[19] Nasza relacja

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Jaka dokładnie jest wasza relacja? - zapytał ojciec patrząc to na mnie to na Chrisa.

Stanąłem jak wryty, starając się przeanalizować pytanie od początku do końca. Spojrzałem niepewnie na Chrisa, który odwzajemnił moje spojrzenie i uśmiechnął się, jakby znał dobrze odpowiedź. Skierowałem wzrok na tatę. Stał z rękami skrzyżowanymi na piersi i przeszywał nas obu wzrokiem, który sprawiał, że cały zaczynałem się pocić. Przełknąłem głośno ślinę i chciałem udzielić odpowiedzi, jednak w ostatniej chwili przerwał mi kapitan.

-Colin, Sean jest moim narzeczonym- powiedział spokojnym tonem, patrząc cały czas tacie w oczy.

Oczy mojego rozszerzyły się. Wyglądał jakby nie wiedział co miał w ogóle powiedzieć i jak zareagować. Nie patrzył na Chrisa tylko na mnie. Tym swoim zagubionym wzrokiem.

- Jak długo?- zapytał w końcu, widać było, że mało brakowało do wybuchu jego gniewu.

- Od początku.- odpowiedział dalej spokojnie Chris- To była miłość od pierwszego wejrzenia- uśmiechnął się promiennie i spojrzał na mnie.

Na tę wiadomość osłupiałem. Kapitan mnie kochał, i jakby tego było to zakochał się we mnie od pierwszego wejrzenia. Patrzyłem mu w oczy, zastanawiając się co mam powiedzieć, od czego zacząć. Chciałem jakichkolwiek wyjaśnień, nawet jeśli miały zawierać tylko kilka krótkich słów. Chwilę przerwał nam jednak mój ojciec.

- Zostaw mnie samego z moim synem.- to nie była prośba ze strony mojego ojca, brzmiała całkowicie jak rozkaz. Zimny i bezuczuciowy, dokładnie taki, jaki jest dawany na wojnach.

Chris już chciał coś powiedzieć, a po jego twarzy mogłem stwierdzić, że miał ochotę pokłócić się z tatą. Złapałem go szybko za rękaw i posłałem mu proszące spojrzenie. Widząc to cofnął się lekko i złożył delikatny pocałunek na moim czole. Takie właśnie kochałem najbardziej. Zawsze czułem się dzięki nim bezpiecznie. Po tym Chris wyszedł, zamykając drzwi.

Powoli miały długie minuty, a my w dalszym ciągu staliśmy w ciszy. Powietrze stawało się coraz gęstsze a temperatura rosła, a może było to tylko spowodowane moimi nerwami. Mój ojciec co jakiś czas otwierał usta, ale tylko po to by po chwili je zamknąć i tak kilkanaście razy. Sprawiał wrażenie jakby szukał odpowiednich słów, aby wyrazić to co czuje. Ja tylko stałem i czekałem na jego ruch.

- Czy to prawda?- zapytał spokojnym i stonowanym głosem, podobnym do lekkiej, morskiej bryzy.- jesteście razem?

- T-teoretycznie tak, ale...- zawahałem się. Całkowicie nie wiedziałem co miałem mu odpowiedzieć.

- To może inaczej- westchnął- kochasz go?

To pytanie uderzyło mnie mocniej. Musiałem sobie postawić trudne pytanie "czy żywię jakiekolwiek uczucia do kapitana". W głowie miałem wszystkie wspólne momenty. Nie tylko te sam na sam, ale również te, w których wygłupialiśmy się całą szóstką. Pamiętałem każdy szczegół naszej wyprawy takich jak leczenie choroby morskiej, pożar w kuchni, gorące jeziora w środku lasu, nasz pierwszy pocałunek, festiwal, ubieranie się w kiecki na spotkaniu. W każdym wspomnieniu coś się zmieniało, a w zasadzie to bardzo dużo, jednak jedna rzecz pozostawała niezmienna, a mianowicie Chris, który zawsze stał przy mnie i uśmiechał się ciepło. W mojej głowie pojawił się właśnie taki obraz, po którym natychmiastowo moje serce zaczęło bić szybciej niż kiedykolwiek. Oczy zaszkliły mi się lekko. Po tak długim czasie odnalazłem odpowiedź...

-Tak kocham go- powiedziałem z uśmiechem, ukrywającym łzy- kocham go najmocniej na świecie, gdyby nie on, nie byłoby mnie tutaj...

- Nigdy nie myślałem, że dożyje czasu, że mój syn będzie zakochany w piracie- zaśmiał się lekko- nie byłem na to przygotowany..., ale skoro go kochasz to w takim razie nie mogę się wtrącać, wiesz rodzice moi i twojej mamy byli przeciwko naszemu związkowi, dlatego musieliśmy się ukrywać i gdy staliśmy się pełnoletni uciekliśmy z miasta. Niedługo potem urodziłeś się ty. Obiecaliśmy sobie z Susan, że nieważne kogo pokochasz, będziemy musieli to zaakceptować- uśmiechnął się do mnie.

Kiedy tylko skończył mówić natychmiastowo rzuciłem mu się na szyję. Byłem straszną beksą, nawet w takiej wesołej chwili po policzkach spływały mi wodospady łez. Tata przez cały ten czas śmiał się swoim niskim i ciepłym głosem, jednocześnie przytulając mnie do siebie . Przez kilkanaście minut tylko płakałem i dziękowałem rodzicielowi za wszystko co powiedział, kiedy w końcu się odsunąłem, zaczęła mnie lekko boleć głowa. Zdecydowanie za często płakałem.

-Nie chcesz iść się z nim zobaczyć- zapytał z uśmiechem- chyba on jeszcze nie wie o twoich uczuciach.

- Nie wie- odpowiedziałem patrząc w stronę drzwi- ale chce mu powiedzieć, tylko... nie chce tego zrobić tak po prostu... z resztą wiesz o co chodzi- zaśmiałem się.

-Wiesz, przecież ja też kiedyś byłem młody. Jest w nim coś takiego wyjątkowego? Wiesz coś, do czego mógłbyś się przyłożyć. Zna on może jakieś nietypowe języki?

- Chyba syreni...

- Więc wyznaj mu miłość po syreniemu- zaśmiał się - ja bym się ucieszył.

- Skąd ja mam się go nauczyć?

- Ślepy jesteś synu, czy może tępy?- schował twarz w dłoni- Na około siebie masz tyle syren. Chociażby ta niebiesko włosa, możesz ją poprosić.

- Spróbuję. Dzięki tato, kocham cię.- podszedłem do drzwi i położyłem dłoń na klamce- Poleż jeszcze, musisz odpoczywać.

Po tym wyszedłem na pokład i rozejrzałem się dookoła. Każdy bez wyjątku pomagał w naprawie i oczyszczeniu statku. Robili to nawet żołnierze marynarki wojennej. Przeszedłem się wzdłuż lewej burty i zobaczyłem Essua rozmawiającego z Caroline. Wyglądali jakby dobrze się bawili. Co jakiś czas uśmiechali się do siebie, albo wybuchali śmiechem. Podszedłem do nich szybko.

- Essua mój ojciec już się obudził, więc jak chcesz go odwiedzić to idź do kajuty kapitana- już odchodziłem, ale zatrzymałem się jeszcze na chwilę- tylko niczego tam nie dotykaj, ocean słyszy- powiedziałem starając się stłumić śmiech, od dawna chciałem rzucić takim tekstem. Zawsze uważałem, że brzmiało to fajnie.

Bez żadnych problemów odnalazłem Erisę razem ze Spikey'm. Siedzieli spokojnie na beczkach i rozmawiali na różne tematy.

- Hej Erisa.- zacząłem, czym przyciągnąłem uwagę ich obojga- Czy mogę cię prosić na chwilkę?

-Jasne - powiedziała wesoło i zeskoczyła z beczki, udaliśmy się na tył statku. Z doświadczenia wiedziałem, że mało osób tam przychodziło.- Więc o co chodzi?

-Nauczysz mnie syreniego?- zapytałem patrząc na nią zdeterminowanym wzrokiem, ona tylko zaśmiała się lekko i spojrzała na mnie.

- Po co ci syreni Sean?- zapytała śmiejąc się- zamierzasz wabić ryby?

-Co? Nie.- zaprzeczyłem i wydąłem policzki na znak obrazy- ja po prostu chce zrobić niespodziankę Chrisowi- na moją twarz wkradł się lekki rumieniec.

- Chcesz mu wiersz napisać?- spojrzała na mnie skupionym wzrokiem i przeanalizowała mnie wzrokiem od stóp do głów.- Jak dla mnie to ty bardziej jesteś dupą wołową niż poetą- zaśmiała się znowu.

- Nie, nie chce pisać wiersza, skąd ci się to w ogóle wzięło?- wziąłem głęboki oddech aby się uspokoić- Chce mu wyznać miłość, ale wiesz... w taki wyjątkowy sposób.

Przez chwilę niebieskowłosa analizowała to co powiedziałem, a z każdą sekundą uśmiech na jej twarzy powiększał się. Chciała pisnąć, ale w odpowiednim momencie zatkałem jej usta dłonią. Która natychmiast odepchnęła i wzięła głęboki oddech.

- Było tak od razu- promieniała- oczywiście, że cię nauczę. Spotykajmy się tutaj przed śniadaniem ok? Nauczę cię tyle ile mogę- zachichotała po czym pobiegła z powrotem, machając mi na pożegnanie. Oczywiście odwzajemniłem gest.

Ja również postanowiłem się zabrać z tamtego miejsca i podszedłem do złączenia dwóch statków. Musiałem przyznać ostrza robiły robotę, ale niewiadome było jak mieliśmy się z tego wygrzebać. Zobaczyłem niedaleko Kirka, więc podbiegłem do niego.

- Co się stało? - zapytałem patrząc w dół na ostrza.

- Nie najlepiej to wygląda- westchnął- rozszczepienie statków zajmie nam co najmniej kilka do kilkunastu dni. To tylko przedłuża naszą podróż do Sarei...

- Mhm- westchnąłem smutno. Tak bardzo nie chciałem wracać, ale wiedziałem, że nie miałem innego wyboru.- Jak twoje ramię? Wiem, że zraniłeś...

-Wszystko jest okay- powiedział chłodno jak zwykle- bardziej martwiłbym się o Lando... on skończył o wiele gorzej.

- Racja- potwierdziłem - pójdę się z nim zobaczyć.

Szybko pobiegłem w stronę klapy, machając po drodze Kirkowi. Skierowałem się w stronę pokoju Orlando. Kiedy już się przy nim znalazłem, zapukałem kilka razy. Usłyszałem ciche "proszę" i uchyliłem lekko drzwi. Tak szczerze to nigdy nie byłem w tym pomieszczeniu. Nie różniło się ono za bardzo od reszty. Podłogę i sufit standardowo wykonano z drewna a na środku leżał duży i miękki dywan. Stało na nim sporych rozmiarów łóżko. Niby było pojedyncze, ale widać było, że weszłyby do niego co najmniej dwie osoby. Na ścianach wisiało kilka obrazów, listy gończe i ogłoszenia o zaginięciu. Każdy za kimś innym z załogi. Chris wyglądał dumnie jak zawsze. Kirk zamrażał wzrokiem. Oczy Derek patrzyły daleko w przestrzeń, nie wyglądał na kogoś, kto chociażby skrzywdziłby motyla. Na twarzy Orlando za to malował się zadziorny uśmieszek, obnażał on jego kły, które nie znając przyczyny, były trochę dłuższe niż normalnego człowieka. Matt za to nie przypominał siebie, na liście miał dobrze ułożone, krótkie włosy i smutne oczy, zupełnie jakby miał się popłakać. Ku mojemu zaskoczeniu też się tam znajdowałem jako zaginiony. Wyglądałem na spokojnego i odprężonego...

-Hej Sean- szepnął Orlando, który leżał na łóżku, obok niego za to był Matt,wtulał się w jego tors i oddychał miarowo, więc logicznym było, że spał.

- Hej Orlando- uśmiechnąłem się i po cichu podszedłem bliżej- jak się czujesz?

- Nie najgorzej- zaśmiał się i spojrzał na Matta- a właściwie powinienem powiedzieć, że całkiem dobrze- pocałował białowłosego delikatnie w czoło.

- Ciesze się, że w końcu się zeszliście- uśmiechnąłem się i usiadłem na brzegu łóżka- nie wiem co on by zrobił gdyby cię nie odratowano...

- Nie chce nawet o tym myśleć- jego oczy lekko się zamgliły.

- Co z twoimi włosami?

- Na miejscu- uśmiechnął się słabo- tak samo jak Matta. To był obrzydliwy żart ze strony Phila. Obciąć komuś jedną połowę włosów, kto o czymś takim słyszał- zaśmiał się lekko- na szczęście Caroline potrafi naprawiać tego typu rzeczy, a teraz wybacz, ale jestem strasznie śpiący- ziewnął- nie wiem czemu...

- Jest już wieczór więc ci się nie dziwię. Dodatkowo byłeś wskrzeszany. To pewnie zabrało ci trochę energii- uśmiechnąłem się, po czym wyszedłem.

Kiedy byłem już na górnym pokładzie dosłownie wpadłem na mojego ojca.

- Gdzie się tak spieszysz?- zapytał, uśmiechając się.

- Jestem zmęczony- odwzajemniłem uśmiech- do kajuty kapitana.

- Ja też idę spać, tylko że na mój statek. Położyliśmy kładkę, więc będziemy mogli przechodzić między statkami, aż ich nie rozszczepimy.

Po tym minął mnie, a ja udałem się w swoją stronę. Pierwsze co zrobiłem po wejściu do kajuty to zdjąłem płaszcz pożyczony od Dereka i resztę zbędnych betów, a potem nałożyłem jedną z koszul Chrisa i przykryłem się kołdrą. Po kilku minutach usłyszałem jak Kapitan wchodzi do pokoju i zamyka za sobą drzwi na klucz, co nie było dla niego normalne, do tego zasłonił wszystkie zasłony. Zrobił to samo co ja i wślizgnął się obok mnie.

- Co powiedział ci twój ojciec- zapytał, kładąc rękę mojej tali i przyciągając mnie bliżej.

- Tajemnica- mruknąłem, wtulając się w jego klatkę piersiową.

-Coś ty się taki tajemniczy zrobił?- lekko połaskotał mnie po brzuchu na co ja lekko się zaśmiałem.

-Bo mogę- pokazałem mu język, na co dostałem jeszcze większą falę łaskotek.

Tak właśnie zaczęła się wojna. Rzucałem się po łóżku w jedną i drugą, aż w końcu poddałem się, dysząc ciężko. Leżałem teraz pod kapitanem, który śmiał się w najlepsze. Jednak po chwili oboje umilkliśmy. Patrzyliśmy się sobie głęboko w oczy. Zauważyłem, że Chris nie założył z powrotem swojej przepaski, co tak szczerze bardziej mi się podobało. Kapitan coraz bardziej zaczął się zbliżać twarzą do mojej. Nie mogąc już dłużej czekać, podniosłem się na łokciach i złączyłem nasze usta. Chris mruknął z zadowolenia i przyciągnął mnie bliżej tak, że stykaliśmy się klatkami piersiowymi. Z czasem pocałunki, które dzieliliśmy stawały się coraz szybsze i głębsze. Za każdym chciałem coraz więcej i więcej. Byłem całkowicie zgubiony w tym uczuciu. W końcu oderwaliśmy się od siebie, jednak nasze nosy dalej się stykały. Przez chwile tylko patrzyliśmy sobie w oczy. Mogłem zobaczyć w spojrzeniu Chrisa tak wiele miłości. Byłem ciekawy czy on też jest w stanie to zauważyć w moich. Kapitan powoli nachylił się do mojej szyi i pocałował ją kilka razy. Po moim ciele przeszły dreszcze przyjemności. Wsunąłem palce w jego włosy, tym gestem prosząc o więcej. Mężczyzna zrozumiał przesłanie i natychmiast zaczął składać więcej i więcej pocałunków, do których doszło jeszcze przygryzanie. Z ust wyrywało mi się coraz więcej jęków. Starałem się, aby nie były za głośne, ale wyszło jak wyszło. Nagle kapitan wsunął mi rękę pod koszulę, cały czas całując mnie po szyi. I wtedy to zobaczyłem Luka i Jamesa, którzy to ze mną robili. Natychmiast zacząłem się wyrywać i odepchnąłem od siebie osobę, która znajdowała się nade mną, po policzkach pociekły mi łzy. Kiedy się otrząsnąłem nie było przy mnie Luka ani Jamesa, tylko Chris siedzący na skraju łóżka z przestraszonym wzrokiem.

-J-ja przepraszam- zacząłem wycierając łzy- ja widziałem ich... Luka i Jamesa... naprawdę przepraszam- rozkleiłem się na dobre.

Poczułem ciepłe ramiona oplatające mnie w ramionach. Chris zaczął mną lekko kołysać i gładzić włosy, abym się uspokoił. Kiedy tak właśnie się stało, odsunął się lekko ode mnie i spojrzał mi w oczy.

- Już wszystko w porządku, jestem tu- powtórzył to zdanie kilka razy- jestem tutaj, jesteś bezpieczny.

-Mhm- mruknąłem zmykając oczy i opierając się uchem o jego klatkę piersiową, lubiłem wsłuchiwać się w jego bicie serca.

- Byłem, jestem i zawsze będę- pocałował mnie lekko w skroń- aż do końca...

~~~~~~~~~~~~

Chciałam dać tylko takie małe ogłoszenie. To jest ostatni rozdział, który miałam napisany na zapas, więc tak na prawdę nie wiem czy następne będą się pojawiać tak samo regularnie. Oczywiście postaram się, ale zobaczę jak to wyjdzie. No koniec ogłoszenia. Życzę miłego dnia/nocy/południa/wieczora  ( ^o^)ノ

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro