Rozdział 1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

– Polska Rzeczpospolita Ludowa! – donośny, kobiecy głos poniósł się po pokoiku. Zaraz właścicielka ów głosu wparowała do pomieszczenia, stając przed łóżkiem, na którym leżał zawinięty w koc PRL. Chłopak otworzył swoje oczy, obdarowując kobietę umęczonym i niezbyt radosnym spojrzeniem. Słoneczne światło wpadające przez okno rozświetliło jej łagodną twarz, a białe włosy rozbłysły niczym anielska aureola. Była już w pełni gotowa, ubrana w długą, plisowaną czerwoną spódniczkę, która poruszała się z każdym jej ruchem. Oprócz tego miała na sobie luźniejszą, białą koszulę. Włosy spięte były w delikatną fryzurę, odsłaniającą jej twarz. "Mama..." pomyślał, cicho mrucząc coś pod nosem. – Wstawaj z tego łóżka! Już jest bardzo późno, a chciałabym móc jeszcze zaliczyć z tobą herbatę

To mówiąc chodziła po pokoju swojego syna i zbierała z ziemi opakowania po przekąskach. Jadał ich sporo, ale kobieta go przed tym nie powstrzymywała. Zdawała sobie sprawę z jego problemów i zdecydowanie wolała, aby sięgał po paczkę chipsów, a niżeli po butelkę wódki.
PRL w tym czasie coś wyjęczał i obrócił się na drugi bok, tyłem do swojej matki. Ta zauważając to, jak i jego niechęć cicho westchnęła i podeszła do niego, kucając tuż obok.

– Lulku, wstań. Dzisiaj co prawda mam spokojniejszy dzień w pracy, ale chciałabym odwiedzić targ. Moglibyśmy razem pójść w kierunku miasta, co ty na to? – chłopak utkwił w niej swój wzrok.

– Nie czuję się najlepiej mamo... – wymruczał cicho, na co kobieta delikatnie się uśmiechnęła.

– Dlatego tym bardziej musisz wstać. Trochę się poruszasz, zjesz coś, napewno lepiej ci to zrobi. Chodź – wyprostowała się i spojrzała na niego wyczekująco. PRL z początku ani drgnął, ale wbity w niego wzrok zielonych oczu kobiety przymusił go do działania. Lekko się ociągał, jednak finalnie usiadł na skraju łóżka. To samo w sobie wywołało bardzo szeroki uśmiech u Poli. – Zrobię ci coś do jedzenia, będę czekać w kuchni kochanie

Kobieta pozabierała ze sobą zgromadzone na nocnym stoliku kubki i wszystkie wcześniej zebrane śmieci, a potem wyszła z pokoju. PRL wkrótce powoli wstał, stawiając swoje niemrawe kroki w stronę szafy. Nie było w niej zbyt dużej różnorodności ubrań, więc typowo dla niego wybrał byle jaką czarną koszulkę i spodnie. To, że były czyste i wyprasowane było tylko i wyłącznie zasługą Poli.

Po założeniu na siebie wybranych ubrań ruszył drewnianym korytarzem domku w stronę łazienki. Nie podnosił nawet wzroku na lustro, nie chcąc patrzeć na swoje niezbyt zachęcające odbicie. Wory pod przekrwionymi oczami i rozwiane na wszystkie strony świata włosy byłyby wystarczające by kogoś przerazić. Dokonał na sobie niezbędnych zabiegów kosmetycznych, na końcu układając swoją białą puchatą kępkę na czubku jego głowy. Włosy już prawie nachodziły mu na oczy, co znaczyło, że przydałoby się je trochę skrócić. Nie zamierzał się jednak wybierać do fryzjera.

Wyszedł z łazienki, szurając swoimi kapciami po podłodze. Po tym Pola wiedziała, że PRL się zbliżał. Ze swoim typowym radosnym uśmiechem właśnie przekładała na talerz zachęcająco pachnące tosty francuskie. Posypała je jeszcze cukrem pudrem i ułożyła na nich owoce, by za chwilę je położyć na stole. PRL usiadł na odpowiednim miejscu i wzrokiem powędrował za kobietą.

– Smacznego – pogłaskała czule PRL po ramieniu, by za moment ponownie zniknąć w kuchni.

– Dziękuję – blady uśmiech pojawił się na jego twarzy. Często zastanawiał się, co by począł bez tej kobiety. Była jedną z tych niewielu, którzy okazywali mu choć trochę ciepła i zrozumienia. Za to zwyczajnie był jej bezgranicznie wdzięczny, a jego rozbite serce biło trochę radośniejszym rytmem. Była jak jego Anioł Stróż, który nie pozwalał mu zbliżać się do niebezpiecznej krawędzi.

Złapał za sztućce i już za chwilę pałaszował swój posiłek. Słodki chleb wprost rozpływał się w jego ustach, wywołując tym samym u chłopaka delikatny uśmiech. Jego matka w tym czasie wróciła do stołu i położyła na środku herbatę owocową z dwoma kubkami. PRL zdążył zauważyć, że kobieta uwielbiała wszelakiego rodzaju mieszanki herbaciane, które zresztą kupowała w mieście w specjalnym sklepie z kawą i herbatą. Chłopak przywykł do mdłej, taniej herbaty z sieciówki, która smakiem bardziej przypominała, jak on to mówił, szczyny. Napój natomiast jaki serwowała Pola nie miał nic wspólnego z tymi, które do tej pory pił.
Mimo wszystko skrycie miał uraz do herbacianych naparów, preferował zdecydowanie kawę, jednak nie odmawiał swojej rodzicielce symbolicznego jednego kubka do śniadania i krótkiej pogawędki. Był to ich mały rytuał.

Kobieta nalała im herbaty, a następnie usiadła naprzeciwko niego. Widząc, jak mu smakuje uśmiechnęła się szeroko. Uwielbiała gotować szczególnie dla kogoś. Będąc lata w pustym domu w samotności ciężko jej było gotować jedną porcję pożywienia dla siebie. Skazana była często na kilkudniowe wyjadanie resztek tego, co dla siebie przygotowała. Teraz mając pod dachem swojego syna zdecydowanie łatwiej jej było tworzyć bardziej akuratne porcje.

Chwilę przyglądała się, jak jej chłopak zajada, popijając przy tym herbatę. Potem odłożyła kubek i wzięła do ręki gazetę, którą otwarła mniej więcej po środku. PRL doskonale wiedział co to była za gazeta. Była to dokładnie ta sama, którą przyniósł jej dwa tygodnie temu ze sklepu, w której pojawił się artykuł na temat ucieczki Rzeszy z więzienia. Kobieta ją bardzo często otwierała.

– Treść gazety się magicznie nie zmieniła. Nie dowiesz się niczego nowego z tego mamo – stwierdził żartobliwie. Pola podniosła na niego wzrok.

– Cóż, być może... zawsze mam jednak nadzieję, że zobaczę coś pomiędzy wierszami... że zostawił wiadomość. Ciężko mi uwierzyć, że rozpłynął się całkowicie w powietrzu bez żadnego słowa, przecież znam go dobrze – PRL cicho westchnął, odkładając pusty talerz na bok.

– Nie zapominaj, że oprócz nas jego sprawie przygląda się spory zastęp ludzi, w tym twój mąż. Gdyby cokolwiek miało być ukryte, oni zdecydowanie szybciej by to znaleźli od nas. Nie mamy się co łudzić mamo. On nie będzie ryzykować i nie będzie się wychylać ze swojej bezpiecznej dziupli, gdzie się prawdopodobnie zaszył. W najbliższym czasie go nie zobaczymy, o ile w ogóle kiedykolwiek go jeszcze spotkamy – stwierdził gorzko. Od samego początku nie był pocieszony tym faktem, że był w rozłące ze swoim ojcem. Jego tęsknota czasem zmieniała się w złość, którą kierował albo w swoim własnym kierunku, albo w kierunku Rzeszy. Pola bywała świadkiem jego wybuchów. Bezsilnie mogła patrzeć, czując jak jej serce kruszeje. Nie lubiła krzyków czy kłótni. Nienawidziła, gdy jej najbliżsi cierpieli. Każda taka sytuacja bardzo silnie na nią oddziaływała, zostawiając w niej mały ślad, jak rysę na delikatnym szkle.

Zapadła między nimi cisza, którą żaden nie potrafił przerwać. Pola nie chciała kontynuować trudnego tematu, a PRL nie potrafił nic nowego dopowiedzieć. Kobieta w końcu cicho odchrząknęła, złapała kubek i upiła łyk herbaty. Jej syn szybko poszedł w jej ślady, unikając jej wzroku.
Polka spojrzała na zegar wiszący w kuchni. Wskazówki zaczęły pokazywać coraz późniejsze godziny, co zauważyła z lekkim smutkiem. Westchnęła.

– Będziesz się pewnie widzieć dzisiaj z panią Elizą, pozdrów ją ode mnie – zwróciła się do chłopaka, który na te słowa parsknął w cichym rozbawieniu.

– Będzie pewnie znowu opowiadać o swojej rodzinie – uśmiechnął się na tą myśl. Pani Eliza była starszą kobietą. Kilka lat wcześniej pochowała swojego męża, co uczyniło ją wdową. Przez zjadającą ją w pustym mieszkaniu samotność zaczęła wychodzić coraz częściej z domu, żeby zwyczajnie mieć kontakt z innymi ludźmi.

Jej każdy dzień zaczynał się podobnie - budziła się około godziny szóstej, jadła śniadanie, a potem udawała się niespiesznym spacerem do kościoła. O ósmej rozpoczynała się msza, po której dalej kobieta ruszała w dalszą wędrówkę. Tak jakoś się stało, że za każdym razem zatrzymywała się w sklepiku, w którym sprzedawał PRL ze swoją mamą. Nie kupowała nigdy wiele, najczęściej brała najnowszy dziennik i coś małego do jedzenia. Najwięcej czasu nie poświęcała więc zakupom, a zwykłej rozmowie.
Była kobietą o złotym sercu. Nigdy na nikogo nie mówiła źle, rzadko kiedy na cokolwiek się uskarżała. Co łatwo można było po niej stwierdzić było to, że kochała swoich dwóch synów całym sercem. Najczęściej to właśnie o nich mówiła, dzieląc się zabawnymi i ciekawymi historiami z ich życia. Jak PRL dobrze pamiętał, jeden z dwójki synów był w wojsku, a jego brat bliźniak zainspirowany służbą mundurową służył w policji.
Z kontekstu rozmów Kostek wywnioskował to, że zmarły ojciec dwójki, który swoją drogą był strażakiem, zaszczepił w nich głęboki patriotyzm, lojalność i chęć pomocy innym.

Pani Eliza była jedną z tych niewielu osób, które PRL obdarowywał uśmiechem, gdy wchodziła do sklepiku. Zawsze była dla niego uprzejma, czasem też przynosiła mu skromne prezenty w postaci czekoladki czy cukierka. Zdążyli dzięki temu całkiem szybko przejść na "ty".
Chłopak nigdy nie narzekał na chwilę rozmowy z nią. Ta staruszka w jakimś stopniu zastępowała mu jego babcię, której nigdy nie poznał.
Kobieta doskonale znała jego mamę i być może właśnie dlatego pani Eliza poczuła sympatię w stronę Kostka. Tak czy tak, napewno była kimś, kto dla odmiany nie ciskał złością czy irytacją w kierunku chłopaka za najmniejszą popełnioną głupotę, czy też jej brak.

– Słyszałam, że jej synowi, temu wojskowemu, przyznano niedawno wyższy stopień. Możesz ją trochę o to podpytać, napewno miło jej się zrobi, że się nią trochę zainteresowałeś – Pola uśmiechnęła się do swojego syna. Po chwili wstała i zabrała brudne naczynia do kuchni.

– Wiesz przecież, że jestem słaby w prowadzeniu rozmów. Zresztą pewnie sama mi o tym powie, gdy tylko się pojawi w drzwiach – kobieta się cicho zaśmiała.

– Pewnie tak może być. Cóż, możesz chociaż spróbować. Wstawaj, musimy wychodzić, bo się spóźnisz, a mi zamkną targ


Miasto o tej godzinie tętniło życiem. Witryny sklepów już zostały otwarte, ukazując wędrującym ulicami przechodniom ich zawartość. Najgorszy ruch samochodowy już dawno zniknął - zazwyczaj przed godziną ósmą panowały najgorsze korki, a aktualnie sytuacja była zdecydowanie spokojniejsza. Ludzie krążyli na chodnikach w kierunkach tylko im znanym, pojawiając się i znikając za horyzontem.

PRL i Pola szli razem, co jakiś czas do siebie się odzywając. Kobieta odprowadziła syna pod sam sklep, pożegnała się z nim i ruszyła dalej w dół ulicy, która prowadziła w stronę targu. Chłopak w tej samej chwili otworzył kluczami drzwi i wszedł do środka budynku. Obrócił tabliczkę na drzwiach, sygnalizując, że sklep już jest otwarty. Dotarł na zaplecze, gdzie krótko się przygotował, a potem już zasiadł za ladą.
Niebawem dotarła też właścicielka sklepiku, która pełniła zarazem rolę pomocy, tego dnia zastępując Polę. Sprzątała, ustawiała towar czy sprawdzała daty przydatności, wyręczając tym samym L-ka, który mógł zajmować się klientelą.

– Słuchałeś ostatnio radia? Podobno coś się stało niedobrego. Kogoś zabito w naszym miasteczku, straszna historia – zagadnęła, ale Kostek zbył to cichym mruknięciem.

– Nie, nie interesowałem się niczym. Ostatnie "gorące wiadomości" jakie do mnie dotarły, to te o ucieczce Rzeszy – wzruszył ramionami, zakładając ręce na piersiach. Kobieta posłała mu krótkie spojrzenie.

– Ach tak, Trzecia Rzesza Niemiecka. Zbrodniarz jakich mało. Pewnie on za tym stał, to niemożliwe, żeby to nie było powiązane – to mówiąc wskazała na PRL trzymaną paczką kabanosów, które przymierzała się do powieszenia. Spojrzała też na niego znad okularów, unosząc brwi. Chłopak cicho prychnął, zirytowany tymi słowami. Jak śmiała w ogóle tak mówić?

– Czy ja wiem? On raczej by się ukrywał, a nie wychylał w tak zuchwały sposób. On jest zdecydowanie mądrzejszy, żeby popełniać taki błąd – właścicielka ściągnęła brwi w podejrzliwym wyrazie.

– Skąd niby masz tą pewność, chłopcze? On był do wszystkiego zdolny! – "Bo go znam, stara krowo" pomyślał, w duchu przewracając oczami.

– Przecież to jest oczywiste. Ja bym przynajmniej tak zrobił na jego miejscu. Kiedy latarnia rzuca na ciebie światło, a chcesz być niezauważonym, raczej robisz krok w tył, by wyjść z tego strumienia, a nie zapalasz dodatkową latarkę, prawda?

– Nadal nie daje nam to gwarancji na to, że on tego nie mógł zrobić. Pomyśl! Najgroźniejszy morderca ucieka z więzienia, a kilka tygodni później w miasteczku, które słynęło ze swojego bezpieczeństwa dzięki najlepszemu komisarzowi w kraju, dochodzi do morderstwa. Co to może znaczyć? – PRL niemalże się roześmiał na epitety określające jego ojczyma. Spojrzał wreszcie kobiecie w oczy, czując rosnącą satysfakcję na to, co miał jej powiedzieć.

– ...że ów komisarz jest jednakże bardzo miernym komisarzem, skoro najgroźniejszy przestępca mu uciekł i do tego być może kogoś już zabił – jego rozmówczyni zamilkła. Całkowicie jej odjęło mowę, bo już nie wiedziała, jak ma to skomentować. Wróciła więc do swoich zajęć, a PRL mógł przenieść swoją uwagę na pierwszego klienta, który właśnie u nich zawitał.

Nie był to jednak byle jaki klient. Była to pani Eliza we własnej osobie.
Kostek momentalnie rozpromieniał na jej widok.

– L-ek! Jak dobrze cię widzieć z rana. Dzień dobry Różyczko, widzę, że dzisiaj nienajlepszy masz dzień, coś się stało? – wywołana kobieta machnęła ręką, zbywając w ten sposób pytanie.

– Cześć Elizko, jak się czujesz? – chłopak pobłądził wzrokiem za staruszką, która skręciła za jeden z regałów.

– Dzisiaj wyjątkowo się cieszę kochaniutki, odwiedzają mnie moi synowie ze swoimi rodzinami, mamy powód do świętowania! – jedynie jej przyjemny głos docierał zza sklepowych półek. Niebawem wyszła spomiędzy nich, trzymając w rękach całkiem sporo produktów, co w jej przypadku było nowością.

– Moja mama wspominała, że twój syn dostał wyższy stopień wojskowy. Masz od niej pozdrowienia – pani Eliza jeszcze szerzej się uśmiechnęła, kładąc trzymane rzeczy na ladzie. Potem jeszcze się odwróciła, by przynieść coś jeszcze. W tym czasie PRL zaczął kasować przyniesiony towar.

– Dziękuję, też pozdrów Polcię ode mnie. Tak, mój Antek awansował! Ciężko na to pracował i mu się w końcu udało... ale nie jest to jedyny powód do świętowania – rzuciła tajemniczy uśmiech przez ramię w stronę białowłosego. On wtedy pochylił się bardziej do przodu i z zainteresowaniem oparł brodę na ręce.

– W takim razie co się jeszcze stało? – ponaglił ją, gdy milczała chwilę dłużej. Ona cicho się zaśmiała i wróciła pod ladę z resztą zakupów.

– Tereska, jego żona, będzie chciała oznajmić, że spodziewają się dziecka. Poprosiła mnie o pomoc w przygotowaniu wszystkiego. Już widzę jak się zaskoczy, to ich pierwsze dziecko – uśmiechnęła się szeroko. PRL otworzył szerzej oczy i uniósł brwi.

– Oh, ta naprawdę wspaniale. Gratuluję w takim razie. To będzie twój pierwszy wnuk, prawda? – zagaił, kasując kolejne zakupy, które wkładał do siatki.

– Wnuczka. I owszem, pierwsza. Niezmiernie mnie to ucieszyło, uwielbiam dzieci. Ciekawe w kogo bardziej się wda – PRL nabił cenę na kasie, kobieta przyłożyła kartę do terminala.

– Przyjdzie nam czekać, żeby się dowiedzieć. Szczęśliwego rozwiązania życzę – posłał jej serdeczny uśmiech.

– Bardzo dziękuję, złociutki. Wybacz mi, dzisiaj szybciej ucieknę, bo muszę pomóc w przygotowaniach – odebrała od chłopaka siatkę z zakupami.

– Nic nie szkodzi. Miłego dnia i udanej imprezy – Eliza skinęła głową.

– Nawzajem, L-ku. Uważaj na siebie, słyszałam coś o jakimś morderstwie, nie chodź może sam po nocach – policzki chłopaka zaszły delikatnym różem. Nadal nie przywykł do okazywanej mu troski.

– Będę uważać, dziękuję. Do zobaczenia – staruszka powoli ruszyła do wyjścia i zniknęła niebawem za drzwiami. PRL cicho westchnął, rozsiadając się wygodniej na swoim krześle. Wtedy pani Róża wychyliła się zza zaplecza, gdzie rozpakowywała przywieziony towar.

– Siwy włącz radio, dochodzi pełna. Może coś powiedzą ciekawego o tej sprawie – spełniając polecenie chłopak się pochylił w przód i ręką nacisnął guzik na stojącym na ladzie odbiorniku. Podgłośnił go bardziej, żeby kobieta znajdująca się w innym pomieszczeniu wyraźniej słyszała. Reporterka w radiu już omawiała pierwsze z wydarzeń, jakim były obchody jakiegoś święta. Potem jednak przeszła do kolejnej kwestii, jaką było wspominane przez kobiety morderstwo. PRL wtedy nagle zmarszczył brwi w niedowierzaniu, a dech w jego piersi zamarł.

...Ostatniej nocy komisarz i były przywódca Polski, Drugi Rzeczpospolita został zamordowany w swoim biurze, gdy odbywał swoją nocną zmianę. Policja poszukuje świadków wydarzenia. Aktualnie trwa śledztwo w tej sprawie

~•~•~•~•~
Hello hello
Witam was moi drodzy w drugiej części naszej książki~
Mam nadzieję, że będzie dla was równie ciekawa co poprzednia.
Będę starać się być bardziej regularna w publikacji rozdziałów, jednak sytuacje życiowe bywają różne...
Do następnego~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro