Piękne kłamstwo

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Oh jakie to urocze. Ty naprawdę sądziłaś, że ja cię kocham - powiedział drwiąc ze mnie.

Moje oczy przeszywały go na wylot. Jego słowa trafiały prosto w serce, przebijając je na wskroś.

- Nie prawda - odpowiadam, ale tym razem moje kłamstwo nie było zbyt dobrze wypowiedziane. Za długa przerwa.

- I kogo w tym momencie okłamujesz? Mnie? Czy siebie? - odpowiada, a jego mina jest poważna, jednak w jego oczach pojawiła się iskierka.

Oczywiście, że on wie. Sama się oszukuję, jego z resztą też, jednak brnę dalej.

- Nie możesz wiedzieć tego co czuje - mówię, próbując go spławić, na co on zaśmiał się chytrze.

- Oh, kochanie. Dlaczego mnie testujesz?

- Wcale cię nie testuje.

- Oh, testujesz, testujesz - mówi głaszcząc mój policzek.

Stoimy tak blisko siebie, że nasze ciała praktycznie się stykają.

Czuje jego oddech na swojej skórze, a na jego dotyk całe moje ciało zaczęło się spinać, czego on nie omieszkał wykorzystać.

- Widzisz, gdybym ci się nie podobał, to nie reagowałabyś na mnie w ten sposób. I o ile ty umiesz kłamać, to twoje ciało już nie - po tych słowach przełknęłam nerwowo ślinę a na moich policzkach zaczął się pojawiać rumieniec. Niestety nie był to rumieniec wywołany pozytywnymi emocjami, ale z zażenowaniem sobą. Zrobił to. Wykorzystał mnie tak jak wszyscy mi powtarzali. Ale przecież jak zwykle musiałam się uprzeć przy swoim.

- Wykorzystałeś mnie? - pytam, patrząc na niego ostro. Nie mogę pozwalać sobie na żadnego rodzaju słabość. Nie pozwolę by ten zadufany w sobie książę tak łatwo mnie zniszczył.

Zaśmiał się na moje słowa, jego spojrzenie wciąż było intensywne
- Wykorzystałem cię? Jak uroczo. - nachylił się bliżej do mojego ucha - Nie, nie wykorzystałem Cię. Po prostu dałem ci odpowiedź, której nie chciałaś usłyszeć.

Trochę zaskoczył mnie swoimi słowami, skubany jak zwykle wiedział co powiedzieć.

- Co masz na myśli? - dopytuję, starając się nie okazać prawdziwych emocji.

- Powiedziałem ci gorzką prawdę, w którą nie chciałaś uwierzyć - wciąż z lekkim uśmieszkiem na twarzy, ponownie gładzi mój policzek, kciukiem dotykając granicy moich ust. Próbuje mną zawładnąć jak to robił wcześniej. Odejść od niewygodnych pytań i skupić się na przyjemnościach i pieszczotach, które zawsze mu dawałam.

- Jaką prawdę Loki? - pytam z delikatną bezradnością w głosie. Moja tarcza powoli zaczęła opadać odsłaniając moją słabą i wrażliwą stronę. On tak skutecznie ogałaca mnie ze wszystkiego.

- Prawdę, że cię nie kocham. Nie lubię cię. Wykorzystuję cię tylko dla małej zabawy, dopóki mogę, zanim mi się to znudzi - mówi, pochylając się, a w jego oczach nawet nie widać chociażby odrobiny współczucia. Mówi to tak zimnym i suchym głosem, że moje serce zaczyna pękać rozsypując się na drobne kawałki.

- Jesteś okropny - mówię próbując powstrzymać łzy, które aż pchały się do moich oczu. Dlaczego to tak boli? Bo był dla mnie ważny. Po prostu złowił mnie na wędce jak rybę i zrobił z nią co chciał. Opowiedział piękną bajkę, która teraz przestawała mieć jakiekolwiek znaczenie.

- Och, wiem, kochanie - szepcze mi do ucha, a jego dłonie delikatnie gładzą moje ramiona - Wiem, że jestem okropny Ale czy nie tego właśnie chciałaś? - Jeszcze bardziej przybliżył swoją twarz do mojej, a ciepło między naszymi ciałami wzrosło.

Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Byłam w nim ślepo zakochana. Wiedziałam, że mnie wykorzysta i skrzywdzi. Wiedziałam, że to będzie bolało. Ale chciałam tego, chciałam bólu i jego jednocześnie.

- Podoba ci się to, prawda? - szepnął uważnie mi się przyglądając, a jego oddech muskał moje usta, tak bardzo drażniąc moje ciało.

- Tak, ale to boli - mówię i w tym momencie pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Teraz grałam już odkrytymi kartami - Czy to miłość czy zauroczenie? A może żadna z tych rzeczy

Ujął moja twarz w dłoń i powoli uniósł mój podbródek tak, abym na niego spojrzała - Co o tym myślisz? Jeśli oboje będziemy zranieni i wszystko zakończy się łzami, czy to naprawdę ma znaczenie? - Jego kciuk zaczął gładzić mój policzek, a jego palce wplatać się w moje włosy.

- Chyba skończę na płaczu. Ponieważ ty... Co właściwie do mnie czujesz? Czy w ogóle coś do mnie czujesz, Loki? - pytam patrząc mu z nadzieją w oczy. Ale nadzieja jest matką głupich.

- Och, kochanie, czy naprawdę chcesz poznać prawdę? - pyta i nachyla się nieco bliżej mojej twarzy. Jego ręce wędrują po moim ciele i zatrzymują się na ramionach, jego palce wbijają się trochę, aby utrzymać mnie w miejscu.

- Nie jestem pewna Loki. Ale myślę że tak

Jego ręce puściły mnie, ale pochylił się jeszcze bliżej, jego usta praktycznie muskały moje ucho, kiedy szeptał - Chcesz piękne kłamstwo czy brutalną i szczerą prawdę?

- No nie wiem, czuję się jakbym żyła w pięknej bajce, mimo, że tak nie jest - robię krótką przerwę i kontynuuje - Proszę, powiedz mi po prostu prawdę. Błagam, nie dręcz mnie już swoimi kłamstwami.

Westchnął i odsunął się ode mnie, i zaczął swoimi dłońmi wędrować po okolicy moich ramion, by ostatecznie i tak do nich dotrzeć. Jego oddech był płytki, gdy patrzył na moje ciało, jak gdyby wiedział co zaraz nastąpi i chciał się nim jeszcze nacieszyć - Chcesz poznać prawdę? Czystą i brutalną prawdę?

- Tak - odpowiadam, chcę to już mieć za sobą.

Wziął głęboki wdech i powiedział tak wyraźnie, jak tylko mógł, tak by dotknęło mnie to jeszcze bardziej - Wykorzystuję cię. Dla przyjemności. Kiedy się znudzę, odrzucę cię na bok i zapomnę o tobie, jakbyś nigdy w moim życiu nie była czymś, od czego można zacząć. A kiedy z tobą skończę, wszelkie poczucie własnej wartości, które miałaś, zniknie i będziesz kolejną dziewczyną, która myślała, że jestem w stanie ją pokochać.

Nie mogę w to uwierzyć.

- Naprawdę Loki? Naprawdę nic dla ciebie nie znaczę? - pytam pozwalając moim łzą swobodnie spływać po moich policzkach, a moje ciało mam wrażenie zaraz nie wytrzyma tego całego bólu.

Milczał przez kilka sekund, aż w końcu wypowiedział to jedno najbardziej raniące słowo - Nic - odparł i odwrócił wzrok, pozwalając słowom mnie zranić i złamać doszczętnie. Po chwili jednak jego oczy zaczęły wędrować po mojej twarzy, upewniając się, że zranił mnie doszczętnie mówiąc czystą i gorzką prawdę. Był jak artysta dumny ze swojego dzieła.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro