{ 2 }

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

try to let go of the truth
the battles of your youth
'cause this is just a game


To wszystko było dla niego tak niewiarygodne. Było grą, w którą dobrowolnie dał się wciągnąć.

Grą, której zasad nie rozumiał i nie był w stanie pojąć; w swej prostocie bowiem były one nieogarnionymi dla najbardziej światłych umysłów.

Dlaczego wciąż to robił? Dlaczego trwał?

Pytał wielkich filozofów o twarzach bez wyrazu, które tak wiele już godzin czas kruszył.

Szukał w księgach starych i sławnych z kartkami pożółkłymi, łamiącymi się pod wpływem jego ostrożnego, lecz przepełnionego tęsknotą i żalem dotyku, jakoby do najmilszej osoby na tym świecie kierowanego.

Znalazł wzór, który nie mówił mu nic, a jedynie dręczące go nocami długimi i bezksiężycowymi pytania pozostawiał bez odpowiedzi.

On zaś mógł jedynie snuć mroczne domysły, pijąc kawę czarną jak pustka wypełniająca każdy zakamarek jego wrażliwego serca.

Odszedł, jednak powracał. Dlaczego?

Zostawił przeszłość za sobą, lecz wciąż nie potrafił przestać spoglądać w tamtym kierunku. Dlaczego?

Szedł niczym skazaniec wezwany na szafot, a jednocześnie spieszył się, jakby mu właśnie bramy do raju otwarto i bał się, że zostaną zamknięte.

Bał się, bo to wszystko było grą. Rosyjską ruletką na zaśmieconej dzielnicy jakiegoś obskurnego miasta. Rzeczą iście losową. Ale on nie mógł przerwać, schować kości do kartonowego pudełka.

Nie mógł? Czy może raczej nie chciał?

Tylko on mógł odpowiedzieć, ale czy tak naprawdę chciał?

Nie chciał. Nie akceptował przeznaczenia nieustannie kroczącego za nim jak ten niemy cień na szarym chodniku pokrytym nierównymi kawałkami betonu.
Chciał uwierzyć we własne kłamstwa.

~~~
ugh. to nie tak miało wyglądać.

sto lat, Dawid! wszystkiego najlepszego i drugiego miejsca jutro! 💓💓💓

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro