7. Warunek

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nim minęła północ, Elena siedziała już na łóżku i czekała, aż wszyscy w bunkrze zasnął. Miała w głowie całkiem fajny plan sprawdzenia niższych kondygnacji bunkra, i choć nie było już słychać konkretnych ruchów na korytarzu, to za ścianą ciągle rozchodziło się echo jęków z filmu porno, który leciał na pełnej głośności. Nie wiedziała kto o tej porze ogląda takie rzeczy, ale była pewna, że musowo będzie poczekać, aż wszystko ucichnie. Gdyby zdecydowała się wyjść wcześniej, i gdyby ktokolwiek nakrył ją na buszowaniu poza miejscem, w którym może przebywać, wszystko skończyłoby się nie małą aferą. Zdawała sobie z tego sprawę, niemniej jednak bardzo chciała zaryzykować.
Tuż po pierwszej czternaście, kiedy wszelkie odgłosy życia ucichły, z latarką w ręku wyszła na zewnątrz. Bukry były straszne, a nocą przerażały najbardziej. Wydłubane ściany przypominały typowe miejsca z horrorów, a powietrze przesiąknięte było zapachem kamienia. Na ciele pojawiła się gęsia skórka i nagły dopływ adrenaliny.
- Oby nikt mnie nie zobaczył, Panie Boże. Oby nikt mnie nie zobaczył - powtarzała w myślach.
Kroczyła bardzo cicho przed siebie mijając pokoje innych, łazienki i schody do kuchni. Gdy podeszła do korytarza prowadzącego na zewnątrz, kątem oka dostrzegła postać spoczywającą w bezruchu na starym, więziennym krześle. Nie tak łatwo było wyjść z bunkra, bo wyjścia zawsze ktoś pilnował, ale mężczyzna, który siedział na warcie chyba micno spał. Ba, raczej na pewno skoro nie dostrzegł ostrego światła latarki.
Pierwsza myśl jaka przyszła Elenie do głowy, to to, by sprawdzić czy drzwi są otwarte, ale to byłoby zbyt ryzykownym zagraniem, więc zrezygnowała i minęła przejście idąc na wprost. Kilka kroków dalej, na końcu ciemnego korytarza pojawiły się metalowe schody prowadzące w dół. Nie trzeba było być architektem, by wiedzieć, że skoro znajdowały się tam, niżej musiało coś być. Zeszła nimi bardzo powoli, uważając na każdy krok, ponieważ ruch generował dziwny hałas, jakby stukania czy pękania i zjawiła się w kolejnym korytarzu z innymi pomieszczeniami, takimi samymi jak te wyżej. Potem zeszła jeszcze niżej, aż w końcu, na najniższym piętrze, ujrzała coś, czego zupełnie nie spodziewała się ujrzeć. Za ogrmną szybą, dosyć grubą, bo może pięcio centymentrową, znajdowała się ogromna kupa czarnych kamieni. Kilka ton, bardzo ładnych kamieni różnej wielkości.
-Po co ci te kamienie, Borys? - pomyślała, świecąc latarką w głąb ogromnego magazynu.

Stojąc przy tej szybie próbowała jakoś wszystko sobie poukładać. Po co składowali w bunkrze te kamienie i czym właściwie były? Samo trzymanie takiej ilości surowca pod ziemią było dosyć dziwne. Może to były jakieś rodzaje diamentów? Może węgiel? Gdyby miała tak kalkulować, nie zdążyłaby do rana, więc pędem weszła do pomieszczenia obok. Dziwne maski, ciężkie kombinezony, buty i całkiem sporo innych strojów, do czego i po tam były?
To wszystko było jeszcze dziwniejsze niż mogłoby się wydawać, a odpowiedzi na pytania były jeszcze trudniejsze do znalezienia:

- Co ty tu robisz? - zapytał Borys, zapalając światło w pomieszczeniu.

Elena wzdrgnęła, a oślepiona przez mężczyznę, powoli próbowała otworzyć oczy. Jej plan chyba szlag trafił. Już wtedy wiedziała, że czekają ją niemałe kłopoty:

- Ja? Ja tylko nie mogłam zasnąć i...

- I zlazłaś tutaj mimo tego, że kurwa mówiłem, żebyś tego nie robiła, tak? - zapytał, jeszcze spokojnie.

- Tak - spuściła wzrok - Ale nie bądź na mnie zły. Ja tylko chciałam zobaczyć co jest niżej, chciałam zobaczyć co tu ukrywasz.

- Już zobaczyłaś... - usiadł na biurku. - Zrobiłaś sobie spacer, a teraz wynoś się na górę - wskazał palcem na wyjście.

Elena powoli podeszła w jego stronę i kierując się do wyjścia, przystanęła przy nim, by zadać ostatnie pytanie:

- Co to za kamienie?

Borys spojrzał na nią poważnie i odparł:

- Uran i grafit.

W pierwszym momencie nie docierało do niej to, co powiedział. Myślała, że Borys zwyczajnie żartuje, straszy ją byleby tylko więcej tu nie wchodziła, ale potem, kiedy mijając zaszklony magazyn pełen czarnego surowca, zatrzymała się na ułamek sekundy i jeszcze raz zawiesiła wzrok na tym, co kryło się wewnątrz, zdała sobie sprawę, że Borys nie kłamie. Poczuła jeszcze większy strach, niż ten który towarzyszył jej przy wędrówce na dół, ten strach był głębszy i wyraźniejszy. Ona bała się, że umrze. Nie znała się na promieniowaniu, aż tak dobrze, nie miała pojęcia jaką dawkę przyjęła schodząc na sam dół i jaką karę będzie musiała ponieść za to, że w ogóle zeszła. Borys był wściekły. Starał się tego nie okazać, choć po samym wzroku i tonie z jakim się zwracał, było widać, że najchętniej przestrzeliłby jej głowę na wylot. Miała ogromne szczęście, że się w niej zadużył, inaczej zapewne leżałaby już gdzieś w lesie pod całkiem sporą warstwą piachu:

- Co ja ci kurwa mówiłam?! - krzyknęła Magda, po czym rozejrzała się i sciszyła ton - Mówiłam żebyś nie schodziła na dół, żebyś w ogóle nie robiła nic na własną rękę, a ty wylazłaś i do tego dałaś się złapać Borysowi. Nie! Co ja mówię? - złapała się za głowę - Dobrze, że cię znalazł tam na dole, bo zapewne wlazłabyś do środka.

- Nie wlazłabym.

- Co ci w ogóle strzeliło do głowy? - chwyciła kromkę chleba i posmarowała ją masłem.

- Jak to co? Mówiłam, że dowiem się co jest grane na własną rękę, szkoda tylko, że nie powiedziałaś nic o uranie i graficie, to może bym na dół nie schodziła - uniosła brwi i pokręciła głową.

- No pewnie, może jeszcze mam ci o wszystkim opowiedzieć, bo sobie krzywdę zrobisz? Po prostu dostosuj się i nie łaź już nigdzie więcej.

- Borys jest mocno zły. - oznajmiła Elena.

- No wiesz, nie dziwię się. Ciesz się, że cię wtedy nie zabił.

- A mogłabyś wykazać się zrozumieniem? Mogłabyś powiedzieć: Tak bardzo ją rozumiem. Biedna nie wie gdzie jest ani co się dzieje, szukała wyjścia, chciała poznać bunkier i tak właśnie wpadła w pułapkę, ale to nie jej wina, bo ona nie wiedziała o tym cholernym uranie, BO JEJ NIE POWIEDZIAŁAM! - krzyknęła.

- No dobra już. Uspokój się. Trudno się mówi, byłaś, zobaczyłaś, teraz idź pogadać z Borysem i obiecaj mu, że nikt się o tym nie dowie.

Wskazówka od Magdy miała jej pomóc, tylko jak udobruchać Borysa? Samo zapewnienie, że nikomu nie powie o złożach, było nic nie warte, bo równie dobrze mógłby ją zabić. Miałby wtedy stu procentową pewność, że jego tajemnicze składowisko nie wyjdzie na światło dzienne.
Odeszła od stołu i kierowała się w stronę gabinetu. Była niemal pewna, że romowa wszystko załatwi, że jakoś się wytłumaczy i dyskomfort związany z tą sytuacją zniknie, ale sytuacja była poważniejsza:

- Mogę? - zapytała, otwierając drzwi.

Wewnątrz stała już Julka zażarcie o czymś dyskutując. To bardzo nie spodobało się Elenie, zwłaszcza, że ona ciągle coś kombinowała.

- Możesz, wejdź - odparł ponuro Borys, jakby obojętnie.

Julka zabrała swoją bluzę, którą podniosła ze skórzanej kanapy i mijając Elenę, ostro szturchnęła ją ramieniem, szepcząc:

- Popisałaś się, sieroto - uśmiechnęła się i wyszła, trzaskając drzwiami.

Jej zachowanie było conajmniej dziecinne, bo przecież dorośli ludzie zachowują się normalnie, prawda? Elena puszczała wszystko drugim uchem, ale czasami dogryzki były nie do zniesienia.

- Jesteś na mnie zły? - podeszła bliżej ogromnego biurka i czekała na odpowiedź.

- Jestem i obawiam się, że nic już tego nie zmieni.

- A jesli bym cię przeprosiła i obiecała, że nikt się nie dowie o tym, co tam widziałam? - zapytała.

- To nie chodzi o to. W zasadzie to powinienem cię zabić za to, że buszujesz po bazie. Poszedłem ci na rękę, mieliśmy wyjść razem na spacer po lesie, zezwoliłem ci na wyjścia na zewnątrz, a ty tak po prostu stwierdziłaś, że nie będziesz się stosować do regulaminu i zasad, które tu panują. Bez sensu.

- Przepraszam... - niedokończyła.

- Nic już nie mów. Od dziś masz zakaz wychodzenia nawet na korytarz, a chłopaki będą pilnować twoich drzwi. Jedynie do łazienki na określony czas, jedzenie będziesz dostawać do rąk.

- Nie możesz mnie tu trzymać siłą! Nie możesz mnie zamknąć, bo zwariuję! Borys, ja chciałam tylko wrócić do domu, dowiedzieć się o co chodzi, kim jesteś... - nim skończyła poczuła na sobie dłonie mężczyzn, które wyciągały ją siłą na korytarz. Borys patrzył i nic nie mówiąc zaciskał pięści. - Borys! Borys nie możesz mi tego zrobić! Proszę!

I wylądowała zamknięta, spowrotem w swoim pokoju. To wszystko było zbyt ciężkie, nie tylko dla niej, ale i dla Borysa. Ta płakała, a ten intensywnie rozmyślał, walił ręką w stół i głową w ścianę. Nic nie rani go bardziej, niż brak poszanowania dla jego osoby, nie ma nic gorszego niż nie przestrzeganie jego zasad, jednak bardziej niż za to, zezłościł się za ryzyko, jakie podjęła. Zejście tam, nie daj Boże wejście w głąb kopalni, zabiłoby ją, to go przestraszyło, a tymbardziej zezłościło na tyle, by stwierdził, iż środki ostrożności w postaci szlabanu, będą najrozsądniejszą ochroną dla niej samej. Ona nie wiedziała, że to z troski, nie miała pojęcia, że to oznaka miłości. Myślała raczej, że Borys naprawdę przestał ją lubić, sądziła również, że to Julka podsunęła mu ten głupi pomysł całkowitego odcięcia, i miała rację. To Julia wyszła z pomysłem zamknięcia Eleny na klucz, nie wiedziała tylko, że to wcale nie powtrzyma uczuć, jakimi Borys napawał do Eleny, a wręcz przeciwnie, będzie coraz intensywniej rozmyślał o tym, co zrobić dalej. Julia winszowała. Po cichu w głębi siebie skakała z radości, bo przecież Borys jest wściekły i zamknął nieszczęsną dziewuchę, a może niebawem całkowicie się jej pozbędzie?
Rozweselona biegała po korytarzu niczym muza pośród kwiatów, nie zdając sobie sprawy z tego, że w zasadzie jej plan to panewka. On już od samego początku skazany był na niepowodzenie:

- Co ty pierdolisz?! - roześmiała się Patrycja, koleżanka Julii. - No, zajebiście to rozegrałaś. Widzisz? Jednak Borysowi na tobie zależy, skoro posłuchał się i zamknął tę szmatę na klucz.

- Pewnie, że zależy. To widać.

- To ciekawe. Siedzisz tu już pare dobrych lat i ani razu go nie dotknęłaś. Bardzo mu musi na tobie zależeć, bardzo... - powiedziała rozgoryczona Magda.

Przypadkowo podsłuchała rozmowę koleżanki i nieco się rozzłościła. Od lat wiadomo było, że Borys nic do niej nie czuł, tylko nie rozumiała, dlaczego wykonał jej rozkaz i zamknął Elenę w pokoju?

- Spierdalaj. Jak tylko dostanę się do Borysa, ty wylecisz pierwsza. - zaśmiała się.

- Niedoczekanie.

Magda zbiegła pędem po schodach w dół i zaczęła walić w drzwi pokoju Eleny. Chciała z nią porozmawiać, pocieszyć, ale nie mogła. Tomek i Paweł, ochroniarze Borysa, pilnowali drzwi do pokoju niczym skrzyń pełnych skarbów. Nie dopuścili nikogo:

- Magda?! Magda! On mnie tutaj zamknął, powiedział, że nie mogę wychodzić! - wykrzyczała zapłakana Elena, niemal rzucając się na drzwi.

- Trzymaj się! Idę z nim pogadać! - odbiegła od drzwi i pędem wparowała do gabinetu Borysa, który w tym czasie, obliczał cenę całości złóż w kopalni.

- Zamknąłeś Elenę w pokoju na klucz, bo Julia ci tak doradziła?! Przecież dobrze wiesz, że ona nienawidzi ani jej, ani mnie, a teraz siedzi w kuchni i się podnieca, że ma was w garści! - wykrzyczała.

- Cześć Magda. Wyjdź za drzwi i zapukaj. - odłożył długopis na bok.

- Nie! Elena nie zrobiła nic złego, zeszła na dół, bo to ja wygadałam o kondygnacjach. Nie mówiłam, że tam jest Uran, potem już ugryzłam się w język. Ona tylko chciała wiedzieć, czym się tu zajmujemy, tyle.

- No i co w związku z tym?

- Czy ty naprawdę nie masz sumienia? Ona siedzi w tej jamie od miesiąca, bez matki i bez ojca, w zupełnie obcym kraju, wśród obcych ludzi, tyle miała radości, że se mogła wejść do kuchni i kibla, a ty i to jej odbierasz, bo ci Julka powiedziała? Co się stanie jeśli ją wypuścisz? Zapierdoli ci ten Uran? Zje go czy od razu poleci na psy? - oparła się rękoma o biurko.

- Ja nie trzymam jej tam za karę i nie wsadziłem jej tam, bo Julka mi kazała. - podniósł się z krzesła i podszedł pod szklane drzwi, by rozprostować nogi.

- Więc dlaczego tam siedzi? - zmarszczyła brwi.

- Bo mi na niej zależy i wiem, że jeśli ją wypuszczę, to nadal będzie węszyć. Wiesz, jak się przestraszyłem, kiedy zszedłem na dół i ją tam zobaczyłem? Byłem pewien, że weszła do kopalni, że nacisnęła ten pierdolony guzik i weszła do jebanej kopalni z dwunastoma tonami uranu i grafitu.

Magda wyprostowała się i na chwilę zamarła. Nie wiedziała, czy aby napewno dobrze usłyszała. Borysowi zależy? Przecież ponoć on i Julka, przecież to nie możliwe.

- Zaraz... A ty nie z Julką?

- A skąd? Co ci przyszło do głowy? - Borys spojrzał na Magdę jak na wariatkę.

- No Julka cały czas była i jest pewna, że ty i ona... Cały bunkier od dawna o tym mówi, a ponadto nikt nawet kurwa nie podejrzewał, że mógłbyś w Ele... - niedokończyła, gdy w głowie zapaliła się żarówka - To dlatego wyeksmitowałeś Burego na północ, tak? Chciałeś go odciąć od Eleny.

- Mmm - pomruczał udając, że myśli - Tak.

- A wy się nie kolegowaliście?

- Kolegowaliśmy, ale to nie ma nic do tego. Elena potrzebuje normalnego gościa, który zapewni jej dobrobyt i bezpieczeństwo, a nie napakowanego, obsranego sterydowca, który nad sobą nie panuje. Nie sądzisz, że z Burym mogłaby być solidnie napierdalana? - uśmiechnął się ironicznie.

- Bury też, by ją zamykał na klucz? - spojrzała na Borysa, ciągle go podpuszczając.

- Nosz kurwa - przetarł dłońmi twarz - Wypuszczę ją, ale musisz przemówić jej do łba. Powiedz jej, że nie może węszyć.

- A kiedy będzie mogła wrócić do domu?

- Jak się we mnie zakocha. Wtedy będę miał pewność, że wróci.

To było trochę głupie, ale nie Magdzie to oceniać. Jak spojrzała na to z innej strony, to nawet wydało się z deczka romantyczne, tylko czy Elena myślała tak samo? Chyba nie, bo w jej głowie nadal miejsce zagrzewał tylko Bury.

- Wypuść ją, proszę.

- Wpuszczę cię do niej, a ty z nią pogadaj, tylko proszę, nie mów, o tym co ci powiedziałem, dobra? Zacznij tylko temat tego, by więcej nie schodziła na dół i tyle.

- Jesteś pewien? - Magda odwróciła się i powoli szła pod drzwi, by oznajmić Elenie nowinę.

- Tak, jestem pewien.

Cała ta rozmowa pomiędzy nią, a Borysem miała dosyć dziwny przebieg. Po raz pierwszy od dawna Magda nie miała pojęcia czy Borys mówi poważnie. Trochę czasu już przepracowała u jego boku i w zasadzie nigdy nie dane jej było usłyszeć z jego ust czegoś, co związane jest z miłością. On zawsze był wycofany, trzymał się z dala od pracownic bunkra czy niższych szczeblów kopalni, ale za to chętnie bawił się z kobietami z zewnątrz. Striprizerki, prostytutki, zgarnięte Ukrainki, to niemal codzienność. Z tego co opowiadał Bury, dosyć często zapraszał je do swojego domu, nawet czasami sam do nich jeździł, więc dlaczego uczepił się akurat Eleny? Miał słabość do kobiet innej narodowości? Zresztą, nie to było wtedy ważne. O tym miała myśleć później:

- Zaraz otworzymy drzwi i pójdziemy na dwór, co ty na to? - zapytała Magda, próbując jakoś uspokoić Słowaczkę.

- Zgodził się?

Ta spojrzała na Borysa, który podchodził do ochroniarzy z kluczem w ręku:

- Zgodził się, ale pod jednym warunkiem. Wyjdziemy, to ci powiem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro