Rozdział 13.
80 gwiazdek = nowy rozdział!
Od ostatnich wydarzeń minął tydzień. Klausa nie widziałam ani razu i szczerze mówiąc, wcale nie jest mi przykro z tego powodu. Niestety nie wszystko układa się tak pięknie. Cały tydzień spędziłam w domu, mało tego, dom jest pilnowany przez wampiry Marcela. Także ucieczka nie wchodzi w grę... Jestem zamknięta w czterech ścianach i nie mam nic do powiedzenia w tym temacie. Po prostu bosko... Tym razem jednak przeszli samych siebie, poszli nawet na moje wykłady i zahipnotyzowali mi wykładowców, żebym miała obecność. Tak! Nie wolno mi iść nawet na zajęcia, jakaś paranoja...
Innymi słowy, zero znajomych, zero wyjść, zero nauki na wykładach, ale mogę siedzieć w domu! Jej...
Wstałam z łóżka i ruszyłam do kuchni, gdzie byli moi rodzice.
- Ja mam dość. - warknęłam siadając przy stole - Jeśli będę musiała spędzić choć jeden dzień więcej w domu to zwariuje. Litości! Wypuście mnie chociaż na lekcje! - mruknęłam. Matko, nie pomyślałabym, że przyjdzie dzień, kiedy będę ich błagać, aby pozwoli mi iść się uczyć... - Proszę was. Pozwólcie mi chociaż na krótki spacer... Błagam.
-Vanessa, to nie jest jakieś nasze "widzi mi się", nie możemy się teraz narażać na spotkanie Niklausa... - wyjaśniła.
- Co to jest za życie? Ciągłe siedzenie w domu? Ja nie chcę tak żyć. - pokręciłam głową - Wy chcecie? Jeśli tak to bardzo mi przykro, ale ja się na to nie piszę. - mruknęłam.
- Nie po to opiekujemy się Tobą od osiemnastu lat, żebyś teraz stwierdziła, że masz gdzieś tego psychopatę i idziesz na spacer! - warknęła wściekła.
-Kochanie, spokojnie. Może po prostu o tym porozmawiamy? - zaproponował mój tata.
- Nie. Jestem pełnoletnia. Chcecie tu siedzieć, bo boicie się Klausa to jest wasza sprawa. Ja nie mam zamiaru się chować, to nie jest rozwiązanie. - westchnęłam przeczesując dłonią włosy - Całe życie mam tak spędzić? Podziękuję. - mruknęłam i ruszyłam do wyjścia.
- Vanessa. - mój ojciec znalazł się przede mną, blokując drzwi - Nie masz pięciu lat, przemyśl co chcesz zrobić. - mruknął - On naprawdę jest niebezpieczny. Może lepiej zostań? - pokręciłam głową.
-Życie w zamknięciu to nie życie. - stwierdziłam.
-Jak sama powiedziałaś jesteś dorosła i możesz robić co chcesz, ale wiesz jak wiele ryzykujesz? Niklaus jest nieobliczalny. - wzruszyłam ramionami.
-Może i tak, ale z jakiegoś powodu po ugryzieniu mnie, podał mi swoją krew. - mruknęłam - Może na przestrzeni wieków się zmienił?
-Nigdy nie usłyszałam większej głupoty. - prychnęła kobieta.
-Mamo, nie znasz całej prawdy. Pra-prababcia zataiła wiele istotnych faktów i to wszystko nie dzieje się bez powodu. - mruknęłam i minęłam mężczyznę, aby wyjść z domu. Wampiry Marcela od razu znalazły się przy mnie. Uniosłam ręce w powietrze. - Rodzice wiedzą, że wychodzę. Wyluzujcie. - prychnęłam i ruszyłam przed siebie. Wzięłam głęboki wdech. Brakowało mi tego. Świeże powietrze.
Kierunek kebab! Muszę zjeść jakiś fast food. To jest to, tego brakowało mi najbardziej. Szybko dostałam moje zamówienie i poszłam usiąść przy fontannie. Wgryzłam się w bułkę z kurczakiem, surówką i łagodnym sosem. Kocham. Jeśli dożyję starości to będę gruba, biedna, ale szczęśliwa.
-Czyżby areszt domowy dobiegł końca? - usłyszłam mocny brytyjski akcent. Spojrzałam w górę i ujrzałam Mikaelsona.
-Stwierdziłam, że wolę mieć krótkie szczęśliwe życie niż długie, ale w zamknięciu. - odparłam. Dlaczego ja z nim w ogóle rozmawiam? Jest mordercą i od lat zabija moich krewnych, a ja? Urządzam sobie z nim pogawędki... Co jest ze mną nie tak?
-O czym myślisz? - zapytał siadajac obok mnie. Automatycznie odsunęłam się kawałek. Na wszelki wypadek. Tym razem w wewnętrznej kieszeni kurtki miałam kołek, ale coś mi się wydaje, że nie wiele mi pomoże. Westchnęłam.
- Nie rozumiem co robię... - mruknęłam - Ty zamordowałeś mi bliskich, mówisz, że zabijesz mnie, a ja zamiast uciekać to sobie z Tobą rozmawiam jakby nigdy nic. - wzruszyłam ramionami - Co jest ze mną nie tak? Nie mogę być normalna? - zapytałam. Zaśmiał się krótko.
-Normalność nudzi. Wiesz, ostatnio miałem podobne myśli. Moim celem było spotkać was jak najszybciej i wykończyć Ciebie i twoich rodziców, ale jakoś tak mi to nie po drodze. - zmarszczył nos wzdychając - Sam nie wiem czemu.
-Czyli co, nie muszę się bać, że za chwilę się na mnie rzucisz i mnie zabijesz? - zapytałam niepewnie.
-Narazie nie. - odparł - A ja mam się bać tego kołka. - zapytał wskazując na zarys broni na mojej kurtce. Zaśmiałam się cicho kręcąc głową.
-Chyba i tak bym nie miała szans. To tylko dla obrony. - wyjaśniłam. Pokiwał głową. Nie ma to jak rozmawiać z wrogiem numer jeden. Ale chyba jest coś gorszego... Ja go nawet lubię.
******
Po burzy i wielu zdziwieniach pod ostatnim rozdziałem, powtórzę coś co mówiłam na początku. Niektóre fakty są zmienione na potrzebę historii i dlatego jad wilkołaka (w tym wypadku hybrydy, bo mówimy o Klausie) działa ma ludzi tak samo jak na wampiry! Tyle w temacie haha.
Gwiazdki i komentarze mile widziane, do następnego rozdziału kochani! 🖤🖤
Xoxo Emilia Mikaelson
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro