Drzemka

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Pov. T/I

Skoro było tu tak dużo rzeczy to aż szkoda byłoby ich nie wypróbować. Szczególnie jedna mnie wyjątkowo kusiła...

- Łóżko!- Zakrzyknęłam i rzuciłam się na stertę poduszek. Jakie to miłe! I ten materac, idealnie wręcz sprężysty! Już wiem co będę robić do kolacji. Zsunęłam szybko buty z nóg i już cała zagłębiłam się w tych wspaniałościach. Wzięłam jedną z poduszek i przytuliłam. Tak to ja mogę żyć.

- T/I?- Spytał się Komuch.
- Mhm.
- Ty wiesz że jest wpół do czwartej?
- Czyli idealny czas na spanko. A teraz wyjdźcie oboje bo się chce wyspać.- Odburknęłam i rzuciłam w ich stronę poduszką, oczywiście niecelnie, ale liczy się gest.

Mam prawo być zmęczona gotowaniem tego wszystkiego, w dodatku z ciągłym bólem pleców. Nawet na nich spać nie mogę! Polska nie przesadzał mówiąc że będzie bolało jak diabli. Zanurzyłam swoją twarz w kordłę.

Usłyszałam otwieranie i zamykanie drzwi. Poszli sobie, nareszcie. A teraz chwila odpoczynku. Niespodziewanie poczułam że coś wchodzi na MOJE łóżko. Kto śmiał zbeszcześcić moje miejsce do spania!?

- Wypad.- Mruknęłam wciąż mając głowę w kołdrze.

- Ja też wsumie jestem zmęczony, położę się obok ciebie na chwilę.- Powiedział Rzesza. Super, nie mam siły się z nim teraz użerać.

Podniosłem głowę i zobaczyłam że ten dzban leży obok mnie.

- Akysz, paszoł, won, ić, zmoro nieczysta.- Powiedziałam i próbowałam go nogą zepchnąć z łóżka. Ten tylko na moje nieudolnie próby się uśmiechnął. Niech idzie do diabła, a no tak, nie może odwiedzić sam siebie.

- Aż tak nie chcesz mojego towarzystwa?- Zaśmiał się.
- Aż tak musisz mi przeszkadzać w błogiej czynności jaką jest sen?- Odpowiedziałam pytaniem na pytanie.

Nazista tylko kolejny raz się uśmiechnął. Poczułam wtedy ostry ból w plecach. Niech już zostanie, jestem zbyt zmęczona i wyczerpana by go wyganiać.

Ciekawe po czym on taki zmęczony, jak w kuchni tylko przeszkadzał. Chociaż muszę mu zwrócić honor, że niektóre rzeczy mu nawet wyszły.

Obróciłam się na drugi bok by na niego nie patrzeć, wzięłam kolejną poduszkę i wtuliłam się w jej miękki materiał. Po chwili poczułam że oczy mi się kleją i urwał mi się obraz.

Pov. Rzesza

Jest postęp. Jak za pierwszym razem przyszedłem do jej łóżka, była zła i wściekła na mnie, co się zresztą nie zmieniło, lecz teraz tylko trochę pomarudziła i poszła spać.

Usłyszałem jej miarowy oddech. Spojrzałem się na T/I. Była w tej chwili bezbronna. Przysunąłem się do niej od tyłu i położyłem tuż obok. Jeśli już mi zaufała i nie boi się przy mnie zasnąć, to kto wie, może kiedyś będzie tylko moja...

*Time skip*

Pov. T/I

Obudziło mnie jakieś ciepło na mojej szyi. Otworzyłam leniwie oczy i przez chwilę nie wiedziałam gdzie jestem. No tak, to przecież odpicwana chałupa Rzeszy. Chwila... przecież Rzesza tu był. Obróciłam się niepewnie i zobaczyłam powód mojego przebudzenia.

Ten Dziad mi chuchał w szyję, śpiąc TUŻ OBOK MNIE.

Wstałam szybko z łóżka. Widać nie tylko ja byłam zmęczona, co nie oznacza że może sobie ze mną spać, to już kompletny brak poszanowania mojej strefy prywatnej.

Chciałam w pierwszej chwili go obudzić, ale się powstrzymałam. Będzie jeszcze dużo razy by go ochrzanić, a teraz śpi jak dziecko. Wsumie trochę słodko wygląda- błagam nie o czym ja myślę. A tam chuj, miał czas by się wyspać. Położyłam rękę na jego ramieniu i nim potrząsnęłam.

- Rzesza! Wstawaj z mojego łóżka!- Wypowiedziałam z pretensją w głosie. On jakby przez chwilę nie pojmował gdzie się znajduje, ale gdy zrozumiał, usiadł szybko.

- Obudziłaś się?
- Nie no, lunatykuję wiesz.- Odburknęłam. Tamten tylko się zaśmiał na moje słowa, wstał i spojrzał namnie z góry. Czemu do chuja on jest taki wysoki.

- Może jakieś ,, Przepraszam że spałem w twoim łóżku bez twojej zgody"?

- Przepraszam Liebling.- Odpowiedział.

- Liebling? Co to znaczy?- Spytałam.
Ten natychmiast się zmieszał. Szkoda że nie umiem niemieckiego, bo by mi się przydało wiedzieć co do kurwy znaczy Liebling.

- Liebling to z niemieckiego przyjaciel.- Odparł. Ja tylko się zaśmiałam. Wiem że coś przekręcił, ale nie wiem co. Może się później spytam Niemiec albo NRD. Chyba Polska też powinien coś umieć z tego języka. Mi aktualnie Liebling kojarzy się tylko ze zjeb, no bo "Lieb" i "Zjeb". Bardzo podobnie brzmi. Chwila, czyli on mnie obraża nie mówiąc mi tego!? Co za patafian!

- Jest za piętnaście osiemnasta, przespaliśmy się trochę długo.- Powiedział spoglądając na zegarek, a potem na ciemność w oknie.

- W biblioteczce są książki po polsku, i w szafie znajdziesz jakieś ubrania. Twoje pudła z rzeczami leżą wciąż w holu, więc spróbuj dzisiaj założyć koszulę nocną gdy pójdziesz spać. Ubrania tutaj są w gruncie rzeczy dosyć staroświeckie. Przyjdę po ciebie za niedługo gdy będzie gotowa kolacja, a teraz nie chce ci przeszkadzać, Auf Wiedersehen!-

Powiedział, klepiąc mnie po głowie. Natychmiast odsunęłam się z zasięgu jego ręki. Najchętniej to bym go ugryzła. Tamten tylko uśmiechnął się i wyszedł.

Znam parę podstawowych zwrotów po Niemiecku, ale nie mam pojęcia co oznacza słowo "Liebling". Pewnie ten zjeb.

Sekundka, przecież on coś mówił o jakiś ubraniach w szafie. Skierowałam się do ogromnego mebla, i moim oczom ukazało się mnóstwo starych i pięknych sukienek.

Chyba mam pewien pomysł.

Wyjęłam pierwszą z sukienek. Była niebieska, cała w falbankach i miała ogromne bufiaste rękawy. Nie, ta nie. Kolejna była nawet ładna, ale zdecydowanie za duża. Szkoda.

Wyciągnęłam jeszcze parę sukienek. Nie mogę uwierzyć że kiedyś kobiety chodziły na codzień w czymś takim. Odgarnęłam ręką stos ubrań. A może ta?

Biała, muślinowa sukienka, delikatna, ale elegancka, sięga mi do połowy łydki, rękawy nie są zwykłe, lecz też mają coś w rodzaju balonu.

Ubrałam się w nią i przejrzałam się w lustrze. Może być. Podeszłam do toaletki. Jeśli tu były te suknie, to zakład że w poszczególnych szufladkach znajdę jakieś rzeczy. Nie myliłam się.

Po chwili poszukiwań znalazłam małą, Porcelanową szkatułkę. Usiadłam na krześle przed toaletką i otworzyłam ją. W środku było mnóstwo biżuteri, perły, rubiny, ametysty, szmaragdy, złoto i srebro, a nawet diamenty! Ciekawe do kogo to kiedyś należało.

Postanowiłam założyć perły, wydawały mi się najbardziej odpowiednie. Gdy zapięłam je na szyi, zorientowałam się że zrobiłam tu niezły bałagan. Szybko pozbierałam porozrzucane ubrania i Położyłam je na ich miejsce. Jeszcze założyłam ładniejsze buty niż zwykłe trampki.

Muszę zawołać tu Litwę, ją też zrobię na bóstwo i wtedy chłopakom oczy wyjdą na wierzch. Spojrzałam na zegarek. Już 18.30!? Kiedy!? Szybko skierowałam się w stronę drzwi, gdy nagle ktoś je otworzył wpadłam na tą postać.

- Przepraszam.- Rzuciłam i spojrzałam się na cel mojego zderzenia. No tak. Bo na kogo kurwa z moim szczęściem mogłam wpaść. Rzesza patrzył się na mnie jak urzeczony.

Co on nigdy eleganckiej kobiety nie widział?

A może pobrudziłam sukienkę gdy sprzątałam? Zaczęłam spoglądać czy przypadkiem nie widnieje gdzieś jakaś plama albo brud.
- T/I...
- Jestem gdzieś brudna?- Spytałam.

Pov. Rzesza











































Brudne to mogą być na razie tylko moje myśli.


- Wyglądasz cudownie.- Powiedziałem.
- Wiem, a teraz wybacz bo muszę ten sam zabieg poddać Litwie.
- Ale już jest kolacja.
- O 18!? Jaja se robisz?!
- Znaczy chciałem żebyś Ty przyrządziła ale-
- NO WIESZ!? O NIE, W TYM DOMU NASTANIE Z DNIEM DZISIEJSZYM MATRYIARCHAT!- Oznajmiła gwałtownie.

Pewnie moi przodkowie gdyby nie żyli to by się w grobie obrócili, ale ja tylko patrzyłem się na nią zahipnotyzowany.

Pełna młodzieńczej werwy, z rumieńcem gniewu i błyskiem w oczach ukazujących walkę. Miałem ochotę ją pocałować. I tak stała tuż obok mnie, a gdybyśmy się trochę posunęli w kierunku ściany to nie miałaby gdzie uciec... nie. Nie mogę.

Nawet jakbym pragnął tego najbardziej na świecie. Muszę przestać o tym myśleć, ale gdy na nią patrzę nie przychodzi mi nic innego do głowy. No chyba że gorszego...

- No, a teraz suń się, idę do Litwy.- Powiedziała. W jednej chwili wiedziałem co mam zrobić. To chyba nie będzie tak złe jak pocałunek dla niej. Wziąłem ją natychmiast na ręce na "pannę młodą" i zacząłem iść w kierunku schodów.

- Co ty robisz!? Puść! Mam nogi! I GRYZE!- Opierała się.
- Ja cię tylko bezpiecznie eskortuję.- Powiedziałem wciąż się w nią wpatrując.
- Poradzę sobie, a teraz mnie puść!- Warknęła.

- Mogę cię teraz równie dobrze zrzucić ze schodów.- Rzekłem.
Ona natychmiast zamilkła.
- Nie odważyłbyś się... prawda?
-...
- RZESZA PRAWDA!?
- Jak nie będziesz się wiercić to pomyślimy.- Powiedziałem będąc już w połowie schodów.

Ta tylko się naburmuszyła. Jej twarz przypominała w tej chwili buzię obrażonego dziecka. O nie, zanim ktoś mnie posądzi, nie jestem pedofilem.

A to że trzymam właśnie na rękach nieletnią dziewczynę którą chciałbym pocałować i już nigdy więcej nie puścić to inna sprawa.

Pozatym kiedyś dziewczyny wychodziły za mąż w wieku nawet szesnastu lat, a w średniowieczu nawet dzieci były wydawane na żony, więc o czym my tu mówimy.

Zszedłem już z schodów i delikatnie opuściłem nogi T/I by mogła ze mnie zejść. Ta wykorzystała to, i szybko się ze mnie ulotniła.

- Nie marudziłaś gdy ostatnio cię niosłem na rękach.
- A moje krzyki w domu Włoch to były radości?- Powiedziała z furią w oczach. Lubię gdy tak się wścieka, przypomina teraz zamiast dziecka małą kotkę.

Pogłaskałem ją po głowie, a gdy ta chciała umknąć moje ręce, złapałem ją drugą ręką za bok i przysunąłem do siebie. Ta przez chwilę była zbyt zdezorientowana, więc był to idealny czas żeby ją pogłaskać. Miała niezwykle miękkie włosy. Wtuliłam twarz w jej głowę I je powąchałem. Pachną malinami. Dopiero po jakiejś minucie się ocknęła i odsunęła.

- Czy ja ci wyglądam na psa żeby mnie głaskać za dobre zachowanie!?- Wysyczała z siebie.
- Bardziej mi przypominasz drapieżną kotkę.- Powiedziałem zgodnie z prawdą.

- Jesteś waleczna, odważna i zawsze mogę na tobie polegać. To cud że mogę mieć w moim towarzystwie taką cudowną osobę.- Kontynuowałem. Niespodziewanie zobaczyłem na twarzy T/I rumieniec. Gniewu? Zawstydzenia? Nie wiem. A może jeszcze czegoś innego...?

- Spierdalaj robić kolacje.- Rzuciła i poszła w stronę losowych drzwi.
- Drzwi pokoju Litwy to są te naprzeciw tych.
- Przecież wiem, tylko cię sprawdzałam, a teraz idź bo nie chcę żeby ktoś wiedział o tym co tu się zdarzyło.- Zakończyła.

Zgodnie z jej życzeniem poszedłem w stronę kuchni. Gdy przechodziłem przez salon zauważyłem pewną osobę siedzącą na skórzanej kanapie.

- ZSRR? A ty przypadkiem nie miałeś iść do domu po obiedzie?- Spytałem.

- Rosja chodzi gdzieś pijany, Kazachstan w pracy, a Białoruś i Ukraina włóczą się gdzieś po tych swoich przyjaciółeczkach. Wcześniej spędzałem u Polski całe dnie, więc tak łatwo się mnie nie pozbędziesz. Pozatym ktoś musi pilnować byś nie spalił tego domu.- Odpowiedział. Wstał z kanapy i złapał mnie od tyłu.

- A może...
- ZSRR, nie teraz. Idziemy robić kolację.
- Nie puszczę cię do póki się nie zgodzisz.- Mrugnął mi do ucha. Ja tylko westchnąłem.
- Potem jak już, okej? A teraz chodź, przydasz się gdzie indziej.- Powiedziałem i pociągnąłem go do kuchni.

----------------------------------------------------------
Witam >:3 Chyba pierwszy raz dodaje rozdział wcześniej niż później. No nic, mam nadzieję że się podoba.

~1765 słów~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro