XIII

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Harry – (od dzisiaj) 19

Louis – 17

Louis

Siedząc na wysokim barku, mamląc słomką w swoim zagęszczonym soku pomarańczowym, nie myślałem o zbyt wielu natrętnych rzeczach. Harry nie był jedną z nich, może czasami był kąśliwy, jednak moje oczy nigdy nie widziały go ze strony kogoś natrętnego. Moje granatowe jeansy oraz nowa katana nie były już jednym z powodów do uśmiechu. Chciałem je pokazać Harremu, może było to odrobinę egoistyczne, ale lubiłem kiedy chwalił mój wygląd. Nie robił tego często, tylko raz na kilka godzin. Możliwość była taka, iż było to swego rodzaju 'często', ale czy to ma znaczenie, kiedy Eleanor mówił to znacznie 'częściej'? Nawet nie umiałem przyjąć sobie tego do świadomości. Ta dziewczyna stała się historią. Historią nieudanego związku Harrego, gdzie podobnież zerwali na korzyść dziewczyny, która koniecznie chciała się przespać z loczkiem.

Ktoś wszedł do kuchni, schylając się po kostki lodu w zamrażalniku oraz kilka butelek wódki. Pomińmy fakt, że impreza Harrego była organizowana w moim domu. Nie miałem mu tego za złe, wiedziałem jaką ma sytuację w domu rodzinnym.

- Napij się trochę, wyglądasz jak trup – chłopak uśmiechnął się, zabierając mi, już pusty kubeczek po zagęszczonym soku, i wlewając tam trochę wódki. - To impreza Styles'a, wątpię, że byłby zadowolony, gdyby jego najlepszy przyjaciel nie bawiłby się dobrze.

Najlepszy przyjaciel. Dlaczego każdy o tym wie? Jakoś specjalnie nie chodziliśmy po szkole, krzycząc, że jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi, pośród szafek i szafeczek szkolnych. Kto by przypuszczał, iż tak naprawdę kompletnie mi nieznani ludzie, mogą wiedzieć o mnie więcej, niż ja sam. Czy ja i Harry byliśmy przyjaciółmi? To dość oczywiste, a jednak zawiłe. Nie zachowujemy się tak względem siebie. Nie troszczymy się o siebie tak, jak robią to tylko przyjaciele. To nawet nie chodzi o stan wyższy, stan najlepszy przyjaciół, to może być coś jeszcze wyżej, jeszcze bardziej nieosiągalne, a jednak. Kocham Harrego i nie wyobrażam sobie, gdyby teraz miał mnie opuścić. Ale co będzie, kiedy dowie się o stracie mojego dziewictwa z Zayn'em. Będzie patrzył na mnie tak samo, czy jak na głupiego dzieciaka, który nie myśli co robi? Stawiam na drugą opcję.

- Louis! - usłyszałem głośny krzyk przy moim uchu, na co włosy stanęły mi dęba. - Widzę, że pijesz, taaak?

Dobrze znany mi chichot rozniósł się po pomieszczeniu. Harry nigdy nie żałował z alkoholem, co nie czasami mnie przerażało.

- Hej, Hazzie – przywitałem się z chłopcem, odwracając się do niego. O dziwo, loczek nie był spity, wyglądał nawet całkiem trzeźwo. Miał lekko poczerwieniałe źrenice, ale to całkiem normalne, przynajmniej u niego.

Chłopak ubrany był w czarną koszulkę, czarne, obcisłe rurki i uśmiech, który nie był tak czarny, jak reszta jego ubioru. Chwycił mnie za rękę i pocałował jej wierzch, co było całkiem śmieszne. Wyglądał jak tandetny romantyk z zamiarami żula, ale równie słodko, kiedy starał się być gentelmen'em.

- Chciałbyś zatańczyć? - zapytał, kiedy z salonu słyszana była lekko przytłumiona przez ściany kuchni, jakaś wolna piosenka.

Chłopak wystawił do mnie dłoń, którą z wdzięcznością przyjąłem. Wstałem ze zajmowanego przez siebie miejsca, stając na wprost Harrego. Jego loki były bardziej grubsze oraz masywniejsze niż przedtem, a oczy świeciły się przez lampę sufitową. Mimo, iż byłem dużo niższy, nie przeszkadzało mi to w żadnym stopniu, kiedy oplotłem szyję Harrego swoimi rękami, a on swoje dłonie umieścił na moich biodrach.

- Pamiętasz tę piosenkę? - zapytał, szepcząc mi słowa cicho na ucho, a ciepłe powietrze otuliło moje policzki. - Kiedyś jak u Ciebie nocowałem, tańczyliśmy do niej. Uczyłem Ciebie tańcu na bal.

Zaśmiałem się, patrząc w oczy Harrego, który pochłaniał całym sobą, każdą sekundę w której mnie dotyka.

- Byłeś wspaniałym nauczycielem – przyznałem, dalej kiwając się w rytm spokojnej piosenki. Nie mogłem uwierzyć, jak bardzo zżyłem się z osobą, która właśnie stoi przede mną. Nawet nie wiedziałem jak to nazwać, bo samo słowo 'miłość', mogłoby być niedomówieniem.

- A ty jeszcze lepszym uczniem.

Mimo, że piosenka już dawno się skończyła, dalej to robiliśmy. Patrząc sobie w oczy, bujaliśmy się w swoim własnym rytmie, dobrze nam obu znanym. Harry miał dzisiaj swojego dziewiętnaste urodziny, a ja nie mogłem uwierzyć, że czas tak szybko leci. Dokładnie pamiętam sytuację, kiedy na placu zabaw obronił mnie przed Zayn'em i jego paczką chuliganów. Nie przejmował się tym, że i mulat był o niego o rok starszy, on po prostu mnie ochronił, nie zważając na konsekwencje, jakimi było spędzenie ze mną lat dzieciństwa i nie tylko.

- Wszystkiego najlepszego, Harry – szepnąłem, czując jak nacisk palców Harrego na moich biodrach gubi orientację w terenie i już po chwili dotyka mojej pupy. - Mam dla Ciebie prezent.

Oczy Harrego rozświetliły się trochę, jakby nie spodziewając się czegoś ode mnie. Czegoś jeszcze więcej, ponieważ wczoraj dałem mu koszulkę z nadrukiem „Bastille" oraz mocne, męskie perfumy, które bardzo mnie podniecały, kiedy wąchałem je w sklepie.

- Lou, za dużo na mnie wydałeś, j-ja nie chcę ... - nie dałem mu dokończyć, kiedy wpiłem się w jego usta, mieszając jego ciepłe usta ze swoim wiśniowym błyszczykiem, który nie miał się dzisiaj znaleźć na moich wargach, ale pokusa była zbyt duża.

To nie był nasz zwyczajny całus. Miękkie usta i zażarta walka językiem włączyły się w to, żrąc się o dominacje, którą ustąpiłem Harremu. Chłopak pchnął mnie na blat, wsuwając język do mojej buzi i równie szybko gryząc moje wargi. Poczułem bezradność, kiedy loczek usadowił mnie na blacie i zagrodził drogę wyjścia, ale cała sytuacja zaczęła mnie podniecać.

- Kocham Twoje prezenty, Louis – chłopak warknął w moje usta, kiedy ja zacząłem stękać, czując jak szybko Harry stał się twardy. - Powinieneś mi je dawać częściej.

Uśmiechnąłem się przez pocałunki, kierując swoją dłoń na erekcję Harrego. Poruszałem nią szybko, czując jak oddech Harrego zaczyna przyśpieszać. Nie miałem zamiaru tego robić, ale kochałem go i od dawna chciałem tego spróbować. Jak widać loczek też chciał i nie miał na celu tak łatwego odpuszczenia, ja również. Szybkimi ruchami masowałem jego penisa skrytego przez materiał wąskich spodni, kiedy on wypuszczał swoje gorące oddechy w moje usta.

- Boże, Louis – mruknął, wypychając biodra do mojej dłoni. - Jeżeli zaraz nie przestaniesz, będziemy musieli zrobić to na tym blacie. – zaśmiał się, kiedy ja nie mogłem wymarzyć sobie lepszej wizji, niż pieprzenie przez Harrego na kuchennej wysepce.

Nie wiedziałem, że kiedykolwiek do tego dojdzie, ale obaj byliśmy tak bardzo rozpaleni, że ta sytuacja nie miała innego wyjścia. Nie przejmowałem się konsekwencjami i przez chwilę czas się zatrzymał. Co jeżeli to będzie jak seks z Zayn'em? Obudzę się w nieznanym środowisku z poczuciem winy i zażenowaniem. Harry był dla mnie zupełnie wszystkim, a mulat był czystą przygodą, fascynacją, chęcią mienia przy sobie zazdrosnego loczka, niczym więcej. Zayn był przystojny, ale nie był kimś, komu mógłbym powierzyć choćby cząstkę swojego serca. Jako przyjaciel, może i dałoby radę. Lecz jako ktoś więcej, poczułbym, że to zła decyzja. Teraz jest inaczej. Ufam Harremu i wierzę, że po pierwsze, nie wykorzysta mnie, a po drugie, zrobi to z czułością, a nie z chęcią spełnienia swoich potrzeb, jak miał to Zayn.

- Harry, chcę to zrobić, proszę – podniosłem wzrok na chłopaka, który dotykał mojego ciała, coraz bardziej intensywnie.

------

Także ucinam w taki momencie, bo mogę :") 

Dziękuję za wszystko <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro