IX

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Harry – 17

Louis – 15

Louis

Sielankowe oczy i ciepły uśmiech Eleanor śledził mnie w najgorszych snach. Jej piękne ciało i śliczne spódniczki. Tego było za wiele. Nie mogłem znieść faktu, że zostałem zastąpiony. Co prawda, Harry mówił, że nadal jest tak jak kiedyś, teraz jedynie znalazł „miłość swojego życia". Czyli ja nie byłem jego miłością? To niezrozumiałe. Przecież tyle razy mówił, że mnie kocha, a nasza przyjacielska miłość była nie do przebicia. A jednak. Pewien federalny dzień i moje serce legło w gruzach śmiesznej, bo niewidzialnej wojny.

Niall przekonywał mnie, że to całkiem normalne. Z czasem chłopak znajduję dziewczynę i się w niej zatraca zapominając o „kumplach". Rzecz w tym, iż ja nie byłem kumplem, byłem przyjacielem na całe życie, a Harry tak po prostu zostawił mnie samego, na korzyść jakiejś lansiary z bardziej płaskim tyłkiem ode mnie. Podobno często jest się zazdrosnym w związku, jednakże ja nie byłem z Harrym w związku, jedynie w przyjaźni i nie chciałem stracić wspólnie spędzonych chwil.

- Halo? - jakiś kurdupel blondyn zamachał mi przed oczami, potocznie zwany Irlandzkim chochlikiem, ale najczęściej był to Niall. - Czy ty w ogóle mnie słuchałeś!?

Wywróciłem oczami, w dość komiczny sposób, a następnie przeniosłem spojrzenie na Harrego, który wraz z El kroczył wprost do naszego stolika. O nie, to był tylko nasz stolik! Stolik naszej paczki w której skład wchodził Niall, ja, Harry, Liam (ten umięśniony z ciałem Adonisa, ale Niall tego nie przyzna) oraz kiedyś zagościł tutaj Malik, lecz po kilku sekundach Harry wygonił go, widząc jak ten łakomie mi się przygląda.

- Hej! - entuzjastyczne powitanie loczka i mniej zachęcający wzrok jego dziewczyny. Naprawdę chciałem zwymiotować swoją lazanię, słysząc jedynie: „Dziewczyna Styles'a". To było okropne!

- Hej. - mój sztuczny uśmiech wręcz wypalił w nim dziurę. Oboje zajęli miejsce, w końcu puszczając swoje dłonie. - Nie pamiętam, żeby El siadała w tym stoliku. Czy przypadkiem nie zasiadała w tamtym? - wskazałem na stolik prawie na środku auli. – Nazwanym przez nas stolikiem suk?

Niall walnął mnie w nogę pod stołem, natomiast kędzierzawy rozbroił spojrzeniem. Loczkowi nie było do śmiechu, jednak zauważyłem mikry chichot na twarzy Irlandczyka. Cóż, to była absolutna prawda, chcąc czy nie chcąc, iż El głównie była z moim loczkiem, dlatego, że bal zbliżał się pełną parą, a to że Harry był przystojny i umięśniony, tylko ułatwiało sprawę. Nie chciałem iść na ten cały bal, aby zobaczyć, jak mój Hazzie będzie z kimś innym niż ja. Poza tym, nie miałem takiego obowiązku. Mam 15 lat, co za tym idzie, bal dopiero za trzy lata. Hazzie ma siedemnaście, jednakże El osiemnaście, a starsi mogą wybierać także juniorów jako osoby towarzyszące.

- Och, to może ty pójdziesz do tamtego stolika, Louis? - wycedziła moje imię, a nieprzyjemne dreszcze rozbiegły się po moim ciele niczym stado mrówek. - Tam podobno siedzą dziwacy w makijażu i spódniczkach, idealnie do siebie pasujecie.

Niall zgromił ją wzrokiem, a jego pięści zacisnęły się mocno. Spuściłem głowę, buszując widelcem bo prawie pustym talerzu. Harry wiedział, że nigdy nie miałem łatwo, szczególnie jeżeli chodziło o ten aspekt. Musiałem naprawdę długo pracować na szacunek nauczycieli, czy uczniów. Naprawdę dużo mi w tym pomógł loczek, mający znajomości, tak samo jak i Niall i o dziwo Zayn także.

- El, to było nie na miejscu. - loczek zwrócił się do dziewczyny, która burknęła coś pod nosem. W moich oczach zebrały się łzy i pociągnąłem lekko noskiem. Chwilę potem poczułem jak Harry kładzie swoją dużą dłoń na moim udzie, uspokajając mnie. Kochałem go tak bardzo, że to aż nierealne. - Okej, kochanie? - szepnął do mnie, masując moją skórę pod palcami. Przyjemne uczucie i podniecenie drgnęło.

- T-tak. - uśmiechnąłem się do niego, odrobinkę pojękując, kiedy włożył swoją dłoń pod moją spódniczkę. Palcami dotykał główki mojego penisa, czując aż w końcu wychodził z niej śluz z podniecenia. Dlaczego Harry to robił? Pogrywał z moimi emocjami, aby tuż potem powiedzieć, że ma dziewczynę i nic go nie obchodzę.

- Hej, Louis! - mulat położył duże dłonie na naszym stole, a następnie pocałował mnie lekko w czoło. - Mam do Ciebie pytanko, jedno malutkie, szkrabie.

Loczek zacisnął dłoń na moim udzie, szarpiąc moją ogoloną skórę.

- Słucham? - nie zwracałem uwagi na coraz bardziej zaciskaną dłoń Hazzy. Oparłem brodę na dłoni i patrzyłem uroczo na Malik'a, wyglądając na zauroczonym nim. To, że Harry całuję swoją dziewczynę wszędzie, nie oznacza, że ja także nie mogę się odrobinę podroczyć.

- Poszedłbyś ze mną na bal? Wiem, że jeszcze sporo czasu, ale wolałbym się upewnić, rozumiesz.

Przełknąłem ślinę, patrząc na roześmianego Niall'a. Chyba faktycznie bawił go fakt, iż jestem pomiędzy młotek a kowadłem. Jeżeli się zgodzę, Harry mnie zabiję, jeżeli natomiast się nie zgodzę, Zayn nie da mi spokoju. Chociaż, co mnie obchodzi ten zauroczony w swojej kobiecie życia patafian, nie mający ochoty, aby dać mi buzi? Złamał naszą obietnicę, nie jest wart uwagi.

- Uhm, daj mi się zastanowić. - uśmiechnąłem się do niego, poruszając brwiami w flirciarski sposób. Jednakże czułem ogromny ból. Harry wręcz wrzynał swoje ostre pazury w moje udo, informując mnie tym, że jestem jego własnością. Jeszcze czego! Jak sobie chciał to ma. Zamiast mnie, Eleanor.

- Och, to świetnie, mały.

Pomachałem mulatowi na pożegnanie, a następnie spojrzałem na czerwoną ze złości twarz mojego loczka.

Uśmiechnąłem się promiennie w stronę bruneta i jego nadąsanej po wcześniejszej kłótni dziewczyny. Jego dłoń masowała moje udo, wchodząc pod majtki, a ja pisnąłem leciutko, zwracając uwagę Niall'a. Blondyn zmrużył oczy, jakby nie wiedząc o co mi chodzi. Zauważ to na pieprzone oczy Niall! Harry mnie właśnie molestuję pod stołem!

- Och. - wypuściłem drżący oddech, kiedy starszy pocierał swoim kciukiem mokry czubek mojego penisa, a drugą ręką jakby nigdy nic, dziubiąc w obiedzie. Pieprzone wysokie stoły, zawsze grube i duże, tak, żeby nikt nie zobaczył, co się dzieję pod nimi. Założyłbym się, że nawet gdybym tam klęczał robiąc komuś loda, nikt by się nie zorientował.

- Louis, wszystko w porządku? - blond czupryna w końcu przejęła się moimi jękami, ale akurat kiedy szczytowałem, więc Harry zabrał z mojego penisa swoją dłoń. Mogłem się bardziej postarać przy wyborze przyjaciół. Jeden mnie olewa dla swojej dziewczyny, aby potem doprowadzić do orgazmu na szkolnej stołówce, a drugi jest totalnym ciołkiem, znającym jedynie rozkład pizzeri na obszarze Londynu.

- Uhm, ta, jest okej, to tylko chrypka. - kaszlnąłem, aby uwiarydonić sprawę, a złowieszcze spojrzenie loczka, otuliło pagórek na mojej spódniczce. Samotna podróż to toalety nie brzmi tak źle, jak orgazm na środku auli.

***

Naprawdę przejmowałem się tą całą sprawą z Eleanor. Było mi przykro, kiedy Harry odprowadzał ją do klasy, mówiąc, że na mnie już nie ma czasu. Dlaczego ona musiała wszystko zepsuć. Przecież ona nie jest taka fajna jak ja. Harry nie pamięta jednej z obietnic? Czyli „pochwom wstęp do penislandii wzbroniony"? Pamiętam, że kiedy mi to opisywał, czerwienił się, kiedy zapytałem go, czym jest pochwa. Tłumaczył mi to na schemacie pomidora. Wykroił w nim kreski, tłumacząc, że to są wargi sromowe, a gdy nacisną warzywo, to wyleciał z niego sok, na co Harry mówił, że kobiety mają „morze czerwone". Cóż, jeszcze wtedy sądziłem, że Harry ma zadatki na dobrego biologa.

- Hej Louis! - zatrzasnąłem swoją szafkę, patrząc na zdyszanego po treningu, jak mniemam, Zayn'a. Jego włosy to był istny nie ład. Głównie zlepione potem i wodą, tak samo jak koszulka. Z uśmiechem patrzyłem jak kilka dziewczyn zwróciło uwagę na to, że mulat chcę rozmawiać z kimś takim jak ja. Nigdy nie oczekiwałem jego atencji, jednak czasami potrafił nie być aż tak wkurzający, jak zawsze. - Mógłbyś mi oddać ten podręcznik z francuskiego? Ostatnio Ci go pożyczyłem.

- Och, jasne. - sięgnąłem ręką do szafki, wyjmując z niej dosyć gruby podręcznik i przekazując go wdzięcznemu mulatowi. Zaraz po tym zobaczyłem Harrego, miziającego się z El na środku korytarza. To wcale nie było fajne uczucie.

- Hej, co jest?

Westchnąłem, patrząc na Harrego, który w końcu odczepił się od ust i tyłka Eleanor. Dlaczego Harry z nią był, skoro uważał, że nie jest z nią w pełni szczęśliwy?

Ale nagle przyszedł mi do głowy pewien pomysł, może głupi i dziecinny, ale nie miałem siły protestować swoich własnych myśli.

- Dotknij mojej pupy, Zayn.

Wyraźnie zbity z tropu Malik spojrzał na mnie, jakby szukając śmiechu czy obrotu w żart. Jednak tego nie było. Chciałem, żeby Harry wiedział, że nie tylko on może być szczęśliwy, kiedy nasza przyjaźń się oddala.

- Zrób to.

Chłopak przyciągnął mnie do siebie, przytulając, kiedy ja schowałem twarz w zagłębieniu jego szyi, a jego duże ręce pognały do mojego tyłka. Zgrabnie włożył je pod spódniczkę i ściskał pośladki zmiennie. Kątem oka spojrzałem na Harrego. Chwilę temu był zaangażowany w rozmowę z Eleanor, jednak teraz cała jego uwaga skierowała się na mnie. Usłyszałem pogwizdywania chłopców ze starszych klas, próbując zignorować ściśnięcie w sercu. Wcale nie podobał mi się ten fakt, w szczególności, że czułem się brudno. Zayn lubił mnie wykorzystywać, a właśnie mu się poddałem, wręcz zmusiłem do tego. Czy teraz mogłem nazywać się cholerną zabawką?

- Mhm – Zayn mruknął mi do ucha, pociągając palcami po bieliźnie. Nie podobało mi się to. Poniekąd czułem podniecenie, jednak chciałem wywołać tylko zazdrość Harrego, nic więcej, ale potoczyło się to kosztem mojej cnoty, jakby nie patrzeć. - Chcesz czegoś więcej, mały?

Gula w gardle rosła na sile, a moja pupa spięła się.

- Uhm, n-nie, j-ja – zerknąłem z powrotem na Harrego, który ignorując dziewczynę, zaciskał pięści i piorunował wzrokiem naszą dwójkę. - Zee, j-już możesz przestać.

Mulat westchnął, kaszląc. Oderwał swoje dłonie od mojej pupy, a kiedy oddaliłem się, zauważyłem duże wypuklenie w jego jeansach. Zarumieniłem się, chichocząc cicho. To było naprawdę dziwne, powodować u kogoś podniecenie. Uznałem to za swego rodzaju komplement. Tak samo, kiedy Harremu stanął, podczas naszego ocierania. Byłem wtedy taki młody i głupi, nie wiedząc, co mam zrobić z erekcją.

- A buziaczek? - upomniał się, a ja wywróciłem oczyma. Stanąłem na paluszkach, dłonią opierając o jego bark, a następnie dając mu soczystego buziaka w policzek. Kolejne gwizdy poleciały w naszą stronę.

Harry już nawet nie powstrzymywał swojej złości. Po pocałunku, walnął pięścią w swoją szafkę i odszedł, zostawiając wystraszoną El samą.

- Miłej zabawy – słowa, które powiedział pod nosem, zostawiły ślad w moim umyśle.

----

Ten bal o którym mowa na początku jest wymyślony przeze mnie, nie mam zielonego pojęcia, czy naprawdę taki istnieje w TAKIM wieku :')

Dziękuję za 3,1k wyświetleń, 500 gwiazdek i 1k komentarzy <3

PS: Kocham moją żonkę <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro