[18] Nie jest za późno.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Nie rób tego!- krzyknąłem łapiąc rękę kapitana.

-Co jest z tobą Sean to niebezpieczne.- odpowiedział szorstkim głosem.

-To jest mój ojciec.- odwróciłem się do mężczyzny za mną, który leżał już na drewnianym pokładzie.

- Co ty mówisz- zapytał z przejęciem Chris i jeszcze raz spojrzał na poległą sylwetkę , a potem na mnie po czym jeszcze kilka razy powtórzył tę czynność- Kurwa mać, przestać walczyć!

Głos kapitana był tak donośny, że cały statek nagle zamarł. Ucichły brzęki mieczy i krzyki ludzi. Zostały tylko lekko szumiące fale. Wszyscy patrzyli się na niego ze zdziwieniem. Zadając nieme pytania, jednak nie dostając odpowiedzi. Chris podszedł powoli do mojego ojca i przyklęknął przy nim.

-Zostaw go!- krzyknął ktoś z tłumu.

Nim się obejrzałem obok ojca znajdował się jeszcze jeden mężczyzna. Miał krótkie ciemnoblond włosy, wpadające już lekko w brąz. Jego oczy były niebieskie, podobne do koloru oceanu.

-Nawet się nie waż dotykać naszego kapitana.- twarz tajemniczego mężczyzny był wyrażała gniew.

Zaraz po wypowiedzeniu tych słów zaczął rozpinać koszule mojego ojca. Kiedy już to zrobił, moim oczom ukazała się paskudna rana. Była głęboka i szeroka, w dalszym ciągu wypływała z niej krew i kolorowała cały pokład pod nim na czerwono. Wydawał się niewyobrażalnie blady, jakby życie już go opuszczało. Upadłem na kolana tuż przy nim, a po moich policzkach płynęły łzy, skapując na odkryte części ciała.

- Pozwól mu pomóc- powiedziałem przez łzy do tajemniczego mężczyzny- on wie jak.

-Skąd mam wiedzieć, że mogę ci ufać?

-To mój ojciec- załkałem- ostatnie czego chce to jego śmierć. Uwierz mi.

Ten jednak nic nie powiedział tylko odsunął się lekko i pokiwał twierdząco głową. Jak na zawołanie piraci pobiegli i spuścili kotwicę. Chris podbiegł błyskawicznie do burty i wykrzyknął trzy imiona. Poznawałem tylko jedno, ponieważ była to Erisa. Pozostałem dwa nie mówiły mi nic. Już po minucie na pokładzie stały trzy kobiety, ubrane w luźno zwisające koszule. Erisa szybko minęła mnie i zaczęła oglądać rany mojego ojca. Natomiast pozostałe tylko patrzyły i jakby czekały na swoją kolej. Obie były niespotykanie piękne. Pierwszej karnacja przypominała mleko, a włosy miały tak jasny odcień, że ledwo wychodziły z bieli, dodatkowo były tak długie, że ciągnęły się po pokładzie. Oczy natomiast błyszczały jak dwie turkusowe perły. Druga z nich wyglądała zupełnie inaczej. Jej cera była lekko opalona a włosy miały kasztanowy kolor. Oczy były takie same jak włosy .

- Uwaga wszyscy!- krzyknął Chris- jak nie chcecie skończyć poza pokładem to wszyscy musicie zatkać uszy. Syrenie pieśni są niebezpieczne dla każdego spoza naszej załogi, więc jeżeli tego nie zrobicie to nie miejcie do nas pretensji!

Po tym kapitan standardowo stanął za mną zatkał moje uszy. Wytarłem łzy ręką i wymusiłem u siebie lekki uśmiech. Spojrzałem na Erisę, która klęczała przy moim ojcu i śpiewała swoją pieśń. Rana na jego ciele świeciła lekko na niebiesko co było normalne dla tego zabiegu. Po kilkunastu sekundach praca syreny była skończona, co oznajmiła kiwając twierdząco głową.

- C-co teraz?- zapytał tajemniczy mężczyzna gdy już wszystko się skończyło. Najwyraźniej w dalszym ciągu nie mógł uwierzyć w to co się stało, bo na jego twarzy malowało się zdziwienie połączone z całkowitym wmurowaniem w ścianę.

- Musi poleżeć i odpocząć- zaczęła Erisa nie spuszczając wzroku z pacjenta- powinien się obudzić za kilka godzin.

-Nigdy nie myślałem, że jednego dnia piraci rozpoczną z nami wojnę i uratują naszego kapitana- zaśmiał się- tak w ogóle to jestem Essua Kenway.

-Ja jestem Erisa, a to są Nixie- pokazała na blondwłosą syrenę- i Caroline- tym razem wskazała tę drugą. Resztę poznasz już na swoją rękę- uśmiechnęła się- ja mam jeszcze sporo roboty.

Wszystkie trzy syreny odeszły powolnym krokiem w stronę, gdzie głownie odbywała się walka.

- Myślisz, że wszystko będzie dobrze?- zapytałem z nadzieją kapitana, który natychmiast spojrzał na mnie z uśmiechem.

- Oczywiście, że tak. Nie mamy nikogo lepszego od Erisy w tych sprawach.

- Wiem, ale zawsze jest ta wątpliwość- i nagle mnie olśniło- czy wszyscy są cali!?

-Nie wiem, ale łatwo da się to sprawdzić- powiedział i wziął głęboki oddech- Dobra moje jełopy. Teraz zabawiamy się w podstawówkę i będę wywoływać wasze imiona. Jak się usłyszycie to mówicie "żyje" jasne?

- "Tak jest kapitanie"

W ten sposób zaczęło się "sprawdzanie listy". Byłem zdumiony tym, że kapitan pamięta dosłownie każde imię i nazwisko swojej załogi i to w dodatku w kolejności alfabetycznej. Wszystko szło dobrze aż nie przyszło pora na literę "O".

-Lando!- krzyknął Chris już lekko tracąc głos. Jednak nie usłyszał żadnej odpowiedzi.

Kapitan krzyknął jeszcze kilka razy, ale nie dawało to żadnych rezultatów. W jednej chwili wszyscy natychmiast zerwali się do poszukiwań. Piraci biegali w panice po całym statku i zaglądali nawet do najmniejszych skrzyneczek. Nawet Phil starał się pomagać. Jednak mijały długie minuty, a po czerwonowłosym dalej nie było śladu. Matt razem ze Spikey'm wspięli się na najwyższy maszt i rozglądali się dookoła.

-Kapitanie znalazłem to...- powiedział jeden z piratów i wyciągnął zza pleców dobrze nam znany czerwony kosmyk. No może nie do końca był to kosmyk. Bardziej prawie cały kucyk zaginionego.

W poszukiwania wmieszano również syreny, które nurkowały na dno szukając przynajmniej jego ciała, co również nie przyniosło oczekiwanych rezultatów. Co mnie zaskoczyło to fakt, że nawet flota królewska starała się rozglądać za naszym przyjacielem. Odnalazłem Mero na dolnym pokładzie i dałem mu do powąchania włosy Orlando. Z tego co wiedziałem miał bardzo dobry węch. Piraci czasem używali go aby znajdywać pochowane butelki rumu. Zazwyczaj ukrywaliśmy je z Derekiem, kiedy ich picie przekraczało granice. Mero natychmiast po powąchaniu kosmyków, pobiegł w kierunku tylnej części statku. Kiedy tam dotarliśmy zobaczyłem dużą plamę krwi na burcie. Wychyliłem się i zobaczyłem coś od czego natychmiastowo zachciało mi się wymiotować. Orlando był centralnie pod tą właśnie plamą. Jedynym problemem było to, że nie wyglądał on już jak on. Prawie całe jego ciało było rozerwane. Co prawda trzymało się jednej kupy, jednak w dalszym ciągu był to dla mnie szokujący widok. Natychmiast w panice podbiegłem do Chrisa. Cudem powstrzymywałem wymioty. Ten spojrzał na mnie pytająco, a ja pociągnąłem go mocno za rękę. Kiedy czarnowłosy wyjrzał przez ową burtę jego oczy jakby zastygły w miejscu.

-Syreny tu z tyłu! - krzyknął- wyciągnijcie go i to szybko!

Jak powiedział tak też się stało i już po kilku minutach Orlando,na przynajmniej to co z niego zostało, leżał na pokładzie. Ludzie gromadzili się wokół niego, jednak gdy tylko go widzieli odwracali wzrok. Ostatnim, który go zobaczył, był Matt, który z wielką siłą przepychał się przez tłum. Jego oczy w sekundę się zeszkliły, a z ust wydobył się krzyk ogromnego cierpienia połączony z płaczem. Musiałem przyznać, że nigdy takiego nie słyszałem i nie chciałem słyszeć już nigdy więcej. Do Orlando podbiegły szybko trzy syreny i przyklęknęły przy nim. Przez chwilę tylko dotykały tylko jego poszarpanego ciała jakby czegoś szukały. Wyglądało na to, że w końcu to znalazły bo wszystkie na raz uśmiechnęły się do siebie. Caroline położyła dłoń w miejscu gdzie powinna być klatka piersiowa Orlando i otworzyła usta. Natychmiast zatkałem uszy, jednak poczułem czyjeś ręce na moich oczach.

-Nie chcesz tego widzieć- to był głoś Chrisa- uwierz mi nie chcesz.

Przytaknąłem tylko i oparłem się lekko o klatkę piersiową kapitana. Kiedy wszystko się skończyło Chris odsłonił moje oczy. To co zobaczyłem sprawiło, że zaniemówiłem. Przede mną nie leżała już kupa wnętrzności i mięsa, a ciało przypominające w stu procentach Orlando.

-Caroline ma moc naprawy szkód- zaczął Chris- zrekonstruowała ona jego ciało. Jednak to jeszcze nie koniec... Erisa musi jeszcze uleczyć jego organy wewnętrzne, a Nixie wrócić mu życie, więc zatykaj uszy.

Tak też się stało. Syreny śpiewały swoje pieśni po kolei, w takiej kolejności jak mówił Chris. Po zakończeniu śpiewu przez Nixie, słyszałem jak cała załoga wstrzymuje oddech. Nagle usłyszeliśmy ciche jęknięcie.

- O ja pierdole, ale mnie łeb nakurwia- mruknął głośno Orlando, podnosząc się do siadu- znowu zachlałem całą noc i mam kaca? Co się tak wszyscy gapcie jakbym umarł przed chwilą?- teraz swój wzrok skierował na Matta- a ty czemu płaczesz?

Po tych słowach Matt dał mu soczystego liścia w twarz. Był on tak głośny, że przyrzekam, można go było usłyszeć w Ameryce. Nawet mnie to zabolało. Po tym Orlando dostał takich jeszcze cztery. Po dwa na każdy policzek. W końcu złapał ręce białowłosego, unieruchamiając go.

-Co znowu zrobiłem?- zapytał czerwonowłosy.

Jednak nie usłyszał odpowiedzi, bo Matt zaczął składać szybkie i delikatne pocałunki w zaczerwienionych miejscach. Ostatni z nich był dłuższy i wylądował na jego ustach. Z oczu Matta dalej płynęły łzy. Orlando nie odtrącił go tylko przyciągnął białowłosego jeszcze bliżej. Cała załoga jak na zawołanie zaczęła bić brawo. Oczywiście nie byłem wyjątkiem z reguły.

-Wow- szepnął Orlando- czym sobie zasłużyłem?

- Może ja opowiem- zaproponował Kirk podając mu rękę- tylko przygotuj się na szokujące wiadomości.

W taki sposób zniknęli, a ja z kapitanem udaliśmy się do kajuty kapitana. Tam już leżał mój ojciec i oddychał spokojnie.

-Było gorąco.- wypuściłem głośno powietrze- Nie wiedziałem, że ciało może być aż tak poszarpane.

- Bywało gorzej - powiedział Chris- ale tym razem naprawdę się martwiłem, bo wpadł do morza. To czy da się kogoś wskrzesić zależy od ciepła. Musi być choć odrobinę. Jeżeli go nie będzie i ciało wystygnie to oznacza koniec. Mieliśmy sporo szczęścia.

- Mam do ciebie pytanie- zacząłem a Chris spojrzał mi w oczy- jakie są słowa pieśni syren?

- Każda ma inny- zaczął- zależy jaka jest moc syreny.

-To jaką ma na przykład Erisa?

-Jeżeli już naprawdę chcesz wiedzieć, to leci tak:

"Neptunie, przytul do snu tych, co na zawsze będą pływać już
Ukołysz w rytmie fal bijących o stromy brzeg
A pod poduszkę włóż spokój wędrujących dusz

Niech czują dzisiaj co ja, by jutro znów płynąć w dal."

-Pasuje?

-Jest piękna- powiedziałem a moje oczy zaświeciły.

-Każda z nich jest...

Jednak przerwało mu ciche jęknięcie ze strony łózka. Odwróciłem się gwałtownie i zobaczyłem mojego ojca siedzącego na jego skraju.

-Muszę się z tobą zgodzić synku- powiedział jeszcze ochrypniętym głosem- jest piękna.

Zanim się zorientowałem moje ciało samo się ruszyło i przytuliłem tatę najmocniej jak mogłem. Po policzkach poszło mi kilka łez, a wszystkie wspomnienia zaczęły wracać. Odsunąłem się od niego na chwilę. Nic a nic się nie zmienił, może tylko przybyło mu trochę zmarszczek. W dalszym ciągu miał te same blond włosy i zielone oczy, a jego ciepły uśmiech zawsze uspokajał gdy płakałem.

- Ja też tęskniłem- powiedział i poczochrał mnie po włosach- pewnie jestem ci winien wyjaśnienia prawda?- ja tylko przytaknąłem- więc wtedy kiedy wyszliśmy do pracy akurat robili "nabór" do marynarki wojennej. W skrócie złapali mnie i zaciągnęli na statek. Twoja matka próbowała walczyć, płakała aby mnie nie zabierali, zaczęła ich denerwować... zastrzelili ją. Na moich oczach, a zwłoki kazali wywieźć gdzieś i zakopać. Tak właśnie skończyłem tutaj. Potem mieszkałem w Ameryce i szkoliłem się dalej, aż zostałem kapitanem...

Słuchałem całej historii z przejęciem. Na samą myśl, że mama nie żyła do oczu podchodziło mi jeszcze więcej łez. Nie miałem nawet okazji się z nią pożegnać. Moje myśli przerwał mi ojciec.

-A ty?- zapytał- Jakim cudem trafiłeś do piratów?

-Uratowali mnie...- zacząłem- gdyby nie Chris pewnie byłbym teraz martwy i zakopany jak mama...

- Ale jak to?

- Bandyci...- rzuciłem ze wzrokiem w podłodze- Chris i reszta wzięli mnie do siebie i traktowali jak swojego. Co prawda trafiały się złe doświadczenia, ale dobrze się bawiłem, nigdy jeszcze nie czułem się tak szczęśliwy jak tutaj.

Mój ojciec tylko uśmiechnął się i przytulił mnie lekko, a ja zrobiłem to samo. Kiedy już się od siebie odsunęliśmy, wstał szybko i podszedł do Chrisa. Był od niego niższy jakieś pół głowy.Gdy już do niego dotarł wyciągnął ku niemu rękę.

- Dziękuje za opiekę nad moim synem- zaczął, a Chris uścisnął jego dłoń- jednak nie myśl, że tak łatwo ci odpuszczę, w dalszym ciągu jesteś dla mnie piratem.

-Nie oczekiwałem niczego innego- zaśmiał się kapitan.

Wtedy uświadomiłem sobie, że Chris nie miał na sobie swojej opaski. Podszedłem do niego wolnym krokiem wpatrując się w oko, które przez tak długi czas było zasłonięte. Delikatnie przejechałem po jego brwi i dookoła oka opuszkami palców co widocznie zdziwiło Czarnowłosego, bo patrzył się na mnie dziwnym wzrokiem. Onozdecydowanie różniło się od drugiego. Było sporo ciemniejsze i lśniło lekko złotem. Tak jakby do na wierzch ciemnobrązowej farby wsypano drobinki złota, aby tworzyły niespotykany efekt. Nie mogłem od niego oderwać oczu.

-Jest przepiękne- szepnąłem.

Na twarzy kapitana malowało się zaskoczenie, jednak po chwili uśmiechnął się do mnie ciepło i pocałował moją rękę, która aktualnie znajdowała się na jego policzku.

- Sean- odezwał się mój ojciec, a ja jak poparzony odskoczyłem od kapitana.

- Jaka dokładnie jest wasza relacja?


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro