Special 4

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Sean POV

Spojrzałem w lustro z wahanie już po raz setny przez ostatnie dwadzieścia minut. Wielki dzień mój i Chrisa wreszcie nadszedł, a ja jako pan młody musiałem wyglądać zachwycająco, tak więc co jakiś czas obracałem się w miejscy i przyglądałem się każdemu kwałeczkowi tkaniny mojego płaszcza, szukając na nim chociażby najmniejszej plamy. Oczywiście nie było jej tak bo był on nowy i odebrany od krawcowej kilka dni temu. Mój strój ślubny nie był jakiś super wyjątkowy. Miałem na sobie pudrowo różową koszule, a na to mój sławny fioletowy płaszcz. Ne był to jednak oryginał ,ponieważ pewna osoba o imieniu Phil postanowiła pociąć mi go na kawałki, ale musiałem przyznać, że miejscowa szwaczka odwaliła kawał dobre roboty. Na nogach miałem zwykłe jasnobrązowe spodnie i czarne kozaki, sięgające prawie do kolan. Moją głowę zdobił duży kapelusz piracki w kolorze płaszcza. Nie mogłem uwierzyć, że już za kilka chwil miałem wyjść za kapitana. Z nerwów zacząłem chodzić w tę i z powrotem po kajucie, mówiąc sobie w kółko, że wszystko będzie okay. Jednak im dłużej to mówiłem tym stawałem się bardziej niespokojny. Nagle usłyszałem pukanie do drzwi, które prawie spowodowało u mnie zawał serca. Powiedziałem głośne "proszę", a w progu kajuty stanął mój ojciec, a zaraz za nim jego chłopak Issac. Byłem nieco zszokowany na wieść o tym, że mój tata był z innym mężczyzną, ale za każdym razem, kiedy patrzyłem na jego wybranka, coraz mniej się dziwiłem. Był on bardzo ładnym chłopakiem cztery lata młodszym od niego. Jego włosy były w kolorze bardzo jasnego brązu, a oczy niebieskie jak niebo. O jego charakterze nie mogłem się zbytnio wypowiadać, bo znałem go ze dwa dni, ale wydawał się naprawdę sympatyczny.

-Jak tam Sean? Stresujesz się?- zapytał ojciec podchodząc do mnie.

- A jak myślisz?- zaśmiałem się nerwowo- umieram ze stresu.

- Nie martw się na pewno wypadniesz świetnie- powiedział Isaac podchodząc do mnie bliżej.

Chłopak mojego ojca przez chwilę patrzył na mnie zamyślonym wzrokiem, po czym jego ręce powędrowały do mojej koszuli. Zaczął on szybko rozpinać wszystkie guziki. Spojrzałem na niego pytająco.

- Przez ten cały stres źle zapiąłeś koszulę- zaśmiał się- nie wiem jak mogłeś tego nie zauważyć.

Uśmiechnąłem się lekko i podziękowałem Isaacowi za pomoc. Przez następne kilka minut siedzieliśmy i rozmawialiśmy na wszystkie tematy oprócz ślubu. I wtedy usłyszeliśmy pukanie, ale tym razem nie zwykłe, tylko wybijające melodie popularnej kołysanki. Był to znak, żebym wyszedł już przed ołtarz. Wziąłem kilka głębokich oddechów i złapałem ojca pod ramie. Ustaliliśmy, że to on poprowadzi mnie do ołtarza. Wyszliśmy powoli z kajuty, a moim oczom ukazał się czerwony dywan prowadzący na ster. Po stronach stali piraci. Uśmiechali się i życzyli mi powodzenia. Ruszyliśmy z ojcem powoli w stronę steru, a w tle słychać było syrenie pieśni. Gdy się rozglądałem, rzuciła mi się w oczy pewna kobieta, której nie rozpoznawałem. Miała ona długie blond włosy i tak naprawdę tyle mogłem powiedzieć z takiej odległości. Jednak, kiedy tylko mrugnąłem zniknęła. Musiałem pewnie wypić za dużo na wieczorze kawalerskim. Po wejściu po schodach zobaczyłem Chrisa, stojącego na przeciwko Kirka, który miał nam dawać ślub. Kapitan ubrany był w swój czerwony płaszcz, czarne spodnie i buty oraz białą koszule. Na jego oku nie widniała już przepaska. Przestał ją nosić już dawno temu. Uśmiechnąłem się szeroko w jego kierunku, a on zrobił to samo. Chris podszedł do nas powoli, po czym pocałował moją dłoń, a następnie splatając ją ze swoją. Posłał on tylko przelotny uśmiech do mojego ojca, który powiedział coś w stylu "Dbaj o niego", ale byłem zbyt zatracony w moim przyszłym mężu żeby go słuchać. Razem z Chrisem stanęliśmy przed Kirkiem, który w ręce trzymał jakąś książkę. Była ona tak stara, że litery, które znajdowały się na okładce zostały całkowicie zdarte. 

- A więc- zaczął Kirk, patrząc do księgi- zebraliśmy się tu dzisiaj, aby połączyć tę parę w związek małżeński.. ble.. ble.. ble.. Czy ja serio muszę to czytać?

- Tak musisz- mruknął Chris.

- Dobra walić to Sean kochasz Christopha? 

- Oczywiście, że tak.- powiedziałem z pewnością siebie.

- Chcesz go za męża aż do końca życia?

- Najbardziej na świecie.

- A ty Christoph chcesz tego samego?

- Ty jeszcze pytasz?- zdziwił się Chris.

- Świetnie, więc pomińmy te dwieście stron niepotrzebnego pierdzielenia i przejdźmy do konkretów. Sean chcesz wyjść za Christopha, oczywiście że chcesz. Ty też chcesz poślubić Seana. Uwaga ogłaszam was mężem i eee... mężem no i teraz możecie się pocałować.

Spojrzałem zaskoczony na Chrisa, ale on nic nie powiedział tylko pocałował mnie czule w usta, kładąc swoją dłoń na moim policzku. Natychmiastowo oddałem pocałunek. Usłyszałem głośne krzyki i wiwaty. Już miałem się odrywać od kapitana kiedy poczułem, że coś jest nie tak. Nie czułem nóg, a może raczej coś co na nich czułem nie było nogami. Otworzyłem oczy i spojrzałem w dół.  Przeżyłem ciężki szok, ponieważ zamiast moich kochanych nóżek znajdował się olbrzymi syreni ogon i ja nie zwariowałem ani nic to na pewno był syreni ogon. Wyglądał on niesamowicie. Jego kolor był identyczny jak moje tęczówki, a przynajmniej jego górna część, bo im niższe miejsce tym jaśniejszy się stawał. Spojrzałem na Chrisa z lekką paniką w oczach. Jednak on tylko uśmiechnął się szeroko i upadł na kolana przytulając mnie.

- Nareszcie Sean- zaśmiał się dotykając ogona- nareszcie go masz.

- A-ale o co chodzi? Dlaczego teraz? Akurat w tym momencie?

- Tego nie wiem kochanie, ale muszę ci powiedzieć, że bardzo ładna z ciebie rybka.

Oczywiście zarumieniłem się jak cholera od jego komplementu, po czym przejechałem rękami po łuskach. Zaskakująco były milsze niż się spodziewałem. Już po kilku chwilach byłem całkowicie otoczony przez piratów, którzy jeden po drugim chcieli przyjrzeć się mojej nowej odsłonie. Nagle przez tłum jakoś zdołała przepchać się Caroline. Jej oczy zaświeciły jak tylko zobaczyła moją nową część ciała. Uklęknęła tylko i przejechała po nim dłonią.

- Teraz już nie mam wątpliwości- zaśmiała się lekko, a ja spojrzałem na nią pytająco- Z dziewczynami przygotowałyśmy dla ciebie prezent. Przedstawiam ci Królową Ariane IV, władczynię wszystkich wód na ziemi, a jednocześnie twoją biologiczną matkę.

Zamurowało mnie. Tępo patrzyłem jak z tłumu wyłania się ta sama kobieta, którą widziałem na pokładzie niżej. Zamrugałem kilka razy starając się przetworzyć informacje, jednak nie dawałem rady. To było zdecydowanie za dużo dla mnie. Kobieta uklęknęła przy mnie powoli i położyła dłoń na moim policzku. Była piękna, ale nie dziwiło mnie to, a w zasadzie to nie oczekiwałem niczego innego po królowej. Miała ona blond włosy w identycznym odcieniu co moje, a jej oczy były intensywnie zielone.  Zanim się zorientowałem znajdowałem się już jej uścisku. Jednak ja go nie odwzajemniłem z szoku i zmieszania.

- Pewnie chciałbyś usłyszeć wyjaśnienia prawda?-  był to jedyne szept jednak ja słyszałem każde słowo perfekcyjnie, ponieważ kobieta pozostawała do mnie przyklejona- Widzisz ja nie chciałam cię zostawiać, ale nie miałam wyboru. Zabiliby cię, to był okres buntów syren. Dlatego w tamtych latach było tak wiele sztormów. Musiałam cię ratować, więc rzuciłam na ciebie czar człowieczeństwa. Twój ogon miał się nie pokazywać, aż do dnia twojego ślubu. Szukałam cię wszędzie, ale zanim wojna się skończyła ty zdążyłeś już urosnąć. Miałeś nową rodzinę, nowy dom, a ja nie mogłam cię stamtąd od tak wziąć. Codziennie chowałam się między skałami, aby cię widzieć. Przepraszam, że nie odezwałam się wcześniej, ale uznawałam, że i tak być mi nie uwierzył.

Po całym tym wyznaniu czułem, że oboje płaczemy. Zarówno ja jak i moja biologiczna matka. Odsunęła się ona ode mnie i spojrzała głęboko w oczy. Nim się obejrzałem mój ogon zniknął, a na jego miejscu pojawiły się nogi.

- Kontrola ogona jest bardzo prosta- powiedziała lekko zachrypniętym głosem- jak chcesz mieć ogon to pomyśl "Chce mieć ogon", a nogi tak samo tylko, że mówisz "Chce mieć nogi", a i jeszcze jedno- zbliżyła się do mojego ucha- pamiętaj, że trytony z królewskich rodzin mogą zachodzić w ciąże.

Odstrzeliłem od niej jak poparzony, na co ona zaśmiała się lekko. Poczułem rękę na ramieniu, która okazała się należeć do Chrisa, który patrzył na mnie zmartwionym wzrokiem. Podniosłem się z ziemi, po czym podałem rękę mojej matce. Oczywiście wiedziałem, że to jeszcze nie był koniec naszych rozmów, ale przynajmniej teraz nie zamierzałem się zamartwiać, bo czekały mnie cały dzień i noc zabaw. Tak więc pociągnąłem Chrisa za kołnierz i pocałowałem go głęboko. I cóż mogłem dodać, moje życie nie mogło się ułożyć lepiej, a przynajmniej ja sobie tego inaczej nie wyobrażałem.

~-~

A co było daje pewnie zapytacie? Cóż ja Sean byłem w ciąży i urodziłem najpierw chłopca, a dwa lata później dziewczynkę. Susan odziedziczyła po Chrisie tylko włosy, natomiast oczy miała zielone jak ja, a charakterem nie przypominała żadnego z nas. Eris natomiast całkowicie wdał się w tatę, ten sam humor i spojrzenie, nawet oczy mieli tego samego koloru, ode mnie dostał tylko kolor włosów.

Jeżeli chodzi o Matta i Orlando to wzięli ślub jakiś rok po nas i zaraz po tym uparli się na adopcje dzieci. Oczywiście musieliśmy się zgodzić bo Matt nam z dupy nie schodził. Tak więc załogę wzbogaciła kolejna dwójka brzdąców. Znowu chłopiec i dziewczynka. Starszy brat dostał imię Romeo i zaskakująco jego czerwone włosy były identyczne jak Orlando, a oczy idealnie białe jak Matta. Z dziewczynką o imieniu Marianna też było fajnie. Była przepiękna, miała śnieżnobiałe włosy i czerwone oczy. 

Derek i Kirk nigdy nie wzięli ślubu, ponieważ nie byli religijni, ale to nie powstrzymało ich przed sprowadzeniem na pokład jeszcze większej ilości dzieci. Bliźniaki Brandon i Brendon Moore stali się dla nas największym wyzwaniem zaraz po dzieciach Orlando i Matta. Brandon miał ciemnobrązowe włosy i niebieskie oczy, natomiast Brendon  ciemnoblond włosy i czarne oczy.

Spikey i Phil zdecydowali się na jedną córką Alexie, która z dniem jak się pojawiła swoim zachowanie pobiła na głowę wszystkie inne dzieci.

W taki sposób wielki, groźny statek piracki zamienił się w przedszkole dla nadpobudliwych dzieci, ale będąc szczerym w taki sposób podobało mi się najbardziej. Oczywiście nasze dzieci pożeniły się między sobą bo jakże by inaczej, w końcu były ze sobą od małego, a jak to wyglądało już mówię Eris i Brendon, Romeo i Brandon i Marianna z Susan, a Alexia znalazła sobie męża w Ameryce z którym pewnej pięknej nocy uciekła zostawiając nam list aby jej nie szukać.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

A więc to ostateczny koniec książki. Nie planuje pisać już rozdziałów do tego opowiadania. Chciałam wam podziękować za wszystkie gwiazdki i komentarze, które naprawdę dużo dla mnie znaczą i ogólnie za czytanie tej książki. ( nie sprawdzałam bo jestem leniwa więc przepraszam za wszystkie błędy)

Jeżeli macie jakieś pytania to śmiało zadawajcie, odpowiem na wszystkie.

 Także żegnam się z wami ostatni raz w tym opowiadaniu. 

Pa pa <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro