Rozdział XV

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

~~~~~~~~~~~~~~~~PKI~~~~~~~~~~~~~

-Jesteśmy na miejscu. Ach Kaliningrad..... Dużo tu bloków..
-No bo to Rosja.
-Ja wiem, ale... Jakoś ich dużo....

*Faktycznie w mieście było wiele szarych blokowisk. PKI rozglądał się dookoła i był mocno zdziwiony. Zastanawiało go to jak tak można mieszkać.*

-Ci Europejczycy są bardzo dziwni - odparł PKI.
-No u nas tyle betonu nie ma, ale ma to też swoje zalety.
-Zalety? Jakie? - z niedowierzaniem dopytywał się.
-Szybko się je stawia, są tanie i dla ludzi którzy nie mają gdzie mieszkać to zawsze jakaś szansa - stwierdził Indo.

*Przeszli kilka uliczek i znaleźli się na rynku w środku miasta. Wokół rozciagał się park z pięknymi, wysokimi drzewami. W mieście nie byli jedynymi azjatami. Wszędzie było mnóstwo ludzi z różnych zakątków świata. Najważniejsze, że nikt się na nich nie gapił. Poczuli się bezpieczniej. *

-Gdzie on może być?! - zdenerwował się PKI.
-W jakimś urzędzie czy gdzieś indziej... - Indo poczuł, że nie bardzo ogarniają sprawę...
-Tu jest tyle urzędów..... - PKI się niecierpliwił. - Który jest tym właściwym?
-Może się kogoś spytaj? - poradził Indo trochę niepewnym głosem.
-Nie zaszkodzi spróbować...

-Przepraszam, wie Pan może gdzie mogę znaleźć Rosję?
-O tak... Ma Pan szczęście. Akurat jest w mieście - odparł jakiś staruszek. - Znajduje się on obecnie w urzędzie miasta. To jest na ulicy bohaterów Rosji kilka ulic dalej. Trzeba iść prosto aż się dojdzie do świateł, a następnie skręcić w lewo.
-Dziękuję Panu bardzo.

-I widzisz... Wystarczyło się spytać - zaśmiał się Indo.
-To już robi się nudne. Ja mam dokonać zemsty, a nie łazić po urzędach rosyjskich.... Kapitaliści...
-Nie marudź... - wymamrotał Indo.
-To nie ty musisz chodzić tyle kilometrów - odrzekł PKI. - Nogi mnie już bolą.

*chwilę później w ruskim urzędzie*

-No to jesteśmy na miejscu - stwierdził oglądając z podziwem wielki biały budynek urzędu. - Nie myślałem, że to jest tak duże.
-A to nawet nie jest stolica. Więc pomyśl jak musi być w Moskwie. - stwierdził Indo zastanawiając się nad ogromem i przepychem budynku.

*Żeby wejść trzeba było pokonać marmurowe schody z których wychodziły wielkie białe kolumny, a za nimi ogromne dwuskrzydłowe drzwi z hebanu. W środku pierwsze co było widać to recepcja z miłą Panią za biurkiem. Następnie szło się długim korytarzem aż do schodów prowadzących na piętro. Wszędzie na podłodze były kolorowe dywany z przewagą kolory czerwonego. Do środka wypadało mnóstwo światła przez wielkie okna że złotymi ramami i kamiennymi parapetami. Na każdych drzwiach wisiała pozłacana tabliczka, na której było napisane kto Urzęduje w tym gabinecie. *

-Pani w recepcji nie chciała powiedzieć gdzie jest Rosja, ale kącikiem oka zauważyłem u niej dokumenty.
-Co było w nich? - szybko spytał go Indo.
-Było w nich że Rosja ma spotkanie w sali 257 na 3 piętrze i żeby nikt im nie przeszkadzał.
-Czyli się poddajemy? - zasugerował głos w głowie.
-Nigdy w życiu. - rzucił szybką odpowiedź PKI.
-Więc co robimy - ironicznie zapytał - Wysadzamy wszystko czy zatrudniamy ninja?
-Nawet nie dałeś mi dokończyć. Ma teraz spotkanie, a później resztę dnia w swoim gabinecie tutaj będzie męczyć się z papierami nagromadzonymi przez 10 lat.
-I ty to wszystko wiesz z tamtego dokumentu? - zadał pytanie z lekkim zmieszaniem.
-Tak. - odpowiedział krótko i na temat.
-No dobra - stwierdził Indo zastanawiając się nad tym co przed chwilą usłyszał - jaki jest plan?
-Poczekamy sobie aż wszyscy wyjdą i wtedy do niego wejdziemy.

*kilka długich godzin później *

-Urząd zamknięty, ostatni pracownik już wyszedł. Trzeba odwiedzić tego pijaka.
-Na pewno musimy - próbował go przekonać Indo - nie możesz zapomnieć?!
-Szkoda, że nie da się ciebie wyciszyć - odpowiedział z niechceniem.

*PKI uchylił lekko drzwi do gabinetu Moskala. Było w nim ciemno, paliła się tylko jedna lampka na biurku przy którym on siedział. Wszędzie leżały stosy papierów. *

-Ach czemu tyle papierów.... Dlaczego?! Za co ja im płacę?! No dobra... Będę z tym siedział do rana... - to mówiąc wyciągnął fajkę i zaczął palić. W pomieszczeniu zaczęły unosić się gęste chumry dymu - Nikotyna nie wystarczy na twoje zmęczenie... Może będzie trzeba sięgnąć coś lepszego - w tej samej chwili podszedł do kredensu i wyciągnął trunek - zobaczmy co tutaj mamy.... Soplicowo... A niech to... Nie ma niczego rosyjskiego... No cóż polski też dobre..

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro