Rozdział 121

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Chodź na górę. - Rzucił Aru. 
- Pójdę do dzieci. - Zaoferował Krystian.
- Jasne, skarbie. - Mruknął uśmiechnięty brunet. - Bawią się w salonie. - Dodał.

---

Aru zamknął drzwi.
- Jaki to ma być komputer? - Zapytał. Olo przygryzł wargę. - Nie po to przyszedłeś, prawda? - Zgadł.
- Wiesz, że Krystian nic nie je? - Spytał cicho. Brunet westchnął. - Teraz jest jeszcze gorzej. Chodzi napięty jak struna, nic mu nie wychodzi, dwa razy prawie stracił życie. - Wzrok jego kumpla jasno mówił, iż ten wie o dwóch wypadkach swojego Kociaka.
- Przez weekend? - Zgadł Aru.
- Przez weekend. - Potwierdził policjant. - Ja się o niego martwię. - Dodał.
- Dzięki, stary. - Rzucił brunet, kładąc dłoń na ramię kolegi. - Skąd ty wiesz, że on nie je? - Spytał nagle.
- Nie wiem. Po prostu to czuję. - Mruknął Olo. - Dzisiaj nic nie jadł. - Dodał. - Gadałem z nim o tym jak jechaliśmy tutaj i powiedział, że jest mu niedobrze z nerwów, a ja jeszcze chcę go zmusić do zjedzenia czegoś.
- Strasznie ciężko mi go pilnować poza domem. - Przyznał przygryzając wargę. - W przyszłym tygodniu wraca w teren, tak? 
- No. - Potwierdził policjant. - Tak, przypilnuję go. - Obiecał jeszcze.
- Dzięki, Olo. Ratujesz mi życie. - Odetchnął z ulgą.
- On nie ma czasem kolejnej sesji dzisiaj wieczorem? - Zagaił nagle Olgierd.
- Ej, faktycznie! ...tylko nie wiem, czy będzie chciał wziąć mnie ze sobą. - Dodał trochę ciszej.
- Idź z nim. - Polecił Olgierd. - Nie wiem czy jest szczery z Kamilą. 
- Pójdę. - Obiecał Aru. - Muszę tylko zadzwonić do mamy, żeby skoczyła do dzieci. - Dodał i wyjął telefon. Zerknął na datę i złapał się za głową. - Cholera jasna!
- Co jest? - Spytał policjant.
- Zapomniałem, z tatą są dzisiaj w restauracji- - Sapnął i przyłożył pięść do ust. - Cholera... - Syknął jeszcze.
- Aron, ja mogę zostać z dziećmi. - Wtrącił uśmiechnięty policjant, kładąc mu dłoń na ramię.
- Naprawdę? - Sapnął zaskoczony brunet.
- Naprawdę. - Zaśmiał się Olo.
- Dzięki. - Odetchnął jeszcze. - Gotowy na show? - Zapytał z uśmiechem, po czym wyszli z gabinetu i skierowali się do salonu.

---

- Tak jak ci mówiłem, musisz zapytać dzieciaka do czego dokładnie ma służyć ten komputer. Jak tego się dowiesz to ogarnij jeszcze optymalną cenę i przyjdź z tym do mnie. - Polecił i poklepał go po ramieniu.
- Widzę, że się dogadaliście. - Wtrącił uśmiechnięty chłopak. Siedział na dywanie, na przeciwko niego, siedział Adaś, który jak zahipnotyzowany wpatrywał się w swojego tatusia.
- Co ty mu zrobiłeś, że jest taki spokojny? - Spytał zaskoczony Aru, siadając obok swojego chłopaka. Olo dołączył do nich wkrótce później.
- Złapałem go, rzuciłem na kanapę, wyłaskotałem i wyprzytulałem za wszystkie czasy... - Wymienił.
- Zawsze miałeś rękę do dzieci. - Rzucił z uśmiechem Olo. - Kto miał więcej pracy gnał do wujka Krystiana, żeby zajął się ich pociechą. - Chłopak zachichotał i przewrócił oczami. Pogłaskał Lucy'ego po głowie. Psiak leżał tuż obok, z pyskiem wygodnie ułożonym na udzie bruneta. Zwierzak łypnął na niego ciemnym okiem, a potem ziewnął, oblizał nos i na powrót zamknął oczy. - Zawsze byłeś najlepszą niańką dla tych dzieci. - Kontynuował policjant. - Potrafiłeś rozdzielić każdy spór o zabawkę, zająć każde dziecko, niezależnie od charakteru, wieku czy płci. Wiesz, że Janek do teraz nazywa cię Magikiem? - Zaśmiał się. 
- Czemu tak na niego mówi? - Zagaił rozbawiony Aru.
- Kiedyś jego dziecko miało paskudny okres, wieczny płacz, rzucanie wszystkim co było pod ręką, dąsy, humorki... - Zaczął wymieniać. - Załamany Jasiu przyszedł do Krystiana po radę, a chłopak wziął małego na ręce. Dziecko momentalnie przestało płakać. - Opowiedział. - I od tamtej pory Jasiek czasem mówi do niego Magik. - Zaśmiał się.
- Moje magiczne maleństwo. - Szepnął rozczulony i zakochany Aru, po czym objął swojego chłopaka i cmoknął go w skroń. Olo zaczął się śmiać. Jasna buzia spłonęła rumieńcem. - Z czego się śmiejesz? - Zapytał. - Ciebie też mógłbym nazwać maleństwem. - Odgryzł się z satysfakcją.
- Dla ciebie każdy jest maluchem, panie olbrzymie. - Rzucił Olo.

Krystian poczuł, że coś skacze mu na szyję.
- Cześć, tatusiu. - Zagruchała dziewczynka, leżąc na kanapie na brzuchu i tuląc się do jego szyi. 
- Cześć, kochanie. - Odparł chłopak. - Jak się czujesz? - Zapytał.
- Już lepiej. - Odparła mała. 
- Pokaż. - Mruknął i sięgnął za siebie. Przyłożył jej dłoń do czoła. - Faktycznie, gorączka ci zeszła. - Stwierdził. - Nic cię nie boli? - Dopytał jeszcze.
- Nie, jest okay. - Rzuciła ucieszona mała.
- Rozmawiałem ostatnio z mamą jej koleżanki z klasy. Też mówiła, że jej dziecko miało taką przejściową chorobę. - Dodał.
- Na pewno dobrze się czujesz? - Dopytał jeszcze młodszy.
- Tak, tatusiu. Naprawdę, jest okay. - Rzuciła mała.
- Wiesz, co to znaczy? - Spytał tajemniczo.
- Co? - Zagaiła mała. Krystian w ułamku sekundy odwrócił się, złapał ją, a potem rzucił sobie na kolana. 
- Czas na łaskotki! - Zaśmiał się i zaczął ją łaskotać. Dziewczynka pisnęła i zaczęła się śmiać, starając się wyrwać swojemu tatusiowi.

Adaś zerwał się na równe nogi i w sekundę znalazł się obok, po czym położył się na swojej siostrzyczce.
- Adaś, złaś ze mnie! - Wydusiła mała.

Lucy oparł Krystianowi łapy na ramionach i z zapałem zaczął wylizywać jego twarz.
- LUCY KUŹWA! - Wydarł się chłopak. Podniósł ręce, żeby się nimi zasłonić, a wtedy dzieci uciekły z jego kolan. Adaś pobiegł do swojego taty, a Amelka schowała się za Olgierdem.
- Ile razy mam ci powtarzać, że masz nie lizać mojego chłopaka? - Rzucił Aru. Pies odwrócił się w jego stronę z językiem wysuniętym z pyska. Stanął chwilę, a potem wrócił do wylizywania ciemnych włosów swojego właściciela.
- Lucyfer, proszę cię, przestań mnie lizać! - Jęknął chłopak.
- Hau-hau! - Zaśmiał się Adaś i wyciągnął rączki do psiaka. Ten ostatni raz liznął ciemne włosy, a potem podszedł do chłopca i dotknął nosem jego ciemnych włosków. Malec zadowolony pogłaskał miękkie, ciemne futerko i potarł zimny, mokry nos.
- Jezu, cały śmierdzę psem. - Warknął sfrustrowany chłopak. - Będę musiał się wykąpać. - Westchnął i wstał. - Zaraz wracam. - Dodał i skierował się na górę.
- Też będę się już zbierał. - Rzucił Olo. - Wpadnę wieczorem. - Dodał. 
- Dzięki za wszystko. - Uśmiechnął się Aru.

***

Do przeczytania,
- HareHeart

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro