#7

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Po meczu, padnięci i szczęśliwi z wygranej wróciliśmy do hostelu, czy co to tam było, bo już nie pamiętam. Następnego dnia, rano wyjechaliśmy z Bełchatowa. Po powrocie do domu, od razu padłem na łóżko i zasnąłem. Obudziłem się dopiero, gdy byłem głodny. Wstałem i poszedłem do lodówki. Niestety, jak na złość zastałem w niej tylko jakiś jogurt i ser. Pochłonowszy jogurt, ubrałem się, wziąłem portfel i wyszedłem z domu. Mając kluczyki do samochodu w kieszeni, wyjąłem je. Otworzyłem samochodowe drzwi i wszedłem do środka. Zamknąłem. Odpaliłem. Zaburzało mi w brzuchu. Nie obchodziło mnie, że najbliższy sklep jest zaraz za rogiem. Chciałem pojechać do mojego ulubionego sklepu z ulubionym jedzeniem, a ten był trochę daleko, a ja byłem głodny i to bardzo. Już po chwili wyjechałem na ulicę. Prowadząc auto byłem, jakby nieobecny. Cały czas myślałem, jaki jestem głodny. Ehh... Gdy Kamilka była w domku, lodówka zawsze była pełna. Muszę jej udowodnić, że poradzę sobie bez niej. Zamyślony nie zauważyłem jakiejś dziewczyny przechodzącej przez pasy. Zamiast rozumnie zatrzymać się, przyśpieszyłem. Nie wiem dlaczego, ale wydała mi się przeszkodą na drodze do sklepu. Przeszkodą, którą trzeba unieszkodliwić. Dziewczyna zauważyła, że przyśpieszyłem, jakbym chciał ją zlikwidować. Krzyknęła i stanęła w miejscu. Sparaliżował ją strach. Na szczęście jej mina mnie otrzeźwiła i  zanim całkowicie zmiotłem ją z powierzchni ziemi, gwałtownie zahamowałem i skręciłem, by ją wyminąć. Ostatecznie tylko ją potrąciłem, a auto zatrzymało się na krawężniku chodnika. Wszystko dzieło się naprawdę szybko. Zbyt szybko, żebym w pełni zrozumiał, że chciałem ją przejechać. Zanim to do mnie dotarło, grzmotnęła mnie poduszka bezpieczeństwa, a ja zaraz potem wyskoczyłem z auta i podbiegłem do ofiary mojego pustego brzuszka. Istotnie, nie jesteś sobą, kiedy jesteś głodny. Na szczęście nie widziałem jej krwi.

- Hej. Wybacz. Nic ci nie jest?

W kasztanowowłosej rozpoznałem Monikę.

- Monika?

Przewróciłem ją na bok i zauważyłem, że jest nieprzytomna.

- Kurde.

- Ej pan, co pan robi? Odsuń się pan od niej! - krzyknął do mnie jakiś dziad.

- Policja i pogotowie już jadą. - poinformowała dziada jego babka, chyba.

Przestraszyłem się na słowa policja i nie wiele myśląc uciekłem, jak spłoszona łania. Co ja, do jasnej cholery, zrobiłem?

Monika

Do moich uszu doszedł głos. Nie byłam w stanie go rozpoznać wśród znajomych mi głosów. Myśli krążyły rozproszone. Oczy pozostawały zamknięte. Jednak po pewnym czasie udało mi się je otworzyć. Zrobiłam to zdecydowanie za gwałtownie, gdyż oślepiła mnie jasność pomieszczenia, w którym się znajdowałam. Ostatnie, co udało mi się przypomnieć to to, że spieszyłam się odwiedzić chorą koleżankę, której miałam pomóc zrozumieć dział procenty z matematyki. Po przyzwyczajeniu się wzroku do jasności ujrzałam swojego ojca.

- Obudziłaś się...

- Co się stało?

- Miałaś wypadek. Przechodziłaś przez pasy, ale jak świadkowie zeznali pojawił się samochód, a kierowca niespodziewanie przyśpieszył, jakby chciał cię zabić. Na szczęście chyba się w porę opanował, bo tylko cię potrącił. Miałaś tylko nie groźny wstrząs mózgu i jesteś trochę poobijana. Boli cię coś?

- Boli mnie ręka...

- Niefortunnie upadłaś na rękę, ale się zrośnie. Jestem szczęśliwy, że żyjesz. Obiecuję ci, że ten łajdak za to odpowie. Już ja o to zadbam.

- Chwila... Nie nadążam. Boli mnie trochę głowa...

- Och, to naturalne. Nie przejmuj się tym i odpoczywaj, a ja z mamą się zajmiemy tym dupkiem, który nieomal cię przejechał.

Tata wstał z krzesła, podszedł do mnie i pocałował mnie w czoło. Później wyszedł z sali. To, co powiedział powoli do mnie dotarło. Byłam ciekawa, kto był sprawcą tego całego zamieszania. Jednak teraz wolałam po prostu zasnąć. Nie miałam siły na racjonalne myślenie. Zamknęłam oczy i już po chwili zasnęłam.



Jak myślicie czy policja znajdzie Szymona? Czy już znalazła?

Rozdział dedykowany Monice, którą zna _souvenir_ 💘💙❤ ;)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro