Poza szczerością

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Yahaba dramatyzował - z początku. Sądził, że dwadzieścia cztery godziny na dobę w domu to jak dawka trucizny. Umrze marnie.

Przeżył. Nawet dłuższy okres zwolnienia ze szkoły. Z trudem i rwąc się do ważnych treningów, ale przeżył.

Jak? Być może dzięki wiadomościom Kyoutaniego, swemu pokrzepieniu w trakcie dnia, oraz tym podobnym przebłyskom optymizmu. Poczucie celu. Myśl o zawodach.

Zmotywowało go i to, że ze względu ma marmy stan miał od ojca fory. Prawie żadnych kłótni. Sypały się tylko - jak z rękawa - uwagi co do omijanych dni nauki i ważnych egzaminów.

x

Może jego psychika w nowym roku szkolnym nie miała tylko się spaczać, a odnotowywanie ciągłych spadków nastroju i ich wypieranie się nie miało stanowić normy a podstawy. Możliwe, nawet jeśli nie był jeszcze aż tak pozytywnie nastawiony.

x

- W ogóle nie tęskniłeś? - zagaił zaczepnie Shigeru, gdy tylko wreszcie złapał Kentarou. A udało mu się dopiero w porze treningu; sam na sam po ćwiczeniach.

Przedtem Kyoutani zdawał się go unikać, jakby się pod ziemię zapadł.

Zapadła osobliwa cisza, zaś jasny blondyn patrzył w ziemię jak natchniony.

- Dobrze, że jesteś - wykrztusił wreszcie, co spotkało się z uśmiechniętą aprobatą Yahaby.

- Czyli jednak tęskniłeś - rzucił rozgrywający, niezbyt poważnie. Nie poświęcał też szczególnej uwagi mowie ciała swojego towarzysza, zbyt zajęty układaniem swoich ruchomości to w szafce, to w torbie na ramię. - Chociaż ty.

- Tak. - Ostatnie słowo Mad Dog-chan wypowiedział niemal niesłyszalnym szeptem. Chciał pozostać szczery, lecz zarazem zdecydowanie nie pragnął być słyszany z podobnym wyznaniem.

Zwykle odpowiadanie szczerze do bólu nie sprawiały mu problemu. Teraz więc nie miał już wątpliwości. Coś było z nim samym zdecydowanie nie tak.

Shigeru zerknął na chwilę przed ramię pytająco, a gdy nie otrzymał żadnych wyjaśnień, uśmiechnął się przez grzeczność i zdecydował przejść do normy.

Kyoutani nie rozpracował, czy rozmówca go nie słyszał i prosił o powtórzenie, czy słyszał i zaalarmowany żądał wyjaśnień. Wkrótce po owej rozmowie i tak zachowywali się, jakby nic nie było na rzeczy.

Cholerna grzeczność, cholerne społeczeństwo, cholerny wiek i uczucia - pomyślał Kentarou.

Bez słowa poderwał torbę Shigeru w ziemi, narzucając z rozmachem na drugie ramię obok własnej. Właściciel tobołka jeszcze buntował się, że nie potrzebuje pomocy, ale Kyoutani utwierdził się w swoich przekonaniach, zerknąwszy na jego bladą i zmęczoną - i wciąż ładną - twarz. Kolega z drużyny zdecydowanie nadal zbierał siły po chorobie.

A Mad Dog potrzebował zmęczenia, by wyciszyć umysł. Dlatego też ruszył z energią do drzwi szatni, gdzie po raz kolejny męczył się sam na sam z Yahabą, nie mogąc powiedzieć tego, co chciał.

Shigeru coś czuł. Nie wiedział dokładnie co, ale niezbyt mu to pasowało. Raczej niepokoiło.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro