Epilog.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Mówię poważnie, Hayley! Jeśli się nie uspokoisz to pójdziesz nago do ołtarza! - syknęłam. Od godziny próbuję poprawić jej sukienkę, ale szatynka zachowywała się jak opętana. Ciągle jej się coś przypominało i zaczynała panikować, że nie wszystko jest gotowe. - Rebekah i Freya zajęły się wszystkim. - mruknęła i poprawiłam ostatnią falbanę sukienki. Odsunęłam się z uśmiechem na ustach. Wyglądała bosko. - Wyglądasz ślicznie. - wyszeptałam.

-Dziękuję. - odparła i złapała mnie za ręce - Jesteście najlepsze. - mruknęła i mocno przytuliła. Zaśmiałam się i poklepałam ją po plecach.

-To nie tylko nasza zasługa. - odparłam - Klaus i Kol pomagali Elijah, więc myślę, że im również należą się podziękowania. - zasugerowałam przyjaciółce.

-Hayley prędzej da sobie przestrzelić prawą dłoń niż mi podziękuje. - usłyszałam brytyjski akcent za plecami. Odwróciłam się i ujrzałam Klausa z Hope na rękach.

Kto by pomyślał, że przez rok tak wiele się zmieni. Właściwie, że zmieni się całe moje życie i wszystko w co wierzyłam. Od uwięzienia rodziców w katakumbach minęło już jedenaście miesięcy. Klausa znałam już od roku. Czas leciał szybciej niż myślałam. I tak teraz mieszkam z Mikaelsonami, jestem z Klausem od... W sumie od naszej przygody w moim pokoju. A za dziesięć minut czeka nas ślub Hayley i Elijah. Kto by się spodziewał, że ta dwójka będzie razem? No tak, wszyscy.

Szatynka zignorowała słowa hybrydy, wzięła od niego Hope i wyszła posyłając mi ostatni uśmiech. Gdy tylko zamknęły się drzwi, hybryda znalazła się przy mnie w wpiła w moje usta.

-I jak Elijah? - zapytałam odsuwając się od blondyna. Przewrócił oczami.

-Zaczął panikować kilka godzin temu, Kol się wkurzył i skręcił mu kark. - spiorunowałam go wzrokiem - Nie patrz tak na mnie! Zasłużył, był bardzo wkurwiający. Ocknie się za jakieś dziesięć minut. - wyjaśnił. Trzepnęłam go dłonią w głowę.

-Jak mogłeś mu na to pozwolić? - warknęłam - Skręciliście bratu kark w dzień jego ślubu! To podłe. - przerwał mi po raz kolejny gwałtownie wpijając się w moje wargi. - Tak nie załatwisz sprawy. - mruknęłam między pocałunkami.

-Ale przynajmniej się zamkniesz. - odparł, a ja przewróciłam oczami. Nim zdążyłam się odezwać usłyszałam krzyk.

-NIKLAUS! - głos Elijah było słychać w całym domu. Zaśmiałam się patrząc na minę Nika. Niektóre rzeczy się nie zmieniają. Roześmiana pokręciłam głową. W drzwiach pojawił się Kol.

-Nik, spadamy. Elijah jest wściekły, więc będziemy musieli wysłuchiwać jego kazania. Kupiłem już bilety, lecimy do Los Angeles. Zbieraj się. - mruknął i zniknął. Spojrzałam na hybrydę.

-Los Angeles? - zaśmiałam się, pokręcił głową.

-Nie śmiej się, tylko pakuj. - mruknął i poszedł za bratem.

Tak, są pojebani, ale właśnie za to ich kocham.


***********
TAM TAM TAM! Kolejna praca w moim wykonaniu dobiegła końca. Mam nadzieję, że książka wam się podobała i zostaniecie ze mną na dłużej! Zapraszam na mój profil, gdzie jest więcej prac o tematyce TVD i TO. Jeśli chcecie być na bieżąco możecie zaobserwować mój profil, do czego serdecznie zachęcam. Do następnej książki, kochani! 

Nowa praca z Klausem już na moim profilu. Zapraszam!

Xoxo Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro