IV

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Sprawdzałam sobie ten rozdział z myślą, czy mnie przyjmą do tego bierzmowania, czy może jednak nie :')

----

Harry – 14

Louis – 12

Louis

- Uważaj jak chodzisz, śmieciu!

Zayn, mój ukochany, Malik. Nienawidziłem tego, jak bardzo lubił mną pomiatać wywyższając się tym, że jest aż o 3 lata starszy. Co z tego, że ma 15 lat, skoro zachowuję się równie z poziomem przedszkola? Nie lubiłem, kiedy nabijał się ze mnie na wf'ie, kiedy mieliśmy łączenie ze starszakami. Jednego razu, schował gdzieś moje jeansy, a spodenki do ćwiczeń porwał. Większego poniżenia niż wtedy nie mogłem czuć. Co prawda, chodziłem do podstawówki, a on do gimnazjum, jednak ten budynek zwany szkołą, był na tyle okropny, iż podstawówka, gimnazjum i liceum swobodnie się w nim mieściło, w szczególności, że nie było tutaj zbyt wiele klas.

- Ej, mały mówię do Ciebie, wyliżesz mi teraz buty? - mulat pyta mnie, a ja ze zgrozą patrzę na jego najnowsze tenisówki, na które poleciała jedna, tycia kropelka mojego soku jabłkowego. To nie moja wina, że niechcący zderzyliśmy się na zakręcie. Poza tym moja bluza na tym bardziej ucierpiała, przecież jego buty mają na sobie jedną, cholerną kropelkę, więc w czym problem? – Mówię coś do Ciebie, szczylu! Zlizujesz to, czy masz chusteczki?

Przełknąłem ślinę, szybko stawiając swój plecak na ziemi. Wziąłem z niego opakowanie chusteczek, a następnie z obrzydzeniem własnym tchórzostwem, przetarłem but mulata.

- Dobry chłopiec, może jeszcze mi się do czegoś przydasz. - uśmiechnął się, zagryzając wargę, a ja nie rozumiejąc niczego, po prostu podszedłem do kosza, wyrzucić zużytą chusteczkę.

- Mogłeś mnie zawołać! - Harry prychnął, przecierając zwilżoną chusteczką mojego nowego siniaka. Cóż, niektórzy dostawali nowe buty, inni nowe gry, niektórzy nowe rowery, a co ja dostałem? Śliwę pod okiem. Czyż to nie najbardziej dobroduszny prezent, jaki ktokolwiek mógł dostać? Nie sądzę. – Zayn to głupia świnia. Jak go spotkam, to własnoręcznie spiorę jego gruby, nonszalancki ...

- Harry – westchnąłem, uśmiechając się do chłopca, który naprawdę troszczył się moją sytuacją – To nic takiego.

Moje ego było na tyle poharatane, że z wielką chęcią wolało przyjąć cios fizyczny aniżeli psychiczny. To naprawdę było tylko wypadkiem, kiedy niechcący wywróciłem talerz z zupą na nowe ubranie Zayn'a. Jednak moje przeprosiny na nic się nie zdały, a cieszyłem się jedynie z tego, że Malik znów nie zapewnił mi spłuczki w kiblu. Jeden siniak mnie nie zabiję. Chociaż, jakby pomyśleć o tych wszystkich, które Malik mi nabił, ew, powinienem bardziej uważać na niego.

- Jest okej, koch-Lou? - zachichotałem na to, że Harry właśnie chciał nazwać mnie „kochaniem". Od czasu, kiedy odmówił pocałunku ze mną czułem, że loczek nie kocha mnie, podczas gdy ja kochałem go tak mocno, że moje rozwarte rączki nawet by tego nie odzwierciedliły. Jak brata, rzecz jasna.

- Bardzo okej.

**

Właśnie wtargnąłem do swojego pokoju, w głowie odtwarzając głos Harrego.

- Proszę, mógłbyś mi przynieść ładowarkę? Jest w plecaku, na górze.

Można powiedzieć, że loczek naprawdę zadomowił się w moim mieszkaniu, co było miłe. Przesiadywał u mnie godziny, czasami nawet zostając na noc. Uwielbiałem odrabiać z nim lekcje, leżeć na jego brzuchu oglądając jakieś durnowate bajki, czy to, jak mnie przytulał do siebie, kiedy rozmawialiśmy. Teraz dostałem misję, której po prostu nie mogłem spieprzyć. Musiałem przynieść kędziorkowi ładowarkę ze swojej sypialni, tam, gdzie stał jego czarny plecak. Ogółem rzecz biorąc jego tornister był, moim zdaniem, brzydki. Cały czarny, bez kolorów, chociaż sam taki chciał, więc moi rodzice kupili mu go na święta. Ciekawe, czemu rodzice Harrego nie kupują mu takich rzeczy.

- Plecak, plecak, plecak. - powtarzałem w kółko, węsząc po swoim własnym pokoju, nie czasami zaciągając swoją długą bluzę do dołu. Nigdy nie lubiłem chodzić w spodniach, tym bardziej w domu. Było to naprawdę niewygodne, więc jakby nigdy nic już na progu zdejmowałem je zostając w samych bokserkach i dość długiej bluzie czy swetrze. - Tutaj jesteś. – uśmiechnąłem się widząc plecak Harrego.

Gdy wyjąłem z niego ładowarkę, niechcący wywaliłem większość podręczników. Oczywiście musiałem w jakiś sposób spierdolić tę akcję. Szybko wszystko pozbierałem, ale kiedy chciałem odejść, moje spojrzenie trafiło na jedną z różowych gazetek, która wystawała z plecaka Styles'a. Podniosłem ją i usiadłem na łóżku. Harry nie lubił różowego, więc po co mu była taka gazetka? Okładka była dosyć śmieszna. Czy Harry interesował się męską bielizną na tyle, aby kupować o niej pisemka? Patrząc na to, że na okładce był facet w białych, dosyć normalnym majtkach. Otworzyłem gazetkę, a moje oczy dosłownie rozszerzyły się jak małe piłeczki do golfa.

Masa mężczyzn. Naprawdę skąpo ubranych mężczyzn. Przerzucałem stronę za stroną i było coraz bardziej ... nago? Po trzech pierwszych stronach byli kolejni faceci, tylko tym razem całkowicie nadzy. Mama pewnie nie byłaby zadowolona z tego, co przeglądam, ale chciałem jeszcze trochę zobaczyć. Po raz pierwszy widziałem to coś na dole w pełnej okazałości i poniekąd się trochę przeraziłem. Przecież mój penis był taki mały w porównaniu do tych wszystkich mutantów! Znowu byłem w czymś gorszy.

Zaschło mi w gardle patrząc na te wszystkie członki, a przyjemne mrowienie rozeszło się w dół mojego ciała. W końcu doszedłem do ostatniej strony, gdzie pokazane były jeszcze bardziej zbereźne rzeczy, więc nie wytrzymałem i rzuciłem szybko gazetkę w kąt. Byłem cały czerwony, a moja dolna warga troszkę zwilżyła się wyciekającą śliną. Gdy chciałem wstać i udać, że tego incydentu nie było, poczułem jak coś mnie boli. Coś w miarę średniego stało w moich bokserkach. Przeraziłem się. Co jeśli ktoś to zauważy? Co to jest?

Pędem ściągnąłem z siebie bokserki, a mój mały, prostszy niż zawsze penis wyskoczył z nich. Jedyne wiedziałem, że tego oto żołnierza nazywa się penisem, Harry często na niego mówił kutas, ale kiedy wie, że słyszę, mówił siusiak.

- Cholercia. - przekląłem, chyba po raz drugi w życiu. Nie wiedziałem, co mam z tym zrobić. Bolało i to bardzo. Takie nieprzyjemne mrowienie, jakby chciał nim o coś otrzeć. To było straszne. A co jak ktoś się dowie, że oglądałem takie zbereźne rzeczy? Jednak gorsze było to, że jak dotknąłem różowego czubka, ze szparki wypłynęła przejrzysta ciecz. Poczułem lekką ulgę, ale wystraszyłem się. Co jest ze mną nie tak.

- Harry, Harry! - ze łzami w oczach i bez bokserek wybiegłem z pokoju, pędząc na dół do salonu. Musiałem mu o tym powiedzieć. Harry jest starszy, może wie, co mam zrobić. A co jeśli to zostanie takie na zawsze? - Haz! - piszczałem, kiedy mój mały siusiak obijał się o dwa uda, kiedy zbiegałem po schodach.

- Co mał-kuźwa, Louis. - Harry wytrzeszczył oczy, patrząc na mojego stojącego siusiaka. Mówiłem, że to coś nienormalnego! Pewnie teraz Harry będzie mnie uważał za dziwoląga. - Hej, hej, mały nie płacz, co jest?

Zachlipałem, wchodząc na kolanka Harrego. Chłopak popatrzył ja mój penis dotyka jego jeansów, ale potem już skupił się tylko na mnie.

- Hazzie, to boli, to nieprzyjemne, Hazzie, zrób coś, proszę – chlipałem w jego szyję, kiedy chłopak równie zdezorientowany spoglądał na moją twarz.

- Kochanie, co jest?

Och, no nie wiem. Lepiej spójrz w dół.

- No to, takie siusiające stoi mi.

Harry wypuścił z ust coś na kształt „och", a następnie przeniósł swój wzrok na mojego penisa.

- Louis, czym się podnieciłeś? - loczek zapytał wolno, jakby czekając aż zrozumiem słowo podniecić się. Oczywiście wiem, co ono znaczyło jednak, podniecały mnie na przykład wypady na lody pistacjowe, albo wspólne nocowania, a nie goli mężczyźni. Czy to jest efekt dorastania?

- Uhm, miałeś taką różową gazetkę w plecaku i patrzyłem na te obrazki, ja nie wiem jak to się stało. – płakałem w szyję Harrego, kiedy ten uspokajająco głaskał mnie po plecach – Co mam teraz zrobić?

Kędzierzawy dotknął dłońmi moich ud, głaszcząc je.

- Musisz się trochę ocierać, uhm, jak chcesz możesz o mnie.

Zachlipałem cicho, wciągając powietrze. Zacząłem delikatnie ocierać się o krocze Harrego, a z moich ust wyleciało głośne sapnięcie.

- Jest lepiej? - zapytał, na co przytaknąłem ze zmrużonymi oczami i rozchylonymi wargami – Trochę szybciej Lou, będzie lepiej.

Razem z jego słowami, zacząłem coraz szybciej poruszać biodrami, stękając w jego ucho. Moje wargi dotykały jednego ucha, a dłonie mocno trzymały się jego torsu. Nagle poczułem, że nie tylko ja sapię. Odwróciłem wzrok na twarz Harrego, która w pełnym skupieniu, oddawała się przyjemności. Gdy zerknąłem na dół, zdałem sobie sprawę, że Harry coraz szybciej i bardziej stanowczo porusza naszymi obiema ciałami, tak, że nie jestem zdolny złapać oddechu z kumulacji czegoś na dole mojego brzucha.

- Och, Louis – Harry jęknął do mojego ucha, a ja poczułem coś jeszcze w dolnych partiach, coś, przez co mój penis był coraz ciaśniej z moim brzuchem. Popatrzyłem lekko w dół i zaczerwieniłem się mocno na widok wyraźnego pagórka w spodniach przyjaciela. Czy Harry właśnie się podniecił, tak samo jak ja podnieciłem się tym magazynem? Harry podniecił się mną?

- Uhm, j-ja ... Haz – szeptałem, czując, jak całą inicjatywę przejmuje Harry, łapiąc mnie na nagie pośladki i porządnie nas o siebie ocierając. Z tego co słyszałem było mu dobrze, nawet bardzo. - Harry, c-co mam zrobić?

- Wypuść to, dalej Lou. - zagryzł moje ucho, a ja nie mogłem się powstrzymać przed długim i głośnym jękiem, kiedy pozwoliłem dziwnej substancji wytrysnąć z mojego penisa.

Tak, to zdecydowanie było jedne z najprzyjemniejszych doświadczeń, jakich doznałem w życiu.

Byłem wyczerpany tym wysiłkiem, więc zdyszany, oparłem się całkowicie o tors Harrego, który ciągle poruszał mną, ocierając swoje krocze o moje.

- Harry – szepnąłem w jego ucho, kiedy chłopak coraz szybciej i brutalniej przyciskał swoją miednicę do mojego krocza. Raczej nie przejmował się tym, że coś białego wystrzeliło z mojego siusiaka prosto na jego koszulkę i moją bluzę. Z ciekawości, kiedy Harry gonił swój szczyt, wziąłem trochę na palec i spróbowałem. Było słone i całkiem niedobre. Skrzywiłem się lekko, ale kiedy poczułem jak Harry głośno jęczy, uśmiechnąłem się. Czy właśnie zrobiłem mu jakąś przyjemność?

***

- Przez Ciebie mam mokre majtki – Harry uśmiechnął się chwilę potem jak po prostu leżeliśmy bez słów po przeżytym orgazmie, jak loczek mi wytłumaczył.

- Haz? Czy teraz mógłbym Cię pocałować? - zapytałem z nadzieją, że tym razem nie odmówi.

Jednak ten nie powiedział nic, tylko przybliżył swoją twarz do mojej lekko stykając nasze wargi razem i poruszając nimi. Zrobiłem to samo, a ciepłe uczucie opanowało moje ciało. Po kilku sekundach jednak ono zniknęło, a zamiast tego pojawił się chłód.

- Kochanie, obiecaj mi, że nikomu, ale to nikomu nie powiemy o tym jednorazowym incydencie?

Jednorazowy incydent. Jednorazowy incydent. Jednorazowy incydent. J-e-d-n-o-r-a-z-o-w-y. Te słowa mąciły się w mojej głowie niczym w kotle pełnym bezsensownych paplanin poplątanych ze sobą niewidoczną, cienką nicią.

- Uhm, tak – odpowiedziałem z lekką skruchą. Nie oczekiwałem więcej od Harrego. On mi po prostu pomógł wyjść z tej sytuacji, tłumacząc, jak mam sam się masturbować, kiedy zajdzie potrzeba. Jednak słowo „jednorazowy" zaczęło przesiadywać w mojej głowie, układając sobie w niej całkiem wygodne lokum.

- Na mały paluszek? - wystawił swój większy od mojego ostatni palec, a ja wyciągnąłem swój.

Śmieszne było to, jak bardzo małe dłonie miałem, porównując je do tych loczka.

- Na najmniejszy.

Cóż, można powiedzieć, że pierwszy intymny kontakt, miałem właśnie ze swoim najlepszym po grób przyjacielem.

---

Dziękuję <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro