Rozdział 280

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Minuty zmieniały się w godziny, te w dni, a te w tygodnie. Właśnie kończył się drugi tydzień śpiączki Krystiana. Lekarze robili co mogli, ale stan chłopaka nadal się nie poprawiał. Nikt nie chciał tego przyznać, ale wszyscy powoli tracili nadzieję, że policjant kiedykolwiek opuści szpitalne mury.

Sebastian westchnął cicho i wszedł do chłodnego wnętrza budynku. Recepcjonistka nie zwracała już na niego uwagi. Był stałym bywalcem tej ponurej instytucji. Blondyn przeszedł znaną już sobie trasą, aż w końcu stanął pod drzwiami do odpowiedniej sali. Uniósł głowę i zaskoczony napotkał tam Luizę. Stała przy szybie i w zamyśleniu wpatrywała się do wnętrza sali.
- Dzień dobry. - Burknął cicho i stanął obok. Ta podskoczyła zaskoczona.
- Och, nie widziałam cię. Dzień dobry. - Rzuciła i objęła się ramionami po czym znów wróciła wzrokiem do wewnątrz. - Jak się czujesz? - Spytała nagle cicho.
- Pani poważnie pyta? - Spytał chłopak. Jego głos dosięgnął tej dziwnej granicy gdzie ktoś jednocześnie jest na granicy rozpaczy i śmiechu.
- Poważnie. - Odparła cicho. Sebastian ścisnął palcami nasadę nosa.
- Odmawiam odpowiedzi na to pytanie. - Rzucił tylko ponuro. Przymknął na chwilę oczy.
- Dlaczego tam nie wejdziesz? - Spytała Luiza.
- Muszę czekać na lekarza, żeby założył mi fartuch. - Wyjaśnił cicho. - A pani co tu robi? - Zapytał i zaszczycił ją krótkim spojrzeniem.
- Amelka miała badania kontrolne i jak już tu byłyśmy to pomyślałam, że odwiedzę Krystiana. - Westchnęła.
- A gdzie ona jest? - Spytał bliźniak.
- Natan ją wziął... - Zrobiła krótką przerwę. - Nie chcę, żeby widziała go w takim stanie... - Szepnęła. Blondyn zacisnął usta. Nagle coś przykuło jego uwagę. To lekarz szedł w jego kierunku.

Mężczyzna wyszedł z sali i spojrzał na blondyna.
- I jak? - Spytał chłopak. Doktor tylko westchnął. - Naprawdę nic-? Żadnej poprawy...? - Starszy pokręcił głową.
- Zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy. Staraliśmy się pozbyć owadów, które się nim żywiły. Myślę, że dobraliśmy odpowiednie substancje, bo od paru dni nie widzimy żadnych osobników. Niestety to jedyna poprawa jaką udało nam się zaobserwować. Gorączka nadal jest, i to wysoka, rany nadal ropieją, więc musimy je regularnie czyścić... Naprawdę bardzo się staramy pomóc pana bratu, ale teraz wszystko w rękach Boga. - Wymruczał mężczyzna.
- ...Boga? - Powtórzył z niedowierzaniem Sebastian. - Jakiego, kurwa, Boga?! Widział pan mojego brata?! - Uniósł głos. - Wygląda jak po apokalipsie zombie! Nawet nie chcę myśleć, przez co musiał przejść. A pan mi teraz mówi o Bogu?! Mój brat wygląda tak przez drugiego człowieka, do jasnej cholery! I to dlatego, że starał się pomóc dzieciom, które tamta osoba skrzywdziła! Jeśli tak ma wyglądać ten pana Bóg, to ja chyba wolę, żeby trzymał się z daleka od mojego brata. - Warknął zwężając oczy. Luiza położyła dłonie na jego ramionach.
- Przepraszam za niego, biedny chłopak już nie wie co mówi. - Wymruczała.
- Proszę się nie przejmować. - Doktor machnął ręką. Wlepił swoje spojrzenie w blondyna.

- No niechże pan to wreszcie wykrztusi! - Zdenerwował się młodszy. - Przecież widzę, że chce mi pan coś jeszcze powiedzieć! - Warknął. Ten wziął głęboki oddech.
- Rozmawiałem z innymi specjalistami i... myślimy, że najrozsądniej byłoby odłączyć pana brata od aparatury podtrzymującej życie. - Wyrzucił w końcu.
- Co...?
- Pan jest jego najbliższą rodziną, więc to tylko i wyłącznie pana decyzja ale naprawdę-
- NIE! - Ryknął nagle blondyn. - Nie zabiję go! To jest mój brat! Nie dam go zabić! - Wykrztusił przez łzy.
- On może już nie żyć. Nie wiemy czy jego mózg jest w pełni sprawny. Jeśli jakimś cudem przeżyje, to może być przykuty do wózka. Albo zostać przysłowiowym warzywem. Naprawdę chce pan go skazać na taki los? - Spytał. Blondyn spojrzał na lekarza załzawionymi oczami. - Naprawdę uważamy, że lepiej byłoby oszczędzić mu tego wszystkiego... - Dodał jeszcze.
- NIE! - Ryknął blondyn i przepchnął się obok lekarza, a potem wpadł do sali i dopadł łóżka brata. Klęknął na kolano i złapał go za rękę. - Nie dam cię zabić! Nie oddam cię nikomu. Nie zginiesz przeze mnie, obiecuję. - Wyszeptał przez łzy i mocniej ścisnął jego rękę. Spojrzał na nieprzytomnego bruneta, a potem wybuchnął płaczem i schował twarz w błękitnej kołdrze.

I może tylko mu się wydawało.

Ale miał wrażenie, że uścisk ciepłej dłoni jego brata zrobił się nieco mocniejszy.

<><><>

Olgierd westchnął ciężko i podpisał kolejny dokument, a potem odłożył go na stertę.
- Dlaczego my to dalej robimy? - Warknął nagle i wstał. Bartek uniósł na niego spojrzenie swoich jasnych oczu. - Przecież właśnie przez to Krystian leży w szpitalu! Właśnie przez cholerne papierki! I przecież widzieliśmy to na własne oczy! I Główna też! A teraz chce, żebyśmy dalej je uzupełniali?! Przecież to się kupy nie trzyma! - Warknął Mazur.
- Szwarc narobił tyle papierologii, że najpierw musimy to wszystko posprzątać, żeby zabrać się za jakiekolwiek zmiany. Przecież Zarębski sam nam to powiedział. - Wtrącił cicho Bartek.
- Zarębski powtarza to od dwóch tygodni! I nadal nic nie ubywa! Chciałbym móc wreszcie coś zrobić!
- Ciebie też zżerają wyrzuty sumienia, co? - Spytał retorycznie.
- No oczywiście, że tak! - Warknął Olo. - Od dwóch tygodni nie jestem w stanie przestać o tym wszystkim myśleć! Nie ważne czy śpię, czy jem, czy pracuję. Po prostu nie mogę! Cholernie chcę tam iść, ale jednocześnie-
- ...boisz się stanąć z nim twarzą w twarz. - Dokończył Bartek i wziął łyk kawy.
- No właśnie... - Westchnął Olo. Schował twarz w dłoniach. - Nie mogę przestać myśleć o tym, że jak Krystian z tego nie wyjdzie, to Sebastian może nigdy nie poznać prawdy... - Wymruczał. Bartek uniósł brew.
- Chcesz mi powiedzieć, że nie masz zamiaru sam go uświadomić? - Spytał.
- A ty masz?! - Warknął Olo.
- Jeśli Krystian umrze, a nikt nie wyjawi Sebastianowi prawdy, sam to zrobię. - Powiedział poważnie.
- Chcesz kawy? - Spytał ponuro Olo.
- A, mogę się napić. Potrzebujesz przerwy?
- Potrzebuję przestać patrzeć na te cholerne papierki. - Warknął i wyszedł trzaskając drzwiami. Bartek westchnął ciężko.
Nagle w pomieszczeniu rozległo się pukanie. Zanim Bartek zdążył zareagować Natalia wsunęła się do pomieszczenia z lekkim uśmiechem na ustach. Spojrzała na miejsce Bartka jakby zaskoczona jego widokiem, a potem zamrugała, spuściła głowę i wycofała się cicho go przepraszając.
Bartek zmarszczył brwi.
Po dłuższej chwili zastanawienia się doszedł do wniosku, że nie ma sił na myślenie o koleżance z pracy. Spojrzał na zdjęcie stojące na blacie. Krystian, Aron i ich dwa urocze maluchy, wspólnie bawiące się kolorową zabawką. Mężczyzna ciężko westchnął. I dopiero wtedy zdał sobie sprawę dlaczego Natalia była tak zaskoczona jego widokiem. Otóż mężczyzna siedział przy biurku, które dotychczas należało do Krystiana.

***

Zgadnijcie kto opublikował rozdział 10 i 12 zapominając, że 11 września PD kończył swój drugi roczek 😭😭
Wybacz, Maleństwo, strasznie dużo rzeczy się działo.

Spóźnione wszystkiego najlepszego, Kochanie ❤️

Do przeczytania,
- HareHeart

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro