Rozdział 12.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

80 gwiazdek = nowy rozdział!



Ocknęłam się na moim łóżku przykryta kocem. Ból głowy był nie do zniesienia, tak samo jak pulsowanie w szyi. Co się stało?..

-Kochanie jak się czujesz? - spytała moja matka, siadając na łóżku obok mnie.

-Obolała, ale mogło być gorzej. A co mi się właściwie stało? Bo nie pamiętam. - mruknęłam łapiąc się za głowę. Ale boli... Ktoś mnie młotkiem pierdolnął czy jak?

-Niklaus tu był. - wyszeptała ze łzami w oczach - Ugryzł Cię i jego jad jest w twoim krwiobiegu. - wyjaśniła i zalała się łzami. Pierdolony dupek...

Oparłam się na łokciach i delikatnie podniosłam.

- Nie płacz. - mruknęłam pocierając dłońmi jej ramiona - Nic mi nie będzie. Przeżyję.

-Wiem, skarbie. Twój tata i Marcel już szukają Niklausa. Znajdą go I zdobędą jego krew. - pokręciłam głową.

- Nie uda im się. - zaprzeczyłam - To jakaś cholerna gra i w tym momencie to on rozdaje karty, ale nie na długo. - warknęłam wstając z łóżka.

- Nie możesz się przemęczać! Wampir z jadem wilkołaka w organizmie wytrzyma około dwóch dni, ale Ty jako człowiek masz dużo mniej czasu. Nie możesz teraz wychodzić, musisz odpoczywać. - poprosiła i wstała, aby pomóc mi się położyć. Cofnęłam się o krok i pokręciłam głową.

-Nie. Nie będę leżała i czekała na śmierć. Sama go znajdę i dostanę jego krew. Choćby nie wiem co. - warknęłam.

-Kochanie, sama nie poradzisz sobie z pierwotnym. - zaoponowała. Prychnęłam na jej słowa.

-Całe życie przed nim uciekamy. Już wystarczy. Mam tak po prostu czekać na śmierć? Nie ma takiej opcji. - warknęłam wychodząc z pokoju. Oczywiście, moja mama ruszyła za mną.

-Nie pozwolę Ci iść samej. - warknęła stając mi na drodze do wyjścia - Chcesz iść prosto w ramiona śmierci, a ja nie mam zamiaru Ci na to pozwolić!

- Ja już umieram! I umrę jeśli nic nie zrobię, nie będę czekać na tatę i Marcela! Może im się nie udać. - westchnęłam.

-A tobie się uda? Widziałaś go dwa razy w życiu. Kiedy próbował Cię zabić wtedy na mieście i teraz! Za każdym razem próbuje Cię zabić i jest coraz bliżej celu. - westchnęłam. Podeszłam do niej, aby się przytulić.

-Kocham Cię. I wiem co robię. Mam nadzieję, że mi to wybaczysz. - mruknęłam i skręciłam kobiecie kark. Dostanę szlaban do czterdziestki...

Zrobiłam krok w stronę drzwi, ale zakręciło mi się w głowie. W ostatniej chwili oparłam się o ścianę, aby nie upaść na podłogę. Świat wiruje... Chyba nie powinien wirować. Opierając się o ścianę plecami, powoli zsunęłam się w dół, aby usiąść. Włożyłam głowę kiedy kolana i zaczęłam brać głębokie wdechy. I nic mi to nie pomogło, cały czas było źle...

Usłyszałam otwierane drzwi, powoli podniosłam głowę w górę i zobaczyłam pierwotnego.

-Jesteś dupkiem. - syknęłam - I tchórzem. - dodałam po chwili namysłu. Blondyn zaśmiał się pod nosem.

-Jestem jedyną osobą, która może Cię uratować, a Ty mnie obrażasz. Nie sądzisz, że to nierozsądne? - zakpił.

-Nierozsądne? - warknęłam - Od początku było jasne, że prędzej czy później mnie zabijesz, ale dlaczego na oczach moich rodziców? Oni będą czuli się winni, że nie dali rady mnie uratować. - syknęłam. Klaus zmarszczył brwi i wskazał palcem na ciało mojej matki - Nie chciała mnie wypuścić, a ja miałam zamiar iść Cię szukać. - wyjaśniłam - Musiałam coś wymyślić. - westchnęłam.

-Więc postanowiłaś skręcić kark matce? - prychnął.

-Powiedział ten, który zabił oboje rodziców i to dwa razy. Nie masz prawa mnie oceniać. - warknęłam - Po co wróciłeś? Świętować swoje zwycięstwo? - zakpiłam. Hybryda pokręciła głową.

-W zasadzie to stwierdziłem, że jeszcze Cię nie zabiję. Ostatnio obiecałaś mi odpowiedzieć na parę pytań, ale w końcu żadnych nie zadałem. Jest parę spraw na które dużo wiesz i twoja wiedza może mi się przydać. - wzruszył ramionami - Dlatego zabicie Cię w tym momencie jest po prostu głupie. - mruknął i ruszył w moim kierunku. Resztkami sił starałam się cofnąć, ale szybko mnie złapał i pomógł wstać. Nie byłam w utrzymać równowagi. Moje plecy przyległy do jego klatki piersiowej i tylko dlatego zdołałam się utrzymać na nogach. Jedną ręką trzymał mnie w talii a drugą przesunął do swoich ust i nadgryzł. Następnie poczułam jak dociska nadgarstek do moich ust. Metaliczny smak przyprawiał mnie o mdłości, ale już po pierwszym łuku poczułam się lepiej. Odsunęłam się od Mikaelsona i spojrzałam na niego z mordem w oczach.

-Nadal jesteś dupkiem. - syknęłam.

- A Ty wciąż jesteś głupia, skoro mnie obrażasz. - mruknął - W ciągu sekundy jestem w stanie Cię zabić.

-Żyję z tą świadomością od lat. - wzruszyłam ramionami - W odróżnieniu od moich bliskich zdaję sobie sprawę z tego, że mogę zginąć, ale wiesz jaka jest różnica? Ja się nie boję. Chcąc nie chcąc mój los jest w twoich rękach. - wzruszyłam ramionami - Z jakiegoś powodu wciąż żyję. - warknęłam. Przewrócił oczami.

-Będziesz żyć tak długo jak długo będziesz mi potrzebna. - mruknął - Ale później? Kto wie. - zaśmiał się. Miałam zamiar zapytać o co mu chodzi, ja go w ogóle nie rozumiem... Jednak nim zdążyłam się odezwać usłyszłam głos Marcela zza drzwi.

- Nie znajdziemy go. - mruknął.

- Nie poddam się. Muszę ratować córkę. - odparł mój ojciec.

-Miło było Cię znów zobaczyć. - pokłonił się i z uśmiechem wybiegł tylnymi drzwiami. Co tu się właśnie stało?

Klaus Mikaelson uratował mi życie? Psychopata, którego celem jest zabijanie członków mojej rodziny, uratował mnie. Chyba nigdy nie zrozumiem jego toku myślenia...


******
Hejka wszystkim! 👋

Mała prośba, jeśli chcecie żebym przeczytała wasze prace to ja z przyjemnością to zrobię, ale piszcie do mnie priv a nie na tablicy! Dzięki!

Na moim profilu kolejny rozdział w książce This is psychopath, zapraszam!

Xoxo Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro