Rozdział 32.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

80 gwiazdek = nowy rozdział!




Z pomocą Hayley, Rebeki, Freyi i Hope szybko rozpakowałam swoje rzeczy. Dom Mikaelsonów jest tak duży, że bez problemu znalazł się pusty pokój dla mnie, poza tym jest jeszcze kilka w ogóle nie używanych.

-Dziękuję. - uśmiechnęłam się, gdy wszystko było już na swoim miejscu.

- Nie ma za co. - odparła Hayley - Tak jak mówiłam, jestem twoją dłużniczką. Przecież to Ty uratowałaś wtedy Hope, jestem ci cholernie wdzięczna. - oznajmiła. Uśmiechnęłam się.

-Już mówiłam, że nie ma za co. Nie lubię Marcela i jego ludzi, więc dla mnie to była sama przyjemność. - podsumowałam. W tym czasie Hope zeskoczyła z mojego łóżka.

-Mamo, mogę iść na dół do taty? - zapytała, na mojej twarzy automatycznie pojawił się uśmiech. To ile Nik wycierpiał dla Hope było niesamowite, mają teraz taki cudowny kontakt aż jej zazdroszczę. Chciałabym mieć taki kontakt z bliskimi, choć rodzice zawsze byli dla mnie dobrzy, to nigdy nie było między nami takiej nici porozumienia.

- Pewnie kochanie. - uśmiechnęła się brązowowłosa, a dziewczynka szybko podbiegła na dół.

-Nawet nie wiesz jak się cieszę, że Cię poznałyśmy. To zabrzmi fatalnie i z góry przepraszam, ale w sumie to się cieszę, że Nik... - zawahała się szukając odpowiedniego zwrotu - Zrobił to co zrobił. - mruknęła - Pewnie gdyby nie to, nigdy byśmy się nie poznały. - stwierdziła Rebekah. Westchnęłam.

-Całe życie wmawiano mi, że Mikaelsonowie to potwory, że niszczą wszystko na swojej drodze. A teraz kiedy już was poznałam... - z moich ust wszedł głośny wydech - Jesteście zupełnie inni niż mi mówiono. Przede wszystkim walczycie o siebie nawzajem, a to naprawdę super cecha. - powiedziałam.

Kobiety uśmiechnęły się do mnie.

-Walczymy o siebie chyba, że Nik ma jakieś swoje kaprysy i kogoś sztyletuje... - mruknęła Rebekah.

-Nie przesadzaj Bekah, nie zasztyletował nikogo od pół roku. - zaśmiała się Freya - Jak na niego to postęp. - Hayley parsknęła śmiechem.

-Czasem naprawdę się cieszę, że nie jestem Mikaelsonem i Klaus nie może mnie tak po prostu zasztyletować. - prychnęła Marshall.

-Jeśli twoje kontakty z Elijah nie ulegną pogorszeniu to myślę, że są duże szanse, jednak będziesz panią Mikaelson. - mruknęła zadowolona Rebekah. Policzki Hayley pokrył rumieniec a h poruszyłam brwiami.

- Hayley Mikaelson. - mruknęłam - Pasuje Ci. - stwierdziłam uśmiechnięta.

-Ymm... - pokręciła głową.

- Tylko nie zaprzeczaj. - pisnęła Freya - Nie trzeba być wampirem, żeby was słyszeć w nocy! - puściła oczko. Wybuchłam niepohamowanym śmiechem. - Nie śmiej się, ja mówię poważnie. - mruknęła - Poprzednich nocy byłaś zmęczona i spałaś jak kamień, ale poczekaj jak Hayley się rozkręci to... - szatynka jej przerwała.

-Dotarło! - warknęła - Już rozumiem. - blondynki wraz ze mną wybuchły śmiechem. - Koniec o mnie! Może lepiej powiedz co ty robiłaś z Klausem w jego sypialni. - wskazała na mnie palcem, roześmiana pokręciłam głową.

-Spałam. - wyjaśniłam - Byłam tak zmęczona wydarzeniami z poprzednich nocy, że nie miałam siły na... - młodsza Mikaelson mi przerwała.

-Seks? - pisnęła podekscytowana - Nie mam nic przeciwko tobie, jako mojej siostrze. - oznajmiła kiwając głową.

- Nie miałam siły na nic. - warknęłam przywracając oczami - Nie na seks. Na nic. - mruknęłam dobitnie.

-A jakbyś miała to byłby seks? - zapytała Hayley kładąc się na moim łóżku. Zmarszczyłam brwi.

- Co to za absurdalne pytanie jest? - pisnęłam - Oczywiście, że nie.

-Dlaczego Ci nie wierzę? - zaśmiała się Freya.

-Może dlatego, że masz problemy z zaufaniem? - zaproponowałam wzruszając ramionami. Blodnynka przekręciła oczami.

- Mów co chcesz, ale nie zaprzeczysz, że Klaus jest gorący. - mruknęła niechętnie szatynka.

-Fuuuu. - pisnęły obie Mikaelson.

-Do cholery to nasz brat, bez takich mi tu. - wzdrygnęła się Bekah. Parsknęłam śmiechem i spojrzałam na Hayley.

- Masz rację jest warty grzechu. - poparłam ją.

-Wychodzę. - pisnęła Freya i opuściła pokój, Rebekah spojrzała na mnie i Hayley.

-Ja też. Nie mam zamiaru słuchać, który z moich braci debili jest najbardziej seksowny. - prychnęła i również wyszła.

Wraz z szatynką spojrzałyśmy na siebie.

-Klaus. - mruknęłyśmy równo i zaczęłyśmy śmiać.

-Elijah jest mega pociągający a garnitur tylko dodaje mu uroku. - mruknęła, gdy siadałam obok niej na łóżku.

-Kol ma fajny uśmiech, którym jest w stanie przekupić do wielu rzeczy. - dodałam.

- Ale Klaus to chcąc nie chcąc seksowna bestia. - warknęła niechętnie, a ja skinęłam głową. Bądź co bądź ma rację...




******
Gwiazdki i komentarze mile widziane, do następnego rozdziału kochani! 🖤🖤

Xoxo Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro