Rozdział 236

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Krystian zatrzymał samochód pod znajomą bramą i lekko się uśmiechnął.
- Gotowa? - Zapytał zerkając przez ramię. Jego córeczka siedziała na tylnym siedzeniu i podskakiwała w miejscu ze zniecierpliwienia. Policjant zachichotał. - No, leć. - Rzucił. Mała rozpięła pasy i nachyliła się do niego. Przytuliła swojego tatusia i posłała mu uśmiech. - Baw się dobrze. - Rzucił jeszcze chłopak. Dziewczynka podziękowała mu i cała w skowronkach wysiadła z samochodu. 
- Zaczekam tu jeszcze, Neo napisała, że zaraz będzie. - Uśmiechnęła się.
- Dobrze. Uważaj na siebie. - Polecił jej Krystian. 
- Postaram się! - Odparła i zamknęła drzwi. Odsunęła się od samochodu i pomachała mu. Krystian odmachał jej i powoli ruszył pojazd. Zauważył inne dzieci idące do szkoły. Jakiś chłopiec pomachał jego córeczce, ta odmachała mu i coś do niego powiedziała. Malec zaśmiał się i poszedł w stronę wejścia do budynku.

Policjant wyjechał na ulicę i cicho westchnął. Noga dalej dawała mu się we znaki, chociaż głównie przez szwy, które niemiłosiernie go drażniły. Nieco podgłośnił radio i zmienił bieg. Do komendy miał jakieś 20 minut. Oczywiście o ile nie trafi na korki. Cicho westchnął. Bartek był już na miejscu, bo rankiem dostał telefon, że przeoczyli jakiś dokument, który ten niby miał podpisać. Podrzucił Adasia do rodziców Arona, potem odwiózł córeczkę do szkoły. Ten dzień nawet się jeszcze na dobre nie zaczął, a on już był zmęczony. Poczuł na swojej skórze delikatny dotyk czegoś metalowego i uśmiechnął się lekko. Nadal nosił ze sobą ten medalik, choć nie bez wewnętrznych rozterek. Z jednej strony chciał mieć go ze sobą, a z drugiej cholernie bał się, że go zgubi. W końcu postanowił, że zostawi go w domu gdy wróci dzisiaj z pracy. Nagle uśmiechnął się. Przypomniało mu się, że jego mężczyzna dziś wieczorem ma samolot. Do domu. Nie mógł się doczekać. Już czuł uścisk jego ramion na lotnisku. Już wyobrażał sobie jak zatopi się w jego zapachu.
Mniej więcej w takim nastroju dojechał na komendę.

Wchodząc po schodach spotkał Zarębskiego.
- Cześć, szefie. - Rzucił chłopak.
- Cześć. Jak noga? - Zapytał mężczyzna.
- Nie boli mnie już, tylko te szwy cholernie mnie denerwują. - Przyznał. - Chociaż za tydzień mają mi je zdjąć, więc chyba muszę jakoś się przemęczyć.
- Za tydzień? - Powtórzył mężczyzna.
- Lekarz powiedział, że do tego czasu rana powinna się zrosnąć. 
- No dobrze. - Westchnął. Spojrzał gdzieś poza niego. Chłopak zmarszczył brwi. Koło nich przeszła dwójka policjantów. Zmierzyli Krystiana wzrokiem, a potem jeden powiedział coś do drugiego i obaj parsknęli śmiechem. Górski prychnął.
- Czy wam się aby nie nudzi? - Krzyknął za nimi Zarębski. - Góral, pamiętasz o swojej dyscyplinarce? Ty wiesz, co się z tobą stanie jak jeszcze raz przyłapię cię na piciu w pracy. A ty, Kojda, kojarzysz ten wczorajszy raport? Przedszkolak by to lepiej napisał! Skończyłeś ty w ogóle szkołę?! W życiu tyle błędów nie widziałem! Masz szczęście, że Szwarc tego nie widział, bo już byś leciał na pysk z komendy. Jak chcecie się z kogoś pośmiać, to pośmiejcie się z siebie nawzajem, bo większego kabaretu już tu dawno nie mieliśmy! - Warknął jeszcze. Mężczyźni spuścili głowy, zmierzyli Krystiana wściekłym spojrzeniem, a potem szybciutko uciekli z oczu szefa. Górski cicho westchnął. - Nie przejmuj się, już niedługo tu posiedzą. - Powiedział Zarębski.
- Szefie, czuję się jak w przedszkolu. - Przyznał chłopak. Skrzyżował ramiona na piersi.
- Wiem... Ja czasami też. - Mruknął mężczyzna. - A właśnie, nie przejmuj się jak Szwarc będzie się wyżywał na was. Główna chce przeprowadzić jakąś kontrolę i facet wariuje. - Mruknął.
- Dobra, zapamiętam... Idę do Ola. - Westchnął Krystian, pożegnał się z szefem i ruszył do pokoju operacyjnego.
- Zaczekaj! - Zawołał za nim Zarębski. Policjant zerknął na niego przez ramię. - Chodź do mnie do gabinetu. Muszę ci coś powiedzieć. - Krystian zamrugał zaskoczony. Skinął głową i razem z szefem udali się do jego gabinetu.

Zarębski umościł się w swoim fotelu.
- Lepiej usiądź. - Powiedział tajemniczo. Chłopak spełnił polecenie. Cicho przełknął ślinę. - Słyszałeś wieści? - Spytał szef. Krystian pokręcił lekko głową. Zapanowała cisza.

- Wyznaczono termin rozprawy Zielińskiego. - Powiedział w końcu. Krystian aż otworzył usta. - Mówię ci o tym wcześniej, żebyś się przygotował. Nie znam dokładnego dnia, ale termin wypada gdzieś w sierpniu. To nie wszystko co dla ciebie mam. - Dodał mężczyzna. - Wierzbicki siedzi w areszcie, narkotykowi zbierają na niego brudy... Tego raczej też nie wiesz. Okazało się, że jak był młodszy robił w zorganizowanej grupie przestępczej. Handel narkotykami i bronią, ludźmi, do tego parę rozbojów. W dodatku razem z nim w ekipie było paru typów, których teraz szukają. Jeden z nich jest ścigany przez Interpol. Zaczynam się zastanawiać, czy ten facet dożyje ogłoszenia daty rozprawy. - Mruknął cicho Zarębski. Krystian odetchnął.
- Dużo tego. - Wyjąkał skołowany.
- Wiem. - Przyznał Piotr. - Wszystko dobrze idzie. Obaj już nic ci nie zrobią. - Dodał jeszcze szeptem. - Wreszcie jesteście bezpieczni.
Chłopak pokiwał lekko głową.
- Mogę iść? - Spytał słabym głosem. Zarębski westchnął.
- Tak. Tylko proszę cię, nie mów o tym z sam wiesz kim. Z naszych chyba tylko Olo powinien wiedzieć. - Mruknął. - Zwłaszcza jeśli chodzi o Wierzbickiego. Szwarc nie chciał ci tego powiedzieć. - Dodał jeszcze. - W końcu jakoś go przekonałem. Ale postarajcie się, żeby te wiadomości nie dotarły do niepowołanych osób.
- Jasne, szefie. - Mruknął młodszy. Podniósł się z krzesła. - Pójdę już. - Dodał. Wstał, pożegnał się z mężczyzną i wyszedł. Zastanawiał się czy nie skoczyć na zewnątrz, żeby zaczerpnąć świeżego powietrza, ale ostatecznie uznał, że od razu pójdzie do przyjaciela.
Wszedł do pomieszczenia.
- A witam pana. - Olgierd uśmiechnął się do niego.
- Cześć. - Westchnął chłopak. - Słuchaj... - Zaczął. Policjant nachylił się w jego stronę. Krystian oparł się o biurko kolegi. - Zarębski powiedział mi, że wyznaczono termin rozprawy Zielińskiego. - Rzucił na jednym wdechu. Olo wlepił w niego zaskoczone spojrzenie. - Będzie gdzieś w sierpniu... I powiedział mi jeszcze, że zaczyna się zastanawiać czy Wierzbicki dożyje wyznaczenia terminu rozprawy. Ciągle coś na niego znajdują. - Wymruczał.
- Dużo się dzieje... - Wymruczał skołowany.
- Wiem... Teraz bardzo chętnie zabrałbym się za raporty. - Rzucił chłopak. Odszedł od znajomego i usiadł przy własnym biurku. Wyjął stertę dokumentów spod niego i zaczął przeglądać pierwsze z nich.
- Jak tam dzieci? - Spytał w tym czasie Olo.
- Amelka ma dzisiaj wycieczkę do kina z klasą. - Krystian delikatnie się uśmiechnął. - Była cała w skowronkach jak ją dzisiaj odwoziłem. A mały jest u dziadków. - Olgierd już chciał mu odpowiedzieć, gdy nagle drzwi do ich pokoju operacyjnego otworzyły się i weszła przez nie kolejna postać.

***

Wybaczcie za tak długą przerwę, ale nieubłaganie zbliżały się moje matury, studia, dorosłość i wszystko inne. Chciałem zostawić jakąś wiadomość, żebyście wiedzieli, że żyję i nie porzuciłem tej pracy, ale po czasie uznałem, że zrobię wam niespodziankę.
Drugim z powodów, dla których zrobiłem tak długą przerwę jest fakt, że wątek, który będzie miał teraz miejsce jest naprawdę ważny i planuję go już od wielu miesięcy, i po prostu chcę go napisać jak najlepiej, z czystą głową i czystym sumieniem.

Mogę wam zdradzić, że z ustnego polskiego i ustnego angielskiego mam 100% :>

Ogólnie rozdział mi się podoba. Jest jakoś tak bardziej przemyślany. Pewnie dlatego, że miałem parę miesięcy do namysłu zanim zacząłem pisać ten rozdział.
Jak zwykle czekam na Wasze opinie ^^

Do przeczytania,
- HareHeart 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro