18. Nie mogłam odjechać.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nim minęła dwunasta trzydzieści w południe, Elena siedziała już przy łóżku Tomka, który dopiero co otwierał zielone, zalepione małą ilością ropy oczy. Bardzo interesowało ją to, czym poczęstowała go Sylwia, a tym bardziej, w jakich dawkach skoro całkowicie powaliło studwudziestokilowego chłopa. Domyślała się, że to jakiś środek nasenny, może tabletka gwałtu albo inna trucizna działająca tylko tymczasowo, ale chciała mieć pewność, czym to Śnieżka dała się tak łatwo uśpić:

- Csss - jęknął Tomek, mrużąc oczy - Ale mnie łeb napierdala... Jakbym przez tydzień rozpierdalał pustaki bez kasku - położył ogromne dłonie na czole.

Elena oparła się o oparcie drewnianego krzesła i zaśmiała w głos:

- Nieźle dałeś się wrobić. Jak mała dziewczynka.

- Skąd miałem wiedzieć? Myślałem, że dała mi to z grzeczności. Co za szmata...

- Ta czekolada miała jakiś konkretny smak?

- No. Była orzechowa - spojrzał na nią, delikatnie podnosząc głowę do góry.

- Nie, nie o to mi chodzi. Czy smakowała jakoś dziwnie, inaczej niż powinna.

- Smakowała normalnie jak czekolada. Jakby była jakaś podejrzana, to bym jej nie wpierdalał, nie? - podniósł się powoli, zrzucając ze swojego nagiego ciała prześcieradło. Chyba nie czuł, że leżał bez bielizny, której de facto go pozbawiono. - Która godzina? - stanął na nogi przodem do Eleny i przetarł oczy.

- Jak nałożysz majtki, to ci powiem. - spojrzała na niezbyt pokaźne przyrodzenie, a potem rzuciła wzrok w podłogę. Nim Śnieżka zorientował się, że stoi właśnie z gołym siurdakiem przed zupełnie obcą osobą, minęło paręnaście sekund. Owinął się szybko dookoła i zawstydzony spojrzał na Elenę:

- Będę cię musiał teraz zabić. - zażartował z poważną miną.

Ta głośno westchnęła i podniosła się z krzesła:

- Idę się pakować. O czwartej rano mam pociąg do Szczyrby.

Wyszła na korytarz, gdy Tomek znów ją do siebie przywołał:

- Elena! Pogadaj z Borysem, dobra?

- O czym?

- Myślę, że oboje wiecie o czym. - Zaśmiał się i zamknął drzwi do pokoju.

Oczywiście, że Elena wiedziała, co ten miał na myśli, ale nie bardzo chciała iść do Borysa i znów poruszać ten temat. Wydawało jej się, że sytuacja była jasna. On nie chciał, ale jednak chciał, ona chciała, ale jednak nie chciała, no i tak to by się plątało przez cały czas. Jaki byłby sens? Miała już w głowie plan, nad którym siedziała całą noc. Chciała wrócić do domu, zrobić remont i zacząć żyć od nowa, jakby to wszystko nigdy się nie wydarzyło. Już wyobrażała sobie swoją nową, legalną pracę, jakiegoś chłopa u boku i gromadkę dzieci. Nie no, żartuję. Tego sobie nie wyobrażała, ale może kiedyś, gdyby poznała jakiegoś fajnego chłopaka, który byłby wart zachodu. Czemu nie?
W gruncie rzeczy jej przyszłość nie miała niczego wspólnego z Borysem:

- Mogę ci zająć chwilę? - weszła w głąb gabinetu.

Borys siedział na kanapie i oglądał w telewizji najnudniejszy sport świata: skoki narciarskie, których szczerze nienawidziła. Obrócił się i machnął ręką:

- Możesz. - Weszła dalej i usiadła na skórzanej kanapie obok niego. Borys chwycił szklankę stojącą na stoliku i nalał jej trochę już nie tak śmierdzącego, aczkolwiek podobnie wyglądającego koniaku - Napij się ze mną, co? Chociaż ten ostatni raz. - zaproponował.

- Dzięki, ale nie dużo - powąchała trunek, wzięła mały łyk i ze skrzywioną twarzą odłożyła szklankę na stolik.

- Jaką?

- Wiesz, że... - zaczęła spokojnym, subtelnym głosem - Jadę do Szczyrby i chyba nie będę miała już więcej powodów, by tu wracać? Może to zabrzmi głupio, bo ciągle powtarzałam, że to najgorsze miejsce świata, a ja sama wyjdę na dzieciaka, który nie może się zdecydować, ale będę tęsknić za bunkrem, swoim miejscem, polaną, naszymi malinami i... I będę tęsknić za tobą. - spojrzała w podłogę - Chciałabym, żebyś pozwolił Magdzie od czasu do czasu przyjechać na parę dni i żebyś pozwolił mi wpaść tutaj co najmniej raz do roku na tydzień. Żebyśmy nigdy o sobie nie zapomnieli.

Borys odchrząknął i odłożył szklankę na stół:

- Bez ciebie jakoś strasznie tu pusto. Nikt mi się nie plącze pod nogami tak, jak ty. Na pewno chcesz jechać? - wyłączył telewizor - Nie chciałabyś zostawić tego wszystkiego i zostać tutaj? Z nami?

- Nie mogę wybierać między tym, co mam tam, a tym, co mam tutaj. Nie dam się zamknąć pod ziemią na dłużej niż do tej pory.

- Ja nie mówię o bunkrze - przybliżył się - Zamieszkaj ze mną pod Warszawą. Będziemy jeździć do Szczyrby, będziemy siedzieć tam, ile tylko będziesz chciała. Znajdę ci tu pracę w najlepszym szpitalu, na podwórku zrobię nawet miejsce na ogród.

Elena zaśmiała się:

- To chyba nie wypali. Ty masz jeszcze żonę, a ja multum spraw do załatwienia.

- Kwestia czasu. Rozwiodę się, a swoje sprawy bez problemu pozałatwiasz - nalegał.

Elena była zmieszana. Z jednej strony fajnie, że tak bardzo mu zależało, a z drugiej związek z nim nie był najlepszym pomysłem. Oboje znacznie się od siebie różnili i to było widać gołym okiem, a w dodatku on balansował na krawędzi prawa z dużym ryzykiem odsiadki, co też zamartwiało Słowaczkę. Bardzo chciała sobie odpuścić, zapomnieć, tylko nie potrafiła. To było zbyt trudne:

- Nie. Obiecałam sobie, że zwyczajnie zapomnę i przestanę o tobie myśleć, że zacznę od nowa. Wszystko - podniosła się z kanapy i z góry spojrzała na Borysa - Znajdź sobie kogoś odpowiedniego i zapomnij. Jakby nigdy mnie tu nie było. Jakbyś mnie nigdy nie poznał...

- Elen...

- Proszę! - przerwała mu i powoli wyszła na korytarz.

Z ciężkim sercem, ale jednak podjęła decyzję, że absolutnie między nią, a Borysem nie będzie nic. Choć ostatnimi czasy, a także przed rokiem wahała się, to i tak przeważała szala ze zdecydowanym przeciw. Popłakała się, spakowała i na tym miało się wszystko skończyć. Wbrew pozorom i ona i Borys mieli ze sobą wiele wspólnego, wiele wspólnych wspomnień, a mimo to musieli walczyć ze swoimi uczuciami, w imię czego? W zasadzie nie wiadomo. Może w imię siebie? Swoich przekonań? Może tego, że Elena nadal trzymała się słów Burego i zastanawiała, co by powiedzieli rodzice? To było poplątane, ale dla Eleny jasne.

Następnego dnia, po trzeciej nad ranem, Elena zbierała się do wyjazdu. Bilety miała kupione, walizki spakowane, a jedyne co pozostało, to czekać na Grześka, który miał ją zawieźć na peron. Wszyscy jeszcze spali, przynajmniej tak jej się wydawało, bo cisza, która panowała w całym bunkrze nieco ją przygnębiała. Liczyła na to, że ktoś się jednak pojawi i zechce pożegnać, że może Magda, ale jeśli nie, to przecież nic takiego. I tak niebawem będą się widzieć. Po cichu liczyła też na to, że Borys jakoś zaprotestuje, że spróbuje ją zatrzymać, ale chyba liczyła na cud:

- Gotowa? - zapytał Grzechu, wchodząc do środka. Założył czarną, skórzaną kurtkę i wytoczył walizkę Eleny z pokoju. Ta wychodząc, spojrzała jeszcze drzwi do gabinetu Borysa, ale za nimi panowała cisza. On chyba nie miał zamiaru jej zatrzymać. Wyszła na zewnątrz. Robiło się coraz jaśniej. Rzuciła wzrokiem na bunkier i żegnała się wiedząc, że szybko tu nie wróci i tak naprawdę była tu chyba ostatni raz.

- Jedźmy już - powiedziała do Grześka, który stał obok. On chyba też wyczuł, że Elena nie bardzo chce jechać.

- Jesteś pewna? - zapytał.

- Nie, ale nie będę tu stać wieczność - wsiadła do środka i odjechała.

Po raz kolejny żegnała się z Warszawą. Tym razem jednak ze smutkiem, nie radością, która promieniała na twarzy. Łzy ciekły po policzkach, w głowie tylko niechęć wyjazdu, sam przymus, a w dodatku Borys, który bardzo chciał by została.
W tamtym momencie zaczęła się wachać. Pociąg miał przyjechać za dokładnie pięć minut, a ona zastanawiała się czy, aby na pewno jechać.

- To co? Mam nadzieję, że jeszcze do nas przyjedziesz - uśmiechnął się i poklepał ją po ramieniu.

- Grzesiek, zaczekaj - oznajmiła pewnie - Poczekasz ze mną?

- Pewnie - uśmiechnął się.

Stali tak w ciszy przez kilka chwil, a gdy nadjechał pociąg, nawet nie drgnęli. Ludzie wsiadali do środka, wysiadali, machali sobie na do widzenia, witali się, a ona stała i patrzyła na próg, który miała przekroczyć i przypominała sobie Borysa, Magdę, kiedy pierwszy raz weszła do bunkra, kiedy myślała, że to takie grube ryby, a to tak naprawdę normalni ludzie:

- Elena? Halo! - Grzesiek pstryknął w palce - Wsiadaj, bo za półtora minuty odjeżdża.

- Co? - obudziła się z transu i spojrzała na kolegę.

- Wnieść ci walizkę do środka?

- Nie, nie... - uśmiechnęła się i znów wgapiła w drzwi.

Grzesiek nie wiedział co jej jest, ale było mu tak zimno, że chciał jak najszybciej znaleźć się w aucie, więc oddał jej walizkę i powiedział:

- Mam nadzieję, że jeszcze do nas wpadniesz. Cześć - poklepał ją po głowie i odszedł powoli w stronę parkingu.

Ostatni gwizdek konduktora, klakson i drzwi zostały zamknięte, a ona nadal stała na tym chodniku, jak niedorozwój. Grzesiek odwrócił się chcąc wypatrzyć ją w jednym z wielu wagonów, ale ona nawet nie wsiadła do środka. Nadal stała w tym samym samym miejscu. Wrócił więc myśląc, że źle się czuje i stanął obok:

- Grzesiek? Co ty byś zrobił na moim miejscu? - zapytała - Co gdyby ona wyznała ci miłość wiele razy, a potem powiedziała żebyś nie wyjeżdżał, żebyś z nią zamieszkał, że jest gotowa wszystko dla ciebie zmienić, bylebyś tylko został?

- Jeśli naprawdę bym ją kochał, to za nic w świecie bym nie wyjeżdżał. - uśmiechnął się i chwycił walizkę. - Chodź. Wracamy do bunkra.

- A mój pociąg? - obróciła głowę i spojrzała na niego.

- Twój pociąg właśnie odjechał, a poza tym nie potrzebujesz pociągu.

Oboje poszli powoli do auta, wrzucili walizkę na tył i jak raz rozmawiali przez całą drogę o dalszych planach. Ani z Grześkiem, ani z Tomkiem nie miała wcześniej dobrego kontaktu, ale wyglądało na to, że wszystko miało się zmienić. Po dojeździe do bazy, wewnątrz nadal nie było żadnego ruchu. Cisza jak makiem zasiał.
Oboje dreptali powoli korytarzem do pokoju Eleny, by zostawić tam walizkę, a potem mieli się rozdzielić. Elena miała zostać u siebie i czekać, aż Borys wstanie, a Grzesiek do siebie, by odespać czas, który stracił na szoferowanie. Wrzuciła walizkę na pryczę, rozpakowała wszystkie ciuchy i z niecierpliwością, pełna strachu czekała, aż jej cichy wybranek pojawi się na korytarzu.
Minęła piąta, minęła szósta, szósta trzydzieści, aż w końcu na korytarzu zrobił się ruch. Śnieżka wstał pokręcić się po korytarzu, Magda darła się na jakąś dziewczynę, która zbyt długo zajmowała łazienkę, drzwi trzaskały, ktoś biegł, innymi słowy: dzień jak każdy inny.
Wstała z łóżka i po cichu wyszła na korytarz. Nikt z załogi nie miał pojęcia, że nigdzie nie pojechała, że została. Jej zmiana decyzji miała być nieplanowaną niespodzianką.
Nabrała powietrza w płuca i zapukała do drzwi Borysa, ale nikt nie odpowiadał:

- A co ty tu robisz? - zapytał Śnieżka, wychodząc z łazienki. - Ty nie miałaś być w pociągu?

- Nie wiesz czy Borys śpi jeszcze?

- On już od drugiej siedzi na dole, a co? - wskazał palcem na schody.

- Nic. Potem pogadamy - odeszła pędem, niemal biegnąc w stronę schodów i nawet nie myślała o tym, co mu powie. Gdyby wiedziała, że nie śpi i cały czas siedzi niżej, to zapewne miałaby to już z głowy, a tak, musi się zebrać do kupy i jakoś zadziałać dopiero teraz. Zbiegła schodami niżej, natrafiając na kolejną grupę osób wypytujących, dlaczego jeszcze tu jest, jakby zupełnie nie chcieli, by była. Machała im tylko ręką, by teraz nie pytali i dalej schodziła, aż pod samą kopalnę. Na dole panowała cisza, tam na pewno nie było nikogo. Zajrzała do małej salki z ubraniami, potem do gabineciku pod schodami, a potem do pokoju, w którym trzymano różne rzeczy, jakby magazynku ze starymi butlami tlenowymi, grabiami, jakimiś nożycami. Zajrzała po cichu do środka i dostrzegła sylwetkę Borysa, który siedząc tyłem coś sobie składał. Nie miała pojęcia co to jest, ale podeszła powoli bliżej i wyszeptała:

- Co będę mogła zasadzić w ogrodzie?

Borys szybko odwrócił się w jej stronę, zdając sobie sprawę, że po pierwsze została, a po drugie wystraszyła go jak małe dziecko. Rzucił metalowe rurki na ziemię i zmarszczył brwi:

- Co ty tu robisz? Dlaczego nie wyjechałaś?

- O masz! - wywróciła oczami - Czy wy naprawdę tak bardzo mnie tutaj nie chcecie? Każdy kto mnie napotyka pyta co tu robię, i dlaczego nie wyjechałam.

- To znaczy, nie... - podszedł bliżej - Cieszę się, że tutaj jesteś, ale... Dlaczego?

- Chyba zbyt dużo dla mnie znaczysz żebym mogła cię tu zostawić i zwyczajnie wrócić do domu - odparła.

Borysowi zrobiło się miło i ciepło na sercu, bo wreszcie usłyszał to, co chciał usłyszeć. Sam był jeszcze w lekkim szoku. Nie spodziewał się, że Elena zostanie, a w dodatku wyzna mu co czuje. Podniecony stał naprzeciw niej i z uśmiechem na ustach słuchał tego, co ta ma mu do powiedzenia:

- Byłem pewien, że już odjechałaś, i wiesz co? Chciałem kurwa jechać za tobą - wyszeptał podchodząc coraz bliżej i bliżej niej.

- Nie mogłam... Nie mogłam... - Zamknęła oczy - Ja już nawet nie tęsknię za domem. Chcę być tylko tutaj z tobą.

Położyła swoje dłonie na jego klatce piersiowej i przytuliła się swoim policzkiem do jego policzka:

- Kocham cię - wyszeptał Borys.

Elena oderwała policzek od jego policzka i spojrzała mu w oczy:

- Ja Ciebie też.

Uśmiechnęła się i nareszcie, po wielu miesiącach, wtopiła w jego usta. Chwila była magiczna. Każdy pierwszy pocałunek jest magiczny, romantyczny i podniecający, ale dla niej był dwa razy piękniejszy, bo już dawno tego nie robiła, a w dodatku na Borysie najbardziej jej zależało. Wtuliła się w jego ciepłe ramiona, a usta pieściła własnymi ustami, jak gdyby to było miejsce, które miało mu sprawić najwięcej doznań. I sprawiało:

- No nie. No ja wiedziałam, że tak będzie... - odezwał się znajomy, piskliwy głosik z tyłu.

- Cześć - powiedziała Elena, odwracając się przodem do niej.

- Decydujesz się zostać, wracasz do bazy i pierwsze co robisz, to przychodzisz do Borysa żeby się z nim całować? - zażartowała - Czuję się zdradzona. Ja też tak umiem całować, pokazać ci?

Nikt tak nie drażnił i nie rozbawiał jednocześnie jak Magda. Swoją drogą ona od samego poczatku wiedziała, że Borys i Elena będą parą, bo tylko oni do siebie pasowali.

2 lata później...

- No, ale co ty robisz? Pociągnij za tą rurę i to się rozłoży - powiedziała Magda, wyginając się na leżaku.

- No to może byś łaskawie zlazła, co? Bo tak trochę ciężko zmieniać pozycję leżaka, jak leży na nim sześćdziesiąt kilo żywej wagi - odparła Elena ciągnąc za wskazaną wcześniej rurkę. Obie miały chyba problem z rozłożeniem leżaka, który dosyć opornie zechciewał się rozkładać. Borys stał na werandzie i patrzył na to z rozbawieniem, paląc kolejnego papierosa. Mógł pomóc, ale nie podchodził. To wyglądało zbyt zabawnie:

- No dobra, ale...! - krzyknęła Magda - Nie tak mocno!

I w jednej sekundzie złożyła się z leżakiem w pozycję wyjściową, a upadając na trawę, ręką zrzuciła własny kubek kawy. Elena zaczęła się śmiać, Borys również, a Magda nie mogąc się wydostać, klęła i rzucała klątwy. Ta historia powinna skończyć się właśnie w tym miejscu. Elena zamieszkała u Borysa, a dom rodzinny zachowali jako domek letniskowy, wakacyjny czy zimowy. Przyjeżdżali do niego często, głównie z Magdą, bo nie było sposobu, by się od niej opędzić. Szczyrba znów stała się piękna, choć już nie tak jak dawniej, bo wyobrażasz sobie z uśmiechem wracać do miejsca, w którym zginęli twoi rodzice? Nie sądzę.
Diabeł wrócił do nieba, a Elena wydostała się z otchłani, jednocześnie nadal w niej będąc. Upiekła dwie pieczenie na jednym ogniu.
Borys był niesamowicie dumny i zadowolony z tego, że wszystko ułożyło się po jego myśli. Mamusia zaakceptowała nową wybrankę, mimo iż ledwo pozbyła się poprzedniej, babcia ciągle nalegała na dzieci i ślub, z którymi oni akurat się nie spieszyli, a Elena odnowiła kontakty z resztą rodziny. Sprawa Sylwii nigdy nie została wyjaśniona, ale ta poniosła już odpowiednie konsekwencje:

- Te! Lala? Majtki na dupę, bo zaraz klient!

Borys sprzedał ją do Niemiec, i choć Elenie o tym nie powiedział, miał to niebawem zrobić. Był pewien, że mocno mu się nie dostanie, ale wolał nie ryzykować i założyć wcześniej jakąś zbroję, na wypadek, gdyby się okazało, że Elenie nie bardzo podobają się jego bliskie kontakty z prostytutkami. Julka wróciła do Poznania i tam nadal funkcjonowała w swoim dawnym gangu. Do tej pory wspominała Borysa i płonęła ze wściekłości wiedząc, że jest w związku z tą Słowacką wywłoką. Nie powiedziała ostatniego słowa, miała kiedyś nadzieję się za to zemścić.
Miłość bywa przewrotna i poplątana, ty zapewne też o tym wiesz, dlatego staraj się nie drażnić innych swoim niezdecydowaniem i szybko, ale dokładnie przemyślaj każdą swoją decyzję. Elena już będzie o tym pamiętać.

KONIEC

- Гало? (HALO?) - zapytał Borys, podnosząc słuchawkę.

- Свар вернулся. ( SWAR WRÓCIŁ) - odezwał się tajemniczy głos, po czym zabrzmiał cykliczny sygnał. Ktoś się rozłączył, a Borys odłożył słuchawkę, zdając sobie sprawę, że to jeszcze nie koniec tej historii.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro