14

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Sophie P.O.V

Mijały dni, a nawet tygodnie, jednak działo się to tak szybko, że nie zauważyłam, kiedy faktycznie upłynął ten czas. Każdego dnia coraz bardziej zaprzyjaźniałam się z Springtrap'em i spędzałam z nim coraz więcej czasu. Szkołę olałam całkowicie co odbiło się na mnie, ponieważ zostałam z niej po prostu wyrzucona. Wtedy moi rodzice się załamali. Sama musze przyznać, że cała ta sytuacja mnie przerosła. Jeżeli chodzi o moje zainteresowanie przeszłością tej pizzerii, to przestałam szukać. Dni coraz szybciej leciały, a ja miałam coraz więcej pytań, na które nie mogłam znaleźć odpowiedzi. Koniec końców przestało mnie to obchodzić.

Usiadłam na moim krześle znajdującym się w biurze, po czym zaczęłam sprawdzać kamery. Nie wiem po co to robiłam, może z nudów, albo z przyzwyczajenia. Nagle poczułam jak ktoś za mną stoi. Od razu zorientowałam się, że to Springtrap. Idiota myślał, że mnie nastraszy. Odwróciłam się do niego, po czym go przytuliłam.

- Nie jesteś tu trochę za szybko? - Zapytał patrząc na godzinę, która znajdowała się na tablecie.

- Przyzwyczaj się, w końcu do tego, że za zawsze przychodzę szybciej - Zaśmiałam się, po czym spuściłam wzrok - Myślisz, że jak długo pociągniecie? - Westchnęłam, obracając się na krześle. Od jakiegoś czasu w Fazbear Fright są problemy z pieniędzmi i sam właściciel zastanawiał się nad zburzeniem placówki.

- Mam nadzieję, że jak najdłużej, ale ty się o to nie martw.

- Łatwo ci mówić, przecież jak to miejsce zbankrutuje to... - Nie dokończyłam, a łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Animatron widząc to, uklęknął przy mnie i otarł moje łzy.

- Nikt tu nie zbankrutuje, obiecuje, po prostu mamy teraz gorszy czas i... - Przerwał, jednocześnie spuszczając wzrok - Sam już nie wiem - Westchnął.

- Dobra nie mówmy o tym - Pociągnęłam nosem, po czym się do niego przytuliłam. Wtedy serce zaczęło mi szybciej bić. Zawsze tak się czułam, kiedy się do niego zbliżałam, ale do tej pory nie mogę wytłumaczyć tego w logiczny sposób.

- Masz rację - Wstał na równe nogi - Jak coś będę w sali głównej - Odrzekł i kiedy miał już wychodzić, rzuciłam się na niego. Objęłam jego szyję rękoma, po czym wskoczyłam mu na barana.

- Jeżeli myślałeś, że pójdziesz beze mnie to się grubo myliłeś - Zaśmiałam się.

- Masz szczęście, że jesteś lekka - Burknął i kilka razy się zakręcił, przez co o mało nie spadłam.

- Możesz uważać? - Złapałam go za uszy.

- Nie - Odrzekł krótko, po czym zaczął zmierzać w stronę sali. Po drodze szedł jak pijany, by tylko mnie wkurzyć i doprowadzić do tego bym spadła, ale ja się tak łatwo nie dałam. Przechodząc przez jeden z korytarzy, nagle zauważyłam jakby ktoś siedział przy ścianie i płakał. To coś tylko przemknęło mi przed oczami i było naprawdę przerażające. Przełknęłam głośno ślinę, ale nie chciałam nic mówić Springtrapowi, ponieważ i tak pewnie uznał by, że mam zwidy.

Kiedy dotarliśmy na miejsce, robot posadził mnie na scenie, a sam poszedł po gitarę i zaczął coś na niej brzdąkać. Nie znałam tego utworu, ale był bardzo spokojny. Czułam się dziwnie słuchając go. Nagle przed oczami pojawiły mi się urywki wspomnień.

Te ściany, te plakaty i te roboty. Teraz je widziałam, jak stoją na scenie. Freddy i Bonnie grali piosenkę, a Chica roznosiła pizzę. Foxy który do tej pory był nie widoczny, szybko się pojawił w swojej pirackiej zatoczce. Przez moje ciało przeszły dreszcze, a moja głowa stała się cięższa. Czułam jakbym zaraz miała zemdleć lub zwymiotować. Nagle wszystko zrobiło się czarne, a pizzeria, która jeszcze przed chwilą była przepełniona radością, teraz wyglądała na spaloną i opuszczoną. Gdzieniegdzie biegały szczury, wisiały pająki, a na scenie stały trzy animatrony z spuszczonymi głowami. W tle można było usłyszeć krzyki dzieci i błaganie o pomoc. Przerażona spojrzałam w lewo i dostrzegłam, że ktoś zbliża się do mnie. Cień tego człowieka robił się coraz większy i większy, aż w końcu poczułam, jego obecność w tym pokoju.

Springtrap po chwili przestał grać, a ja się otrząsnęłam. To było jedno z najbardziej dziwnych przeżyć w moim życiu. Czułam jakbym tam była, ale prawda byłą inna, cały czas siedziałam tutaj.

- Wszystko w porządku? - Zapytał zmartwiony.

- Tak... To znaczy... - Przerwałam by wziąć oddech. Faktycznie nie czułam się najlepiej. Coś zaczęło mnie uciskać w klatce piersiowej, a przed oczami pojawiły się mroczki, i wielki napis HELP ME. Przełknęłam ślinę, chociaż było tu trudne. Próbowałam wstać i udało mi się to, jednak po krótkiej chwili znowu pojawił się mrok.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro