Rozdział 4.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

60 gwiazdek = nowy rozdział!



W nocy po wyjściu Klausa, nie dałam rady zasnąć nawet na chwilę. Wciąż bałam się, że pierwotny zmieni zdanie i wróci mnie zabić. Dlatego też nad ranem wyglądałam jak trup.

-Vanessa, wszystko w porządku? - zapytał mój tata, gdy rano wszedł do kuchni i zobaczył mnie ledwie żywą przy stole. Szybko pokiwałam głową.

-Tak, po prostu jakoś nie mogłam zasnąć w nocy i tak wyszło. - wzruszyłam ramionami. W tym samym czasie usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi.

-Francesca nie żyje! - pisnęła moja mama i zalała się łzami. Ojciec szybko zareagował i poszedł ją przytulić.

O tym zapomniałam... Jak mogłam zapomnieć o czymś tak istotnym jak śmierć sąsiadki?

-Trzeba... Trzeba znaleźć kogoś innego na kogo przepiszemy dom... - mruknęła kiedy się uspokoiła. Westchnęłam.

-I narazimy życie kolejnej niewinnej osoby? - wzruszyłam ramionami - Przecież jeśli Klaus będzie chciał, to znajdzie i zabije kolejnych. Jemu nie robi różnicy to ile osób będzie musiał zabić. - stwierdziłam niechętnie.

-Kochanie, teraz najważniejsze jest TWOJE bezpieczeństwo. - warknęła - Nie pozwolę, aby któryś z nich choćby Cię dotknął, a co dopiero zabił... - pokręciła głową - Nie ma takiej opcji. Zaraz biorę laptop i szukam miejsca gdzie polecimy. - zarządziła.

Czy ta kobieta jest normalna? Ja jej mówię jedno a ona drugie... Przecież to się mija z sensem. Skoro szukał naszej rodziny wcześniej na przestrzeni wieków, to czemu miałby nie szukać teraz?

- Nie. - pokręciłam głową - Ja się nigdzie nie wybieram. Jeśli będzie chciał mnie zabić to zrobi to, choćby miał przeszukać cały świat. Sama mówiłaś jak mściwy jest. Nie mam zamiaru być kolejną przerażoną ofiarą, jeśli chce wojny to ją dostanie. Jestem pełnoletnia, więc zostaje choćby sama. - syknęłam - A teraz przepraszam, ale muszę pobiegać, bo poluje na mnie wampir psychopata... - westchnęłam. Nie czekając na odpowiedź rodziców ruszyłam do swojego pokoju i szybko przebrałam się w sportowy top i leginsy. Wzięłam telefon i założyłam słuchawki po czym ruszyłam przed siebie.

Nowy Orlean to naprawdę piękne miejsce. Pełne kolorów, szczęśliwych ludzi, tradycji oraz świetnych imprez zakrapianych alkoholem.

Nigdy nie lubiłam biegać. Kochałam treningi. Uwielbiam bić i kopać w worek i sparować, ale bieganie... Yhh. Co to, to nie. Nie sądziłam, że przyjdzie dzień, w którym z własnej woli zacznę to robić.

W końcu okazało się, że przebiegłam ponad pięć kilometrów. Niezły wynik, ale wracam spacerem. Wystarczy tego dobrego.

Patrzyłam na witryny sklepowe, nie wiedziałam, że jest moda na kolor żółty... dlaczego? Nienawidzę go, choć tak naprawdę to sama nie wiem dlaczego, ale wiem, że nigdy nie ubrałabym się w coś w tym kolorze.

Odwróciłam wzrok i spojrzałam przed siebie. Kilka metrów ode mnie stał Klaus z jakąś kobietą i dwoma mężczyznami. Jeden wyglądał na trochę starszego od Klausa, drugi zaś na młodszego. Blondynka zdecydowanie była z nich najmłodsza. Pokręciłam głową. Czy to są moje przemyślenia kiedy widzę faceta, którego celem jest moja śmierć? Matko boska, co się ze mną dzieje?

Skup się, Vanessa. Klaus nie może Cię zobaczyć.

Szybko się rozejrzałam i ujrzałam jakiś pub. Rousseau's, brzmi spoko. Weszłam do środka i usiadłam przy ladzie. Teraz tylko chwilę poczekać aż pierwotny ze znajomymi się zmyje i wracam do domku.

- Co dla Ciebie? - zwróciła się do mnie blondynka zza baru. Uśmiechnęłam się lekko.

-Ym nic. Znaczy... - myśl, dalej myśl - Szczerze? - skinęła głową - Wbiegłam tu, bo na ulicy zobaczyłam mojego ex, z którym nie mam zbyt dobrych kontaktów i sama rozumiesz. - zaśmiałam się sztucznie. O dziwo kobieta skinęła głową.

-Tak, znam to. - zaśmiała się - Swoją drogą widziałam cię już kilkukrotnie, ale jakoś nigdy nie było okazji, żeby się poznać. Jestem Camille. - oznajmiła wyciągając dłoń w moją stronę. Szybko potrząsnęłam jej ręką.

-Vanessa, wiesz czasem zdarza mi się gdzieś wyskoczyć, ale raczej rzadko nawiązuje nowe znajomości. - mruknęłam. Camille spojrzała na drzwi a z jej twarzy zniknął uśmiech.

-Na pewno nic nie chcesz? - pokręciłam głową - Okey. W takim razie wybacz, ale teraz ja uciekam, bo wiedzę mojego ex. - mruknęła i zniknęła na zapleczu. Okey, jeszcze chwilę i wracam do domu.

-Vanessa. - ja znam ten głos. Ja znam ten wyraźnie słyszalny brytyjski akcent. Kurwa. Tylko nie to. Błagam tylko nie to. Powoli się odwróciłam i ujrzałam blondyna. - Cóż za miła niespodzianka. - uśmiechnął się chytrze.

Jak dla kogo, Klaus... Jak dla kogo.



******
Czekam na wasze opinie na temat rozdziału i całej tej pracy. Warto pisać czy raczej nie? Dajcie mi znać w komentarzu. Pamiętajcie, że gwiazdki mile widziane! 🖤🖤

Xoxo Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro