Poza tym

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Czy...? Skąd... dlaczego...?

Kyoutani nie wiedział nawet, jak to ująć. Czy ktoś cię skrzywdził? Dlaczego się boisz? Skąd ta fobia? Każda forma pytania wydawała się niewłaściwa w jakiś nieokreślony sposób. Po prostu.

Shigeru skrzywił się lekko, wykazując zrozumienie. I definitywne niezadowolenie. Chciałbym, żeby nie było to widoczne, ale co poniektóre sytuacje zdradziły go z kretesem, bez dwóch zdań. Tajemnica poliszynela.

- Mam swoje powody - oświadczył, patrząc w ślepca Kentarou.

Ten ostatni nie opowiedział. Nie musiał. Zrozumienie rysowało się w ich konwersacjach bez tego, a sposób, w jaki blondyn słuchał i przytakiwał subtelnie, napawał zaufaniem.

- Mam swoje powody - powtórzył Yahaba cicho, jakby samego siebie przekonując czy oswajając się.

Kyoutani dalej milczał, zatroskany, ale spokojny oraz cierpliwy.

- Ale cię kocham. To się liczy, nie? - Shigeru uśmiechnął się delikatnie, z lekkim skrępowaniem. Może płynącym z tego, że nie spodziewał się podobnej sytuacji w swoim życiu. Związek? I to homoseksualny? Bogowie. A myślał, że w życiu będzie unikał od wszelkich komplikacji. Jakby życie nie było dość trudne.

I nadal nie mógłby powiedzieć, że żałuje, a właśnie godził się w myślach na oddanie znacznej części swego czasu komuś innemu.

- Mogę cię pocałować? - zapytał raptem Kyoutani. Ogień w jego duszy tlił się zbyt żywo, słowa nasuwały się wreszcie same, lekko.

Ale Yahaba skinął głową.

x

- I... powiem ci. W przyszłości. Mamy czas - dodał w końcu Shigeru. Mad Dog spijał słowa z jego ust, z rozchylonych dotąd kusząco warg.

Rozpraszały go zaczerwienione policzki, szmer przyśpieszonego oddechu. Właśne i Yahaby.

Pomyślał, że dobrze mieć czas. To obiecujące.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro