Rozdział 28.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

80 gwiazdek = nowy rozdział!


Nie taki diabeł straszny jak go malują.
Klaus był specyficzny, ale nie zły. Miał zupełnie inny system wartości niż pozostała część społeczeństwa, ale po całym dniu spędzonym w jego pokoju, zaczęłam go rozumieć. Może nawet lubić?

-Lepiej się czujesz? - zapytał i podał mi kolejny kawałek pizzy. Szybko przyjęłam talerz i zatopiłam zęby w gorącym daniu.

-Lepiej. - mruknęłam z pełną buzią. Przełknęłam wszystko. - Dziękuję, Nik. - spojrzał na mnie zdziwiony - Wiesz, dzięki tobie mam gdzie spędzić kolejną noc. Nie byłabym w stanie nic dziś sama znaleźć. Chcąc czy nie jestem twoją dłużniczką. - stwierdziłam niechętnie.

-Nic od Ciebie nie oczekuję. A jeśli chodzi o nocleg, moja rodzina w sumie Cię polubiła. - mruknął wzruszając ramionami. Tak, miałam okazję poznać dziś całą rodzinę hybrydy. Są naprawdę genialni, każdy na swój inny, wyjątkowy sposób. - A jeśli mam być szczery to... Rebekah powiedziała, że jak Ci nie zaproponuję, żebyś tu zamieszkała to pomoże Kolowi zrobić kołek, który mnie uśpi. - mruknął, a ja parsknęłam śmiechem. Tak... To w stylu Rebeki.

- To miłe, ale nie będę robić problemów. - nie skończyłam mówić, a do środka wpadli Kol, Rebekah i Hayley.

-Za słabo się starałeś! - mruknął Kol. A ja wytrzeszczyłam oczy - Niestety, ale urok wśród Mikaelsonów odziedziczyłem ja. - mruknął dumnie. Hayley strzeliła szatyna w ramię.

-Debil. - syknęła Rebekah i spojrzała na mnie - To żaden problem! - zakomunikowała uśmiechnięta.

-Ej, jak długo wasza trójka stała przy tych drzwiach? - prychnął Klaus.

-Nic ciekawego nie słyszałem, więc jeśli ją przeleciałeś to albo zanim tu stanęliśmy albo byłeś fatalny i sam rozumiesz... - skrzywił się. Ledwo się powstrzymałam, żeby nie parsknąć śmiechem.

Hayley złapała Kola za ucho i pociągnęła w dół.

-Ała! - jęknął pierwotny.

-Wychodzimy. - syknęła i wyprowadziła szatyna a ja i Klaus wybuchliśmy śmiechem. Rebekah pokręciła głową. .

- To jak? Zostaniesz? - spytała z nadzieją w głosie. Spojrzałam na Klausa, który wzruszył ramionami.

-W sumie i tak często się ostatnio spotykaliśmy, więc mi to nie przeszkadza. - mruknął.

-Nik! Pokaż, że Ci zależy! - usłyszałam krzyk Kola z dołu. Klaus oblizał dolną wargę i się uśmiechnął.

-Jeszcze słowo a skończysz z kołkiem od Vanessy w sercu! - krzyknęła hybryda. Uśmiechnęłam się pod nosem i spojrzałam na Nika, a on na mnie. Przewrócił oczami, a na jego twarzy pojawił się cień uśmiechu - Zostań. - mruknął. Skinęłam głową i skierowałam wzrok na Rebekę.

-Zostanę. - blodnynka pisnęła i rzuciła się w moją stronę, ale Klaus w ostatniej chwili zasłonił mnie swoim ciałem. Pierwotna zrozumiała co by się stało, gdyby z takim impetem we mnie uderzyła. Zasłoniła usta dłońmi. - Van, przepraszam! - pisnęła - Zapomniałam.

-Nic się nie stało. - odetchnęłam z ulgą. Pokiwała głową, ale widząc minę Klausa szybko ruszyła do wyjścia.

-Udanego wieczoru! - mruknęła i wyszła trzaskając drzwiami.

Zaśmiałam się pod nosem.

-Dzięki po raz kolejny. - mruknęłam cicho. Skinął głową.

-Zacznę pobierać opłatę za każdy ratunek twojego tyłka. - prychnął. Przewróciłam oczami. Szybko chwyciłam za kolejny kawałek pizzy. - Oglądamy coś? - zaproponował.

-W sumie i tak nie mam nic lepszego do roboty, nie jestem w stanie nic zrobić. - zaśmiałam się - Więc to zależy od tego czy masz czas. - lekko wzruszyłam ramionami.

-Gdybym nie miał to bym nie proponował. To jak? Film? Serial? - zapytał i wstał aby sięgnąć pilot ze stolika, który był na środku pokoju. Zastanwiłam się chwilę.

-Dobra. Już wiem. - mruknęłam, gdy usiadł obok mnie o również oparł się o oparcie łóżka. Szybko zabrałam mu pilot i włączyłam Netflixa.

- Nie... No ile Ty masz lat? - jęknął - Mówiłaś, że dziewiętnaście! A nie dziwięć. - mruknął, ale ja przewróciłam oczami.

-Nie powiesz mi chyba, że nigdy nie oglądałeś Looney Tunes Show. - burknęłam - Przecież to klasyk. - broniłam się widząc jego spojrzenie.

-Tak, klasyk. Dla dzieci od pięciu do dziesięciu lat. - prychnął - Wyobraź sobie, że gdy ja byłem w tym wieku to nie było telewizji. - prychnął, a ja zaczęłam sie śmiać.

-Biedne dziecko bez kreskówek. - mruknęłam i pogładziłam pierwotnego po policzku. Spojrzał na mnie z ukosa.

- To był twój pretekst, żeby mnie dotknąć? - zakpił.

-Mój drogi, masz zdecydownaie za wysoką samoocenę. Zupełnie jak bohater kreskówki, którą będziemy zaraz oglądać. Bohater to kaczor Daffy. - wyjaśniłam.

- Mam nadzieję, że jesteś zmęczona i szybko zaśniesz. - mruknął gdy włączyłam bajkę.

-Marzenie ściętej głowy. - mruknęłam.


******
Pamiętajcie, żeby zostawić gwiazdkę i komenatrz! Do następnego rozdziału kochani!🖤🖤🖤

Xoxo Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro