Rozdział 4

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Moje oczy otworzyły się tylko wtedy, kiedy usłyszałam doskwierający dzwięk telefonu. Zaspana podniosłam się delikatnie i odebrałam telefon, głośno ziewając.

- Viv?! Dlaczego ty ode mnie nie odbierasz?! - Słysząc wrzask blondynki, z grymasem odsunęłam od siebie telefon i zdecydowałam się wstać. - Dzwonię do ciebie cały dzień!

Chwila... Cały dzień?

- O cholera! Co z pracą? - Szybko podbiegłam do szafy, wyciągając z niej czarne jeansy i białą bluzę. Zabierając ze sobą ubrania, skierowałam się ku łazience, potykając się o swoje nogi. Kiedy pożegnałam się z przyjaciółką, weszłam pod prysznic i nałożyłam na swoją dłoń odrobinę pianki do golenia. Delikatnie rozprowadziłam ją po swoich nogach, a ciepła woda z każdą chwilą rozluźniała moje mięśnie. Czułam, że bardzo tego potrzebowałam. Każda sytuacja, która ostatnio miała miejsce w moim życiu diametralnie je zmieniła. Czuję się tak, jakby to wszystko musiało się wydarzyć...

Dziesięć minut później wyszłam spod prysznica i stanęłam przed lustrem. Moja twarz naszczęście wygląda co raz lepiej. Cichutko syknęłam, kiedy opuszkami palców delikatnie dotknęłam fioletowego siniaka na czole. Gdyby moja matka zobaczyła mnie w takim stanie, pewnie zamknęłaby mnie w piwinicy na wieki. Godzina na telefonie wskazywała piętnastą, więc mam jeszcze pół godziny na dotarcie na drugą zmianę.

*

W pośpiechu wsunęłam na swoje stopy białe conversy i zarzuciłam na siebie czarną ramoneskę. Jeszcze tylko przejrzałam się w lustrze, tworząc swoimi ustami mały dziubek. Szybko pociągnęłam za klamkę i momentalnie zamarłam.


- Ja pierdole, dziewczyno! - Aktualnie na mojej podłodze leżał nie kto inny, jak Aaron Carter. Tak, dowiedziałam się w końcu jak ma na nazwisko. Chłopak jęknął z bólu, próbując się podnieść.

- Dlaczego się na mnie wydzierasz?! - Oszołomiona zaczęłam machać rękami. - I co ty tutaj w ogóle robisz, co?! Kiedy ta dziunia mnie pobiła nawet nic nie powiedziałeś!

Brunet z trudem podniósł się z podłogi i otrzepał swoje czarne spodnie. Delikatnie spojrzałam na podłogę i chyba nie ma tutaj takiego syfu... Chłopak podszedł do mnie, cały czas nie spuszczając wzroku. Kiedy nasze twarze dzieliły milimetry od siebie, dzwięk mojego telefonu rozbrzmiał po pokoju. Na twarzy bruneta pojawił się grymas, a ja odebrałam telefon.

- Halo? - Westchnęłam.

- No gdzie ty jesteś, cholera jasna? - Po drugiej stronie usłyszałam głos blondynki.

- Właśnie czekam na autobus. - Skłamałam, zamykając oczy. - Ma już piętnaście minut opóźnienia. Jeżeli nie przyjedzie za dwie minuty, to zamówię taksówkę. Zaraz będę. Pa. - Głośno wypuściłam powietrze i przetarłam twarz.

- Kto to był? - Za moimi plecami pojawił się Aaron, delikatnie trzymając mnie za biodra. Wzdrygnęłam się na jego dotyk, mimo że sprawiał mi nieopisaną przyjemność.

- Karen. - Powiedziałam, zabierając klucze z blatu i pokazując chłopakowi, że może wyjść. - I chyba nie powinno Cię to obchodzić.

- Al...

- Nie ma żadnego ale. Przychodzisz tutaj, próbujesz mnie pocałować i jeszcze masz jakieś ale? - Przerwałam mu podnosząc palec wskazujący do góry. - Najlepiej będzie jak się ode mnie odwalisz i nigdy więcej Cię nie zobaczę.

- Jeszcze będziesz moja, mała! - Krzyknął, wsiadając do czarnego samochodu.

Jeszcze zobaczymy.

Swoją drogą, też powinnam zainwestować w jakieś cacko, bo jazda autobusami mnie przytłacza.

***
Okej... Totalnie nie sądziłam, że napiszę dla Was kolejny rodział w tym czasie, ale jak widać jest i szczerze mówiąc, zaskoczyłam samą siebie. Akcja delikatnie się rozkręca, ale fakt faktem rodział jest krótki i nie ma co się spodziewać świeczek na torcie xdd Ale to było suche XD

anonymouspisareczka x

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro