Rozdział 2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Obudziłam się gdy tyko usłyszałam dźwięk budzika. Niezadowolona przetarłam oczy i spojrzałam na godzinę, która wyświetlała się na telefonie.

- Ósma jeden - westchnęłam.- Ta jedna minuta daje wszystko, nawet chęć do życia.

Podniosłam się leniwie z łóżka i powoli zsunęłam na podłogę. Dzisiaj jest 1 września, początek roku szkolnego, a ja nie mam ochoty go zaczynać. Idę do pierwszej klasy liceum i poznam wielu nowych ludzi. Nie mam problemów z zawieraniem nowych znajomości, ale nic nie będzie już takie super jak kiedyś. Będę tęskniła za starą klasą, gdzie każdy miał do siebie dystans i potrafił się ze sobą dogadać. No, oprócz jednej osoby na dwadzieścia jeden. 

- Najbardziej się boję, że spotkam tam jakieś obrzydliwie bogate dzieciaki, które będą chciały się tylko tym chwalić... - szepnęłam sama do siebie i spojrzałam w sufit.

Nagle drzwi do mojego pokoju otworzyły się i wpadła do nich mama.

- Dziecko! Zbieraj się, bo do niczego w życiu nie dojdziesz! Zanim ty się stąd ruszysz, będziemy mieli dwudziesty drugi wiek! - uśmiechnęła się szybko i zerwała ze mnie pościel.

- Ale czemu ten pośpiech..? - ziewnęłam.

- Bo wyjedziesz wcześniej, moje auto jest w naprawie, więc sąsiad cię podwiezie. No, ruszaj się! - rzuciła, wychodząc.

Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej elegancką sukienkę, idealną na rozpoczęcie roku szkolnego. Nienawidzę chodzić w sukienkach, są niewygodne i źle się w nich czuje. Jest mało sukienek na świecie godnych mojej uwagi.

Szybko załatwiłam poranne obowiązki - toaleta, śniadanie, zabranie potrzebnych rzeczy i tak dalej. Oczywiście się nie pomalowałam, bo nie mam zamiaru tego robić. Mój wygląd mi się podoba i nie chcę nakładać na skórę masę niepotrzebnych rzeczy. Jeśli inne dziewczyny chcą się malować, to niech to robią, ale ja nie muszę iść w ich ślady.

- Kocham cię mamo, wrócę, jak się skończy! - krzyknęłam do niej, wychodząc z domu.

- Ja ciebie też, paaa.

Wyszłam na podwórko. Tak jak się spodziewałam, wszyscy spieszyli się na uroczystości rozpoczęcia roku szkolnego. Po chwili znalazłam sąsiada, z którym miałam jechać i wsiadłam do auta, mówiąc mu dzień dobry.

- Layla, co u ciebie słychać? - zapytał się miło i wcisnął gaz.

- Wszystko dobrze, ale mogłoby być lepiej. Nie chcę wracać do szkoły...-  jęknęłam rozpaczliwie, łapiąc się dłońmi za głowę.

- Ha, ha. Nie martw się będzie dobrze. Z pewnością już pierwszego dnia ktoś cię polubi - mężczyzna spojrzał w lusterko i uśmiechnął się. - Jesteś wszędzie, nie ma sprawy, o której nie wiesz... Szybsza niż prędkość światła - zaśmiał się.

- Czy pan sobie teraz ze mnie żarty robi? - spytałam żartobliwie.

- Oczywiście, że nie! A teraz wysiadaj już, bo jesteśmy na miejscu.

Odpięłam pasy i wysiadłam z samochodu.

- Wielkie dzięki za podwózkę!

- Nie ma za co. I pamiętaj, nie zrób nic głupiego już pierwszego dnia! - mrugnął do mnie i odjechał.

Liceum było ogromne. Ciężko będzie mi się odnaleźć, bo chodziłam do małej szkoły i znałam każdy jej zakątek. Stanęłam przed dużymi drzwiami i pchnęłam je powoli. Gdy weszłam do środka zobaczyłam dziwnie, znajomą twarz.

- Bez jaj! - odezwałam się - Jakim cudem dostałeś się do tej szkoły?! Wiem, że jesteś kujonem, ale dla mnie i tak będziesz głupi!

Niewysoki chłopak odwrócił się na te słowa, a uśmiech od razu pojawił się na jego twarzy. Podszedł do mnie i mocno mnie uściskał.

- To samo mogę powiedzieć o tobie, ale ty po prostu zawsze zostaniesz głupia - prychnął Conrad.

- Wiesz może gdzie jest sala gimnastyczna? Wszystko zaraz się zacznie, a ja nawet nie wiem gdzie mam iść - zrobiłam do niego słodkie oczka.

- Nieogarnięta jak zawsze, chodź.

Znałam Conrada z podstawówki, a potem wylądowaliśmy w tym samym gimnazjum. Z resztą, niektóre znane mi osoby też się tam znalazły. Przyjaźniliśmy się dopiero od jakiś dwóch lat. Złapaliśmy bliższy kontakt dopiero pod koniec gimnazjum. Niestety bardzo się różnimy, dlatego często lubimy kłócić się o bzdury.

Weszliśmy razem na salę i zobaczyliśmy masę uczniów. Niektórzy wyglądali przyjaźnie, niektórzy groźnie, a inni po prostu mieli to w dupie. Znalazły się tu również skąpo ubrane, pomalowane i odpicowane na błysk laski. 

- Boże, takich bab nie lubię najbardziej... Zawsze się z takimi kłócę, po prostu mnie wkurzają.

- Ale wiesz, że my na nie lecimy?

- I tego szczególnie nie rozumiem.

Usiedliśmy w piątym rzędzie i czekaliśmy aż wszystko się rozpocznie. Całość przebiegła o dziwo sprawnie, więc udaliśmy się do klas. Albo raczej ja poszłam za Conradem, bo jak zwykle nie wiedziałam, gdzie mam się udać.

Zajęłam miejsce w ostatniej ławce pod oknem, (najlepiej) . Conrad przysiadł się do mnie i gdy chciałam coś powiedzieć, nie dał mi dokończyć:

- Cicho bądź - warknął.

- Powiem ci to samo podczas twojej nocy poślubnej, o ile w ogóle coś takiego się wydarzy - uśmiechnęłam się do niego sztucznie i popatrzyłam na osobę, która weszła do sali.

Była to starsza kobieta, miała rude włosy i piwne oczy, wyglądała miło. Ale nie będę jej oceniać, bo się jeszcze okaże, że lata na miotle i zmusza dzieci do nauki.

- Miło mi was wszystkich poznać! Nazywam się Jennifer Corner i będę waszą wychowawczynią. Mam nadzieję, że nie będziecie sprawiali mi trudności, tak jak wasi starsi koledzy. Ostrzegam, że mogą być trochę nie mili, bo przecież już są aż rok wyżej od was! - pięć ostatnich słów powiedziała z ironią - Jednak mam nadzieję, że się dogadacie. Jesteście klasą o zróżnicowanych profilach, więc czasem możecie mieć lekcje z innymi klasami,ale tym się nie przejmujcie, nasz szalony plan lekcji jest dobrze zrobiony!

Potem mówiła już o wycieczkach, jak będzie wyglądała nasza nauka i co ciekawego można tu robić. Jednym słowem - nic. Wróciłam do domu wykończona i od razu rzuciłam się na kanapę. Mamy jak zwykle nie było w domu, więc odgrzałam sobie jedzenie.  Szybko wybrałam numer do swojej przyjaciółki i czekałam aż odbierze. Po chwili usłyszałam jej oburzony głos :

- No weź! Czy ty zawsze musisz dzwonić w najlepszych momentach?! Akurat zaczął się mój ulubiony serial!

- Hej Lucia, dzięki za miłe powitanie i nie ma za co. Obejrzysz sobie powtórkę jutro, są tu ważniejsze sprawy do zrobienia! Powiedz, jak było u ciebie?

- Klasa wydaje się spoko, ale facetów jest mało. Jednak jeden już wpadł mi w oko - westchnęła.

- Boże... - jęknęłam - Czy jest chociaż jeden dzień w roku, kiedy tobie ktoś się nie spodoba?! Ha, ha, ha!

- A idźże! Ja w porównaniu do ciebie potrafię normalnie iść po spaghetti!

- Takich rzeczy się nie wypomina! - pisnęłam - Wrócimy do tego tematu później. Słuchaj kogo spotkałam... Conrada!

- Co?! Jego? Nie... Ten typ cie śledzi, czy co? To niemożliwe, że wszędzie na niego wpadasz.  Ja się założę, że on chce czegoś więcej.

- Na pewno nie. Jesteśmy przyjaciółmi, a zacznijmy od tego, że on nie jest w moim typie - prychnęłam do telefonu.

- Ale i tak będziesz siedziała z nim na lekcjach, co? - zaśmiała się.

- Chyba nie mam wyboru, przecież ten debil nie znajdzie sobie kogoś do ławki w pierwszy dzień.

- No dobra, dobra. Ja ci opowiem jutro, bo bateria mi siada i gadać mi się nie chce.

Pomimo tego, że rozmowa miała się już skończyć, przeciągnęłam ją trochę dłużej i zanim się obejrzałam była już 22:00. Lucia się załamała, a ja dostałam od niej opierdziel za to, że przetrzymałam ją tyle czasu przy telefonie.

- Co za baba... - westchnęłam i spojrzałam na sms-a od mamy.

Napisała, że dzisiaj nie wróci do domu, dlatego rozłożyłam w salonie materac i poszłam się umyć.

Gdy wróciłam, przykryłam się kołdrą i włączyłam telewizor. Jak zwykle nie było nic ciekawego, więc nałożyłam słuchawki na uszy i włączyłam playlistę z muzyką. Zignorowałam wszystkie powiadomienia, które przychodziły od znajomych i zamknęłam oczy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro