Napoleon Wielki, Niezwyciężony [Polska, RPF]

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

(kursywa - język francuski)

*

Był pierwszy listopada 1806 roku, a pisanie odezwy przebiegało pośród swojskiego bałaganu i zamieszania, tak jak dzieje się to zwykle, kiedy za jeden projekt zabiorą się równocześnie trzy osoby. Na szczęście panowie pracowali w miarę zgodnie, bo i podział obowiązków był jasny: Dąbrowski dyktował, Wybicki, notując, poprawiał błędy gramatyczne i składnię, a Feliks się emocjonował.

- To będzie piękne - powtarzał mniej więcej co drugie zdanie, szczerząc wesoło zęby. Nie pomagał tym za dużo, ale przynajmniej jego entuzjazm motywował kolegów z dawnych Legionów do pracy.

Gdzieś w okolicach wieczora zajrzał do nich bez zapowiedzi sam Francja, który nie chcemy wiedzieć co robił i nie chcemy wiedzieć co zamierzał, ale zgodził się zerknąć na (jeszcze niedoszłe do finiszu) dzieło, oczywiście za namową Polski, który radośnie wciągnął go do środka.

- Ty przetłumacz - zaproponował Feliksowi Dąbrowski, żeby odwrócić jego uwagę od skomplikowanego zakończenia. Uszczęśliwiona personifikacja wyrwała mu kartkę spod ręki.

- Dobra, Francois, słuchaj, bo to będzie dobre. Już piątą godzinę tu siedzimy i myślimy. Bez wycieczek do toalety. Na pewno słuchasz? Zaczyna się tak: Napoleon...

- Napoleon Niezwyciężony - zagłuszył go natychmiast Wybicki, zakładając ręce na piersi.

- Napoleon Wielki - zaproponował Dąbrowski prawie w tym samym momencie. Feliks zająknął się i przyjrzał wielokrotnie pokreślonemu zdaniu.

- Hmm...

- Już tysiąc razy powtarzałem, że "Niezwyciężony" brzmi znacznie lepiej - oznajmił Wybicki. - "Wielki" to strasznie oklepany tytuł. Aleksander Wielki był Wielki. Fryderyk Wielki był Wielki. Napoleon zasługuje od nas na coś bardziej unikatowego.

- O co chodzi? - zapytał uśmiechnięty Francja, robiąc sobie z trudem kawałek miejsca przy blacie. Feliks pokrótce wytłumaczył.

- Może "Napoleon Wielki, Niezwyciężony" - Francis nie dostrzegał żadnego problemu.

- Zrób "Napoleon Wielki, Niezwyciężony", Józiu - poprosił Feliks po polsku.

- Feeeliks...

- Jóóóóóziu...

Po długiej chwili wpatrywania się w rozjaśnioną wyczekującym uśmiechem twarz swojego narodu, Wybicki skapitulował i usiadł pisać jeszcze raz - na czysto. Polska odkaszlnął głośno.

- Uwaga, bo czytam dalej! Napoleon Wielki, Niezwyciężony, wchodzi w... w sumie w ile wojska?

- Bo ja wiem? Z dwieście pięćdziesiąt tysięcy?

- W dwaipółkroć sto tysięcy wojska do Polski - zaimprowizował Feliks i zaraz przetłumaczył na polski. Wybicki aż się skrzywił.

- Przecież to brzmi okropnie.

- Tak? - Feliks chwilę mamrotał do siebie różne możliwe opcje problematycznego liczebnika, ale po chwili machnął na to ręką. - Dobra, pisz: trzykroć sto tysięcy. Przecież i tak nikt nie będzie ich liczył.

- Co masz tam dalej? - zainteresował się Francja.

- Zamysłem jego jest zwrócić nam ojczyznę wielką, wolną, niepodległą, ojczyznę naszych przodków od morza do morza, która stanie się jego największą sojuszniczką i wraz z nim będzie współrządzić pod tęczą jutrzni, kiedy dla Europy nastanie nareszcie czas sprawiedliwego pokoju.

Wybicki uśmiechnął się pod wąsem.

- Lubię tę tęczę jutrzni - mruknął do Dąbrowskiego.

- No.

Feliks tylko jeszcze bardziej się rozpromienił.

Francja z uprzejmym namysłem podrapał się w głowę.

- Ładnie - stwierdził w końcu. - Ale mam lepszy pomysł...

*

("Polacy! Napoleon Wielki, Niezwyciężony, wchodzi w trzykroć sto tysięcy wojska do Polski. Nie zgłębiajmy tajemnic zamysłów, starajmy się być godnemi jego wspaniałości...")

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro