Rozdział 18.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

80 gwiazdek = nowy rozdział!




Dobra. Rodzice dalej rozmawiają z Marcelem, Diego i Thierrym. Czas stąd spadać.

Założyłam skórzaną kurtkę i otworzyłam okno, przecież nie mogę wyjść przez drzwi. Zaraz będę pytania dokąd idę, po co idę i z kim, nie potrzebuję więcej problemów. Szybko opuściłam dom. Każdy wie, gdzie znajduje się rezydencja Mikaelsonów i każdy omija ją szerokim łukiem, chyba, że organizują imprezę, wtedy każdy chce tam być...

W końcu stanęłam przed wejściem. No i niby co ja mam zrobić? Wejść i jakby nigdy nic "Cześć, musimy pogadać." Przecież to bez sensu...

-Ciebie się tutaj nie spodziewałem. - usłyszłam głos zza pleców, a na mojej twarzy od razu zagościł uśmiech. Odwróciłam się i spojrzałam na hybrydę.

-Pierwszy raz w życiu, cieszę się, że Cię widzę. - mruknęłam i podeszłam do blondyna - Musimy pogadać. - zmarszczył brwi, ale skinął głową i ponownie ruszyliśmy w stronę ulic miasta.

-Co się dzieje? - mruknął. Jakim cudem będąc tak poważnym można być tak seksownym? Jego spojrzenie w tym momencie jest gorsze niż wzrok bazyliszka. Wzięłam głęboki wdech.

-Pamiętaj, że obiecałeś, że mnie nie zabijesz... - mruknęła jebdka mój głos był dużo wyższy niż normalnie.

-Co zrobiłaś? - syknął, od razu pokręciłam głową.

-To nie moja wina! - zaprzeczyłam. W końcu się zatrzymaliśmy a Mikaelson usiadł na ławce, zrobiłam to samo. - Okey, więc chciałam się dowiedzieć, gdzie jest kołek. Udawałam, że chcę Cię zabić, żeby mi powiedzieli, ale Marcel powiedział, że jeśli zginiesz ty, to on i inne wampiry również. - pokręciłam głową - I wymyślili, że użyją na tobie jakieś ostrze? - zaczęłam pstrykać palcami. Jak się nazywał też cholerny scyzoryk?

-Ostrze Papy Tunde? - mruknął, skinęłam głową.

-Dokładnie! Przysięgam, że nie mam z tym nic wspólnego... Nie chciałam czegoś takiego. - pisnęłam - Naprawdę, obiecałam, że zdobędę kołek i zrobię to. Chciałam Cię uprzedzić. - widząc jego ostre spojrzenie kontynuowałam - Nie zabijaj mnie! - pisnęłam. Pokręcił głową.

- Nie zabiję. - mruknął i skierował głowę w dół. Kątem oka spojrzał na mnie. - Lepiej, żeby to nie był żaden podstęp ani żadna próba zabicia mnie. - warknął.

-Przysięgam, że nie. Wiem, że nie mamy szans, aby z Tobą wygrać... - pokręciłam głową - Spróbuję ich powstrzymać i znaleźć ten kołek. - mruknęłam patrząc na niego. Westchnął głośno.

-Dobra, zróbmy tak. Zachowuj się normalnie, żeby nie zaczęli nic podejrzewać, bo dopiero wtedy będą problemy. - stwierdził - Masz przy sobie telefon? - kiwnęłam głową - Daj. Wpiszę Ci mój numer i jakby cokolwiek się działo to od razu dzwoń. - wyjaśnił, gdy podałam mu smartfona. Szybko wpisał ciąg cyferek i oddał mi moją własność. - I przede wszystkim, szukaj kołka. To jest najważniejsze. - mruknął.

-Wiem... Ale nie mam bladego pojęcia, gdzie go szukać. - westchnęłam zmartwiona. Chwila. Piwnica, przecież jest połączona z siecią tuneli. Tam trzymali kiedyś więźniów Marcela. Kołek musi być gdzieś tam. - Wiem! - mruknęłam patrząc przed siebie. Chyba nigdy nie myślałam aż tak intensywnie jak w tym momencie. - Wiem gdzie jest! Jestem pewna! - wstałam z ławki, pierwotny przewrócił oczami.

- To może byś mi powiedziała, a nie darła się jak głupia? - mruknął łapiąc się za głowę - Ludzie się na Ciebie patrzą. - westchnął - Choć jest opcja, że to przez wściekły róż na twoich włosach.

-Ten kolor jest boski! Odwal się od mojej fryzury. - syknęłam - Ale mniejsza. - machnęłam dłonią - Kołek musi być w piwnicy. - stwierdziłam - Piwnica jest połączona z siecią tuneli, tam moi rodzice mają praktycznie wszystko dotyczące wampirów, broni i tak dalej. Nigdy nie pozwalali mi tam wchodzić, a mi nigdy na tym nie zależało, ale pójdę tam i poszukam. - mruknęłam pewnie.

-Tunele w Nowym Orleanie są bardzo rozbudowane, jeśli z piwnicy pójdziesz za daleko to się zgubisz. - zakpił.

-Dam radę! - pisnęłam wściekła - Nie będę się daleko oddalać. Jeśli dobrze pójdzie będziesz miał kołek już jutro. - stwierdziłam wzruszając ramionami. Mruknął coś niezrozumiałego pod nosem.

- Okey. Jeśli mówisz, że dasz radę. - wzruszył ramionami - A co jeśli Cię przyłapią? - zainteresował się.

-Wymyślę coś. Całkiem dobrze kłamię. - wyszczerzyłam się.

-Miejmy nadzieję, że będzie tak jak mówisz. - westchnął.

Jeśli tam nie będzie tego kołka... To ja nie wiem gdzie mam go szukać.

*****
Staram się pisać rozdziały około 600-1000 słów. Poniżej 600 nie zeszłam ani razu, więc mam powód do dumy haha. Mam nadzieję że rozdział się spodobał, pamiętajcie żeby zostawić gwiazdkę i komentarz. Do następnego rozdziału kochani! 🖤🖤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro