Rozdział 94

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Poszedł wziąć szybki prysznic. Gdy wyszedł ze zdziwieniem zauważył swojego przyjaciela, który spał słodko, wygodnie ułożony na maskotce. Ramiona misia owinięte były wokół chłopaka, a on sam wyglądał tak, jakby właśnie spał tulony przez stado aniołków. 
Olo uśmiechnął się. Przykrył go kocem i zgasił światło, po czym sam poszedł spać. Musiał wziąć się do pracy. Dosłownie.

---

Obudził się i ze zdziwieniem zauważył małą, słodką kulkę, zwiniętą w nogach jego łóżka. Widocznie młodszy musiał obudzić się w nocy i przyjść do niego. Nadal usilnie wtulał się w swoją maskotkę.

Policjant postanowił go nie budzić. Zostawił go, owiniętego w koc.

Ruszył do kuchni, gdzie zrobił im śniadanie. Cieszył się, bo chłopak coraz bardziej mu ufał. Jadł regularnie, spał przy nim, dawał mu się dotykać po głowie.
Było... dobrze.

---

Zrobił im po talerzu pysznej, pachnącej jajecznicy. Do tego zrobił parę kanapek i dokroił warzyw. Dołączył do tego obowiązkową, ciepłą herbatę. 

Zaniósł to wszystko do salonu i zdziwił się, gdy zobaczył, że chłopak wstał już i wrócił na kanapę.
- Dzień dobry. - Rzucił ucieszony. Młodszy westchnął, przecierając twarz dłonią. - Coś się stało? - Spytał Olo, widząc zachowanie swojego przyjaciela. Krystian zerknął na niego swoimi przeszklonymi oczami, po czym znów schował twarz w dłoni, opierając łokieć o swoje kolano.
- Hej, co się dzieje? - Spytał wystraszony policjant. Odłożył trzymane naczynia, a potem kucnął przed nim.

- N-nic. - Sapnął chłopak. - Dlaczego przeniosłeś mnie do swojego łóżka? - Zmienił nagle temat, siląc się na spokój w swoim głosie.
- Nie przeniosłem cię. - Odparł poważnie Olo. - Musiałeś sam przyjść ale tego nie pamiętasz. - Wyjaśnił i położył dłoń na jego głowie. A raczej, chciał. Krystian schował głowę między ramionami, starając się uciec przed jego dłonią. To utwierdziło go w przekonaniu, że coś naprawdę się stało.
- Nie chcę jeść... - Mruknął nagle chłopak patrząc na talerze.
- Musisz, Mały. - Odparł miękko policjant. - Chociaż trochę, okay? - Dopytał. Zastanawiał się, co stało się przez noc. Przecież wszystko było dobrze! Chłopak mu ufał, jadł, dawał się głaskać... 
Krystian mocniej spuścił głowę. Policjant westchnął cicho.
- Krystian... Co się stało w nocy? - Spytał poważnie. Skierował jego spojrzenie na siebie. Doskonale zauważył mieszankę paniki, zagubienia i bólu w jego ciemnych oczach. 
- To głupie... - Szepnął młodszy.
- Powiedz. - Zachęcił go cicho. - To nie jest głupie. - Przekonywał.
- Będziesz się śmiał... - Powiedział żałośnie. 
- Nie będę. Obiecuję. - Szepnął policjant. - Powiedz. Zobaczysz, że będzie ci lepiej.
- Ja... nie chcę znowu płakać... - Wyznał.
- Nie ma nic złego w płaczu, Dzieciaku. - Rzucił. - Naprawdę.
- Miałem koszmar... - Szepnął cicho.
- Chcesz mi go opowiedzieć? - Podsunął starszy. Chłopak westchnął i zamknął oczy.
- Byłem w tamtym burdelu... - Zaczął cicho. Oparł się o policjanta, który na czas opowieści usiadł obok niego. - Facet ciągnął mnie w kierunku klienta...  Ale zamiast jednego było ich tam kilku... I... Zaczęli mnie komentować... Jeden powiedział ,,Patrz jaka piękna kurwa." - Wydusił. - A drugi dodał ,,Świetna dziwka."... A potem... obraz się zmienił. Stałem w rogu pomieszczenia, tym razem jako obserwator... A oni... znowu mnie... gwałcili. - Miauknął. - Jeden podszedł do mnie i złapał mnie za szyję. Spojrzałem na nie-ego, a on z-zaśmiał się... Do te-raz słyszę co do-o mnie powie-dział... ,,Który raz już dochodzisz, hm?" - Zacytował. Łzy znów moczyły jego policzki. - Albo ,,No dalej, maluszku, postaraj się dla mnie."... Albo ,,Dalej słońce, ja mam ochotę na jeszcze."... - Zapłakał. - Dlaczego mi się to śni... - Dodał żałośnie. - Ja tego nie chcę...! 
- Wiem, Mały. - Rzucił i położył dłoń na jego włosach. Chłopak syknął. 
- Możesz mnie nie głaskać? - Poprosił cicho. - Głowa mnie boli. - Dodał. - Mówiłem, że nie chcę płakać... - Szepnął. Jego oczy ponownie się zaszkliły. Chłopak jęknął cicho i złapał się za głowę.
- Zaraz wracam. - Rzucił i poszedł do kuchni. Otworzył zamrażarkę i wyjął z niej okłady.

Wrócił do młodszego i kazał mu się położyć. Chłopak posłusznie zwinął się w kulkę na kanapie.
- Wyprostuj się, okay? - Poprosił. Młodszy niepewnie spełnił jego prośbę.
Położył mu okłady na obolałą od płaczu głowę. Krystian zamknął oczy i odetchnął z ulgą.
- Poleż sobie. Możesz się przespać jak chcesz. - Rzucił czule i przykrył go kocem. Wygląda na to, że chłopak nie zje dziś śniadania...
Olo usiadł obok niego i wziął się za swoją porcję.

Gdy skończył jeść, zerknął na młodszego. Ten spał wtulony w kanapę, z błogim wyrazem ulgi na twarzy. ,,Wygląda na to, że naprawdę musiało go boleć.", pomyślał. Postanowił, że skorzysta z okazji i przedzwoni do tej kobiety, którą poleciła mu Dominia. Miał wrażenie, że naprawdę się przyda.

Wyjął telefon i zdziwił się widząc kilkanaście nowych wiadomości. Znalazł tam sms'a od Szwarca, Zarębskiego, Kuby, Adama i Żanety. Do tego znalazł też kilka dziwnych ofert, które od razu skasował. Wszystkie pytania dotyczyły samopoczucia Krystiana. Olo westchnął. W końcu postanowił na całkiem przeciętną odpowiedź. ,,Jest okay. Pilnuję go. Jakby coś się działo, dam znać." odpisał.

Wybrał numer kobiety i chwilę nasłuchiwał. Odebrała po drugim sygnale.
- Dzień dobry, Kamila Baniek, psycholog i psychiatra. Czym mogę służyć? - Spytała miłym, spokojnym głosem.
- Dzień dobry, Olgierd Mazur, CBP. - Rzucił. - Dostałem numer do pani od mojej koleżanki z pracy, Dominiki Sęk. - Wyjaśnił.
- Ach, to pan! - Ożywiła się nagle. - Tak, Dominika wspomniała, że ma dla mnie zlecenie dotyczące policjanta. Co dokładnie się dzieje? - Spytała.
- Nie chodzi o mnie. - Wyjaśnił od razu z cichym westchnięciem. - Chodzi o naszego kolegę z pracy. Został zgwałcony parę miesięcy temu, a następnie porwany. Wiem, że w jego życiu było straszne zamieszanie, ale nie jestem w stanie wyciągnąć z niego wszystkiego. - Mruknął. - Finalnie skończył w burdelu, w którym przypadkiem go złapałem. - Dokończył.
- Ciężka sprawa... - Westchnęła kobieta. - Mogłabym umówić się z nim na wizytę? - Spytała.
- Wie pani co... - Zaczął. - On nie wie, że z panią rozmawiam. - Przyznał. - Bardzo się boi i wstydzi... nie chce tego rozdrapywać. Często trzeba po prostu wyciągać z niego różne informacje.
- To normalne, ale niech się pan nie martwi. - Pocieszyła go kobieta. - Mam swoje sposoby. Kiedy mogłabym się z nim spotkać? 
- Może dzisiaj? - Podsunął. Po drugiej stronie zapadła cisza.
- Odpowiada panu godzina 17? - Spytała.
- Tak, dziękuję. 
- Wyślę jeszcze panu adres, dobrze? - Dopytała.
- Jasne, dziękuję jeszcze raz. - Rzucił z ulgą.
- Nie ma za co. Do widzenia.
- Do widzenia. - Sapnął z uśmiechem i rozłączył się. Czas, żeby ktoś wreszcie pomógł jego przyjacielowi.

***

Do przeczytania,
- HareHeart
 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro