Część 2 - rozdział 8

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Obudziłam się z lekkim bólem głowę , za lekkim na to co wypiłam. Zdziwiłam się bo nie jestem w swoim pokoju, nie wiem co to za pokój. Podnoszę się do pozycji siedzącej, jestem goła. Wiec przytrzymuje kołdrę ręką, wszystko po trochu mi się przypomina, coś się działo w nocy. Teraz juz wiem co zrobiłam i z kim. Miejsce obok mnie było puste. Wstałam założyłam bieliznę i koszulkę Bartka sięgała mi do połowy uda.

Wyszłam na korytarz i zeszłam po schodach na dół. Napewno Bartek jest w kuchni wiec tam poszłam. Poszłam zapach naleśników. Weszłam do kuchni i zobaczyłam Bartka w spodniach bez koszulki. Był wesoły, robił naleśniki.

- Dzień Dobry - mowie cicho, Bartek odwraca się z uśmiechem
- Dzień Dobry, ładnie ci w mojej koszulce -mówi i nakłada naleśniki
-Jak chcesz to mogę ściągnąć -mowie i siadam do stołu
- Nie, spokojnie - podaje mi naleśniki z truskawkami z syropem
- Dziękuję - zaczynam jeść .

Kończę jeść wstaje i chce odłożyć naczynia. Ale Bartek nie pozwolił mi i sam zaniósł. Idziemy do salonu staje kolo schodów , Bartek podchodzi do mnie łapie mnie za rękę, odwracam głowę, nie chce na niego patrzeć

- Marcela - mówi do mnie
-Nie mogę Bartek - mowie cicho
- Wczoraj Ci to nie przeszkadzało - puszcza mi ręce
- Odwieziesz mnie do domu?-pytam się cicho
-Tak -mowi i wychodzi z domu

Poszłam na górę po zbierałam swoje żeczy, Ubrałam się w swoje zeczy, zaścieliłam łóżko. I wyszłam z pokoju a potem z domu. Bartek stał przy samochodzie coś tam robił przy nim.

- Marcela ja będę walczył - powiedział Gdy tylko mnie zobaczył
- Przestań - Podchodzę do samochodu
- Zależy mi na tobie - mówi głośniej
-A mi na tobie nie - krzyczę. Ale zanim się zorientowałam juz to powiedziałam
- Czyli przygoda na jedną noc ?! - mówi
- To nie tak, wiesz ze to Ty ...-nie chce nic już mówić
- Ja cie upałem i wykorzystałem - śmieje się głupio
- Nie chodziło mi o to
- A o co ?
- Nie ważne - mowie cicho
- Taaa
- Czyli do domu mnie nie zawieziesz? -mowie cicho
-Ja będę uczciwy do końca - mówi i wsiada do auta

Ja zaraz za nim wsiadam. Jedziemy w ciszy, niezrecznej ciszy. Ale nie chciałm wczynać kolejnej niepotrzebnej kłótni. Zaraz staliśmy pod moim domem. Zgasił silnik i wypuścił powietrze. Opadł na fotel patrzył cały czas przed siebie. Ja tez na niego nie patrzyłam, siedziałam prosto i przytyłam przed siebie.

- Bartek ja
- Wyjdź -mówi patrzy na mnie
- Nie chciałam aby Tak wyszło , nic ci nie obiecywałam- mowie,a Bartek wyszedł z samochodu patrzę co on robi ,a on otworzył mi drzwi, żebym jak najszybciej zostawiła go w spokoju. Wiec wychodzę i staje naprzeciwko niego.
- Przepraszam- mowie cicho i odchodzę.
Bartek nie stał długo bo zaraz wsiadł do auta i odjechał z piskiem opon. Wiec ja też poszłam do domu.

Dziękuję za gwiazdki i za komentarze. Dziękuję za 135 tys wyświetleń.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro