Rozdział 31.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

80 gwiazdek = nowy rozdział!



Wraz z Nikiem odstawiłam walizkę do jego domu i ponownie wyszliśmy na zewnątrz. Naprawdę kocham Nowy Orlean, te wszystkie kolory, ludzi i muzykę. Prawdziwe miasto cudów.

Klaus zgodnie z obietnicą opowiedział mi o swojej rodzinie, dzieciństwie i stosunkach w rodzeństwem. Wiedziałam, że nie mówi wszystkiego, ale nie miałam zamiaru na niego naciskać. Miał dobry humor a w jego przypadku to prawdziwy cud, wolałam nie zmieniać tego stanu rzeczy.

-Zadowolona? - mruknął gdy dostałam upragnione lody. Pokiwałam głową.

-Zawsze kiedy mam jedzenie jestem szczęśliwa. - wzruszyłam ramionami - To prosta zasada. Najedzona Vanessa równa się szczęśliwa Vanessa. - wyjaśniłam z uśmiechem.

-Warto zapamiętać. - skwitował.

-Mówiłeś o klątwie i nie skończyłeś. - mruknęłam niepewnie. Nie chciałam przez przypadek wyprowadzić go z równowagi.

-A tak. - skinął głową - Moja matka puściła się z wilkołakiem, więc i ja miałem w sobie gen. - wyjaśnił - Później gdy zabito Henrika, stwierdzili, że nie pogodzą się ze śmiercią kolejnego dziecka, więc matka przemieniła nas w wampiry. - tłumaczył - No i stało się, bardzo szybko po przemienie w wampira zabiłem. - mruknął - Podczas pełni zacząłem się przemieniać w wilkołaka. Mikael kazał Esther rzucić zaklęcie, aby powstrzymać wilczą naturę. - wyjaśnił - Dopiero kilka lat temu udało mi się zdjąć klątwę. Ot to, cała historia jak stałem się hybrydą. - oznajmił.

-Wow... - mruknęłam - Czyli nie tylko ja miałam zjebanych rodziców. - zaśmiałam się. Skinął głową.

-O nie, nie tylko. Zresztą wiesz ile wycierpiałem przez Mikaela? - burknął - Byłem z siebie taki dumny, gdy w końcu go zabiłem. - na jego twarzy pojawił się demoniczny uśmieszek - Ale przyznam szczerze, za drugim razem bawiłem się jeszcze lepiej zabijając go.

-Dwa razy. Zabiłeś go dwa razy...- zaśmiałam się.

-Skoro go wskrzesili to co miałem zrobić? Nadarzyła się okazja, więc była powtórka z rozrywki. - wzruszył ramionami. Jego to w ogóle nie rusza. Mówi o morderstwie jak o nudnej, szarej rzeczywistości. W tym wszystkim najgorsze jest to, że ja się z tym psychopatą zaczęłam przyjaźnić.

-Dlaczego ja Cię lubię? - mruknęłam - Jesteś straszny. - pokręciłam głową. Wzruszył ramionami.

- Co mogę poradzić? Taki mój urok. - poruszał brwiami.

-Urok? - zakpiłam.

- No wiesz, czy to nie jest tak, że każda dziewczynka pragnie bad boy'a? - uniósł brew w górę, a ja przewróciłam oczami.

-Może i tak, ale te dziewczynki - zrobiłam znak cudzysłowia w powietrzu - Raczej myślą o chłopcach, którzy piją, palą i przekraczają prędkość jeżdżąc samochodem. - wyjaśniłam - A nie zabijają ludzi, zwłaszcza rodziców. - mruknęłam. Uśmiechnął się i pokręcił głową. - Dlaczego tak rzadko się uśmiechasz? - zapytałam.

- Co? - zdziwił się.

-No mówię, że strasznie rzadko się uśmiechasz. Masz fajny uśmiech a od kiedy Cię znam, nie za często widzę żebyś był szczęśliwy. - mruknęłam. Wzruszył ramionami.

- Nie często mam mam powody. - wyjaśnił.

-To je znajdź. - prychnęłam - Wolę uśmiechniętą wersję Ciebie, jesteś mniej przerażający. - wyjaśniłam.

-Lubię być przerażający. - mruknął. Spiorunowałam go wzrokiem.

-Wciąż dupek. - zaśmiałam się i go wyprzedziłam. Jednak był hybrydą, nie miałam szans.

-Powiedz mi, jak to z Tobą jest? Jesteś tylko człowiekiem i obrażasz najpotężniejszą bestię na świecie... - zastanowił się chwilę - Ciągle obrażasz. - dodał zwracając uwagę na pierwsze słowo.

-Gdy Cię poznałam przyszedłeś, żeby mnie zabić. - przypomniałam mu - Więc gdybyś teraz spróbował, nic by się nie zmieniło. - zażartowałam.

-Wiesz co? - spojrzałam mu w oczy - Nigdy nie przestaniesz mnie zaskakiwać... - uśmiechnęłam się pod nosem.

-Najwyraźniej taka moja rola. - podsumowałam.






********
Wena wróciła 😜

Za dwa tygodnie, na moim profilu pojawią się dwie nowe prace ✌🏼

Gwiazdki i komentarze mile widziane, do następnego rozdziału kochani! 🖤🖤🖤

Xoxo Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro