólnie był dla nich czymś niesamowitym, bo nie często ma się okazję spotkać kogoś tak identycznego, a zarazem tak różnego. Wtedy Elena nie żałowała, że znów się tam znalazła, zwyczajnie dziękowała Bogu za to, że zesłał ją do Polski, że pozwolił jej być wśród tych wszystkich pomocnych ludzi. Wydawało jej się, że jeśli pogodziła się z Julką, a sprawa jej rodziców powoli się rozwiązuje, ma z głowy wszystkie problemy i będzie mogła wrócić do Szczyrby, do swojej depresji, lęku i smutku, by tam w spokoju doczekać do śmierci, której czasami potrzebowała. Oczami wyobraźni widziała siebie i Magdę, no i Borysa, który był gdzieś tam z nią. Widziała spokój, szczęście, uśmiech malujący się na twarzy niczym najpiękniejsze arcydzieło natchnionego malarza. W uszach słyszała już te cholerne świerszcze, a na skórze czuła ciepło tego cholernego słońca. Tęskniła za Wiktorem, za matką i za ojcem. Jeszcze nie tak dawno zapieprzała w tym cholernym ogrodzie poganiana przez matkę, jeszcze nie tak dawno patrzyła z uśmiechem na ojca, który siadał na fotelu po powrocie z targu, a teraz to wszystko stało się starymi wspomnieniami, bo nowych już nie będzie. Nie zapełni myśli nowymi sytuacjami, nowymi rozmowami z rodzicami. To było zbyt trudne i nic, absolutnie NIC, nie zwróciłoby jej tego, co zostało utracone. Nawet Borys. Tęskniła tak bardzo, że nie potrafiła tego opisać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro