Rozdział 27.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

80 gwiazdek = nowy rozdział!




Po kilku minutach Klaus wrócił z talerzem gofrów. Na mojej twarzy od razu pojawił się szeroki uśmiech.

- Nie sądziłem, że ktoś może być tak szczęśliwy z powodu jedzenia. - zaśmiał się i podał mi talerz. Gofry były z bitą śmietaną, sosem czekoladowym i owocami.

Mikaelson powiedział, że ma coś jeszcze do załatwiania z rodzeństwem i, że zaraz wróci. Ja w tym czasie szybko uporałam się ze śniadaniem, już dawno nie byłam tak głodna, a gofry były pyszne!

Odłożyłam talerz na szafkę przy łóżku. Dobra... muszę spróbować wstać. Powoli i dam sobie radę. Dam radę. Powoli wysunęłam się spod puchatej kołdry. Byłam ubrana tylko w za dużą na mnie, męską koszulkę. O tym Klaus nie wspomniał... Będzie się tłumaczył.

Postanowiłam stopę na podłodze i po chwili dłożyłam drugą. Odepchnęłam się od łóżka i stanęłam o własnych siłach. Moja radość nie trwała długo, ciało się zbuntowało i gdyby nie czyjeś dłonie, które chwyciły mnie w ostatniej chwili to zaliczyłabym spotkanie z podłogą. Spojrzałam w górę i ujrzałam blondyna, który nawiasem mówiąc, nie był zachwycony.

-Kazałem Ci leżeć, czy to jest aż tak trudne do wykonania? - warknął i szybko wziął mnie na ręce. Zrobił to z taką siłą, że poleciałam minimalnie w górę i wpadłam w jego ramiona. Hybryda w ogóle nie dała po sobie poznać, że trzyma w tym momencie pięćdziesiąt pięć kilo. A ja zawsze miałam kompleksy, że jestem gruba... Dzięki niemu nabiorę pewności siebie.

-Sorki. - mruknęłam, gdy kładł mnie ponownie na łóżku - Myślałam, że dam radę. - wyjaśniłam zaciskając wargi. Przewrócił oczami.

-Kobieto - syknął - Ponad dwa dni bez snu, bez jedzenia, bez picia, w dodatku cały czas byłaś przykuta do ściany, przez co musiałaś stać. A Ty postanawiasz urządzić sobie spacerek? - warknął. Przewróciłam oczami.

-No dobrze, już dobrze... Wybacz, mój błąd. - mruknęłam niechętnie. Wziął wdech.

-Naprawdę jesteś głupia. - prychnął. Wytknęłam język w jego stronę.

-Dzięki mnie zdobyłeś ten pieprzony kołek, więc nie przeginaj. - mruknęłam szczerząc się.

-A Ty dzięki mnie żyjesz. - stwierdził z kpiącym uśmiechem. Spoważniałam.

-Właśnie, jeśli o to chodzi... Dziękuję. - spojrzałam mu w oczy - Oni nie chcieli mnie zabić, chcieli...

-Wiem. Mówiłaś. - przerwał mi. Skinęłam głową. - Nie rozumiem tylko dlaczego. Właściwie jeśli mam być szczery to w ogóle nie rozumiem ich działania. - mruknął i usiadł obok mnie. Wzięłam wdech i zaczęłam.

-Chcieli Cię zabić, bo sami pragnęli śmierci. - wyjaśniłam - Od początku chodziło tylko o to. Żadne z nich nie chciało być wampirem, dla nich była to klątwa, z którą musieli żyć wiecznie. - przełknęłam gulę w gardle - Josie nie opiekowała się mną dla mojej mamy czy dla mojego bezpieczeństwa. Kołek został ukryty przez łowców wampirów, ale tak jak mówiłeś moje nazwisko było bardzo wysoko w hierarchii, więc kołek musiał zostać. A ja byłam ostatnią osobą z tym nazwiskiem, która w teorii była łowcą. - tłumaczyłam - Musieli poczekać aż będę pełnoletnia, żebym dała im kołek, ale gdy już byłam, zrozumieli, że im nie pomogę. Nie chciałam z Tobą walczyć, ja chciałam pokoju, dlatego musieli zmienić plan i tak wszystko się posypało... W tym wszystkim byłam tylko marionetką w ich rękach. Przez osiemnaście lat żyłam w kłamstwie. - prychnęłam i spojrzałam hybrydzie w oczy. W pierwszej chwili nie zareagował, siedział obok mnie I patrzył przed siebie. Dopiero po chwili przeniósł swój wzrok na mnie.

-Przykro mi. - stwierdził. Zaśmiałam się lekko.

-Całkiem niepotrzebnie. Zemszczę się. - stwierdziłam pewnie - Jeszcze nie wiem jak, ale to zrobię. - oznajmiłam. Na ustach blondyna uformował się uśmiech.

-Chyba mogę Ci pomóc. - stwierdził zadowolony.

- Nie bardzo rozumiem. - mruknęłam.

- To proste. Oni chcieli śmierci, więc życie wieczne to dla nich najgorsza możliwa kara, mam rację? - wzruszył ramionami patrzeć na mnie, lekko skinęłam głową w odpowiedzi.

-Chyba tak. - wyszeptałam.

-Więc sprawimy, że będę cierpieć przez resztę wieczności. - wyjaśnił. Spojrzałam na niego zaskoczona.

-A jak masz zamiar to sprawić? - zainteresowałam się.

-Myślałem, że będziesz zła. - zdziwił się - Że zaczniesz mnie wyzywać, że to nieludzkie i w ogóle. - przewrócił oczami.

- Nie. Przecież powiedziałam, że chcę zemsty. Jeśli mam z nimi skończyć, chcę to zrobić po swojemu. - westchnęłam - Ale twoja pomoc z pewnością mi się przyda. - oznajmiłam.

-Wiesz co? Może nie jesteś taka zła jak myślałem. Jesteś całkiem w porządku. Myślę, że się dogadamy. - stwierdził zadowolony. Pokiwałam głową.

-Też mam takie wrażenie.


*********
Gwiazdki i komentarze mile widziane, do następnego rozdziału kochani! 🖤🖤

Xoxo Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro