#18

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dwa dni po

Janusz

- Martwię się o Szymona. Nie ma go w szpitalu. Podobno wcześniej wyszedł, ale nikt nie ma z nim żadnego kontaktu - zagadał do mnie Kozłowski.

- Nikogo też nie wpuszcza do domu. Zamknął się i nie wychodzi. Nie wiem jak mu pomóc.

- Nikt tego nie wie...

- Chłopaki! - głos Antoniny rozniósł się echem po korytarzu.

Szliśmy właśnie w stronę wyjścia, by pójść potem do swoich domów. Każdy z nas miał za sobą ciężki trening, a w naszych głowach krążyło nazwisko kolegi. Dawnośmy go nie widzieli. Podbiegła do nas Tosia. Jej mina nie zdradzała żadnych przyjemnych wieści.

- Pamiętacie Monikę?

- Tak, a co?

- Szymon ją podrywał. Widać było zakochanie w jego oczach... Pamiętam - odrzekłem.

- Zginęła dwa dni temu w wypadku.

- O kurka...

- Może dlatego Jakubiszak się nie pojawia? - bardziej spytał niż stwierdził Michał.

- Może...

- To nie wszystko. W dodatku na ogłoszeniach wisi też Kamila. Jego była. Pogrzeby są tego samego dnia, ale o różnych godzinach.

Spojrzeliśmy po sobie. W naszych sercach wzrósł niepokój o kolegę. Co jeśli nie wytrzymał psychicznie i targnął się na życie? Muszę się z nim skontaktować.

- Dzięki za informację - powiedział Kozłowski.

Kolejne dwa dni później

Muzaj

Po pierwszej części treningu mieliśmy kilka minut przerwy. Wykorzystałem je na to, by załatwić swoje potrzeby fizjologiczne w toalecie. Zaraz po wyjściu stamtąd poszedłem do szatni. Tam się nawodniłem. Nagle usłyszałem kroki. Od razu rozpoznałem do kogo należały.

- Czyżbyś się stęskniła za mną?

- A żebyś wiedział - nie myliłem się.

Odwróciłem się i zobaczyłem w drzwiach moją dziewczynę. Zaprosiłem ją gestem do środka.

- Nie musisz się bać, wejdź.

- Nie boję się.

Jej stanowczy ton wywołał u mnie śmiech. Odkąd jesteśmy razem moje życie nabrało kolorów. Ona jest niesamowicie niezwykła i nawet nie zdaje sobie sprawy jak bardzo zagościła w moim życiu. Sam nie mam pojęcia jak nagle stała się dla mnie taka bliska. Mimo to ją kocham. W moim sercu ma zaszczytne miejsce obok siatkówki. Podeszła bliżej.

- Moi rodzice chcą cię poznać.

- Też bym ich chętnie poznał.

- Ale oni są...

Podszedłem na tyle blisko, by objąć ją w talii i palcem zasłonić jej usta.

- Cii... Już więcej nic nie mów i nie martw się. - Pocałowałem ją delikatnie, by zaraz potem oderwać się od niej i dotknąć swoim czołem, jej czoła.

Janusz

Całe te dwa dni po dowiedzeniu się o śmierci tamtych dziewczyn spędziłem na znalezienie sposobu na dojście do Szymona. Moje efekty pracy były zadowalające, kiedy chłopak napisał, że jest pod halą i chciał, żebym razem z nim wszedł do środka. Więc na przerwie od razu popędziłem do drzwi. Otworzyłem mu i udaliśmy się w kierunku szatni. Kiedy weszliśmy do środka, naszym oczom ukazał się widok Maćka i Natalii całujących się. Uśmiechnąłem się zadziornie. Za to Szymon zrobił coś, czego nikt się nie spodziewał. Rzucił na podłogę swoją torbę treningową i podszedł do nich. Złapał za ramiona i odciągnął ich od siebie. 

- To miejsce publiczne! Nie życzę sobie tu takich widoków.

- Daj spokój, Szymon. Przecież do niczego nie doszło - puścił oczko do Natalii, a ta się zaśmiała.

- Nie zasługujecie na bycie razem.

Obok niego stała siostra Piotrka. Po tym zdaniu jakaś złość w nim wezbrała i podszedł do dziewczyny. Złapał ją za ramiona i całą swoją siłą potrząsnął.

- Dlaczego żyjesz? Czemu to wy macie być szczęśliwymi? - zadał pytania, a jego ręce przeniosły się na szyję Natalii.

Zaczął ją dusić z mordem w oku. Ta próbowała się uwolnić, ale on był silniejszy. Po początkowym szoku najpierw otrząsnął się Maciek. Podbiegł do przyjmującego i zaczął próbować go odciągnąć od dziewczyny. Natychmiast po nim podbiegłem do nich ja i mu pomogłem. Po chwili Szymon leżał na podłodze, a ja na nim. Trzeba było go jakoś obezwładnić. Wiercił się niemiłosiernie. Muzaj natomiast sprawdzał czy u Natalii wszystko w porządku. Potem kazał jej stąd wyjść. Wykonała jego polecenie.

- Słuchaj, Jakubiszak. Musisz się uspokoić. To, że zostałeś z niczym, dwie dziewczyny, które kochałeś umarły to nie wina Maćka ani Natalii. Po za tym znajdziesz inne laski, które na pewno dożyją stu lat, więc przestań wierzgać i uspokój się.

Nagle przestał się wiercić, a z jego oczu popłynęły łzy. Nie spodziewałem się tego.

- Przepraszam... Lepiej, żebym już wyszedł. Nie nadaję się do tego...

- Do czego?

- Do miłości, życia, siatkówki i na pewno innych rzeczy.

- Nie możesz tak twierdzić. Ich śmierć nie była twoją winą. Z kolei jesteś jeszcze młody, więc nie tobie oceniać do czego się nie nadajesz. A w siatkówce jesteś mistrzem, więc o co chodzi? Szukasz pretekstu, by mieć depresyjne myśli? Ja ci każdy zaraz z tej głowy wybiję.

Zszedłem z niego i usiadłem obok. Muzaj wyszedł, bo skończyła się przerwa. Miałem nadzieję, że powie trenerowi, że za chwilę przyjdę. Przynajmniej o to błagałem go we spojrzeniu, gdy na mnie patrzył, wychodząc. Wyjąłem ze swojej torby chusteczkę i podałem ją koledze.

- Marcin, zrozum. Chcę zemsty. Powiedz czy widziałeś ostatnio łysego kolesia z jednym zielonym okiem?

- Szczerze, był tu wczoraj i zostawił ci list. Zapomniałem ci go przekazać. Ale o co chodzi z tą zemstą?

- Daj mi ten list.

Wzruszyłem ramionami i podałem mu kopertę zaadresowaną do niego, ale bez znaczka. Chłopak od razu ją otworzył i zaczął czytać.

Wreszcie odrwał wzrok od listu. Po raz pierwszy nie potrafiłem rozszyfrować, co kryje się w jego oczach. Spojrzałem na niego z zapytaniem.

- Powiedz trenerowi, że muszę ochłonąć. Niech da mi dwa dni.

- Dobra.

Nie wiedziałem, co przeczytał Szymon, ale postanowiłem spełnić jego prośbę. Po tej wypowiedzi chłopak wstał i wyszedł, zabierając ze sobą torbę. Ja udałem się na halę. Po tym, co zobaczyłem doszło do mnie, że mój kolega, istotnie, musi ochłonąć.

Szymon, zapewne obwiniasz mnie za śmierć. Kamili, Moniki. I masz rację. Kamilka bała się mnie od ostatniego naszego spotkania w lesie, gdzie poczuła na własnej skórze, czym jest gwałt :). Łatwo było ją zastraszyć. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że była twoją dawną dziewczyną. Potem przeszkodziłeś mi w wypadkach, które chciałem zrobić. Bo widzisz. Czasem bawię się w płatnego mordercę, a czasem w szalonego kierowcę. Tamta dziewczynka, którą uratowałeś nie była przypadkowa. A ciebie chciałem potrącić, bo wszedłeś mi w drogę. Po tym jak zniweczyłeś moje plany, musiałem się ukrywać. Chciałem dać ci nauczkę i zastraszyłem Kamilkę, żeby się zabiła. Dałem jej nawet truciznę wyglądającą jak leki. Potem przyszła kolej na Monikę. Działałem szybko, jak mogłeś zauważyć. Nie chciałem, byś wszedł mi w paradę. Udało mi się ją potrącić tak, by skończyła w piachu. Za którą tęsknisz bardziej? Gdy będziesz czytać mój list - będziesz pragnął zemsty. Lecz może mnie już nie będzie? Jeśli jutro jest 22 luty, przyjdź o 16 pod pomnik Neptuna. Będę czekał. Jeżeli 23, już mnie nie zobaczysz.

Twój koszmar, Wiktor

Powoli zbliżamy się do końca ;)
Kto się cieszy z tego powodu?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro