Rozdział 25 Piekło

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Droga do zatracenia zaczyna się w przedsionku piekła.

Oniemiała wpatrywałam się w samochody i motocykle znajdujące się w podziemnym parkingu. Nie było wątpliwości, że należały do Jake'a, potwierdzał to już wjazd i zabezpieczenia, które zauważyłam, gdy dotarliśmy na miejsce.

Ścisnęłam go mocniej w talii, gdy zaparkował, a maszyną szarpnęło. Rozluźniłam uchwyt i przesunęłam dłońmi po jego napiętym torsie.

– Jeżeli chciałeś zaimponować mi swoją kolekcją to ci się udało. – Odetchnęłam i wbiłam wzrok w srebrnego Mustanga GT500. Dwa, ciemne charakterystyczne pasy przechodzące wzdłuż auta, wskazywały tylko na jeden model – Czy to Eleanor?

– Mhm – mruknął Hawking i zsiadł z motocykla – Jeden z jedenastu wyprodukowanych egzemplarzy.

Zamarłam.

„Jeden z jedenastu", nie stylizowany, nie ubrany w design. To znaczy, że ten konkretny samochód wyprodukowano na potrzeby filmu 60 sekund z Nicholasem Cagem. To auto kosztowało miliony i od razu mój nieufny mózg zalał mnie pytaniami i wątpliwościami.

„Kim był Jake?"

„Czego o nim nie wiem, a powinnam?"

Nie wyobrażałam sobie tego, by ze zleceń pozwolił sobie na tak drogi model, tym bardziej że był to jeden z wielu niebotycznie drogich samochodów, stojących na parkingu. Odgoniłam to wszystko, nie przyjechałam tu na przeszpiegi, tylko po dobrą zabawę – po to, by pozwolić sobie poczuć więcej, doznać więcej.

Wpatrywałam się w Eleanor jak w obrazek i zastanawiałam się, czy pozwoliłby mi się nią przejechać. To auto musiało cudownie mruczeć i mknąc na autostradzie, drąc asfalt.

– Dobrze, że masz kask, przynajmniej nie widzę, jak się ślinisz. – Śmiech Jake'a wyrwał mnie z marzeń i zmusił, bym na niego spojrzała.

Pozbył się już kasku i poprawiał włosy, które były rozkosznie rozmierzwione. Jego koszula wciąż była rozpięta, odsłaniając skrawki wytatuowanej skóry.

Przygryzłam wargę, dziękując w duchu za kask skrywający mój rumieniec. Skoro już tu trafiłam, postanowiłam trochę się podroczyć z Hawkingiem.

– Może powinnam zostać tutaj i spędzić miłe chwile z Eleanor?

Jake prychnął rozbawiony i zaczął się do mnie zbliżać.

– Zrobisz seksowne fotki na masce? Nie pogardziłbym bardziej rozwiązłymi niż te, które mi wysłałaś. – Jego palce sięgnęły zapięcia kasku i powoli zsunął mi go z głowy. Zawiesił go na kierownicy, wraz z moją torebką, po czym poprawił jasne kosmyki mojej grzywki. Zaczął owijać sobie jeden z nich wokół palca wskazującego, a jego mina i błysk w oku mówiły wszystko – podobało mu się; cokolwiek z nim robiłam, jakkolwiek zadzierałam, tylko podsycałam jego pragnienia.

– Myślałam o chwili sam na sam – przeciągnęłam ostatnie słowa, chciałam jeszcze dodać coś o zazdrości, ale głos uwięzł mi w gardle, bo usta Jake'a zaczęły zbliżać się do moich, a jego dłoń, przesunęła się z włosów i opadła na klapę marynarki.

– Do tego trzeba by było pozbyć się tego – szepnął tuż przy moich wargach, a jego palce sprawnie rozpięły guziki marynarki. Delikatnie zsunął mi ją z ramion i rzucił na sportowy motocykl obok. Chłód omiótł moją skórę i pod jego wpływem zadrżałam, co nie umknęło uwadze Jake'a. – I tego – ciągnął, tym razem zsuwając ramiączko sukienki, które prześlizgnęło się delikatnie po mojej skórze. Materiał oparł się na biuście, a on wciągnął z sykiem powietrze, gdy zerknął na dekolt. – Może powinienem wziąć cię tutaj?

– Co... – Nie zdążyłam wypowiedzieć kolejnego słowa, a silne ręce Hawkinga, przesunęły mnie z siedzenia pasażera niemal na bak. Oparłam się o metal dłońmi i poczułam ciężar Jake'a za sobą. Wpijał się palcami w moje biodra, naparł torsem na moje plecy i docisnął mnie do zbiornika. Mój oddech i serce przyspieszyły, a jego słowa wywołały gęsią skórkę – cholernie przyjemną, gęsią skórkę.

– Nawet najpiękniejsza linia karoserii samochodu czy motocykla nie może się równać z tymi kształtami, Słowiku.

Poczułam jego dłonie na swoich pośladkach. Chciałam obrócić się przez bark i na niego spojrzeć, ale wciąż przyciskał mnie sobą do maszyny. Jego oddech omiótł mój kark, a dłonie przesunęły się niżej, na krawędź sukienki. Jednym ruchem podciągnął ją obnażając moje uda i koronkową bieliznę.

Stłumiłam jęk, który chciał wypaść z moich ust. Adrenalina zaczęła huczeć w moich żyłach. Byłam zdana na jego łaskę, a to, co ze mną robił było zabójczo seksowne.

– Sam nie wiem, czy wolę te krągłości... – wychrypiał, gdy ścisnął mój tyłek – Czy te – Jake poderwał mnie do góry, a jego palce sprawnie wślizgnęły się pod materiał dekoltu. Oparłam głowę na jego barku, gdy on pieścił moje piersi. Z gardła wyrwało mi się westchnienie, gdy odchylił tkaninę i zimne powietrze mieszało się z jego gorącym dotykiem. To doznanie było surrealistyczne, a towarzyszące temu kontrasty sprawiały, że zapragnęłam więcej.

– Mówiłem, żeby ze mną nie igrać, panno Nightingale. – Uszczypnął mój sutek, a przyjemny ból zelektryzował moje ciało. – Opleć dłońmi mój kark. – Nakazał, a ja bez krztyny sprzeciwu wykonałam jego polecenie. Gdy podrażnił moje piersi kolejny raz, doznanie było zwielokrotnione i za każdym kolejnym razem wywoływało fale rozkoszy. Chciałam tego więcej, jego pieszczot na granicy bólu i przyjemności, przyspieszonego oddechu, który czułam na szyi, całego Jake'a, tylko dla mnie, tylko tu i teraz.

– Lubisz ból? – Ścisnął jeszcze mocniej sutek, a z mojego gardła wypadł jęk. – A może wolisz inne pieszczoty. Zassałam dolną wargę, gdy bez żadnego ostrzeżenia wdarł się pod koronkowy materiał i zaczął pieścić łechtaczkę. Wiłam się i dyszałam, a on grał na moim ciele, urażając wszystkie struny.

– Patrz na mnie – wychrypiał.

Uniosłam wzrok i natrafiłam na ten przepiękny błękit, przedzierający się spod przymrużonych powiek.

– Jake – wydyszałam, gdy zintensyfikował nacisk palców, a jego dłoń na mojej piersi zaczęła ją coraz bardziej podrażniać.

Za każdym razem, gdy ocierałam się o niego czułam twardą męskość. Chryste, jak ponętne to było – ja, zdana na niego i on... jego wygłodniałe spojrzenie, za którym kryły się resztki kontroli.

Wbiłam paznokcie w skórę mężczyzny, chłonęłam dotyk, przyjemność z niego płynącą, jego spojrzenie, oddech – pozwalałam mu na wszystko. Miałam wrażenie, że czas się zatrzymał tylko po to, bym mogła zatracić się w tej chwili. Ciszę przerywały moje jęki i westchnienia, sapnięcia Jake'a, któremu widok mnie, rozpadającej się na jego rozkaz, musiał dostarczać równie intensywnych wrażeń. Wyrzuciłam biodra do przodu, by poczuć więcej i właśnie wtedy przestał – wtedy, gdy byłam już na krawędzi orgazmu.

– Zemsta jest piekielnie słodka lub zaskakująco gorzka. – powiedział cicho Jake.

Gdy obdarowałam go morderczym spojrzeniem, uniósł jedynie kącik ust w tryumfalnym uśmiechu.

Jeżeli myślał, że wygra w tej grze, to się grubo mylił. Drań!

– Nie jestem tą, która błaga mężczyznę o pieszczotę – syknęłam i poirytowana chciałam zejść z motocykla, ale Hawking mnie przytrzymał. Pożądanie wciąż buzowało w moim ciele i z trudem się powstrzymywałam, by tego przed nim nie zdradzić.

– Właśnie dlatego tak bardzo mnie pociągasz, Vivienne. – mruknął tuż obok mojego ucha – Za każdym razem urządzasz na siebie polowanie i nawet, gdy cię dotykam, próbujesz mu przewodzić. Ale to ja jestem drapieżnikiem, Słowiku, a ty powinnaś być zdana na moją łaskę. Jesteś moją zdobyczą i chcę czerpać z tej chwili jak najwięcej przyjemności, przeciągać ją i patrzeć ci w oczy, gdy dochodzisz z moim imieniem na ustach, tymczasem to ja mam ochotę krzyczeć twoje.

Rozchyliłam wargi, nie byłam w stanie odpowiedzieć na tak intymne wyznanie. Wpatrywałam się jedynie w Jake'a, który gromił mnie spojrzeniem. Oddychał ciężko, jakby samo wypowiedzenie tych słów było dla niego niczym atak. Wrogiem tym razem był on sam i jego myśli, którym pozwolił przepłynąć przez usta.

„Zasługujesz na to, Vi". Słowa obiły się w moim umyśle.

Czy zasługiwałam na to, by obdarzano mnie takimi wyznaniami? Czy zlepki tego, z czego mnie utkano pozwalały mi czuć się piękną w jego oczach, czuć się wartościową kobietą? Nie Słowikiem, nie zabójczynią, ale kobietą, którą się pożąda i na którą patrzy się tak, jak Jake robił to w tamtej chwili. Czy byłam warta tego, by tracił swoją cenną kontrolę?

Bez słowa obróciłam się w jego stronę. Ręce Jake'a przesunęły się na moja talię, a ja wplotłam dłoń w jego włosy. Zmusiłam go, by zbliżył własne usta do moich.

–Jake, wystarczy, że wypowiadasz moje imię szeptem, a ja mam wrażenie, jakbyś wykrzykiwał je z całą mocą zgromadzoną w płucach.

Spojrzenie Hawkinga złagodniało. Przymknął oczy i odetchnął głęboko.

– Vivienne – jęknął i wpił się w moje usta. Wtargnął w nie językiem i zagarnął mój w dzikim, namiętnym tańcu.

Nie było nic z delikatności w tym pocałunku, raczej ból, tęsknota i łaknienie siebie nawzajem. Nasze zęby uderzały o siebie, a metaliczny posmak krwi zdradzał, że któreś z nas zraniło to drugie. Nie miałam pojęcia, czy krwawię ja, czy Jake – wszystko się zatarło; w pragnieniu, oddechach i cichych pojękiwaniach.

Hawking oderwał się na chwilę, przesunął mnie na bak, sam się cofnął i pomógł mi usiąść przodem do siebie, do jego rozognionego ciała i oczu łaknących więcej. Całą maszyną szarpnęło i omal nie straciłam równowagi, ale wtedy Jake przytrzymał mnie i przycisnął do swojego ciała. Oplotłam jego biodra nogami i pod wpływem jego dotyku położyłam się wzdłuż smukłej sylwetki Harley'a, kładąc głowę za zegarami.

– Nigdy nie wiedziałem nic piękniejszego – powiedział z chrypką w głosie i przesunął palcami od mojej szyi, przez mostek, pomiędzy wciąż obnażonymi piersiami, aż zatrzymał się na brzuchu i kreślił wokół pępka delikatne wzory. W ślad za jego dotykiem wyginałam ciało, jakby zaklinał je samym spojrzeniem, a ja nie chciałam, by przestawał. – Doprowadzasz mnie do szaleństwa, Vi i mam ochotę zrobić to samo z tobą. Chwyć się kierownicy.

Spojrzałam na niego niepewnie, następnie na lekko chwiejący się pode mną motocykl.

– Nie pozwolę ci spaść. Chyba, że mówimy o upadku w samą czeluść piekła, skarbie – zagroził.

Pomógł mi przenieść ręce nad głowę i złapać się belki kierownicy. Musnął moje uda i chwycił łydki, zjeżdżając aż do kostek. Ścisnął je mocno i pociągnął, aż moje szpilki znalazły się na podnóżkach pasażera.

– Tak będzie nam wygodniej. – mruknął pod nosem.

Spoglądałam na jego palce, na to jak ściągał pasek i rozpinał spodnie, aż w końcu odsunął materiał bokserek, by odsłonić penisa. Zassałam z sykiem powietrze, gdy musnął moją skórę, a jego dłoń odsłaniała skrawek materiału, który okrywał moje wejście. Przysunął się bliżej, naparł na nie kutasem, czym wywołał kolejną falę pożądania w moim ciele. Bezwiednie zaczęłam wiercić się i kręcić biodrami, by poczuć go więcej, by czuć go bardziej.

– Taka niecierpliwa – Uśmiechnął się półgębkiem i jednym ruchem wszedł we mnie mocnym pchnięciem – Taka chciwa – Kolejne pchnięcie wywołało we mnie przeciągły jęk. Wypełniał mnie całą, rozpierał, a pochyłość baku sprawiała, że zsuwałam się wprost na niego, za każdym razem, gdy brutalnie się we mnie wbijał.

Opierał się na nodze, by nie pozwolić motocyklowi się przechylić, drugą usadowił na nóżce. Zbliżył się do mnie i chwycił kierownicę jedną ręką, by palce drugiej wpić w moje biodro, usztywniając naszą pozycję. Wtedy znów zaczął mnie zagarniać, mocno i szybko. Jego usta odnalazły mój sutek i skubnął go zębami. Zrobił to tak mocno, że wygięłam się w jego stronę, a z moich ust wypadł krzyk – manifestacja bólu i przyjemności, które mieszały się ze sobą.

Jake'owi wyraźnie spodobała się moja reakcja, bo nie przestał – drażnił obolałe miejsce, przesuwał po nim językiem, by złagodzić ból i znów zaciskał na nim zęby i robił to coraz mocniej, bardziej dotkliwie.

– Jake!

Kolejny raz mnie ugryzł, a pierś zaczęła mnie szczypać, gdy ją oblizał. Nie był to okrzyk cierpienia, o nie... łaknęłam tego więcej, cokolwiek ze mną robił, jakiekolwiek miał zostawić po sobie zniszczenia. Brał mnie, brał to, co chciał, a ja pragnęłam go mocniej, więcej, szybciej.

– Właśnie tak. – Zbliżył twarz do moich ust, z których wydobywały się coraz głośniejsze jęki. – Chcę żeby twoje wrzaski niosły się echem po całym parkingu. Chcę żeby wracały zwielokrotnione za każdym razem, gdy mój kutas zanurza się w twojej ciasnej cipce. Chryste, jesteś idealna, Vivienne – sapnął i warknął, a jego pchnięcia stawały się mocniejsze, a ugryzienia bardziej odczuwalne.

Jęczałam pod nim i krzyczałam, a pusta betonowa przestrzeń niosła mój głos i potęgowała jego moc. Zacisnęłam mocniej palce na kierownicy, gdy poczułam zbliżające się spełnienie. Ten orgazm był inny, intensywniejszy, na wpół przyjemny, na wpół bolesny, gdy Jake bezlitośnie przeciągnął go pieszczotami. Oderwał usta od mojego biustu i utkwił we mnie spojrzenie. Kosmyki opadły mu na twarz, ale pomiędzy nimi wciąż przedzierał się błękit. Jego kciuk wciskał się w moją łechtaczkę, a penis bezlitośnie popychał w objęcia szaleństwa.

– Patrz na mnie, Vi! Mówiłem, że pragnę patrzeć w twoje oczy, gdy dochodzisz.

Z trudem powstrzymałam to, by nie zacisnąć powiek, gdy zatraciłam się w ekstazie. Wpatrywałam się w niego intensywnie i jednocześnie zaciskałam się na jego kutasie. Orgazm rozlewał się po moim ciele a z moich ust raz za razem wypadało imię Jake'a. Poczułam łzy w kącikach oczu, nadal walczyłam ze sobą, by ich nie zamknąć, ale to wszystko co czułam było tego warte.

Napięłam się, jak struna, gdy on robił wszystko, bym zaczerpnęła jak najwięcej z tej chwili uniesienia. Szarpnęłam biodrami, wygięłam się, odrywając plecy od motocykla i ostatni raz wykrzyczałam jego imię.

– Idealna – sapnął, gdy ja próbowałam pozbierać się po tym co mi zrobił.

Dyszałam ciężko, rozluźniłam się dopiero po krótkiej chwili i opadłam z powrotem na bak, jakby miał stanowić dla mnie oparcie. Gdyby Jake mnie nie przytrzymał, zapewne zjechałabym wprost na gładko zatarty beton.

Sam nie doszedł, patrzył tylko na mnie z dumą wypisaną na twarzy. Koszula napinała się za każdym razem, gdy brał głębszy oddech, a strużka potu, ściekała z jego skroni, po szczęce i znikała za kołnierzem. Wysunął się ze mnie i pomógł mi usiąść, a następnie zejść z motocykla. W milczeniu poprawił moją sukienkę i ukrył podrażnione piersi pod złotym materiałem. Później sam zaczął doprowadzać się do porządku.

Milczałam, bałam się odezwać, wypowiedzieć cokolwiek, bo każde słowo nie znaczyłoby nic w obliczu tego, co się przed chwilą wydarzyło. Drżałam na całym ciele i nawet głębszy wdech nie pozwolił mi ukoić rozszalałych zmysłów.

Objęłam się ramionami i obserwowałam Jake'a, który zapinał ostatni guzik koszuli, a następnie założył skórzane rękawiczki, które wyciągnął w bagażnika motocykla.

„Po co mu były, skoro dojechaliśmy na miejsce?"

Prześlizgnęłam wzrokiem po jego sylwetce i utkwiłam go poniżej pasa. Wybrzuszenie spodni w miejscu krocza zdradzało, że wciąż jest podniecony, dlaczego więc nie chciał osiągnąć spełnienia?

Zrobiłam coś nie tak? A może to ze mną było coś nie w porządku?

Hawking pochwycił moje spojrzenie, zmarszczył brwi i podszedł do mnie powoli. Musiał rozszyfrować moje myśli, bo ujął mnie pod brodą i pocałował, najpierw delikatnie, a później coraz bardziej namiętnie. Gdy skończył, odgarnął kosmyki włosów z mojej twarzy i założył je za ucho.

– Nigdy nie wątp w to, że mnie podniecasz, Słowiku. Po prostu do tego, co zamierzam, chcę być w pełni sił. – powiedział to patrząc mi głęboko w oczy.

Po raz pierwszy w życiu poczułam, że jestem warta czegoś więcej, czegoś innego – bardziej zmysłowego. Resztki orgazmu, które wciąż czułam pomiędzy nogami zaczęły przeradzać się w kolejną falę pożądania. Nie miałam dosyć tego mężczyzny i obawiałam się, że trudno będzie mi się nasycić – tak właśnie działał na mnie Jake Hawking, wypełniał sobą cały mój umysł, hipnotyzował, by później zagarnąć mnie na własność. Zaczynałam rozumieć jego obsesję, bo powoli rozbudzał taką samą we mnie.

– Okryj się, cała drżysz – Podał mi marynarkę, a ja natychmiast zaczerpnęłam powietrza przesyconego jego perfumami.

– Obawiam się, że to nie wina chłodu... – mruknęłam pod nosem, gdy owijałam się szczelnie marynarką.

– Uznam to za komplement, panno Nightingale.

„Jezu, powiedziałam to na głos"?

Jake wyszczerzył się w zadziornym uśmiechu, a ja czułam, jak się czerwienię.

– Chodź. Jeszcze z tobą nie skończyłem. – Hawking chwycił mnie za rękę i splótł nasze palce.

Spuściłam wzrok i wbiłam go w szpilki. Policzki paliły mnie ze wstydu. Naprawdę czułam się, jak nastolatka, która przeżywa swoją pierwszą randkę, pierwszy raz – z tym człowiekiem wszystko wydawało się nowe i nieznane. Tak naprawdę na żadnej randce nigdy nie byłam, nie licząc szkolnego balu. Pozostawało jeszcze pytanie: Czy to, co właśnie przeżywałam można by było nazwać randką, czy po prostu spełnieniem erotycznych pragnień dwojga dorosłych ludzi?

Potulnie wkroczyłam za Jakiem do windy. Stanowiła swoisty kontrast do tego, jak wyglądał parking. Nie było tu surowości, ale czysta elegancja i prostota. Mosiądz współgrał z klimatycznym, ciepłym oświetleniem, a ogromne lustro odbijało refleksy na całe pomieszczenie. Nie było jednak szczególnie jasno, bo większość światła pochłaniały czarne, matowe ściany.

Oparłam się o balustradę, spojrzałam w lustro i w panice zaczęłam układać włosy. Wyglądałam, jak jeden wielki bałagan. Poprawiłam wszystko to, co byłam w stanie i zerknęłam na obraz, jaki serwowało mi odbicie – Jake wstukiwał kod, a drzwi windy powoli zaczęły się zasuwać. Ruszył w moją stronę, powoli zagarniał przy tym moją przestrzeń osobistą. Nie odrywał ode mnie wzroku, jak drapieżnik, którzy kluczył wokół swojej ofiary.

Jake naparł na mnie swoim ciałem i zmusił, bym odwróciła się w jego stronę. Krok za krokiem, zagonił mnie w kąt. Wplótł palce w moje włosy i zachłannie zagarnął usta. Nie spodziewałam się tego, nie spodziewałam się tego, jak łapczywe i intensywne będą to pocałunki. Westchnęłam, gdy przeniósł je na szyję, a później dekolt Zasysał moja skórę na granicy materiału, przygryzał delikatnie i na nowo rozpalał rządzę. Po chwili zrozumiałam, że winda stoi, a Jake przestał. Patrząc mi głęboko w oczy schodził niżej i niżej, aż znalazł się przede mną na kolanach.

– Miałam się do tego nie przyzwyczajać. – rzuciłam rozbawionym tonem, ale mina mi zrzedła, gdy demoniczne oblicze Jake'a obdarowało mnie równie demonicznym uśmiechem. Dopiero wtedy sięgnął do panelu i kliknął odpowiedni guzik, a winda ruszyła.

Hawking szarpnął moją nogę i zarzucił ją sobie na bark.

– Co zamie...Oh! – jęknęłam, gdy odsunął materiał stringów i przywarł ustami do mojej łechtaczki. Zaczął całować moje najwrażliwsze miejsce, skubać je zębami, zasysać i lizać.

– O Boże! – sapnęłam, gdy poczułam jego dotyk na skórze.

Już zrozumiałam po co były mu rękawiczki; dawały niesamowite, chłodne doznanie na skórze, gdy jedną ręką przytrzymywał moje udo, a drugą sunął wzdłuż tułowia. Wsunął ją pod sukienkę i nakrył moją pierś. Urażał, już i tak podrażniony sutek, ściskał go i szczypał, a ja pozwalałam ponieść się tym pieszczotom. Jego język wdzierał się w każdy zakamarek, przesuwał nim popychając mnie w rozkoszny obłęd. Złapałam go za włosy i przycisnęłam mocniej, a jego pocałunki stały się jeszcze bardziej intensywne.

Winda zbliżała się do odpowiedniego piętra, jak ja do orgazmu, Jake wsunął język w moje wnętrze, a następnie przejechał nim po całej łechtaczce, skupiając się na jej wrażliwym punkcie. Zanim się rozpadłam przestał. Po prostu przestał, ale nie jak ostatnim razem, by zmienić pozycję. Z powrotem odstawił moja nogę oraz poprawił bieliznę i sukienkę, by z dzikim uśmiechem przede mną stanąć. Wyciągnął poszetkę z mojej marynarki i wytarł nią usta, jakby zjadł przed chwilą wyśmienity stek.

Oniemiała patrzyłam, jak idealnie ją składa i z powrotem wkłada do kieszonki na mojej piersi.

Zbliżył usta do mojego ucha i szepnął:

– Tym razem nie pozwolę ci tak szybko osiągnąć apogeum rozkoszy, Słowiku, chociaż muszę przyznać, że smakujesz niesamowicie. Przygotowałem dla ciebie znacznie lepszy plan.

Winda, jakby go słuchała. Zatrzymała się, a drzwi rozsunęły się na szczycie wieżowca. Jake niemal całkowicie przesłaniał mi widok, ale dobrze wiedziałam co mnie czeka – apartament diabła.

Zerknęłam na ciemne wnętrze, a później przeszyłam morderczo Hawkinga. Cóż – sam zaczął.

– Skoro tak chce pan grać, panie Hawking... – Przygryzłam wargę a moje paznokcie bezlitośnie wbiły się w tors Jake'a – Gdzie jest sypialnia?

Odziana w rękawiczkę dłoń mężczyzny oplotła moją szyję. Tańczyliśmy na krawędzi, przez emocje, które pokierowały nami na parkingu do tej chwili, gdy zarówno moje, jak i jego ego nie chciało odpuścić, a na wierzch wypłynęły zmysłowość, temperament i czysta erotyka. Oboje wiedzieliśmy, że ta noc będzie brutalna, że żadne z nas nie odpuści, dopóki nie wygra z tym drugim i nie strąci przegranego w czeluść.

A może właśnie o to chodziło? – O wspólny upadek, o którym mówił Jake?

Chciałam tego chaosu, każdej jego cząstki.

– Pierwszy zakręt w prawo i do samego końca – Jake chciał mnie pocałować, ale odsunęłam się i bezceremonialnie go minęłam. Nie ruszył za mną więc stanęłam w drzwiach windy i rzuciłam mu wyzywające spojrzenie.

–Na co czekasz, diable?


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro