Rozdział XIII

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Pomoc już jedzie.

*Pomoc przyjechała *
-Co Pan sobie myślał żeby wbiegać w ogrodzenie.
-To przez przypadek.
-Na pewno? Kto normalny zamiast udać się na przejście graniczne próbuje przeskoczyć przez siatkę?
-Ktoś nie stąd?
-W takim razie skąd Pan jest?
-Z daleka.
-Jak bardzo daleka?!
-Bardzo bardzo.... Bardzo..
-Acha... No dobrze...

Mam wrażenie że ten gość ma nie równo pod sufitem.
-Możliwe... I co z nim robimy?
-Zabieramy do aresztu!
-A potem?
-Do lekarza?

-Mam złe przeczucie Indo...
-Ja też... Co oni z nami zrobią?
-Ci Europejczycy są jacyś dziwni...
-A ty niby nie?

-A więc tak... Zabieramy Pana do aresztu na 48 godzin...
-Na dwa dni?
-Tak.. Zgadza się...
-A później?
-Później? Później zobaczymy.
-Acha rozumiem...

*Po przewiezieniu do aresztu*

-Pstt.. Masz ogień?
-Czy co mam?
-No zapałki, albo zapalniczke..
-Ja?
-No tak... Ty, a kto?
-Ja nie mam.
-To co z ciebie za Rusek?
-Ja?
-Ty jakiś nie kumaty? Czy głuchy?
-Ja nie Rusek!
-I jeszcze z opóźnieniem. Jak nie Rusek to ktoś ty?
-Ja... Azjata!
-Aaa.... Czyli żółtek...
-Co! Ja sobie wypraszam.
-No dobra... Dobra... Nie spinaj się tak... Za co cie wsadzili?
-Próbowałem tylko przejść przez granicę tylko..
-Aaa na nielegalu...
-Nie prawda..
-A co u was, tam daleko granic nie ma i chodźcie sobie jak chcecie?
-.... A ciebie za co wsadzili...?
-Uparli się że zgody na handel nie miałem.
-A co sprzedajesz?
-A wszystko co chcesz... Mam tu zegarki, przyprawy, cygara, denaturaty, nawozy sztuczne, części do maszyn, pozwolenia na różne rzeczy, dokumenty do samochodów, spirytus i oczywiście nasz skarb narodowy....
-Czyli co?!
-No jak to co?... Vodke!! A jak! A co chcesz coś kupić?
-Powiedzmy że tak... Ale..
-Ale kasy nie masz? Spoko! Na zeszyt możesz wziąść!
-Na co?
-A wy Azjaci... No że później zapłacisz..
-A dobra w takim razie wezmę (mówi co chce).
-Dobra załatwi się... A na kiedy?
-Na już!
-Dobra, poczekaj... Podpytam się kolegów sprzedawczyków.

*Chwilę później *
-Dobra mam wszystko. Co ty chcesz z tym zrobić?
-No jak to co? Denaturat, nawozy sztuczne, cygaro, zapałki plus trochę spirytusu i wódki i mamy drogę wyjścia.
-Nie mów że ty chcesz uciekać?
-A czemu nie, jak chcesz to tu zostań.
-Ażebyś wiedział że zostanę. W końcu tu mam klientów. Ale tobie życzę powodzenia. I pamiętaj, jak zrobisz bum to cię zaraz pół Europy będzie szukać.
-I co z tego?
-Niezły z ciebie gagatek. Interpol nie da ci za wygraną..
-No i dobrze..

*Wieczór, godzina 21 *
-Jestem gotów, jestem gotów!

*BUM!!!*
-Co to było?!
-Alarm, włączyć alarm!Uciekł zatrzymany!
-Pożar, pożar, pali się!! Szybko odciąć wszystkie wyjścia!! Otoczyć budynek! Nikt nie moze wyjść!

*O świcie *
-Raport gotowy?
-Tak Panie komendancie.
-Daj mi go!
-Oczywiście... Proszę..
-Zobaczmy.. Spośród 17 aresztowanych uciekł tylko jeden.... Ty!
-Ja?
-Tak ty! Powiedz mi cóż to za jeden, ten który uciekł.
-Tamten.. Jakiś dziwak co wczoraj próbował nielegalnie przekroczyć granicę.
-A skąd on?
-Jakiś Azjata.
-Azjata tutaj? Po co niby miał tu być?
-Tego akurat nie wiem.
-A kto wie!? Czy ktokolwiek go przesłuchał?
-Nie zdążyliśmy... Mieliśmy straszny tłok... I uciekł zanim się za to zabraliśmy...
-Macie go zaraz znaleźć! I to natychmiast.
-Tak szefie. Oczywiście.
-No to na co czekacie? Idźcie już!


*Tymczasem*
-Nie wierzę że się udało..
-Ja też. Gdzie ty się nauczyłeś takie rzeczy robić?
-A wiesz co nie co umiem. Wielu rzeczy uczy życie. Tym dłużej żyjesz tym więcej wiesz i umiesz.
-To co teraz?
-Teraz szukamy Rosji!
-Ale wiesz że będziemy musieli jeszcze przejść przez jedną granicę?
-Co? I dopiero mi to mówisz?!
-Nie pytałeś się wcześniej.
-A niech cie Indo.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro