[26] Dotrzymam obietnicy

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Sean POV

Spędziliśmy w swoich objęciach jeszcze kilka minut, ciesząc się swoją obecnością. Słyszałem tylko lekkie wdechy i wydechy dochodzące od Chrisa, a dodatkowo jego serce wybijało równy rytm, który mogłem poczuć na mojej klatce piersiowej. Oddaliłem się lekko od kapitana biorąc jego twarz w dłonie i składając słodki pocałunek na jego ustach. Uśmiechnęliśmy się oboje szeroko. Zmęczony leżeniem wstałem powoli z pomocą Chrisa. W dalszym ciągu nie miałem dużo siły po tych całych pieśniach złych syren. Ledwo podszedłem do drzwi z rękami czarnowłosego jednej na mojej talii, a drugiej na przedramieniu. Brunet kłócił się ze mną, żebym dał sobie spokój i został w łóżku. Jednak ja uparcie chciałem zobaczyć w jakim stanie był statek. Otworzyliśmy drzwi. Masz był przechylony do tego stopnia, że wystarczyłby silniejszy wiatr, aby go przewrócić. Niektóre części burty, zostały całkowicie zniszczone i teraz wystarczyło tylko oprzeć się o złe miejsce i mogłeś wylądować w oceanie. Z dobrych wiadomości jak zauważyłem było to, że statki zostały od siebie oddzielone i teraz flota królewska mogła spokojnie wrócić na swój kurs. Nagle usłyszałem głośny krzyk. Mój wzrok powędrował prosto na ten sam ledwo stojący maszt. Przy samej ziemi przywiązany był Phil. Jego głowa była spuszczona nisko, a między jego nogami znajdowało się wiadro z czarną substancją. Powoli podszedłem do chłopaka, odgarniając mu włosy z twarzy. Przez to co zobaczyłem od razu odskoczyłem. Jego skóra była praktycznie biała, a czarne żyły ciągnęły się po całej jego twarzy. Oczy miał puste jak te u lalek. Chciałem dotknąć jego włosów, więc powoli wyciągnąłem dłoń w jego kierunku. Kiedy tylko ruszyłem dosłownie jeden kosmyk na głowie Phila, ten od razu krzyknął głośno, próbując rzucić się w moim kierunku. Wyglądał co najmniej jak potwór z legend.

- C-co mu się stało?- zapytałem drżącym głosem, patrząc prosto w oczy Chrisa. Na jego twarzy pojawił się smutny uśmiech.

- Klątwa Trójkąta Bermudzkiego, a w zasadzie zdejmowanie tego cholerstwa... Będzie tak jeszcze przynajmniej przez kilka dni, a potem- zawahał się- a potem się zobaczy.

Wstał podając mi rękę, abym zrobił to samo. Oczywiście przyjąłem pomoc i podniosłem się z ziemi. Większość piatów w tym momencie chodziło po statku zbierając deski, kawałki drewna i wszystko co było potrzebne, prawdopodobnie to przynajmniej próby naprawienia statku. Chris złapał mnie lekko za rękę. Posłałem mu pytające spojrzenie. Kapitan palcem wskazał mojego ojca zmierzającego w naszym kierunku.

- Hej synek.- uśmiechnął się szeroko, po czym mnie przytulił. Odwzajemniłem gest.- Lepiej już się czujesz? Martwiłem się strasznie. Na szczęście byłeś w dobrych rękach- teraz spojrzał na Chrisa.

- Kapitanie!- krzyknął ktoś z floty królewskiej- Nasz statek został oddzielony. Możemy wypływać.

Ojciec spojrzał najpierw na swojego człowieka, a następnie na mnie. Uśmiechnął się szeroko.

- Słuchaj Arturze- powiedział poważnym tonem- właśnie odzyskałem syna i nie zamierzam go stracić po raz drugi. Powiedz królowej, że był sztorm i wypadłem za burtę.

Zamurowało mnie chciałem coś powiedzieć, ale w ostatniej chwil ojciec przyłożył mi dłoń do ust.

- Nic nie mów. To moja decyzja- zaśmiał się lekko i znowu zwrócił się do Artura- Od teraz kapitanem jest Essua.

-Nie, nie jest- usłyszeliśmy głos właśnie wspomnianego chłopaka- ja również zamierzałem zostać kapitanie- uśmiechnął po czym zza jego pleców wyszła Caroline. Zabawnym wydawało mi się to, że dziewczyna była na tyle niska, aby Essua ją całkowicie zasłonił- co mam powiedzieć zakochałem się. Proszę więc razem z Caroline o pozwolenie kapitanie- ukłonił się.

- Essua już nie jestem twoim kapitanem- zaśmiał się- nie musisz się tak zachowywać. Mów do mnie na "ty", a jeżeli o to chodzi... to twoje życie. Rób co chcesz.

Spojrzałem na Chrisa. Na jego ustach gościł szeroki uśmiech.

- Wiecie nie wiem czy mamy tyle łóżek na statku- zamyślił się- MAAAAAT!!!!!

Podskoczyłem ze strachu. Nie spodziewałem się tak głośnego krzyku z jego ust. Jednak już po sekundzie dostałem zawału po raz kolejny, kiedy właśnie Matt pojawił się zwisając do góry nogami na linie.

- Od dzisiaj śpisz z Lando, bo potrzebujemy tego łóżka z mapiarni- powiedział Chris poważnym tonem.

- Tak jest kapitanie- zaśmiał się Matt i zaczął z powrotem wspinać się po tej samej linie.

- Więc załatwione- Chris spojrzał w stronę Phila- na jakiś czas możecie wziąć jego łóżko... Jak je skręcicie.

Zaśmiałem się na wspomnienie, w którym popsuliśmy to samo łóżko razem z Kirkiem. To były czasy. Tak więc po spakowaniu się i wielu pożegnaniach flota królewska była gotowa do oddalenia się. Kiedy właśnie to się działo, mój ojciec szybko podbiegł do resztki burty, która nam została i krzyknął.

- Znajdźcie Issaca i każcie mu płynąć na Oriel!

Zauważyłem, że Artur, którego ojciec ostatecznie mianował na kapitana, kiwnął głową w akcie zrozumienia. Życie na statku w końcu wróciło do normy. No może nie kompletnie, bo dalej trzeba było odbudować statek i opatrzyć rannych. Podszedłem do burty, oglądając zachód słońca. Zaraz po tym dołączył do mnie Chris. Na jego twarzy malował się smutek. Nie wiedziałem czym był spowodowany. Przybliżyłem się do niego, kładąc głowę na jego ramieniu, a przynajmniej prawie na nim. Brunet odpowiedział, obejmując mnie w talii ramieniem. Zamknąłem oczy chcąc zostać w takiej pozycji już na zawsze. Poczułem jak Chris lekko całuje mnie w czoło. Było to zaledwie muśnięcie, ale tak wiele dla mnie znaczyło. Żadne z nas nie wypowiedziało ani jednego słowa. Po prostu oglądaliśmy ten zachód słońca razem.

- Sean- zaczął Chris- pamiętasz co ci obiecałem jak tylko trafiłeś na ten statek?- zaprzeczyłem, a uścisk bruneta na mojej talii wzmocnił się- Obiecałem, że kiedy już załatwimy wszystko w Ameryce odwiozę cię z powrotem do Sarei... i dotrzymam słowa, przy tych wiatrach dopłyniemy tam o świcie.

Zamarłem. Nie mogłem pojąć informacji, że następnego ranka miałem opuścić statek i wrócić do mojego starego miasta.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Tak na początku kolejne podziękowania. Tym razem dla Nateska012 za obrazek rzygającego Phila XD

Już to kiedyś mówiłam, ale kocham was XDDD

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro