5. Im dalej, tym bliżej

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Tęsknota z dnia na dzień stała się jedynym uczuciem, które przepełniało serce i duszę Eleny. Przed oczyma miała Szczyrbę, ojca i matkę, a w myślach powrót do domu.
Leżąc samotnie w łóżku, pośród bałaganu i smrodu zdechłych myszy, wyobrażała sobie jak radośnie wsiada do pociągu i odjeżdża na południe. Im dalej, tym bliżej. Wyobrażała sobie, że wystawia głowę przez okno, a w okół góry i doliny, łąki i rzeki, gorący wiatr i słońce, a potem już tylko Szczyrbski peron, prosta droga do domu, wzgórze, ogród, krzewy i przyjaciel, o którym powoli zapominała. Może zbyt intensywnie o tym myślała, gdy była niczym ptak na uwięzi. Te wszystkie wspomnienia sprawiały, że tęskniła jeszcze bardziej, jak gdyby kusiła się zapachem czekolady, nie mogąc jej skosztować:

- O czym tak rozmyślasz? - usłyszała przytłumiony głos - Ee, koleżanko?

Elena wzdrgnęła. To, co słyszała gdzieś z tyłu głowy, nagle wydało się wyraźniejsze. Odwróciła się na prędce i ujrzała Magdę, która nieudolnie wybudzała ją z transu:

- Co? - zapytała bezmyślnie.

- No nic. Zamyśliłaś się.

- No, tak...

Magda usiadła obok:

- Ostatnio jesteś jakaś dziwna, taka nieobecna. Dzieje się coś? Ktoś cię zaczepia?

- Nie, nikt mnie nie zaczepia - odparła Elena, niemal zbywając Magdę.

- To może Bury coś ci powiedział?

- Nie. Nic się nie dzieje, daj spokój.

Magda nie zamierzała jednak odpuścić. Mimo tego, że ostatnimi czasy Elena zachowywała się dosyć dziwnie i praktycznie w ogóle z nią nie rozmawiała, chciała dowiedzieć się co tak naprawdę męczy jej Słowacką koleżankę. Elena natomiast nie miała najmniejszego zamiaru opowiadać Magdzie o swoich uczuciach związanych z pobytem w bunkrze. Każdy się przecież domyślał, że nie marzyła o niczym innym, jak tylko o powrocie na Słowację, więc bez sensu było opowiadać o tym, co dla wszystkich było już jasne:

- Przecież widzę. Czujesz się zbyt samotna? Ostatnio Bury coś za bardzo o ciebie wypytuje, może coś ci powiedział? Uderzył cię? - sugerowała nie odpuszczając.

- Bury o mnie pyta? - wyszeptała Elena z nutką radości w głosie, byleby tylko nikt nie usłyszał. Co prawda w okół było pusto, o tej porze wszyscy zajmowali się czymś innym niż siedzenie w kuchni, ale wolała dmuchać na zimne i nie okazywać ekscytacji.

- No pyta, pyta. Jestem bardzo ciekawa po chuj go tak interesujesz? W dodatku od momentu, kiedy zaczął o ciebie pytać, ty stałaś się jakaś dziwna.

- Ale co konkretnie pytał?

- No, dlaczego nie przyszłaś na obiad czy tam śniadanie i coś tam jeszcze, tylko nie pamiętam.

- Aa - uśmiechnęła się. - Dzięki, że mi powiedziałaś.

Zabawne, bo pośród tego okropnego mroku, który panował wokół, tylko Bury był światełkiem, pozwaljącym jej się uśmiechnąć. Bardzo miło, że o nią pytał, chyba coś dla niego znaczyła lub przynajmniej miała niebawem zacząć. To by wyjaśniało również śniadanie, które przyniósł jej kilka dni wcześniej, lecz gdzie był teraz? Nie widziała go od paru dni, nawet wtedy, kiedy wyszła do kuchni, mając nadzieję, że spotka go siedzącego na krześle ze szklanką whisky w dłoni:

- Ty chyba nie chcesz mi powiedzieć, że ty i on... - zaczęła - Jesteście razem?

- No co ty! - Słowaczka zaśmiała się, buraczejąc na twarzy - Ja i Bury? Nie, nie.

- W chuja mnie robisz, nie? - pokiwała głową.

- Nie robię.

Nagle do kuchni weszła Julia. Ta zakochana w Borysie, która zapłakana prowadziła Elenę do gabinetu po postrzale. Zaraz za nią wszedł Tomek i pare innych osób, których nie lubiła. Spojrzała na nich, a potem zjechała wzrokiem pod stół. Czuła się dosyć niekomfortowo przebywając w jednym pomieszczeniu z Julią i resztą jej koleżanek czy kolegów, dlatego też ciągle ich unikała. Tego dnia jednak stało się coś, co zaskoczyło i Magdę, i Elenę:

- Cześć dziewczyny. O czym plotkujecie? - zapytała jedna z dziewcząt dosiadając się do nich dwóch.

Elena spojrzała na Magdę, Magda na Elenę i obie zamilkły:

- Cześć. - Julka usiadła obok.

- Cześć. No w sumie o niczym szczególnym. Zastanawiamy się... - Magda zaczęła na szybko szukać tematu.

- Co ugotujemy dziś na obiad - odparła Elena, ratując tym samym całą sytuację.

- Zdecydowałyście? My w sumie zjedlibyśmy chyba jakieś burgery.

- Burgery to dobry pomysł, choć my myślałyśmy bardziej o spaghetii - Magda uśmiechnęła się - Takim z mięsem.

- Liczymy na waszą pomysłowość - Julia podniosła się z krzesła i wyszła, a za nią cała watacha.

Nic dziwnego, że budziła postrach skoro zaraz po Borysie i Burym była niczym głowa całej bazy. Chodziła pewna siebie, nie bała się nikogo ani niczego, bo przecież stała pod skrzydłem szefa. Elenę bardzo zaciekawiło to, skąd się wzięła i dlaczego, aż tak zależało jej na Borysie:

- Julia? Ona przyjechała z Poznania jakieś siedem lat temu. Pamiętam, że to było jakoś tak. Ona wbiła do nas z jakimiś kolegami z innego gangu, mieli robić interesy i jakoś tak się stało, że została. Zabujała się w Borysie na amen. Ja tam nie wiem co ona w nim widzi, jest brzydki jak chuj - zaśmiała się - Łazi za nim, robi za doradcę, ale nie widzi tego, że on w sumie to jej nawet nie chce. Po prostu się kolegują.

- Jest bardzo pewna siebie i... Chyba nawet trochę się jej boję.

- Typowa baba, która dostała kawałek stołka, choć ona w zasadzie nic nie dostała. Rządzi, bo Borys jej na to pozwala.

- A Bury? Jak on się tutaj znalazł?

Magda uśmiechnęła się przeczuwając, dlaczego o niego pyta:

- On był tu zanim my w ogóle wiedzieliśmy co to gangi. Nie wiem jak to z nim było, nie pytaj mnie.

- A Borys? Jaki on jest?

- Jak na gościa w tym "zawodzie"? Zajebisty. Wiesz, przez czas pobytu w bunkrze zdążyłam poznać różnych ludzi. Właścicieli wielu posiadłości, wpływowych biznesmenów, bogatych właścicieli klubów, a nawet sędziów czy polityków. Na tle ich wszystkich Borys wypada naprawdę dobrze. Da się z nim pogadać, nie chodzi wiecznie wkurwiony jak w innych bunkrach, nie drze mordy i nie napierdala kogo popadnie.

- To jest więcej bunkrów? - zmarszczyła brwi i spojrzała na Magdę.

- Borys ma jeden na północy, za Warszawą, ale że tu spędza bardzo dużo czasu, to na czas jego nieobecności, tam rządzi jego kolega. Strasznie podły gość. Lubi znęcać się nad ludźmi.

- Chyba cieszę się, że wylądowałam tutaj, a... - znów rzuciła wzrokiem w podłogę - Gdzie jest mój ojciec?

- Elena... - Magda westchnęła - Wiesz, że nie mogę ci tego powiedzieć...

- Proszę, nie widziałam go już od ponad trzech tygodni.

- Jest w drugim bunkrze, ale spokojnie. Wszystko z nim okej - pokiwała głową.

Słowa koleżanki trochę ją uspokoiły, bo przecież mogła jej ufać. Martwiła się o ojca, dlatego postanowiła zebrać się na odwagę i pójść do Borysa późnym wieczorem, by osobiście i u źródła zapytać jak się ma jej tata. Miała też nadzieję na to, że uda jej się namówić go na choć jeden telefon do matki. Jeśli był taki, jak opisywała go Magda, to było duże prawdopodobieństwo, że być może skontaktuje się z nią jeszcze tego samego wieczora.

Po godzinie pierwszej obie zabrały się za przygotowywanie obiecanego obiadu. Zarówno Elena, jak i Magda nie miały ochoty na kręcenie się przy garach, ale na wymiksowanie się było za późno. Co chwilę do kuchni wpadał ktoś z dołu i wypytywał o to, z czego przygotowane będą burgery, nawet Borys ucieszył się na myśl, że w końcu będzie coś innego niż zapluty makaron i gówniane kotlety. Z uśmiechem na twarzy wszedł do kuchni i zajrzał na patelnię, wychwalając zapachy, które roznosiły się po podziemiach:

- Znalazłbyś dla mnie chwilę czasu dziś wieczorem? - zapytała Elena, spoglądając na szefa. Ten oparł się tyłem o szafkę i zmarszczył brwi:

- No znajdę, tylko nie bardzo wiem po co.

- Po prostu chcę z tobą pogadać.

- No dobra. Wpadnij gdzieś koło dziewiątej, dobra? - uśmiechnął się.

Sam napełnił się satysfakcją. Może tymczasowe odesłanie Burego do północnego bunkra wcale nie było takim złym pomysłem? Teraz miał przecież sporo miejsca do manewrowania, nikt prócz niego nie nagabywał Eleny, a jak widać chyba zrozumiała, że on sam będzie lepszym materiałem niż Bury o wątpliwej opinii. Szkoda tylko, że Elena w ogóle nie była nim zainteresowana, a w jej głowie siedział jedynie Erwin.
Po sycącym obiedzie, który był nieco niekomfortowy, ponieważ prócz Julii i jej koleżanek, które ciągle się z czegoś śmiały, w zakłopotanie wpędzał ją również szef, który ciągle ją zagadywał. Chyba źle odebrał cel ich wieczornego spotkania:

- Dobrze gotujesz, dobrze szyjesz rany. Masz jeszcze jakieś zalety? - zapytał głośno, uciszając tym samym wszystkich, którzy siedzieli przy stole. Julia spojrzała na tę dwójkę i wsłuchała się w ich rozmowę, a nędzne podrywy Borysa sprawiły, że Elena mocno się zawstydziła.

- Zapewne tak.

On uśmiechnął się pewnie i znów podrapał po brodzie:

- Może będziesz gotować codziennie, co? Mógłbym ci za to dodatkowo płacić.

- Porozmawiamy o tym później - odparła Elena, uciekając wzrokiem.

- Wpadnij o dziewiątej - uśmiechnął się, odłożył talerz i wyszedł.

Elana była zawstydzona i nie bardzo chciała, by ktokolwiek wiedział o wieczornym spotkaniu. Julka już od momentu, kiedy Borys zaczął flirtować wydawała się dziwnie na nią patrzeć, ale gdy tylko odszedł od stołu i zniknął w ciemnościach schodów prowadzących do korytarza, pokazała na co naprawdę ją stać.
Rzuciła talerz na podłogę i łapiąc Elenę za kark, przydusiła jej głowę do stołu:

- Ty myślisz, że ja nic nie widzę? Odpierdol się od Borysa, bo ci ten łeb przy samej dupie ukręcę.

- Julia, zostaw ją! - Magda podniosła się i odepchała dziewczynę w stronę szafek, rozpoczynając tym samym reakcję łańcuchową.
Koleżanki stanęły w obronie Julii atakując Magdę, a koleżanki Magdy, koleżanki Julki i zrobiła się nie mała afera. Niemal wszystko co było na stole, zaczęło latać po kuchni. Talerze, widelce, a nawet szklanki porozbijały się na ścianach, mięso przylepione do podłogi zostało całkowicie rozdeptane i rozniesione po całym pomieszczeniu. Elena z obolałym karkiem próbowała jakoś uspokoić towarzystwo. Krzyczała na cały głos żeby się uspokoili, że to wszystko to pomyłka:

- Mnie nic z Borysem nie łączy! Ja do niego nic nie czuję!

I wtedy całe pomieszczenie ucichło, a wzrok każdego z kuchni padł na wejście, w którym stał Borys. Głosy dobiegające z góry postawiły go na równe nogi, więc pędem przybiegł sprawdzić, kto do cholery tłucze wszystkie naczynia. Wszedł po schodach i usłyszał słowa Eleny, która chyba zbyt późno zorientowała się, że ten jest już na miejscu:

- Co tu się kurwa dzieje? - zapytał wchodząc głębiej pomiędzy rozjuszone, wściekłe do czerwoności kobiety.

- Julia zaatakowała Elenę, ja tylko stanęłam w jej obronie - odparła Magda, próbując się jakoś wybronić.

- Gówno prawda - odparła zasapana szatynka, poprawiając czarną, poszarpaną kurtkę.

- Zamknij się! - krzyknęła Magda. - Koniec twojego rządzenia. Zbyt długo już się tutaj panoszysz.

Julia znów nią szarpnęła, ale od razu została odciągnięta na bok. Całe to wydarzenie tak silnie zadziałało na psychikę Eleny, że niemal od razu wróciła do swojego pokoju, by nikt nie widział, że płacze. Czara goryczy się przelała, a wszystkie emocje wybuchły niczym ogromny, napęcznały wulkan. Obolały kark, na którym pod wpływem nacisku, pozostał siny ślad dłoni Julii, dawał się we znaki przy każdym możliwym ruchu głową. To też dolało oliwy do ognia. Wydawało się, że gorzej być już nie może, jednak to nie było wszystko. Czekały na nią kolejne okropne niespodzianki:

- Kazał nam zająć się sprzątaniem kuchni, a do tego mamy odkupić wszystko co zbiłyśmy - powiedziała Magda, stając obok Eleny, która bacznie czekała, aż ta opuści gabinet szefa.

- Przepraszam, że tak wyszło.

- Nie masz za co przepraszać, przecież to nie twoja wina.

- Dzięki, że się za mną wstawiłaś, ale chyba teraz moja kolej - Elena stanęła naprzeciw niej. - Idę pogadać z Borysem. Co prawda nie ma jeszcze dziewiątej, ale nie chcę żebyś sprzątała tę kuchnię.

- Daj spokój, nie musisz nigdzie iść.

- Muszę. Chcę z nim pogadać o ojcu i moim wyjściu.

- Nie pozwoli ci się z nim jeszcze zobaczyć - Magda pokiwała głową.

- To go przekonam - wzruszyła ramionami i podeszła pod drzwi, po czym lekko w nie zapukała.

Nie czekając na słowo "proszę", weszła pewnie do środka i zastała tam Borysa, który tarmosił jakiś worek w pokoju za ukrytymi w ścianie drzwiami. W zasadzie nie były ukryte, tylko idealnie wpasowane w kolor i kształt drewnianej ściany, a przez namalowane na niej freski i czarne zdobienia nie było nawet widać klamki. Taki tajemny pokój nawet pasował do tego miejsca, bo był tak samo tajemniczy, jak wszystko w okół. Podeszła cicho do uchylonych drzwi przez szparę, których wydobywało się światło i zajrzała do środka. Borys niechlujnie pakował jakieś dokumenty do czarnej reklamówki, jakby się spiesząc, by nikt tego nie odkrył. Ta nie czekając zbyt długo, wróciła po cichu do drzwi i znów w nie zapukała. Nie chciała, by szef pomyślał, że się wkrada:

- Co tam? - zapytał przeciskając się przez drzwi i niemal natychmiastowo je zamykając.

- Przyszłam z tobą porozmawiać.

- Jeszcze nie ma dziewiątej - podrapał się po głowie.

- Wiem, ale ja poniekąd też w sprawie Magdy i Julii. Magda nie będzie sprzątać i kupować, bo to nie ona jest temu winna - oznajmiła Elena, nieco nieśmiale i cicho.

- Sam się tam taki rozpierdol zrobił? - Borys zaśmiał się.

- Ona stanęła w mojej obronie. Julia mnie zaatakowała zaraz po tym, gdy wyszedłeś, nie ona jest temu winna i nie ona powinna ponieść karę.

- Elena, czekaj - objął palcami nos i przymknął oczy - Z jakiego powodu Julia miałaby cię atakować?

- Nie wiem, ale napewno chodzi o ciebie. - podeszła do kanapy i usiadła - Chyba trochę źle odebrała cel naszego dzisiejszego spotkania. Może myśli, że mamy romans albo mamy niebawem mieć.

Borys podszedł powoli i usiadł obok:

- Nikt nie ma dowodu na to, że jest niewinna.

- Ale tylko ja mam dowód na to, że Julka jest winna - uniosła więc włosy do góry i pokazała szefowi siny odcisk dłoni na karku. - Siniak zejdzie, ale niesmak pozostanie. Odpuść Magdzie, proszę.

- Nie mogę - westchnął - Zarzucą mi, że jestem niesprawiedliwy, bo faworyzuję Magdę.

- Więc ukaraj mnie, ale odpuść Magdzie. Ona naprawdę nie zrobiła nic złego - powiedziała poważnie.

- Przemyślę to - oparł łokcie na kolanach i nadal patrzył na Elenę.

- Mam do ciebie jeszcze cztery sprawy. Powiedz mi, kiedy zobaczę ojca.

- Niedługo.

- Magda mówiła, że w tamtym bunkrze jest jakiś agresywny człowiek. On nie zrobi tacie krzywdy?

Borys był nieco zaskoczony tym, że Magda udzieliła Elenie takich informacji. Jako człowiek nieupoważniony nie mogła nawet wiedzieć, gdzie jest, a wiedziała o wiele więcej:

- Nie zrobi.

- Obiecaj mi, że o niego zadbasz i będziesz pilnował, żeby nie stała mu się żadna krzywda. Proszę cię Borys. W tej chwili tylko ty jesteś moją nadzieją i osobą, która się nim zajmie.

- Obiecuję, że nic mu się nie stanie - uśmiechnął się lekko.

- Druga sprawa, kiedy będę mogła wyjść z bunkra? Chociaż na chwilę. Z kimś. Z kimkolwiek.

Borys zaśmiał się:

- Nie możesz wychodzić, bo spieprzysz.

- Bez ojca? Chyba sam w to wątpisz.

- Równie dobrze możesz spieprzyć na psy, dlatego właśnie nie... - nagle zamilkł - Chociaż dobra. Jeśli chcesz to możesz wyjść, ale tylko pod nadzorem i tylko cztery razy w tygodniu na pół godziny.

- Dobre i to. No i ta czwarta sprawa... Kiedy znajdziesz tego chirurga i kiedy będę mogła wrócić do domu? Tęsknię za mamą, nie mam się z nią jak skontaktować.

- Twój ojciec do niej dzwoni regularnie. O to nie musisz się martwić, wszystko jest w porządku. Co do samego chirurga, nie wiem. W chuj czasu zajmie szukanie kogoś zaufanego i umiejętnego.

- Wszystko z mamą dobrze? - zapytała wzruszona.

Była bardzo szczęśliwa wiedząc, że u mamy wszystko dobrze. Trochę źle czuła się z tym, że nie może z nią porozmawiać, ale nie to było wtedy najważniejsze:

- Z tego co podsłuchałem to dobrze, dlatego wydaje mi się, że nie masz powodów do strachu.

- A tata? Nikt go nie zaczepia?

- Nie. Absolutnie - uśmiechnął się.

- A gdzie Erwin? Nie widziałam go już od kilku dni.

I wtedy uśmiech zniknął z twarzy Borysa. Nie po to przenosił Burego do innego bunkra, by ona teraz ciągle o niego pytała. Nie taki miał być plan.

- Bury pracuje chwilowo gdzie indziej - odwrócił wzrok w drugą stronę.

- Wróci?

- Elena, powiedz mi... - podniósł się i stanął naprzeciw niej - Czy ty naprawdę chcesz być z kimś, kto bije kobiety?

- Słucham? - Elena zmarszczyła brwi wiedząc o co pyta, choć niedokońca wiedząc o co chodzi. - Nie rozumiem co to za pytanie.

- Normalne pytanie. Czy naprawdę chcesz być z facetem, który napierdala kobiety?

- Rozumiem, że nadal mówimy o Erwinie, tak? - zezłościła się nieco słysząc ton i zarzuty skierowane w stronę Burego.

- Tak, nadal mówimy o Erwinie.

- Nadal nie rozumiem pytania. Troszczysz się? Martwisz? - podniosła się i stanęła naprzeciw szefa.

- Po prostu zaczyna martwić mnie to, że każda dziewczyna, która tu przychodzi zaczyna się jarać na widok damskiego boksera, a potem i tak dostaje po łbie. Może ty mi powiesz, co was tak podnieca w Burym? Lubicie być bite?

- Słucham?! - wzburzyła się - Bury nie wygląda mi na kogoś, kto znęca się nad kobietami i w przeciwieństwie do wszystkich ludzi, mieszkających w tej zaplutej norze, jest miły i da się z nim porozmawiać, a ty sugerujesz, że lecę na niego, bo jest damskim bokserem?

- Co się tak zdenerwowałaś? Czyli jednak lecisz na Burego? A jedna wydawałaś się być normalna.

- Przestań już. Nawet jeśli Erwin uderzył jakąś kobietę, to miał prawo się zmienić i zrozumieć swój błąd.

- Ale ty jesteś naiwna. Jak mała dziewczynka - zaśmiał się głośno. - Bury bił, bije i bił będzie, a ty jesteś głupia, jeśli myślisz, że dla ciebie się zmieni i nagle stanie się kurwa potulnym barankiem. Każda, która była na twoim miejscu srała się o Burego, a potem dostawała wpierdol i... - niedokończył jakby coś ukrywając - I wracała do domu!

Słowa Borysa powoli zaczęły do niej docierać i mimo oporu, który stawiała, zrozumiała co jest grane. Mówiła to Magda, mówił i Borys. Erwin to zły człowiek, który chce zrobić jej krzywdę, a ona tak naiwnie go broni, tłumacząc znęcanie się... No właśnie, czym? Na to nawet nie ma wytłumaczenia.
Usiadła bez wyrazu i jakichkolwiek emocji na kanapie, próbując dojść do siebie:

- Masz rację, gadam głupoty - spojrzała na pewnego siebie Borysa i głośno westchnęła.

- To nie jest facet dla ciebie. Oszczędź sobie bólu, siniaków i wstydu. Po prostu o nim zapomnij i znajdź sobie kogoś innego.

- W zasadzie to chyba wszystko mi jedno. Chcę już tylko wyjechać do domu i nie musieć wracać - podniosła się z kanapy z zamiarem wyjścia.

- Idziesz już?

- Idę do siebie. Chce poukładać sobie wszystko.

Borys zamilkł na chwilę i zbierał się na odwagę, by zaproponować Elenie wspólną kolację, jednak napotkał pewne trudności. Było mu jej szkoda, widział, że jest bardzo smutna i przejęta tym, w co się wpakowała. Sam nie wiedział czy to już odpowiedni moment, by wyjść z inicjatywą:

- Elena?

- Hmm? - rzuciła na niego z deka niepewnym wzrokiem przestraszonego kotka.

- Wpadniesz do mnie o dziewiątej?

- A po co? - zmarszczyła brwi nieco zaskoczona propozycją, z którą nagle wyskoczył szef.

- Może zjedlibyśmy kolację, no i pogadali o... - zawachał się, rozglądając po gabinecie - O różnych sprawach.

Wtedy ona spojrzała na niego podejrzliwie, pytając:

- Czy ty próbujesz mnie poderwać?

- Nie. Po prostu proponuję wspólną, spokojną kolację z dala o wszystkich z bunkra, żebyś choć na chwilę wyszła z tej pierdolonej jaskini i przestała chować się jak mysz.

Elena uniosła brwi do góry i odparła kierując się w stronę drzwi:

- Przyjdę punkt dziewiąta, ale ty robisz kolację.

Znikając za drzwiami, modliła się, by nagle coś mu wypadło, by nie myślał o niej, jak o obiekcie zainteresowań. Może i nie miał na myśli niczego złego, jednak jego wzrok i błyszczące oczy, a także sposób, w jaki mówił sugerowały, że chyba było odwrotnie. Gdy po raz pierwszy ze sobą rozmawiali, był oschły i obojętny, a teraz taki chętny i troskliwy. To zły znak. Szczególnie dla Eleny, choć gdyby była okrutna, wykorzystałaby te zaloty na swoją korzyść. Mogłaby przecież uwieść szefa i wymusić powrót do domu lub zwyczajnie zwjać. Tak naprawdę nie wiadomo jak trzeba się zachować w takiej sytuacji. Ani Elena nie znała zamiarów Borysa, ani Borys jej i tak sobie wzajemnie nie ufali. Ktoś mógłby zapytać: To po co się umawiać i zakochiwać skoro już na starcie sobie nie ufacie? A no, miłość jest popieprzona bardziej niż pogoda, która raz torturuje mrozem, a raz pieści ciepłem. Tak przynajmniej myślał Borys, bo Elena nie wiązała z nim przyszłości i nie chciała nazywać tej relacji "miłością".

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro