Rozdział 22.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

80 gwiazdek = nowy rozdział!






-Znalazłaś... - wyszeptał. Bezwiednie pokiwałam głową. Udało mi się. To ja go znalazłam! Wzięłam głęboki wdech i przeniosłam wzrok z kołka na Klausa.

-Jest twój. - wzruszyłam ramionami z uśmiechem. Mam tego aroganckiego dupka z głowy!

- Ja go nie wyjmę. - mruknął - Tylko Ty możesz to zrobić. Już rozumiesz? To nie tak, że twoi rodzice nie chcieli mnie zabić. I to nie twoja matka umieściła tu kołek. Zrobił to jakiś łowca, ale wyciągnąć go może tylko osoba z twoim nazwiskiem. Nie jesteś wampirem i urodziła Cię łowczyni, więc i Ty nią jesteś. - wyjaśnił. Oni kłamali... Wiedzieli gdzie jest kołek i chcieli go użyć, ale nie mogli go wyjąć. Tylko dlaczego nie powiedzieli mi prawdy? Pokręciłam głową.

-Cóż za trafne spostrzeżenie. - usłyszłam głos z oddali. Szybko spojrzałam w kierunku skąd dochodził. O nie... Rodzice. - Odsuń się od niego, Vanesso. On już nic Ci nie zrobi. - wstrzymałam oddech. Oni myślą, że robię to wbrew woli? Że Klaus mnie zmusił...

Nim zdążyłam coś powiedzieć poczułam jak Mikaelson przyciąga mnie bliżej siebie. Wstrzymałam oddech. Tak jak ostatnio moje plecy przylgnęły do jego klatki piersiowej. Co on robi? Jedna ręka owinęła moją talię a drugą chwycił moje nadgarstki. Poruszyłam się, ale jedynie wzmocnił chwyt.

-Wasza inteligentna córka ratuje wam życie, a wy chcecie jej pokrzyżować plany w ostatniej chwili? - prychnął a ja poczułam jego gorący oddech na szyi, przez moje ciało przeszedł dreszcz. Nie powinnam tak reagować. Dlaczego moje ciało nie chce ze mną współpracować?

-Zostaw ją w spokoju. - syknęła - Do niczego już jej nie zmusisz. - pewnie, że nie zmusi... bo nigdy nie zmuszał. Byłam tak blisko. Prawie miałam kołek w dłoni. To były sekundy! Oddałabym mu go i miała spokój.

-Uważacie, że zmusiłem waszą córeczkę, żeby oddała mi kołek? - wybuchł śmiechem i przeniósł na mnie swój wzrok - Powiesz mi prawdę, różyczko? - zakpił. Dupek. Pieprzony dupek do potęgi! Westchnęłam.

- Muszę wam coś powiedzieć... - mruknęłam niechętnie - Po pierwsze, jesteś większym dupkiem niż myślałam. - syknęłam, a Mikaelson parsknął śmiechem - Po drugie - spojrzałam na rodziców - Do niczego mnie nie zmusił. Zaproponowałam, że oddam mu kołek jeśli zostawi naszą rodzinę w spokoju. - wyjawiłam. Okey. Wyrzuty sumienia minęły. Patrząc na ich miny, miałam rację, jeśli Klaus mnie nie zabije, to oni to zrobią... Nie dobrze. - Chciałam dobrze! - pisnęłam i próbowałam zrobić krok w ich stronę, ale powstrzymały mnie dłonie Klausa. Do kurwy nędzy, niech on trzyma łapy przy sobie! Oskarżę pierwotnego o molestowanie! Mówię serio.

- Vanessa, robiliśmy wszystko żebyś była bezpieczna! - wrzasnęła kobieta - A Ty postanowiłaś oddać mu jedyną broń, którą możemy go powstrzymać! - darła się. Okey... Jest wściekła. Mężczyzna szybko zareagował i objął małżonkę.

- Vanessa, dlaczego? - mruknął. Westchnęłam.

- Bo mama w bardzo łatwy sposób mogła nas ocalić! Wystarczyło oddać ten kołek lata temu. Jemu chodziło tylko o to! Czy naprawdę kawałek drewna jest ważniejszy niż nasze życie? - warknęłam - Nie jesteś już łowcą, a ja nigdy nie chciałam i nie zamierzam być. - syknęłam - To mogło się skończyć już dawno temu. Gdyby nie ta cholerna duma, która nie pozwalała na oddanie kołka... Ale czy było warto? - westchnęłam patrząc matce w oczy - Spójrz ile osób zginęło i ile osób może jeszcze zginąć. Czas to skończyć. Jeśli Ty tego nie zrobisz, to ja. - stwierdziłam pewnie.

-I co zrobisz? Oddasz broń komuś kto zabił członków twojej rodziny? Oddasz mu jedyną rzecz, którą można go powstrzymać? - prychnęła.

-Tak. Tak, jeśli dzięki temu będziemy bezpieczni. I wiesz co uważam? Że gdyby tobie albo babci albo mojej rodzicielce naprawdę zależało przede wszystkim na bezpieczeństwie rodziny, to już dawno ta wojna by się skończyła. - mruknęłam.

-Kochanie, ona jest pod wpływem perswazji. - mruknął mój ojciec. To żart? Ja im mówię coś co dręczyło mnie od tak dawna... A on mi wskakuje tutaj z perswazją. To jakiś głupi żart?

Kobieta zasłoniła usta dłońmi i pokiwała głową.

-Pewnie masz rację. - przytaknęła. Westchnęłam i uniosłam głowę, aby spojrzeć blondynowi w oczy.

-Puść mnie, dam ci ten kołek. - wyszeptałam.

-Vanessa, nie! - krzyknęli jednocześnie. Hybryda zaśmiała się przez co jego klatka piersiowa zawibrowała ocierając się o moje plecy. Pchnął mnie do przodu, ale cały czas trzymał mnie blisko siebie. Wysunęłam dłoń i chwyciłam kołek. Mam go.

-Kochanie, po prostu mi go rzuć. - usłyszłam głos taty. Spojrzałam mu w oczy. Ból. Wypełniał je ból. Głośno przełknęłam ślinę kręcąc głową.

-Przepraszam, ale nie mogę... - wyszeptałam. Wyciągnęłam dłoń z kołkiem z wnęki. Nie wahałam się. Wyrwałam się z objęć Klausa i stanęłam naprzeciwko niego patrząc w oczy. Spokojnie patrzył na moje poczynania. Wzięłam wdech i podałam mu kołek, który chwycił z uśmiechem. Nie puściłam drewna.

-Kołek za bezpieczeństwo mojej rodziny? - upewniłam się. Skinął głową.

-Przecież obiecałem. - mruknął zadowolony z przebiegu wydarzeń. Pokiwałam głową i poluzowałam uścisk. Kołek został w dłoni Mikaelsona. Posłał mi ostatni uśmiech i w wampirzym tempie zniknął. Wzięłam wdech i odwróciłam się w stronę rodziców. Tak, mam przejebane.

*****
Gwiazdki i komentarze mile widziane, do następnego rozdziału kochani! 🖤🖤🖤

Xoxo Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro