Rozdział 3.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

60 gwiazdek = nowy rozdział!

W nocy obudził mnie jakiś szelest w moim pokoju. Szybko otworzyłam oczy i zapaliłam lampkę nocną, która stała na szafce przy łóżku. Rozejrzałam się i ujrzałam otwarte okno. Cholera. Zegarek wskazywał trzecią w nocy.

Raz jeszcze rozejrzałam się po pokoju i ujrzałam ruch w kącie. Szybko wsunęłam dłoń pod poduszkę gdzie miałam ukryty kołek.

No co? Przezorny zawsze ubezpieczony!

Po chwili światło w pokoju się zapaliło a moim oczom ukazał się sam Klaus Mikaelson. Nie dobrze. Bardzo bardzo nie dobrze!

No i przyszedł mnie zabić. Bosko, nie dożyję nawet dwudziestu lat.

- Po twojej minie wnioskuję, że nie muszę się przedstawiać. - zakpił.

-Jak się tutaj dostałeś? - wyszeptałam i powoli się cofnęłam. Moje plecy dotknęły zimnej ściany. Spałam jedynie w za dużej bluzie, która sięgała mi kawałek za tyłek, więc nie czułam się zbyt komfortowo stojąc naprzeciwko pierwotnego, który jest najniebezpieczniejszym stworzeniem na ziemi. Szybko wsunęłam kołek do rękawa.

-Wiesz, twoi rodzice przepisali dom na kogoś innego... - zaczął i ruszył w moją stronę - Oczywistym było, że przepisali go na osobę w pobliżu. Jeśli będą chcieli wpuścić wampira, będą mogli to szybko załatwić. - wzruszył ramionami - Francesca, która mieszka naprzeciwko byłaby idealna, czyż nie? - mruknął uśmiechając się.

- Co jej zrobiłeś? - warknęłam. Uśmiechnął się jeszcze szerzej. - Nie... - pokręciłam głową - Dlaczego? Była niewinna. Mogłeś użyć perswazji, aby Cię wpuściła! Nie musiałeś jej zabijać. - głos mi się załamał. On naprawdę nie ma sumienia.

-Ten sposób jest bardziej efektowny. - stwierdził - Ale nie przyszedłem, żeby rozmawiać o twoich sąsiadach. - przechylił głowę na bok i spojrzał mi w oczy. Zacisnęłam pięści. Powinnam krzyczeć? Może zacznę krzyczeć... To by nie było głupie. Ktoś mnie usłyszy i przyjdzie pomóc. I też zginie... Okey. Jednak nie będę krzyczeć.

-Słyszałem. - mruknął i stanął centralnie przede mną. Wstrzymałam oddech. Bałam się go. Bałam się go jak diabli. - Słyszałem, że to Ty uratowałaś moją córkę z rąk Diego - kontynuował, ale po chwili przerwał i spojrzał na mnie marszcząc brwi - Wiesz, że musisz oddychać? - zapytał a ja wypuściłam powietrze... Tak się go bałam, że zapomniałam o oddychaniu... Co jest ze mną nie tak? - Wracając, dlaczego jej pomogłaś? - spytał skanując mnie wzrokiem. Wzięłam głęboki wdech.

-Nie wiedziałam, że to twoja córka. - zaczęłam - A nawet gdybym wiedziała, dziecko nie powinno odpowiadać za błędy rodziców. - wyjaśniłam. Patrzył na mnie jakby chciał znaleźć dowód, że kłamię.

- To ma być jakieś pouczenie dla mnie? - parsknął - Że nie powinien zabijać twojej rodzinki? Przykro mi, ale jeśli chcesz się odwołać do mojego sumienia to Ci się nie uda. - prychnął kręcąc głową. Potrząsnęłam głową.

- Po prostu mnie zabij i miejmy to z głowy. - westchnęłam.

-Gdybym przyszedł Cię zabić to już bym to zrobił.

-Więc po co przyszedłeś? - zapytałam i mocniej wbiłam się w ścianę. Klaus skomentował to krótkim śmiechem i zrobił kilka kroków w moją stronę. Położył dłonie po obu stronach mojej głowy i poczułam jego gorący oddech na twarzy.

-Mam wrażenie czy się mnie boisz? - wyszeptał. Zacisnęłam powieki i wysunęłam kołek z rękawa. Mocno zacisnęłam na nim dłoń i wymierzyłam cios w serce Klausa. Pierwotny okazał się szybszy niż myślałam i przejął mój cios. Mocno zacisnął głos na moim nadgarstku, z bólu wypuściłam kołek, ten upadł a hybryda kopnęła go w kąt pokoju. - Naprawdę myślałaś, że dasz mi radę? - zapytał zażenowany.

- Nie poddam się bez walki. - wyszeptałam - Moja rodzina całe życie uciekała, ja mam zamiar walczyć. - oznajmiłam. Głos mi się załamał.

-Przecież słyszę, że się mnie boisz. - prychnął.

-Nie mówię, że nie. Boję się, boję się jak cholera... Ale nie poddam się przez strach. - w kącikach moich oczu poczułam łzy - Wystarczająco dużo osób z mojej rodziny zabiłeś, ze mną nie pójdzie ci tak łatwo. - warknęłam mimo przerażenia, które opanowało moje ciało. Jego prawa ręka poszybowała w górę. Zacisnęłam powieki przygotowując się na ból. Ale dostanę wpierdol... Jednak zamiast bólu, poczułam delikatny dotyk na policzku. Ponownie wstrzymałam oddech.

-Zaczynamy zabawę. - mruknął a chwilę później jego dłoń zniknęła z mojej twarzy. A Klaus zniknął z mojego pokoju.

Przeżyłam spotkanie z Klausem Mikaelsonem...

Odetchnęłam głęboko. Żyję. Nie zabił mnie. Tylko dlaczego?

******
Na moim profilu właśnie pojawiła się książka z Kolem w roli głównej! Serdecznie zapraszam!

Xoxo Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro