Część 2- rozdział 14

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Za to dzisiaj jest niedziela i taka piękna pogoda dodaje jeszcze jeden rozdział. Ale mam jedną uwagę. Dużo osób pisze w komentarzach o błędach i ja ich nie mam w dupie i jak tu niektórzy piszą ze nic z tym nie robie , owszem robie ale da się wszystkich błędów znaleźć odrazu. Dlatego poszukuje osoby, która zgodziła by się poprawić błędy. :)
Dziękuję za mnóstwo wyświetleń. Pozdrawiam ♥♡♥♡ Miłego czytania.

----------------------------------------------------------------------------------------------

Wchodzę do domu punkt godzina 22:00. Zamykam za sobą drzwi, tak aby nikt nie usłyszał. Zostawiam wszystkie zeczy przed pokojem. Po cichu kieruje się w stronę schodów, światło nigdzie się nie pali co oznacza że wszyscy śpią.
Idę po schodach i widzę jak w sale zapala się światło.

- Normalna ty jesteś ?- słyszę wyrzuty Nicoli
- Słucham?-odwracam się do niej
- Wiesz która jest godzina. Martwiłam się o ciebie - podchodzi do mnie
- Ja myślałam że nie mam po co wracać -mowie cicho
- Wiesz ze zawsze będziesz mogła na nas polegać. Nawet wtedy kiedy uważasz ze jesteś dziwka -śmieje się
- Przepraszam, ja nie ...
- Rozumie,to były emocje i tez Przepraszam ze tak naskoczyłam -przytulam się do niej, mocno
- I co teraz zrobisz ?- pytam mnie kiedy wchodzimy do mojego pokoju
- Z czym ?-siadam na łóżko.
- Z dzieckiem. Powiesz ojcu dziecka ?- pyta
- Ja nie wiem czy Bartek chce wgl mieć jakiś kontakt ze mną po tym wszystkim - mowie smutna
- Musisz jemu powiedzieć i porozmawiać z nim. Jeśli coś do niego czujesz
- Nie wiem czy coś czuje - wcinam się jej
-Ale jeśli tak to porozmawiaj z nim na spokojnie. - mówi i zachwile wychodzi

Zostawia mnie samą z tą niepewnością i z tym wszystkim. Nie wiem co mam zrobić jak się zachować najgorsze jest to ze zawiodłam rodziców. Oboje mi zaufali a ja ich tak zawiodłam, że nawet nie umiem używać prezerwatywy. Ale to nie była moja wina, no może po części tak było ale też jest w tym wina Bartka jako chłopak powinien pamiętać o gumce, ale już się stało i nie mogę teraz co by było gdyby...

Dzisiaj postanowiłam ze pójdę i powiem o wszystkim Bartkowi. O tym ze będzie tatusiem i ze chce walczyć o niego bo coś jest w nim takiego co przyciąga.
Gdy tylko wstałam zaraz poszłam się ubrać i zjeść śniadanie bo wiem ze teraz dbam o nas dwoje i karmie dwoje.
Ubrałam się ciepło i wyszłam z domu. Postanowiłam ze pójdę pieszo do niego bo jest niedaleko. Dobrze ze pamiętam jego adres. Po jakimś czasie stałam przed jego domem, cała obaw i nadzieji ze może będzie chciał coś mieć ze mną wspólnego.

Nie wiem czy dobrze robię, ale już za późno juz przycisnełam dzwonek do drzwi. Słyszę kroki po tamtej stronie i otwieranie zamka. Wychodzi kobieta napewno matka Bartka bardzo ładna.
- Dzień Dobry, jestem Marcela i jestem koleżanką Bartka czy zostałam go w domu ?-mowie odważnie
-Dzień Dobry. Zapraszam jest w domu - wchodzę do środka, takie same wrażenie Jak byłam tutaj ostatnio
- Jest na górze, może go zawołam - mowi z uśmiechem
- Może pójdę do niego -uśmiecham się
- Dobrze -mówi a ja wchodzę po schodach na górę.

♥♥♡

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro