I think I am finally clean.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zamknęłam oczy czując jakbym przeżywała tą samą chwilę, ten sam moment, tą samą scenę po raz tysięczny. Ciemny samochód mknący ulicami Londynu. Ten sam zapach unoszący się w powietrzu. Perfumy, lakier do włosów i woda po goleniu. Cekiny delikatnie połyskujące w mroku. Delikatne materiały raz po raz muskające nagie ramiona. Ciche podniecone głosy powtarzające te same frazy. Powietrze przepełnione przeskakującymi pomiędzy ciałami elektrycznymi iskrami.


Byłam też ja sama. Patrząca spokojnie przez przyciemniane szyby na zewnątrz z delikatnym uśmiechem na ustach. Obserwowałam z czystą fascynacją tak bardzo ukochane przeze mnie miasto. Tłumy turystów wpatrzonych w mijane przez nas zabytki. Ich szerokie uśmiechy i oczy błyszczące z czystej i niezaprzeczalnej ekstazy. Każdy kochał Londyn. Mógł być on zaśmiecony. Mógł być zbyt przeludniony, ale był nasz. I byliśmy z niego dumni.


Jadąc wprost w paszczę lwa myślałam o swoim życiu. Widziałam przed swoimi oczami jego krótkie urywki. Siedzenie w szkolnej ławce wraz z przyjaciółmi z dzieciństwa, który odnaleźli swoje szczęście na obcym kontynencie. Myślałam o swoich studiach i podróżach jakie odbyłam tamtego czasu. Wspominałam swój zachwyt i chęć poznania świata. Rozczulałam się nad każdym momentem, którego tak naprawdę nigdy do końca nie doceniłam. Pamiętałam zapach swojego pokoju w akademiku. Pamiętałam blask słońca wpadający do salonu domu, w którym mieszkałam z Samem Collinsem. Smakowałam kawę, którą wypiłam pierwszego dnia w swojej nowej pracy. Czułam jej ciepło na swojej klatce piersiowej, w miejscu, w którym ją rozlałam. Myślałam o tak drobnych, niby nic nie znaczących momentach, które sprawiły, że byliśmy tym kim jesteśmy obecnie. Chwilach, w których poznaliśmy ludzi, którzy całkowicie nas odmienili.

Sama, mojego prześladowcę, który choć wyrządził mi tyle krzywd nauczył mnie być niezależną i silną kobietą.

Tylera, który nauczył mnie na nowo kochać. Który był moją bratnią duszą.

Do teraz przechodził mnie dreszcz na myśl, co by było, gdyby w tym samym momencie co ja, nie zdecydował się na zrobienie sobie kawy. Co by było gdyby po prostu wstał ze swojego miejsca pięć minut później? Nasze życie składało się z chwil. Chwil, które odmieniały bieg naszych wydarzeń.


- Lils, jesteś gotowa? - Dotarł do mnie cichy głos Tylera. Odwróciłam się do niego twarzą i uśmiechnęłam się łagodnie.

- Nie.

- Chociaż jesteś szczera. - Odparł jedynie i pochwycił na chwilę moją dłoń w swoją. - Nie ważne co się będzie tam działo. Nie ważne co powiedzą. Ja tutaj jestem. Zawsze będę, bo jasna cholera, kocham cię chyba bardziej niż samego siebie.

- Wątpię byś kochał mnie mocniej niż ja ciebie. - Wyznałam patrząc mu prosto w oczy. - Los zesłał mi ciebie z nieba, w momencie, w którym zdecydowałeś się na tą paskudną kawę z naszej kafejki redakcyjnej.

- Wierzę w to, że ludzie pojawiają się w naszym życiu z jakiegoś powodu. Nawet jakbym nie poznał ciebie w tamtej chwili, zrobiłbym to w innej. Wierzę w to Grey. Naprawdę.

- Chodźmy, bo się jeszcze wzruszę. - Dotarł do nas głos Nicka Grimshawa, siedzącego kilka miejsc dalej od nas w wypożyczonej limuzynie. - Też was kocham, ale teraz nadszedł czas na show. Sztuczne uśmiechy na usta i idziemy! - Zawołał. W każdej chwili mieliśmy pojawić się na gali, jednej z najważniejszych w Londynie. Zaproszone na nią były największe osobistości. Byłam przerażona, gdyż obraziłam w swoim życiu co najmniej połowę z nich. Miałam jednak zamiar postąpić tak jak napisałam w ostatnim wpisie Plotkary. Miałam zamiar wyjść z samochodu z wysoko podniesioną głową, biorąc los prosto w swoje ręce. Nie chciałam już uciekać. Nie chciałam dać się szantażować. Nigdy więcej.


Samochód zatrzymał się z boku czerwonego dywanu. Nasz szofer wysiadł i zapukał trzy razy w przyciemnioną szybę dając nam znak na to, że jest gotowy. W oddali widziałam ściankę przed którą pozowały gwiazdy. Widziałam barierki postawione dla fanów, reporterów i fotografów. Wszystko tonęło w blaskach fleszy. Poczułam jak robi mi się słabo ze strachu. Już mieliśmy wysiadać, gdy ujrzeliśmy, że na dywan wchodzi cały skład zespołu One Direction. Tłumy oszalały, a my postanowiliśmy wykorzystać tą chwilę. Wysiedliśmy szybko z samochodu i po paru chwilach ruszyliśmy za nimi ciesząc się, że cała uwaga mediów skupiła się na nich. Zza pleców Tylera i naszych innych towarzyszy z redakcji widziałam sylwetki chłopaków ubranych w podobne czarne ubrania. Harry jak zawsze miał na głowie kapelusz, który jedynie mignął mi z oddali. Było oczywistym to, że nie możemy pojawić się tutaj razem, choć reszta chłopaków zabrała ze sobą swoje partnerki. Wiedziałam, że ze Stylesem u mojego boku byłabym o niebo odważniejsza. Nie mogłam jednak pozwolić sobie na taki luksus.


Gdy tylko postawiliśmy pierwsze kroki na dywanie, zalała nas fala wrzasku i okrzyków. Oślepiono nas brutalnie fleszami, przez co odruchowo chwyciłam Tylera za rękę, by się nie przewrócić. Powoli ustawiliśmy się koło siebie i z szerokimi uśmiechami spojrzeliśmy prosto w obiektywy aparatów, całkowicie ignorując wrzaski reporterów. Gdy tylko mnie rozpoznano, w moją stronę przelała się fala pytań i okrzyków, które udałam, że nie słyszę. Dłonie drżały mi tak mocno, że musiałam zacisnąć je w pięści, by nie dać po sobie poznać jak bardzo w tamtym momencie się denerwowałam. Przyjaciele z redakcji stali przy moich bokach gotowi stanąć w mojej obronie w każdym momencie.


- Spójrz na nich z wyższością. - Usłyszałam szept Nicka w swoim uchu. - Spójrz na nich z pogardą, gdyż tylko na to zasługują. Zdjęłaś swoją maskę, podczas gdy oni nigdy ich na sobie nie mieli. Może i jesteś suką, ale najlepszą jaką poznałem w całym swoim życiu. - Podniosłam na niego wzrok i się roześmiałam. - Dalej. - Powiedział do mnie bezgłośne i spojrzał ponownie w stronę aparatów. Zrobiłam to samo zadając sobie sprawę, że miał rację. Ja nosiłam maskę. Oni nigdy ich na sobie nie mieli. Byli źli i zepsuci do szpiku kości. Nie byłam nimi. Nigdy. Zadarłam brodę odrobinę wyżej i uśmiechnęłam się szeroko do aparatów. Ruszyliśmy dalej wykonując te same czynności, aż nie dotarliśmy do niebezpiecznie bliskiego towarzystwa zespołu kochanego przez miliony nastolatek. Kątem oka ujrzałam blond czuprynę Nialla, ale nie spojrzałam w jego stronę. Miałam w tej chwili zbyt wiele na głowie na ten moment.


- Jak śmiesz się tutaj pokazywać! - Wrzasnęła jedna z młodych dziewczyn przy barierce. - Ty skończona dziwko! - Widziałam furię wykrzywiającą jej twarz. Nagle moja wcześniejsza pewność siebie zniknęła w mgnieniu oka. Zmuszałam się do szerokiego uśmiechu czując jak zimny pot spływa mi po plecach. Dziewczyna miała prawo do nienawiści. - Oczerniałaś ich cały czas. Wykorzystałaś ich wszystkich. Ty szmato! - Zaczęła wyrywać się w moją stronę z łzami w oczach. - Jak śmiesz tutaj pozować. - Spojrzałam jej prosto w oczy czując jakbym była niczym. Spuściłam wzrok na podłogę i ruszyłam dalej z Nickiem u mojego boku.


Zapomniałam już, że przecież świat nie znał całej prawdy. Widział tylko dziewczynę piszącą nienawistne słowa, ogłaszającą wszem i wobec zabawę polegającą na uwiedzeniu Harrego Stylesa. Po drodze ta sama dziewczyna uwiodła także Nialla Horana i sprowadziła go na drogę alkoholu i narkotyków. Miałam przeciwko sobie cały świat. Fala nienawiści ze strony fanów mnie zmiażdżyła. Pozowałam dalej czując jak nogi się pode mną uginają. Heroicznie walczyłam z łzami w moich oczach. To było potworne.


Potem usłyszałam jeszcze większą potworność.

- Powinnaś za to umrzeć ty suko! - Wrzasnęła kolejna dziewczyna, zapierając mi na chwilę dech w piersi. Zatoczyłam się do tyłu wpadając wprost w klatkę piersiową Tylera. Cały wrzał ze wściekłości. Kątem oka zobaczyłam jak Harry rusza w moją stronę, ale zostaje powstrzymany mocnym uściskiem Louisa na ramieniu. Powstrzymał go przed udzieleniem mi pomocy, albo wywołaniem skandalu. Nie miałam pojęcia, który z tych motywów był prawdziwy.


- Nigdy nie sądziłem, że to powiem, ale jest mi wstyd za moich własnych fanów. - Dotarł do mnie męski głos o Irlandzkim akcencie. - Nigdy nie sądziłem, że osoby, które tak kocham będą obrażały moich przyjaciół. - Niall patrzył na swoich fanów z żalem i wyrzutem. Zanim zdążyłam zareagować obrócił się w naszą stronę i ruszył prosto na mnie szybkim krokiem. Na kilka chwil zamieniłam się w słup soli. Zanim dotarło do mnie to, co się dzieje Niall już mnie obejmował. Przytulał mnie mocno do siebie, a do moich nozdrzy dotarł tak dobrze znany mi zapach jego perfum. Załkałam w jego ramionach. - Tylko nie płacz. Nie daj im tej satysfakcji. - Powiedział wprost do jego ucha. Zanim się ode mnie odsunął po tym szybkim uścisku, który dla mnie trwał całą wieczność, spojrzał w moją twarz. - Jestem z ciebie dumny Lily. Raz na zawsze pozbyłaś się Plotkary ze swojego życia. W końcu zdecydowałaś się wziąć na siebie konsekwencje swoich własnych czynów. Jesteś odważna.


Jego błękitne oczy na nowo wyrażały tylko i wyłącznie ciepło. Stary Niall Horan wrócił zalewając moje serce falą ciepła. Zanim zdążyłam cokolwiek do niego powiedzieć, przyciągnął mnie do swojego boku i pozował do zdjęć w towarzystwie moich znajomych. Ze łzami w oczach patrzyłam przed siebie czując na tali dłoń wysokiego blondyna.

- Dziękuję. - Wyszeptałam pod nosem.

- Nie ma sprawy. - Odpowiedział i głową nakazał reszcie chłopaków podejść do nas. Nie wiem jak to się stało, ale chwilę potem zostałam otoczona wszystkimi członkami One Direction wraz z ich dziewczynami. Harry jak zawsze chciał stanąć u mojego boku ale i tym razem interweniował Tomlinson. Wyraźnie dawał mi znać, że mnie nie akceptuje. Musiałam to jakoś znieść.


Szok malujący się na twarzach reporterów i fanów był bezcenny. Na ułamek sekundy mój wzrok skrzyżował się ze spojrzeniem mojego zielonookiego anioła sprawiając, że poczułam się na nowo bezpiecznie. Jego oczy błyszczały ze szczęścia i dumy sprawiając, że ponownie szczerze się uśmiechnęłam. Palce jego dłoni musnęły delikatnie moje udo dodając mi otuchy.

- Plotkara... - Zaczęła jedna z reporterek. W połowie słowa przerwał jej Zayn.

- Jest światowej klasy suką.

- I my to uwielbiamy. - Usłyszałam za sobą melodyjny głos Liama.

- Musicie się z tym pogodzić. - Dorzucił Harry. Wtedy naprawdę się popłakałam.


Po kilku rozmowach z reporterami szybko zeszliśmy wszyscy razem z czerwonego dywanu, by znaleźć się w kameralnym przedsionku do sali dla gości. Płacząca i łkająca zostałam otoczona ramionami dziewczyn. Chłopacy rozmawiali ze sobą przyciszonymi głosami.

- Dziękuję. - Wydusiłam z siebie, gdy Perrie oderwała moje dłonie od twarzy i zajęła się ścieraniem mojego rozmazanego makijażu z twarzy.

- Nie masz za co. Jesteś suką, ale nie mam nic przeciwko. Zawsze pisałaś o mnie w samych superlatywach.

- Dziękuję, choć na to nie zasłużyłam. - Powtórzyłam, a dziewczyny jedynie chórkiem uciszyły mnie, uważając, że przesadzam. Chwilę potem wszyscy powoli ruszyli kierowani przez organizatorów w stronę odpowiednich stolików.


Moi towarzysze zostawili mnie samą, bym mogła spokojnie doprowadzić się do porządku. U mojego boku pozostał Tyler wraz z Harrym i Niallem. Spojrzałam na nich całkowicie wykończona psychicznie.

- Jeśli jeszcze raz podziękujesz, to będę musiał cię zakneblować. - Powiedział Tyler patrząc na mnie groźnie. Zaśmiałam się niemrawo na jego wyznanie. Spojrzałam na Harrego i Nialla stojących u swoich boków niczym bracia. Nie widziałam pomiędzy nimi napięcia. Nie widziałam pomiędzy nimi niezgody ani żadnych niedomówień. Stali naprzeciwko mnie jako najlepsi przyjaciele co niemalże po raz setny doprowadziło mnie do płaczu. Tyler dyskretnie zostawił nas samych. Mijając mnie musnął moją dłoń, swoją własną.


- Chyba musimy porozmawiać. - Powiedziałam zachrypniętym głosem patrząc na tych dwóch mężczyzn, którzy byli całym moim światem. Jeden z nich był moją wielką, bolesną i nieudaną miłością. Drugi zaś był moim przeznaczeniem i wszystkim czego kiedykolwiek pragnęłam. Obaj ubrani w czerń i przytłaczająco piękni, choć tak od siebie różni. Blond i brąz. Zieleń i błękit. Dwa gorące serca i dwaj równie wspaniali ludzie.


Patrzeliśmy na siebie wiedząc, że przeprowadzona pomiędzy nami rozmowa całkowicie wszystko odmieni. Byłam przerażona, ale patrząc w oczy Harrego wiedziałam, że nic się nie stanie tak długo jak jest u mojego boku. Tak długo jak jest obok i mnie kocha.


-

All the love, S.


+ jesteśmy już o krok od końca tego opowiadania. Dajcie mi znać czy nadal ze mną jesteście :)


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro