4.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nastolatek wrócił i położył się ze łzami w oczach na łóżku. Nie miał siły nawet na przebranie się w piżamę. Pomimo tego zmusił się do wstania i zdjęcia z siebie ubrań. Po chwili był już w piżamie i siedział na łóżku wpatrując się pusto w ścianę. Chciał zapomnieć o tym co było, jest i będzie. Był pewny, że nie może być lepiej. Jednak czy miał podstawy aby tak myśleć? Skąd wie, czy nie będzie lepiej? Przecież wszystko jest możliwe...

Chłopak opadł ciężko na materac i zamknął oczy, aby już po chwili zasnąć.

Pov.Stark

-Gdzie byłeś tyle czasu? – usłyszałem, gdy przechodziłem przez salon, aby dojść do schodów.

-Nieważne – odpowiedziałem od niechcenia i wszedłem na pierwszy stopnień.

-Ważne ważne. Mów gdzie byłeś.

-Nat...Daj mi spokój.

-Wiem, że coś knujesz, nie umknie mi to, pamiętaj.

-Dobra, boże... Byłem u prawnika. Zadowolona? – zacząłem iść powoli do góry, ale o dziwo silna ręka kobiety mnie zatrzymała.

-Po co?

-Księdzem jesteś, że mam ci się spowiadać?

-Jesteś ateistą, Stark! – krzyknął Clint idąc powoli w naszą stronę. – O co chodzi?

-Był gdzieś cały dzień. Jak mówi był u prawnika, a ja chcę się dowiedzieć po co – przewróciłem oczami.

-Aaa... Ma syna, o którym nie wiedział.

-Co?! Skąd ty o tym wiesz? – wybuchnąłem i uwolniłem się z uścisku Nat.

-Trzeba było wyłączyć komputer. Na prawdę nie umiesz zatajać pewnych rzeczy. Fajny ten dzieciak? Gdzie on jest?

-W sierocińcu. Dajcie mi spać. Jutro pogadamy – nigdy nie sądziłem, że będę ich błagać o to, aby dali mi spokój.

Gdy znalazłem się w swojej sypialni opadłem ciężko na łóżko myśląc o całej tej sytuacji. Może jestem zbyt wymagający i powinienem dać szansę?...Weź się w garść, Stark.

Mężczyzna po jakże wyczerpującej gonitwie myśli zasnął.

***

Pov.Stark

Otworzyłem oczy, gdy usłyszałem znów ten zasrany budzik. Dlaczego on jest taki głośny?

Wstałem, umyłem się po czym ubrałem. Czekała mnie rozmowa z Nat i Clintem, której na prawdę nie chciałem. Wiedziałem jednak, że nieważne gdzie w tym domu się znajdę i tak dopadną mnie z pytaniami.

Zszedłem więc do salonu, gdzie jak mogłem się spodziewać siedziała Nat wraz z Clintem. Do tego znalazł się tam również Steve, który o dziwo rzadko zjawia się w wieży.

-No w końcu. Słuchamy – wypalił łucznik od razu, gdy mnie zobaczył.

Wziąłem głęboki wdech i wygłosiłem wyczerpującą odpowiedź:

-Peter Parker... Tak nazywa się nastolatek, który jak sądzą prawnicy jest moim synem. Sam chwilę poszperałem i jest to prawda. Czy mi się to podoba czy nie – mam syna. Chłopiec ma 14 lat, a jego rodzice to byli agenci S.H.I.E.L.D., którzy umarli podczas akcji. Oczywiście młody nie wie, że miał rodziców agentów. Eh...coś jeszcze? Ah tak... aktualnie jest w sierocińcu, a ja mam wybór – albo zostawiam dzieciaka na pastwę losu, albo nagle zostaję super ojcem i poświęcam się dla niego ratując jego dupę i daję mu normalny dach nad głową, bo z tego co słyszałem nie miał zbyt dobrych przeżyć. Jest mi go szkoda, ale nic na to nie poradzę. Historia pisze się sama.

Spojrzałem na siedzącą trójkę na kanapie. Bardzo dziwnie się na mnie patrzyli, a ja zupełnie nie rozumiałem dlaczego.

-Jesteś...okropny, egoistyczny i bez uczuć. Jak w ogóle możesz tak mówić?! Jak w ogóle możesz zastanawiać się jeszcze czy bierzesz dzieciaka czy nie?! Masz go zaadoptować i tyle! Jeżeli nie masz zamiaru się nim opiekować to daj tą rolę nam. Jesteś ohydny... – Powiedziała rudowłosa i nie czekając na moją odpowiedź wyszła z salonu. Gdy miałem wracać już do swojego pokoju odezwał się Clint.

-Lepiej zrób co mówi. Wiem, że w głębi jesteś dobry, ale wątpię, że dasz sobie radę w roli ojca. Nie odbierz tego źle, ale my zajmiemy się Peterem lepiej – mężczyzna wstał z kanapy i poklepał mnie po plecach.

-Jeszcze zobaczycie... Będę najlepszym ojcem na świecie – odpowiedziałem wkurzony.

-Zobaczymy... Powodzenia Stark – powiedział Steve również wychodząc z salonu. W tym momencie dotarło do mnie jaki zakład ogłosiłem. Będę ojcem. Muszę być ojcem, aby pokazać dla nich, że w każdej sytuacji dam sobie radę. Bo tak będzie, prawda?

*******************************************************************************

658 słów

Hejka!

No ten rozdzialik taki krótki, nijaki i cały prawie z perspektywy Starka

Mam nadzieję, że jako tako jak na razie wam się podoba

Trzymajcie się ciepło, PAA!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro