Temat wyzwania: sen

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Autornieznansky

„Szybkim krokiem przechodzę kolejne korytarze. Mimo środka dnia, w galerii nie ma ludzi, a sklepy wyglądają na opustoszałe. Światło nienaturalnie przebija głuchotę niewidocznego tłumu.

Nie znam tego miejsca. Jest podobne do tysięcy innych. Samopowtarzalne, jak połacie betonu, z których jest wybudowane. Obojętnie przyglądające mi się manekiny, znaczą kolejne odcinki labiryntu szkła, bieli i posadzek.

Zejście w boczną alejkę kieruje mnie na długi korytarz, którego jedna ściana, o nierealnym kolorze śniegu, przerywa swoją połać starymi fotografiami. Widzę na nich drewniane baraki i umęczone, ludzkie szkielety w strzępkach pasiastych piżam. Na części zdjęć ciągnie się ściana z czerwonej cegły. Rozpoznaję ją, bo to ona nierównym ciągiem podpiera długie okno, w które patrzą niewidzącym wzrokiem nieliczni uchwyceni przez czas i obiektyw.

Muszę stąd uciec. Zawsze w snach skądś uciekam.

Ciąg krwawej, postrzępionej licówki przerwa wiejący zimnem otwór przejścia. Rzucam się ku niemu, daję się połknąć stęchliźnie. W jej zawilgoconym łonie odnajduję drzwi, podnoszę je jednym ruchem dłoni i jestem wśród ruin, na wychodzących z ziemi kurhanach bez grobów. Nade mną, o ułożoną cegłę opiera się Miłosierny okuty w złotą ramę. Oblewa gruzy dwoma strumieniami: czerwonym i białym.

Licówka tonie w zagubionym przed wiekami zapomnieniu. Nie widać już na niej śladów krwi i pocisków".

⭐️

AutorNatalia_E_Fox

„Senna mara znów przeniosła mnie w przeszłość.

Tonęłam. Bezapelacyjnie. Bez pomocy. Po cichu, jak Ikar na obrazie Bruegla. Nikt nie rozumiał. Wszyscy patrzyli na mnie z zazdrością albo pogardą.

"No co ty? Nie żartuj. Trafił Ci się prawdziwy książę z bajki, a ty co? Masz zamiar wybrzydzać?" — mówiły zazdrosne koleżanki - modelki. Od rodziców zaś usłyszałam:

— Dziecko, nie wydziwiaj. Prawdziwy książę, bogaty, przystojny. Uprzejmy, z pozycją. Przy takim to sama się ustawisz a i rodzinie pomożesz...

Oszołomiona, ujęłam wyciągniętą rękę księcia - diabła i poszłam za nim. W ciemno. Do raju, który ostatecznie okazał się piekłem.

Początkująca modelka i prawdziwy comte. Właściciel wielu rodzinnych przedsiębiorstw, między innymi agencji modelek, w której odbywałam staż wygrany w konkursie organizowanym przez pismo "Red lipstick".

Wszystko było nowe: miejsca, ludzie, sytuacje. Całkiem odmienny styl bycia. Obcy. Przytłaczający. I znikąd pomocy, żeby go oswoić.

"Ale przecież wszystko jest dla ludzi. Kopciuszek sobie poradził" — myślałam naiwnie.

Próbowałam. Naprawdę. Wierzyłam w "żyli długo i szczęśliwie". Potrwało, zanim uświadomiłam sobie, że zaciskanie zębów nie pomoże. Ani żadna afirmacja. Że się duszę. I topię. W samotności.

Musiałam uciec, żeby ocalić życie i siebie. I to zrobiłam.

***

Zmęczona, otworzyłam oczy. Wreszcie byłam bezpieczna. A przeszłość... straszyła mnie już tylko w snach".

⭐️

AutorBeriealShinzoku

„— Jesteś taka silna, grzeczna i nieproblematyczna.

— Oczywiście.

W końcu, jeśli będę krzyczeć, to zakleicie mi usta. Jak będę pokazywać odwrócicie wzrok, bo czego nie widać tego nie ma. Gdy będę walczyć zakujecie w losu kajdany. Wykujecie sobie mój obraz w pamięci jaki chcecie.

— Doktorze, to niemożliwe ona się nigdy nie stresuje.

— Tak. Zupełnie nic mnie nie martwi - potwierdziłam posłusznie.

Nawet jeśli mój organizm mógł mówić coś zupełnie odwrotnego.

Stałam się złotoustym mistyfikatorem.

— Zupełnie jak ja. Jestem Upadłym Panem Kłamstwa - odezwał się głos za moimi plecami.

Pstryknął palcami, a przede mną pojawił się stoliczek, na którym leżała maska.

Idealnie biała, zupełnie bez wyrazu.

Była jednym oświetlonym punktem wśród otaczającej mnie zewsząd ciemności.

Wyciągnęłam po nią dłoń, przyciągana jej porcelanowym kolorem. Biorąc do ręki zaczęłam ją podziwiać, obracając z każdej strony. Wydawało się nie być w niej nic niezwykłego.

— Co teraz zrobisz? - odezwał się znów ten sam głos, o którym zdążyłam zapomnieć.

— Dam im to czego chcieli i ich za to ukarzę.

— Kim jesteś?

— Jestem Berieal - wyszeptałam, zakładając maskę na swoją twarz.

— Dobrze, idź moja upadła córko.

Obudził mnie śpiew ptaków, który mnie wcale nie cieszył. Nie czułam zupełnie nic.

Od tamtego dnia już nikt nie był powiedzieć w stanie, kiedy kłamie". 

⭐️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro