trzy

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

 Toren uwielbiał alkohol i kobiety, był to jego znak rozpoznawalny odkąd stał się na tyle dorosły, by zaczęło go to interesować. Jax czasami się zastanawiał, czy młodego stać na cokolwiek więcej, oprócz tak trywialnych zachcianek, jednak szczerze w to wątpił.

Nienawidził chodzić z nim do baru, bo zawsze kończyło się tym, że Jax musiał go stamtąd wyciągać albo siłą, albo ledwie przytomnego. Podobnie było z burdelami, pomijając już to, że pirat omijał takie miejsca szerokim łukiem. Nie to, co reszta załogi, w tym Toren. Jax czasami myślał, że jest całkowitym przeciwieństwem swoich towarzyszy. Oczywiście, był okrutny jak oni, a jego wartości moralne były raczej wątpliwe, jednak nadal czuł się między nimi obco. Przynajmniej dopóki młody w końcu nie dorósł i stał się taki jak oni. Wcześniej miał wrażenie, że coś go trzymało na tym bardziej normalnym i stabilnym świecie, ale gdy w końcu Toren przesiąkł tym pirackim życiem... I tak zajęło mu to sporo czasu, bo ponad dziesięć terrańskich lat. Nadal jednak Jax poczuł się... zdradzony? Jeśli mógł to tak nazwać. Mimo że od początku wiedział, że musiało kiedyś do tego dojść. Żyjąc tyle czasu w takim środowisku w końcu trzeba tym nasiąknąć.

Chociaż co z tego, że tak bardzo tego wszystkiego nienawidził, bo i tak skończył w barze, do którego udał się z młodym, by móc mieć na niego oko i który jak zwykle się gdzieś zapodział. Jakąś godzinę temu, od tego momentu. Jax chciał już wracać na statek i wrócić za kilka godzin, po chłopaka, ale jego głupia lojalność do tego dzieciaka mu nie pozwoliła, więc nadal stał przy barze i powoli sączył drinka. Przynajmniej przez ten czas miał jakąś rozrywkę. Przed chwilą właśnie wywiązała się niezła bójka pomiędzy dwoma potężnymi zbójami z mackami i było na co patrzeć, tylko szkoda że tak szybko się skończyła.

Nagle coś złapało go od tyłu, początkowo był tym zaskoczony, przymierzał się już do silnego uderzenia łokciem, ale szybko zdał sobie sprawę, że był to Toren – młody uwielbiał go tak zaskakiwać, zresztą zawsze działało.

Westchnął ciężko i dopił drinka.

– Ty tu jeszcze, Jax? Wiedziałem, że ci zależy – odezwał mu się za plecami. Słychać było, że był zadowolony z siebie i przy tym nieźle podpity, chociaż i tak mniej niż pirat się spodziewał.

– No cóż, gdybym zostawił ciebie samego sobie, raczej nie doszedłbyś żywy do statku – odparł ze szklanką blisko ust. – A przynajmniej w jednym kawałku.

– Oj, stary, weź. Wiesz, że umiem sobie już poradzić samemu. Nie jestem dzieciakiem, jakim byłem, nie musisz mnie pilnować.

– Ale nadal jesteś niedorozwiniętym bachorem.

– Jax...

– Nie jojcz, bo zostawię cię z rachunkiem.

Chłopak z teatralnym westchnięciem podparł się o ramię Jaxa i ciężkim krokiem, jakoś doskoczył do stołku obok. Pirat był pod wrażeniem, że młody jeszcze się nie wywalił na swój głupi, fioletowy ryj.

– Więc? Co sprawiło, że tak szybko chcesz wracać? Myślałem, że przynajmniej do rana cię nie zobaczę – zapytał, gdy Toren jakoś wygodnie się usadowił.

– Dlaczego sądzisz, że coś się stało? Może po prostu chciałem przyjść wcześniej? – odparł dość buntowniczym tonem.

Jax spojrzał na chłopaka znaczącym spojrzeniem, na co Toren westchnął ciężko i zakręcił się na stołku, o mało z niego nie spadając.

– Niech ci będzie – mruknął w końcu. – Tylko się nie śmiej, dobra? – spytał, ale nie poczekał na odpowiedź Jaxa. – Zakochałem się.

– Ty? – parsknął śmiechem.

– Tak, ja. Miałeś się nie śmiać.

– Nie przypominam sobie bym cokolwiek ci obiecywał. – Potrząsnął głową z rozbawieniem. Toren zakochany? Niemożliwe. – Więc? Jaka ona jest?

– Ona... – zawahał się. – Jest Ganijką i przy okazji... prostytutką. – ostatnie słowo dodał ciszej, niemal szeptem, jakby się bał reakcji Jaxa, co było oczywiście uzasadnione – terranin był tylko bardziej rozbawiony.

– Chwila, zakochałeś się w dziwce? – Jax nawet nie próbował ukryć śmiechu i rozbawienia. Z tył głowy zapaliła mu się jednak czerwona lampka.

– Mówiłem żebyś się nie śmiał – powtórzył ostrzej. – Tak, zakochałem się w prostytutce, zadowolony?

– Wow, młody. Wiedziałem, że rozumem nie grzeszysz, ale nie wiedziałem, że jesteś tak głupi – parsknął. – Gdybym to wiedział tamtego dnia, co cię znalazłem, że jesteś aż tak naiwny, nie wahałbym się i od razu bym cię porzucił w pierwszym lepszym barze, a potem oznajmił kapitanowi, że jacyś łowcy głów cię dopadli, czy coś.

– Jax...

– Nie, daj mi skończyć – przerwał mu. Teraz nie miał ochoty już się śmiać, w końcu chodziło tu o życie miłosne chłopaka, który wydawał się całkiem poważny w tym, co mówił. Jeszcze by jej uwierzył i z nią później uciekł, i co by było? Jax nie mógł do tego dopuścić, więc zwrócił się do niego poważnym i ostrzejszym tonem, wręcz karcącym. – Co ty sobie myślisz? Prostytutka? Naprawdę? Mogłeś się zakochać się w każdej innej dziewczynie w galaktyce, ale akurat musiałeś wybrać prostytutkę?

– Ale ona naprawdę jest miła, lubi mnie i jest inna – Jax słysząc to, miał ochotę prychnąć. Nie tylko przez to, jak debilne rzeczy chłopak powiedział, ale też przez to jak bardzo niewinnie zabrzmiał i jak bardzo w to wierzył.

– Nie ma czegoś takiego, jak inna i miła prostytutka, no chyba, że chce coś osiągnąć i udaje niewiniątko.

– Wyjątek potwierdza regułę! – podniósł lekko głos, na co Jax się skrzywił. Nie chciał wywoływać kłótni w barze, ale ciężko byłoby wyciągnąć Torena w tym stanie na zewnątrz, więc wziął głęboki oddech i powiedział ciszej.

– Może być nawet dziwką jedną na milion, inną, jak ty to nazywasz, ale nadal jest dziwką, a takiej bym nie ufał, Toren. Wszyscy wiedzą, że nie można się zakochać w prostytutce, ona tobą manipuluje, nie wiesz tego? Co później zrobisz, gdy cię wyroluje? Pewnie chce się stąd wyrwać, więc postanowiła zmanipulować takiego naiwnego chłopaka, jak ty i mieć łatwiejszą drogę w dalszym życiu. Poza tym ile ty ją znasz. Dzień, dwa? Ile tu już siedzimy?

– Nie – potrząsnął gwałtownie głową. Widział, że w jego oczach czaiły się łzy. Mimo wszystko Jax cieszył się, że ta wrażliwa część Torena nie zniknęła, nie zatarła się i nie stał się kolejnym głupim piratem, jakich mało to było w załodze. Chociaż z tym głupim, to by się mocno zastanowił. Ale przynajmniej w porównaniu do reszty, cieszył się, że chłopak miał jakieś głębsze uczucia, na które było go stać. Szkoda tylko, że trafiły one na nieodpowiednią osobę. – Dłużej. Nie jesteśmy tu pierwszy raz, Jax. A Lira-

– Lira? – przeszło mu przez myśl, że gorzej już wybrać nie mógł.

– ...ona chce się naprawdę zmienić! - dokończył podnosząc głos.

– Dzieciaku...

– Już nie jestem dzieciakiem, przestań mnie tak nazywać.

– Więc się tak zachowuj! – powiedział to na tyle głośno, że niektórzy klienci spojrzeli w jego stronę z dziwnym wyrazem twarzy, podobnie jak barman. Chrząknął i dodał już ciszej. – Toren, ona naprawdę nie jest dla ciebie...

– Nawet jej nie znasz, nie wiesz która to. Skąd możesz wiedzieć jaka ona naprawdę jest? Nie spędziłeś z nią ani jednego tiku, ani nic. Nie mów więc, że jest kłamliwa, nie możesz tego wiedzieć. Nie wiesz o niej nic! - ostatnie zdanie dodał z dużym naciskiem.

– Toren, słuchaj – Jax złapał go za ramiona i odwrócił w jego stronę, tak by mógł swobodnie patrzeć mu w oczy. – Jeśli mówisz o Lirze, o jakiej w tym momencie myślę, to lepiej naprawdę to zakończ. Nie jest warta tego, by się w niej zakochać. Pomożesz jej, a ona cię zostawi. – Młodszy pirat chciał się jakoś wtrącić, ale Jax nie pozwolił dojść mu do głosu. – Może i masz rację, że się zmieniła, ale wiem, że Lira którą tu poznałem, nie byłaby do tego zdolna. Życie przy boku jednego mężczyzny zdecydowanie nie jest dla niej, zaraz by cię zostawiła.

– Skąd niby możesz takie rzeczy wiedzieć? – prychnął. – W końcu sam przyznałeś, że znałeś ją kiedyś. Teraz może być inna! Mogła się zmienić.

– Młody – westchnął głęboko. Nie był pewny, w jaki sposób mógł zmienić jego zdanie, ale musiał się postarać. Nie mógł go tak zostawić. Tym bardziej, że jeśli to była ta Lira, złamałaby Torena całkowicie i chłopak by się po niej nie pozbierał. – Nie raz widziałem, jak mądrzejsi niż ty tracili dla niej głowy, a ona traktowała ich wszystkich tak samo. Taka osoba nie może się zmienić, nie dla jakiegoś małolata, który myśli, że pozjadał wszystkie rozumy-

– Jax...

– Nie jaxuj mi. A teraz lepiej przemyśl wszystko i wróć na statek. Najlepiej teraz. – Po zakończeniu swojej wypowiedzi, pirat gwałtownie wstał ze stołka i udał się w stronę wyjścia. Był mocno zawiedziony Torenem. Nie miał ochoty nawet obejrzeć się za siebie, by sprawdzić, co młody zrobi. Wiedział jednak, że on odprowadza go wzrokiem, czuł na sobie jego bursztynowe oczy.

Miał tylko nadzieję, że chłopak go posłucha.

Wyszedł na zewnątrz, a następnie oparł się o ścianę koło drzwi. Jeśli Toren ma chodź trochę oleju w głowie, pójdzie za nim, a jeśli nie, będzie mu wybijał ten pomysł aż do skutku.

A później, gdy już wybije mu ten pomysł z głowy, będzie musiał pierwszy raz od dłuższego czasu się upić. 

________________
Ilość słów: 1436
Wybaczcie za bardziej wulgarny język ^^'


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro