#10

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Siedziałem na ławce rezerwowych. Byliśmy gospodarzami starcia z wrocławską drużyną, mimo to przegrywaliśmy jednym setem. W pewnym momencie mój wzrok spoczął na widownię. Dostrzegłem Monikę, była chyba ze swoimi przyjaciółmi. Miała na sobie koszulkę z moim numerem. Uśmiechnąłem się pod nosem. Była zbyt zajęta oglądaniem meczu, więc postanowiłem nie zdradzać, że ją znam. Na szczęście jeszcze media nie skapnęły się, że za jej wypadkiem stoję ja. To, by dopiero wybuchła afera. W dodatku niepotrzebna. Muszę zmienić tablice rejestracyjne mojego samochodu albo kupić sobie inny, tak na wszelki wypadek.

- Szymek wejdziesz na boisko? - spojrzał na mnie prosząco Graban.

- Wybacz trenerze. Muszę jakoś odpokutować za tamten wypadek. W końcu nie chcecie, żeby niedoszły morderca grał na boisku w biały dzień, co nie? Jeszcze coś bym odwalił.

Trener westchął zrezygnowany. Nic już nie powiedział i patrzył na zbliżającą się niehybnie naszą porażkę. Po naszej stronie grali Muzaj, Mordyl, Hebda, Schott, Majcherski i Janusz. Zdecydowanie coś nie szło chłopakom. Anastasi poprosił o przerwę. Razem z Grabanem rozmawiali z chłopakami. Trener zdecydował się na zmiany. Za Bartka wszedł Grzyb, a za Rubena natomiast Mijailović. Po chwili był już koniec tej krótkiej przerwy.

- Dacie radę chłopaki. - powiedziałem z przekonaniem.

Drużyny kolejny raz ustawiły się na boisku. Zaczęła się desperacka walka naszych o zdobycie prowadzenia. Była ona naprawdę trudna. Jednak po chwili udało nam się wyrównać. Dosłownie jeden punkt, który zdecyduje o następnym secie. Zagrywają. Nasi są gotowi do obrony, a potem ataku. Grzyb przyjmuje. Odbija do Muzaja. Maciek atakuje i zdobywa seta. Cała nasza ławka rezerwowych wstała aż z wrażenia. Wyszedłem z miejsca i podbiegłem do atakującego. Nasza radość była ogromna, aczkolwiek to jeszcze nie był koniec meczu. To był dopiero początek. Po dość krótkiej przerwie, którą zwołał trener Gwardii chłopaki wrócili na boisko. Trzymałem za nich kciuki, żeby dali radę. Jednak dziś chyba nie sprzyjał nam los. Przegraliśmy poprzedni mecz ze Skrą i na to wygląda, że przegramy i ten z Gwardią. Ale jeszcze w sumie nie wiadomo. To dopiero pierwsze sety. Może uda nam się jakoś wygrać? Moje rozmyślania przerwało ropoczęcie się meczu, w którym prowadzenie od razu objęła wrocławska drużyna. Oni się cieszyli, a myśmy lamentowali. I wtedy spojrzałem w stronę miejsca, gdzie powinna siedzieć Monika. Już jej tam nie było. Nie powiem, ale zrobiło mi się przykro. Czyżby znudziła się naszą porażką i po prostu wyszła? Nie. Raczej nie. To przecież początek meczu. A nasza klęska jeszcze nie jest jako tako przesądzona. Więc gdzie się podziała moja koleżanka? Moje rozmyślania przerwał Graban.

- Na pewno nie chcesz wyjść na boisko?

- Panie trenerze dałem słowo i powinienem się go trzymać. Zdania nie zmienię, ale mogę dopingować kolegów. Kto wie, może jak pobawię się w cheerleaderkę to chłopaki dadzą z siebie wszystko? Szkoda, że nie ma Natalii, Hanki i Tośki. To by dopiero była motywacja. Te ich występy są niezłe.

- Twoja decyzja pozostanie niezmienną?

- Tak... Chociaż, nie ukrywam, chciałbym wyjść na boisko, ale nie powinienem.

Trener tylko westchnął i zostawił mnie. Poszedł rozprawiać z Anastasi'm. A ja znów spojrzałem w stronę Moniki i tym razem już siedziała na swym miejscu.
Po dość długim czasie Gwardia wywalczyła sobie drugiego seta. Wreszcie chłopaki mogli usiąść i zebrać siły trochę dłużej niż poprzednio. Rozmawialiśmy z nimi i zdecydowanie nie byli zadowoleni ze swojej gry.

- Chłopaki jeszcze damy radę wygrać. Tylko oczekujemy od was stu procentu skupienia na piłce. Pełnej determinacji do zdobycia prowadzenia i chęci wygrania. Musicie przestać myśleć o wszystkim innym i skupić się tylko na siatce, piłce, boisku...

- Z całym szacunkiem trenerze, ale my dajemy z siebie tyle ile możemy. Gwardia ewidentnie dużo trenowała przed tym meczem i są od nas lepsi... - stwierdził pesymistycznie Janusz.

- Wydaję mi się, że nie dajcie z siebie wszystkiego. Łatwo się rozpraszacie i nie możecie się skupić na grze. Dlaczego?

Nastała chwila ciszy. Czekaliśmy na odpowiedź od kogokolwiek.

- Myślę, że większość z nas przeżywa w chwili obecnej jakieś załamania, traumy i przeżycia, o których chciałby zapomnieć, ale nie może. A te wszystkie złe momenty życia atakują dzisiaj na boisku, tym samym sprawiając, że przegrywamy mecz. - powiedział wreszcie Muzaj.

Trenerzy naradzili się krótko. Spojrzeli po nas. Wreszcie sędzia zagwizdał, co oznaczało koniec przerwy. Zdecydowali się zdjąć Marcina i zastąpić go Kozłowskim. Jednak ta zmiana niewiele dała. Mimo wszystko nie poddawaliśmy się łatwo. Udało nam się objąć dość duże prowadzenie. Trener wrocławskiej drużyny się przestraszył i zwołał krótką przerwę. W międzyczasie zrobił zmianę atakującego i libero u siebie. Nasz polski z kolei powiedział nam, że mamy się ogarnąć i grać, jakby świata poza siatkówką nie było. A ja poczułem, że chcę wyjść na boisko, a nie tylko siedzieć. Że chciałbym zagrać. Pomóc jakoś chłopakom wyjść z opresji. Grać tak, jakby świata poza tym nie było. Jednak nie mogłem. Dałem słowo ojcu Moniki, że co najmniej dwa mecze przesiedzę na ławce. I właśnie w tym momencie pożałowałem tego. Chłopaki wrócili na boisko. Jednak nasza zła passa nadal trwała i mimo znaczącej przewagi zaczęliśmy ją tracić.
Ostatecznie wracaliśmy do domu przygnębieni i zawiedzeni. Przegraliśmy z Gwardią, co oznaczało wznowienie większej ilości treningów. Co sprawiło, że odechciało mi się spotkać z fanami. Następny mecz trzeba będzie wygrać. Nie mam pojęcia z kim będziemy grać, bo jeszcze się nie dowiedziałem, ale wiem, że będziemy musieli dać z siebie wszystko. Niestety pewnie będę znów siedzieć tylko na ławce i obserwować. Szkoda.

W mediach ciekawa piosenka o siatce. Znaleziona przypadkiem.
Podoba się 🐵?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro