#5

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Obudziło mnie dość mocne szturchnięcie. Na pewno nie szturchnęła mnie Kamila. Wstałem i podejrzliwie rozejrzałem się. Zobaczyłem przed sobą Miłosza. Dopiero skapnąłem się, że nie leżę w łóżku w moim pokoju, tylko na siedzeniach w autobusie.

- No wreszcie się obudziłeś. Wysiadaj, już jesteśmy w Bełchatowie.

- Co, że jak?

- Co? Zapomniałeś, że dzisiaj gramy nieoficjalny rewanż bez kibiców, jedynie z przypadkowymi przechodniami? Muszą nas tylko zaprowadzić na odpowiednie boisko.

- A no tak. Ale czemu bez kibiców? Bez ich krzyków, wiwatów i buczenia to nie będzie prawdziwy mecz.

- No i o to chodzi Wojtkowi. Chce nas "przenieść" w słodkie czasy dzieciństwa, gdy dopiero zaczynaliśmy marzyć o karierze zawodowych siatkarzy. Wlazły też odpowiada się za naszym kapitanem. Twierdzi, że to fajny pomysł. A myślisz dlaczego nie wzięliśmy ze sobą koszulek reprezentacyjnych tylko stare bluzki z naszymi niegdyś ulubionymi zawodnikami?

- Ja mam na sobie koszulkę do biegania i bluzę.

- Luz. Spójrz na nas. Też mamy takie ciuchy, jakbyśmy się dopiero dowiedzieli o meczu i rzucając wszystko na szybko pojechali na niego. Grzyb wszystkie koszulki załatwił. Najtrudniej było z twoją, bo dopiero wczoraj odpisałeś na sms-a od niego z pytaniem "kto był kiedyś twoim siatkarskim idolem?".

- Ups. No cóż, życie.

- No dobra chodź. Musimy się przebrać w te koszulki w hostelu. Ogólnie to będzie ciekawe widowisko, bo Skra też ma ubrać takie koszulki ze swoimi idolami.

- Mhm...

Wyszliśmy z autobusu i poszliśmy wprost do hostelu. Zastanawiał mnie fakt, co by powiedziała Kamila, gdyby mnie teraz zobaczyła. Znów będę grać w najbardziej słuszny sport świata. Zdaje sobie sprawę, że to zabrzmiało, jakbym dyskryminował inne sporty, ale niechcący tak zabrzmiało. Wcale nie miałem tego na myśli. Pamiętam nawet, jak kiedyś chciałem zostać piłkarzem. Grałem nawet w dziecięcym klubie, a piłka do nogi była moim najlepszym przyjacielem do kopania. Jednak pewnego dnia ojciec oglądał rozgrywki w siatkówkę. Zaciekawiłem się wtedy, co to takiego, bo tata zwykle oglądał mecze piłki nożnej. Była to ciekawa zmiana. Tak, czy siak od tego czasu wciągnąłem się w siatkówkę. Jednak kluby siatki i piłki nożnej były w tych samych godzinach, więc musiałem dokonać wyboru, który wpłynął na moją przyszłość. Myśląc tak teraz o tym byłbym ciekaw, czy Kamila zerwała by ze mną, gdybym został jednak piłkarzem. Trudne to do przewidzenia. W końcu kobieta zmienną jest, więc z nią nigdy nic nie wiadomo.

- To twój pokój. Dzielisz go z Januszem, Muzajem i Nowakiem.

- Nowakowskim! - usłyszeliśmy.

- Ta, ta. Dobra ja spadam.

Miłosz se poszedł, a ja weszedłem do środka. Chłopaki byli już ubrani w tamte koszulki, o których opowiadał mi Hebda. Moja leżała na pustym łóżku, na które się rzuciłem po przyjściu.

- Ubieraj się albo będziesz na rezerwie. - zagroził z uśmiechem Piotrek.

Wstałem. I zdałem sobie sprawę z jednej poważnej rzeczy.

- Ale jest zimna jesień, a my chcemy grać na boisku bez dachu na zewnątrz w tej zimnocie?

- Tak. Jeszcze w T-shirt'ach. Ale nie musimy ubierać szortów, a rezerwowi siedzą na ławce w bluzach. Natomiast wygrani stawiają wszystkim gorącą czekoladę.

- Z drugiej strony, nie przesadzaj Szymek. Nie jest, aż tak zimno, jak mówisz. Wszak świeci słońce. - odezwał się Marcin.

- Ale wiatr jest zimny.

- Dla siatkówki, jak dla każdej miłości trzeba się poświęcać, a przynajmniej wypadałoby.

- Święte słowa Maciek. Widzisz Szymek. Chłop jest od ciebie tylko o rok starszy, ale i tak jest mądrzejszy. Ty chyba miałeś jakieś zaległości w szkole, co nie?

Przewróciłem oczami. Zdjąłem bluzę i koszulkę, a potem ubrałem tamtą, co leżała na moim łóżku.

- Mam doła, okej?

- Czyżby znowu chodziło Kamilkę? - spytał Janusz.

Postanowiłem pomilczeć trochę. Czy to, aż tak widać?

- Ha, wiedziałem. Ale Szymon nie pamiętasz już naszych mądrości, które próbowaliśmy ci wcisnąć do łba zaledwie dwa dni temu z Kozłowskim?

- Nie, no pamiętam. Jest okej.

- Weź zapomnij o niej i wypełnij tą pustkę po niej siatkówką, jak zrobiłem ja w twoim wieku, kiedy Ola ze mną zerwała, bo znalazła innego, który poświęcał jej więcej czasu, był sławny i bogaty, a ja dopiero zaczynałem nabierać tempa w rozgłosie. Widzisz to idealny, choć bolesny przykład jak wyjść z tego otępienia po zerwaniu. - rzekł środkowy.

Wtem otworzyły się drzwi. Ukazał się w nich Maciek Olenderek.

- Chodźcie już. Czekamy na was. Skra już wzięła i przyszła po nas.

- Jeszcze do tego wrócimy Szymon. Dobra chodźmy.

Wstaliśmy i poszliśmy za nim. Kiedy wyszliśmy, naszym oczom ukazał się zespół Skry ubrany w stare klubowe koszulki z nazwiskami różnych siatkarzy.






Rozdział wywalczyła PaniFornal proszę ❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro